Perspektywa Luke'a
-Aż tak mnie lubisz?-zapytała się z lekkim uśmieszkiem.
-Nie lubię cię w ogóle-odpowiedziałem wzruszając ramionami, bo co niby innego miałem powiedzieć? Tak i to bardzo? A może: " Kocham cię, ale nie chce cię ranić". Jezu, ale by to zabrzmiało.
Mruknęła coś niezrozumianego pod nosem. Weszła do toalety, a ja a nią jednak zaczekałem przed.
-Ej Kar wychodź już-jęknąłem.
-Aż tak ci się śpieszy?-krzyknęła zza drzwi.
-Bo wejdę i cię stamtąd wyciągnę.-powiedziałem i wszedłem o tak po prostu.
-Zboczeniec-powiedziała kuśtykając do wyjścia. Jednak ja jej to uniemożliwiłem.
-Teraz możemy razem tu posiedzieć-szepnąłem jej do ucha.
-A może frytki do tego?-zapytała z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie-powiedziałem i pierwszy raz odważyłem się, a może było to przez ten alkohol w organizmie, pocałowałem ją delikatnie w usta. Stała sparaliżowana nie wiedząc co zrobić, lecz po chwili odwzajemniła to. Nagle przerwała.
-Myślałam, że mnie nie lubisz-powiedziała ze słodkim uśmieszkiem i powoli ruszyła w kierunku samochodu.
-Boli cię ta noga?-zapytałem poważnie podbiegając do niej i biorąc ją na ręce.
-Postaw mnie-powiedziała spokojnie. Jak na nią za spokojnie.
-Co jest?-spytałem i postawiłem ją na ziemi.
Nie odpowiedziała więc otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i poczekałem aż usiądzie. Wtedy to kucnąłem przy drzwiach.
-Powiesz mi?-zapytałem, jednak dalej nie odpowiadała.
-Boli-syknęła lekko.
-Aż tak? Kar... to moja wina-powiedziałem i uderzyłem się w czoło.
-Nie Luke-zaśmiała się lekko.-To nie ty jesteś pieprzonym ślamazarą-dodała.
Zaśmiałem się i zamknąłem za nią drzwi. Po tym również wsiadłem do samochodu.
-To lubisz mnie, czy nie?-zapytała patrząc mi w oczy.
-Nie lubię-stwierdziłem nie chcąc jej okłamywać.
-Aha... no dobra-stwierdziła z uśmiechem.-Ja tam cię nawet lubię-skłamała.
-KAR...nie umiesz kłamać-szepnąłem i ruszyliśmy.
-Ty jesteś w tym najlepszy-zaśmiała się brunetka.
Nie zrozumiałem o co jej dokładnie chodziło
-Muszę ci coś po...-zaczęła Kar, ale przerwał jej niestety telefon.
-Kto to?-zapytałem zirytowany, że nie dowiem się co mi chciała powiedzieć.
-Halo Bobo....w porządku....mhm....ok,ok...mamy postój....tak...no pa...-patrzałem się zdziwiony na nią.
-Jaki Bobo?-zapytałem unosząc brwi.
-Twój brat-zaśmiała się.-Pośpiesz się bo mówią, że Peter jest niedaleko.-poprosiła.
-Do usług-skinąłem głową w jej stronę i odjechaliśmy z piskiem opon.
-Nie lubię cię w ogóle-odpowiedziałem wzruszając ramionami, bo co niby innego miałem powiedzieć? Tak i to bardzo? A może: " Kocham cię, ale nie chce cię ranić". Jezu, ale by to zabrzmiało.
Mruknęła coś niezrozumianego pod nosem. Weszła do toalety, a ja a nią jednak zaczekałem przed.
-Ej Kar wychodź już-jęknąłem.
-Aż tak ci się śpieszy?-krzyknęła zza drzwi.
-Bo wejdę i cię stamtąd wyciągnę.-powiedziałem i wszedłem o tak po prostu.
-Zboczeniec-powiedziała kuśtykając do wyjścia. Jednak ja jej to uniemożliwiłem.
-Teraz możemy razem tu posiedzieć-szepnąłem jej do ucha.
-A może frytki do tego?-zapytała z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie-powiedziałem i pierwszy raz odważyłem się, a może było to przez ten alkohol w organizmie, pocałowałem ją delikatnie w usta. Stała sparaliżowana nie wiedząc co zrobić, lecz po chwili odwzajemniła to. Nagle przerwała.
-Myślałam, że mnie nie lubisz-powiedziała ze słodkim uśmieszkiem i powoli ruszyła w kierunku samochodu.
-Boli cię ta noga?-zapytałem poważnie podbiegając do niej i biorąc ją na ręce.
-Postaw mnie-powiedziała spokojnie. Jak na nią za spokojnie.
-Co jest?-spytałem i postawiłem ją na ziemi.
Nie odpowiedziała więc otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i poczekałem aż usiądzie. Wtedy to kucnąłem przy drzwiach.
-Powiesz mi?-zapytałem, jednak dalej nie odpowiadała.
-Boli-syknęła lekko.
-Aż tak? Kar... to moja wina-powiedziałem i uderzyłem się w czoło.
-Nie Luke-zaśmiała się lekko.-To nie ty jesteś pieprzonym ślamazarą-dodała.
Zaśmiałem się i zamknąłem za nią drzwi. Po tym również wsiadłem do samochodu.
-To lubisz mnie, czy nie?-zapytała patrząc mi w oczy.
-Nie lubię-stwierdziłem nie chcąc jej okłamywać.
-Aha... no dobra-stwierdziła z uśmiechem.-Ja tam cię nawet lubię-skłamała.
-KAR...nie umiesz kłamać-szepnąłem i ruszyliśmy.
-Ty jesteś w tym najlepszy-zaśmiała się brunetka.
Nie zrozumiałem o co jej dokładnie chodziło
-Muszę ci coś po...-zaczęła Kar, ale przerwał jej niestety telefon.
-Kto to?-zapytałem zirytowany, że nie dowiem się co mi chciała powiedzieć.
-Halo Bobo....w porządku....mhm....ok,ok...mamy postój....tak...no pa...-patrzałem się zdziwiony na nią.
-Jaki Bobo?-zapytałem unosząc brwi.
-Twój brat-zaśmiała się.-Pośpiesz się bo mówią, że Peter jest niedaleko.-poprosiła.
-Do usług-skinąłem głową w jej stronę i odjechaliśmy z piskiem opon.
***Perspektywa Beau***
Czekamy na nich już długo, za długo jak na jazdę Luke'a. Jednak nie boję się, że pójdzie coś nie tak. Rozmawiałem przed chwilą z Kar. U nich wszystko w porządku, zrobili sobie mały postój. Nie wiem co zrobiła, że Luke się zgodził. Jak już gdzieś jedzie to się tak szybko nie zatrzyma.
-Jesteśmy-krzyknęła Kar wchodząc powoli do mieszkania.
-W końcu- podszedłem do niej i przytuliłem mocno.
-A gdzie chłopcy?-zapytała brunetka patrząc przez moje ramie. Była pewna, że tam zobaczy resztę. Jednak zamiast chłopaków ujrzała tam Sare, moją dziewczynę. Nie zapytała się kto to jest, gdyż nie należała do osób dociekliwych. Czekała zapewne aż coś powiem, wyjaśnię albo coś w tym stylu, lecz nie doczekała się. Nie wiem dlaczego jej tego po prostu nie powiem, ale nie chce scen. Pamiętam jak powiedziałem Kaile'owi o Sarze, był mocno zdenerwowany. Karolaine jest zaś bardzo do niego podobna. Oby dwoje mają wybuchowe charaktery co nie raz doświadcza Luke na swojej skórze. Patrzałem na Karolaine spokojny i uśmiechnięty.
-A więc jak minęła podróż?-zapytałem chcąc ją czymś zająć.
-Miło-powiedział Luke, który przed chwilą wszedł do domu.
-Pytałem się Karolaine- powiedziałem udając oburzonego.
-Miło-powtórzyła brunetka to co powiedział chwilę wcześniej mój brat.
Luke złapał Karoliane pod ramię i powoli skierował się z nią do kuchni.
-Luke Anthony Mark Brooks! Co ty jej zrobiłeś, że kuleje?-wrzasnąłem na cały dom, tak że przybiegła do nas Sara.
-Jest dobrze, to przeze mnie-powiedziała Karolaine wzruszając ramionami.
-A ty jesteś palant-powiedział Luke.
-Ja?-zapytałem podniesionym głosem.
-Hej Karolaine jestem Sara-przedstawiła się moja dziewczyna.
-Miło cię poznać-uśmiechnęła się Kar przytulając lekko moją dziewczynę, co ta od razu odwzajemniła bardziej śmiało.
-Ty jesteś palant-zaśmiał się Luke i skierował się w stronę schodów. Poczekał aż dojdzie do niego Kar, po czym wziął ja na ręce i wniósł po schodach.
-Słodziaki-powiedziała Sara.
-Większe niż ja?-zapytałem obejmując ją od tyłu.
-Od ciebie też-powiedziała odwracając się i patrząc w moje oczy.
-Kocham cię-szepnąłem do jej ucha.
-Ja ciebie też Beau-powiedziała dziewczyna przytulając się do mnie.
-Jesteśmy-krzyknęła Kar wchodząc powoli do mieszkania.
-W końcu- podszedłem do niej i przytuliłem mocno.
-A gdzie chłopcy?-zapytała brunetka patrząc przez moje ramie. Była pewna, że tam zobaczy resztę. Jednak zamiast chłopaków ujrzała tam Sare, moją dziewczynę. Nie zapytała się kto to jest, gdyż nie należała do osób dociekliwych. Czekała zapewne aż coś powiem, wyjaśnię albo coś w tym stylu, lecz nie doczekała się. Nie wiem dlaczego jej tego po prostu nie powiem, ale nie chce scen. Pamiętam jak powiedziałem Kaile'owi o Sarze, był mocno zdenerwowany. Karolaine jest zaś bardzo do niego podobna. Oby dwoje mają wybuchowe charaktery co nie raz doświadcza Luke na swojej skórze. Patrzałem na Karolaine spokojny i uśmiechnięty.
-A więc jak minęła podróż?-zapytałem chcąc ją czymś zająć.
-Miło-powiedział Luke, który przed chwilą wszedł do domu.
-Pytałem się Karolaine- powiedziałem udając oburzonego.
-Miło-powtórzyła brunetka to co powiedział chwilę wcześniej mój brat.
Luke złapał Karoliane pod ramię i powoli skierował się z nią do kuchni.
-Luke Anthony Mark Brooks! Co ty jej zrobiłeś, że kuleje?-wrzasnąłem na cały dom, tak że przybiegła do nas Sara.
-Jest dobrze, to przeze mnie-powiedziała Karolaine wzruszając ramionami.
-A ty jesteś palant-powiedział Luke.
-Ja?-zapytałem podniesionym głosem.
-Hej Karolaine jestem Sara-przedstawiła się moja dziewczyna.
-Miło cię poznać-uśmiechnęła się Kar przytulając lekko moją dziewczynę, co ta od razu odwzajemniła bardziej śmiało.
-Ty jesteś palant-zaśmiał się Luke i skierował się w stronę schodów. Poczekał aż dojdzie do niego Kar, po czym wziął ja na ręce i wniósł po schodach.
-Słodziaki-powiedziała Sara.
-Większe niż ja?-zapytałem obejmując ją od tyłu.
-Od ciebie też-powiedziała odwracając się i patrząc w moje oczy.
-Kocham cię-szepnąłem do jej ucha.
-Ja ciebie też Beau-powiedziała dziewczyna przytulając się do mnie.
***Perspektywa Petera***
-Matt, to mówisz że nie wiesz, gdzie jest twoja kuzynka?-zapytałem całego posiniaczonego chłopaka.
-Nie..nie wiem-odparł powoli.
-Ku*wa ja mam może wiedzieć?-warknąłem na niego kopiąc w brzuch. Zgiął się w pół i zaczął kaszleć.
-A skąd mam wiedzieć?-zapytał chłopak podnosząc wzrok.
-Miałeś ich śledzić-powiedziałem rozeźlony.
-Śledziłem, jechali na północ miasta w stronę jezior-powiedział słabo.
-Ale, Chris twierdzi inaczej-powiedziałem zdezorientowany. I komu tu wierzyć? Swojej prawej ręce, nienawidzącej rodziny, czy jakiemuś innemu chłopakowi.
-Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej?-zapytałem zły.
-Dlatego, że byś mu zrobił to samo co mnie-powiedział już nieco pewniej.
-Od kiedy ty sie kimś przejmujesz?-zaśmiałem się.
-Nie przejmuję się-oczywiście skłamał.
-Zawołajcie Chrisa.-wrzasnąłem na cały budynek. Po chwili do sali wszedł Chris.
-Tak?-zapytał poważnie. Zamiast odpowiedzi dostał kulką między oczy.
-To samo spotka cię, gdy dostarczysz mi złe informacje. Poprosiłeś, abym zostawił na kilka dni Karolaine. Zrobiłem to, ale pamiętaj ja nic jej nie zrobię wedle umowy, ale ty masz mieć na nią oko. Za tydzień wszystko wróci do normalności, będę ją nękał-mówiąc to śmiałem się mu prosto w twarz.
-Rozumiem-skinął głową.
-A teraz jedziesz do niej. Nikt cię oczywiście nie będzie śledził przyjacielu-powiedziałem i pomogłem mu wstać.
-A i pamiętaj... Mów mi wszystko o złych pracownikach, nie chcę cię karać-powiedziałem poważnie.
-Nie..nie wiem-odparł powoli.
-Ku*wa ja mam może wiedzieć?-warknąłem na niego kopiąc w brzuch. Zgiął się w pół i zaczął kaszleć.
-A skąd mam wiedzieć?-zapytał chłopak podnosząc wzrok.
-Miałeś ich śledzić-powiedziałem rozeźlony.
-Śledziłem, jechali na północ miasta w stronę jezior-powiedział słabo.
-Ale, Chris twierdzi inaczej-powiedziałem zdezorientowany. I komu tu wierzyć? Swojej prawej ręce, nienawidzącej rodziny, czy jakiemuś innemu chłopakowi.
-Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej?-zapytałem zły.
-Dlatego, że byś mu zrobił to samo co mnie-powiedział już nieco pewniej.
-Od kiedy ty sie kimś przejmujesz?-zaśmiałem się.
-Nie przejmuję się-oczywiście skłamał.
-Zawołajcie Chrisa.-wrzasnąłem na cały budynek. Po chwili do sali wszedł Chris.
-Tak?-zapytał poważnie. Zamiast odpowiedzi dostał kulką między oczy.
-To samo spotka cię, gdy dostarczysz mi złe informacje. Poprosiłeś, abym zostawił na kilka dni Karolaine. Zrobiłem to, ale pamiętaj ja nic jej nie zrobię wedle umowy, ale ty masz mieć na nią oko. Za tydzień wszystko wróci do normalności, będę ją nękał-mówiąc to śmiałem się mu prosto w twarz.
-Rozumiem-skinął głową.
-A teraz jedziesz do niej. Nikt cię oczywiście nie będzie śledził przyjacielu-powiedziałem i pomogłem mu wstać.
-A i pamiętaj... Mów mi wszystko o złych pracownikach, nie chcę cię karać-powiedziałem poważnie.
-Dobrze-kiwnął jeszcze raz i wyszedł.
-A wy mi tu zawołajcie Billa-zwróciłem się do któregoś z chłopaków. Kiwnął głową i przyprowadził chłopaka.
-A więc Billi coś nowego?-zapytałem, gdy chłopak usiadł na krześle znajdującym się w środku sali.
-Nie, tak jak zawsze.Anabelle myśli, że jestem jej przyjacielem i mówi mi o wszystkim. Nie ma chłopaka. Chodzi na taniec, tak jak kiedyś-powiedział mówiąc powoli, tak jakby analizował co mówi i czy wszystko co potrzebne powiedział.
-Dobrze, pilnuj ją dalej-powiedziałem, a gdy chłopak wyszedł pogrążyłem się w myślach. Jak zwykle myślałem co zrobić tej małej suce Karolaine. Wiem, że będzie ostro i tak szybko się nie skończy. Nikomu nic nie powiedziała, chyba że Mattowi, ale on mi o wszystkim powie. A co do tego planu, że ma zdobyć któregoś z nich jest wspaniały, później ją zbuntuje lekko przeciwko nim i to ona zabije jednego po drugim.
-A wy mi tu zawołajcie Billa-zwróciłem się do któregoś z chłopaków. Kiwnął głową i przyprowadził chłopaka.
-A więc Billi coś nowego?-zapytałem, gdy chłopak usiadł na krześle znajdującym się w środku sali.
-Nie, tak jak zawsze.Anabelle myśli, że jestem jej przyjacielem i mówi mi o wszystkim. Nie ma chłopaka. Chodzi na taniec, tak jak kiedyś-powiedział mówiąc powoli, tak jakby analizował co mówi i czy wszystko co potrzebne powiedział.
-Dobrze, pilnuj ją dalej-powiedziałem, a gdy chłopak wyszedł pogrążyłem się w myślach. Jak zwykle myślałem co zrobić tej małej suce Karolaine. Wiem, że będzie ostro i tak szybko się nie skończy. Nikomu nic nie powiedziała, chyba że Mattowi, ale on mi o wszystkim powie. A co do tego planu, że ma zdobyć któregoś z nich jest wspaniały, później ją zbuntuje lekko przeciwko nim i to ona zabije jednego po drugim.
***Perspektywa Matta***
Byłem zdenerwowany jadąc na południe do lasu.Trzeba było jak zwykle poopowiadać jakieś kłamstwa, a on to łyknął. Chodź sądzę, że jeszcze trochę i przestanie. Zabił już kolejnego małolata w tym tygodniu. Jeśli będzie tak dalej domyśli się i mnie zabije. No, ale cóż....rodzina najważniejsza. Teraz tylko trzeba zadzwonić do Karolaine.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni w kurtce. Wybrałem numer Kar i zadzwoniłem dziewczyna od razu odebrała.
-Matt czy coś się stało?-zapytała przerażona.
-Tak, ale to nie rozmowa na telefon możemy się spotkać i porozmawiać?-zapytałem szybko, a ona pośpiesznie potwierdziła, podała kierunek w którym mam jechać i się rozłączyła.
Zatrzymałem się na chwilę na poboczu i wyciągnąłem kartę od telefonu i ją zniszczyłam. Tak na wszelki wypadek....gdyby Peter jednak mnie ścigał w jakiś sposób. W sumie nie jest taki mądry, lecz lepiej być zawsze ostrożnym na zapas, niż kiedyś wpaść.
Dojechałem do jakiejś dróżki przy której zauważyłem Karolaine i tego jej obrońce z jej domu.
-Hej mała-podszedłem przytulając ją mocno.
-Hej Matt-powiedziała odwzajemniając gest.
-Peter nie wie że tu jesteście, zmienię numer telefonu, nie możemy się kontaktować...bynajmniej jak na razie-szepnąłem cicho.
-Co ci się stało?-zapytał ten jej goryl... nie wiem jak on miał... Jai albo Luke. Któryś z nich na pewno.
-Peter mnie pobij, bo dałem mu złe informacje i dodatkowo powiedział że nie zbliży się do Kar przez dwa tygodnie, a później...-zawiesiłem się nagle. Nie chciałem nawet myśleć co będzie później. A tym bardziej tego mówić...
Wyciągnąłem telefon z kieszeni w kurtce. Wybrałem numer Kar i zadzwoniłem dziewczyna od razu odebrała.
-Matt czy coś się stało?-zapytała przerażona.
-Tak, ale to nie rozmowa na telefon możemy się spotkać i porozmawiać?-zapytałem szybko, a ona pośpiesznie potwierdziła, podała kierunek w którym mam jechać i się rozłączyła.
Zatrzymałem się na chwilę na poboczu i wyciągnąłem kartę od telefonu i ją zniszczyłam. Tak na wszelki wypadek....gdyby Peter jednak mnie ścigał w jakiś sposób. W sumie nie jest taki mądry, lecz lepiej być zawsze ostrożnym na zapas, niż kiedyś wpaść.
Dojechałem do jakiejś dróżki przy której zauważyłem Karolaine i tego jej obrońce z jej domu.
-Hej mała-podszedłem przytulając ją mocno.
-Hej Matt-powiedziała odwzajemniając gest.
-Peter nie wie że tu jesteście, zmienię numer telefonu, nie możemy się kontaktować...bynajmniej jak na razie-szepnąłem cicho.
-Co ci się stało?-zapytał ten jej goryl... nie wiem jak on miał... Jai albo Luke. Któryś z nich na pewno.
-Peter mnie pobij, bo dałem mu złe informacje i dodatkowo powiedział że nie zbliży się do Kar przez dwa tygodnie, a później...-zawiesiłem się nagle. Nie chciałem nawet myśleć co będzie później. A tym bardziej tego mówić...
1 komentarz:
No i super<3 Kocham Bardzo <3
Czekam na next <3 Świetny <3
Prześlij komentarz