niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 16

Nie czekałam długo. Matt zjawił się nawet przed czasem.
-Wsiadaj-powiedział cicho.
-Masz pluskwę?-zapytałam głośno.
-Nie, nie mam-powiedział jednak zauważyłam ów broszkę na jego koszuli.
-W takim razie zawieź mnie do Petera w końcu na mnie czeka-zaświergotałam i popatrzałam się na niego wzrokiem typu : "Wszystko gotowe?"
-Tak Karolaine-potwierdził. W takim razie rozpoczynam dzień bezstresowy.
Dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam powoli z auta i zostałam złapana przez Petera. Zaprowadził mnie do pomieszczenia, które okazało się moim pokojem. Miałam według niego zamieszkać tu przez jakiś dłuższy okres. Pogieło go raczej.
-Gdzie Sara, nie mam z kim gadać-jęknęłam gdy znowu wszedł do pokoju.
-Nie musisz cały dzień siedzie w pokoju możesz wychodzić. Pokój Sary jest naprzeciwko.-powiedział.-A i muszę wyjść na ważne spotkanie.
-Dobrze mój rycerzu-zaśmiałam się a on mnie pocałował. Poczułam niesmak i odruch wymiotny, ale powstrzymałam się dając mu czułe słówka "Wróć prędko". Usłyszawszy to wyszedł. Odczekałam pół godziny i poszłam do Sary. Ta oczywiście smacznie spała. No bo niby kto normalny nie spi jeszcze o 2 w nocy? Podeszłam nad jej łóżko i szturchnęłam ją mocno.
-Wstawaj szmato mamy małe porachunki powiedziałam.
Gdy tylko wstała zakleiłam jej buzię taśmą.
-Jesteśmy przyjaciółkami kotek więc co ty na to, że ubiore cię w takie same ciuszki jak mam na sobie?-zapytałam z iskierką szaleństwa w oczach.
Pokiała przecząco głową. -No to porozmawiamy sobie troszkę inaczej, tylko szczerze-warknęłam odrywając taśmę.
Jeknęła głośno.-Jeszcze raz będziesz tak głośno a od razu cię zabije.
-Co chcesz wiedzieć?-zapytała spokojnie.
-Czy kochałaś Beau?-zapytałam wyciagając z wnętrza skóry nóż.
-Nie, był tylko pionkiem w mojej grze i grze Petera-zaśmiała się.
Przyłożyłam jej nóż do gardła.
-A powiedz mi, po co ta cała szopka?-zapytałam przejeżdżając nożem po jej szyi, tak że zaczeła krwawić.
-Po prostu chcieliśmy się zemścić za stratę młodszego brata Zaca-powiedziała, a mnie przez chwile zrobiło się jej  żal.
-Jak się to stało?-zapytałam zdziwiona, jednak nie dałam soba do końca manipulowac i nadal trzymałam nóż przy jej gardle.
-Janoskians myślą, ze to nasz gang zabił twojego ojca. To ne my. My byliśmy w to wplątani. Nie wiedzieliśmy w co się pakujemy. O tym wszystkim wie Nathaniel. On to zorganizował. A teraz zamierza zabić i ciebie.
-W jaki sposób?-zapytałam przyduszając bardziej nóż do jej żyły, która jeszcze trochę i mi się nie przyda.
-Chciał zranic chłopaków, lecz myśli że nic dla siebie nie znaczycie. Niezła szopka, ale nie ze mna te numery. Jednak nie zdążyłam mu nic powiedzieć.
-Zabije mnie-powiedziałam spokojnie.-Ale ty zginiesz pierwsza za to co zrobiłaś Beau-powiedziałam i podcięłam jej gardło. Szok był wielki, no ale cóż zrobić? No raczej nic.Wyszłam z pokoju Sary i poszłam do Petera.
-Hej-powiedziałam wchodząc do jego pokoju.
-Wróciłem-powiedział z uśmiechem.
-Widzę, jak bardzo kochałeś siostrę?-zapytałam słodko.
-Co ty jej zrobiłaś?-zapytał zdenerwowany.
-Ja?-zapytałam cicho.-Ja? Ach no tak poderżnęłam jej gardło.Jak to jest stracić siostrę Peter?-zapytałam zła
-Czuje się pusto-stwierdził głosem wypranym z uczuć.
-A jak poczułam się ja gdy zginął mój ojciec a matka później poroniła bo ją spierdoliłeś ze schodów?-warknęłam podchodząc do niego na bezpieczną odległość.
-Nie wiedziałem-powiedział pospiesznie.
-Och, Peter przesten już ściemniać.-jęknęłam poirytowana.-I tak dzisiaj umrzesz-powiedziałam śpiewnie.
-Oni się zemszczą-powiedział chłodno.
-Czekam. Z nimi też z  chęcia pogadam sobie miło.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i pistolet.
-Nabite?-zapytał ...hm? Czyżby lekko wystraszony.
-Sam się przekonasz jak zrobisz jakikolwiek ruch.-stwierdziłam i napisałam do Mata.Ten zjawił się po kilku minutach i popatrzał zdziwiony na sytuację a później się zaśmiał.
-Widzę, że nie próżnowałaś-podszedł do mnie.
-Teraz tak, ja go zabieram ze sobą do mojego pokoju zabaw, a ty zgromadź zebranie. Wrócę jak z nim skończę do tego czasu mają siedzieć jak trusie.
-Dobrze-powiedział i zniknął.
-Zabijesz mnie?-zapytał cicho.
-Nie, nie ja to zrobię-powiedziałam cicho.
We wnątrz mnie toczyła się bitwa jednak nie chciałam po sobie nic pokazywać. Zabiłam niewinną dziewczynę. Co ja zrobiłam? Jestem potworem, jak ja tam mogłam? Musiałaś! Ona chciała zabić Beau. Musiałaś to zrobić! Sama nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Zakneblowałam Petera i wybrałam numer Kaile'a.
-Przyjedźcie po Petera, bo zaraz sama go zabije-warknęłam do telefonu.
-Co ty zrobiłaś?-zapytał sie niepewnie mój brat.
-Bez pytań, macie 10 minut. Dużej nie czekam i sama go zabije-powiedziałam i spojrzałam się na Petera nienawistnym spojrzeniem.
-Pogadamy sobie za 5 minut, zgaduję że u Petera jesteś.-stwierdził i się rozłączył.
-Po kogo dzwoniłaś?-zapytał się.
-Nie sądzisz, że Beau musi się na tobie zemścić za to że twoja siostra go oszukiwała, byla szpiegiem. A Jessica....pamiętasz tą słodką blondynkę? Zgwałciłeś ją. Daniel cię zabiję, Beau cię zabije, Kail nienawidzi cię z całego serca, za to że tak zabijasz, Luke znajdzie powód, a od Jaia wara. Od Jamesa to samo.
-Czyli podoba ci się ten cienias?-zaśmiał się szyderczo.
-Nie jest cieniasem-powiedziałam, a raczej warknęłam na niego.
-Ale on nikogo nie zabił w porównaniu do ciebie-zaśmiał się.-Czy nadal będzie cie chciał?
-Nie-stwierdziłam bez grama uczucia.
-Ale masz jeszcze Luke'a. No chyba, że on też uzna, że jesteś nie dla niego-naśmiewał się ze mnie.
-Nie dasz rady mnie podpóścić-powiedziałam słodko uśmiechając się do niego.
-Twój ojciec...-zaczął lecz nagle do pokoju wparowała piątka chłopaków.
-Zabierzcie mi go z oczu. Wywieźcie do willi mojego ojca na obrzeżach Melbourne w lesie-powiedziałam patrząc na nich poważnie, lecz nawet to ciężko było mi udawać.
Beau i Kaile wyprowadzili Petera, a James, Daniel i Luke poszli za nimi.
-Jai-powiedziałam a moje ręce zaczęły się trząść.
-Ciii myszko-uspokajał mnie.-Już dobrze, zabijemy go.
-Nie zasługuję na ciebie-powiedziałam powstrzymując łzy i odsuwając się od chłopaka.
Chciał mnie zatrzymać jednak ja szybko wybiegłam z pokoju. Zostawiłam go samego. Wiem, że jeszcze nic nie wiedzą o tym, że kogoś zabiłam. Najpierw muszę wynegocjować pokój. Zeszłam do wielkiego salonu Szczórów i skierowałam się do sali konferencyjnej. Poprawiłam kurtkę i weszłam do środka.
-Witam wszystkich-powiedziałam słodko. Nikt się nie odezwał. Patrzeli się jednak na mnie oczekując czegoś więcej.
-Zgadzamy się na pokój z Janoskians-powiedział Matt, a wszyscy głośno potwierdzili.
-W takim razie jesteśmy jednym gangiem-stwierdził jeden tleniony blondasek. Przemądrzalec.
-Tak. Problem?-zapytałam zła na tak głupie pytania.
-Nie będzie mi rozkazywał Brooks ani Kaile-odparł.
- W takim razie odejdź-warknęłam ma niego.
-Poprowadzisz nas wszędzie? Nie uciekniesz przed walką? Będziesz walczyć z nami, przy nas? Wspierać nas?-dopytywali się.
-Swoich ludzi w potrzebie nie zostawię. Jeśli jesteście z Kailem to i on jest z wami. Ja jestem w Janoskias-powiedziałam zgodnie z prawdą. Tak właśnie uważałam. To są moi ludzie.
-W taki  razie słyszeliśmy, że złapałaś Petera i nie wypuścisz go żywego-powiedział wysoki brunet.
-Michael tłumaczyłem już wam wszystko-stwierdził Matt.-A teraz pozwólcie Karolaine wrócić do domu i odpocząć to była dla niej noc pelna wrażeń.
-Dobranoc chłopcy-powiedziałam wychodząc.
-Do jutra-pomachał do mnie Matt.
Usmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z domu. Napisałam do Beau gdzie są i czy w komplecie. Odpisał mi Jai, że są wszyscy w miejscu wskazanym przeze mnie. Czekają na mnie, bo mają ważną informacje oraz wiele pytań. Skąd wiedziałam, że to Jai. Hmm... napisał tym razem musimy porozmawiać. To musiał być Jai. Czyli już wie. O jejciu. Już po mnie. Wsiadłam na czarny ścigacz Petera i pojechałam na małą przejażdżkę. Zanim pojechałam do willi w lesie zajechałam do domu i zabrałam trochę ciuchów i upewniłam się, że z mamą wszystko w porządku. Napisałam jej karteczkę, że nocuje u Vicktori dziewczyny mojego znajomego i żeby się nie martwiła. Pocałowałam ją delikatnie w czoło i wyszłam pospiesznie z dom. Nie pozostało mi nic innego jak tylko jechać na tę ważną rozmowę z chłopakami. Cokolwiek ma się stać i tak kocham Jaia i pozwolę mu odejść.  W końcu kto by teraz chciał ze mną być?  Ból... to czułam jadąc do miejsca zbiórki. I strach przed utratą Jaia.

************************************
Boicie się reakcji Jaia? Czy może Karolaine przesadza? Przepraszam, że Tak długo mnie nie było.... nie będę pisać powodu, jednakże taki był no i dodatkowo nie zawsze ma się wenę :*

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 15

Perspektywa Karolaine
Od kilku dni byliśmy już w domu. Normalnie między ludźmi. Nie ukrywaliśmy się. Zaczęliśmy również chodzić do szkoły. Ja zaczynając dopiero poznawać ludzi, a chłopaki zaczęli nowy rozdział pod względem niańczenia mnie. Nie ważne, że się z nimi posprzeczałam nieraz. Są jak rodzina. Najukochańsza i najwspanialsza rodzina na całym świecie.
-Witaj piękna-przywitał się ze mną Matt pewnego dnia w parku do którego udało mi się wymknąć bez ochrony.
-Matt-zaśmiałam się i przytuliłam chłopaka.-Jak ja cię dawno nie widziałam.
-Ja cię widzę codziennie i się zmieniłaś lekko-stwierdził powoli jakby nie chciał powiedzieć za dużo.
-Co z Peterem?-zapytałam siląc się na spokój. Pokazał dyskretnie głową na koszule w której znajdowała się pluskwa. Podsłuchiwał nas, czyli już mu nie ufa. A to z kolei prowadzi do tego, że możemy stać się łatwym celem do odstrzału.
-Kiedy kolejne spotkanie, bo raczej po to przyszedłeś-powiedziałam zniesmaczona całą sytuacją.
-Tu jest koperta od Petera napisał ci list i radzę go przeczytać-powiedział mój kuzyn z bólem w oczach, czyli wiedział co tam jest.
-Dobra, coś jeszcze oprócz tego, że udawałeś osobę której mogłam zaufać?-zapytałam przepraszając go w duchu za to co mówię.
-I tak możesz mi ufać tak samo jak Peterowi. My chcemy dla ciebie lepiej niż Janoskians-zapewnił, lecz niewidocznie pokręcił głową na nie.
-Tak myślisz?-udawałam, że się zastanawiam.
-Przemyśl to jeszcze-powiedział i chciał odejść i to uczynił lecz zanim całkowicie się odwrócił kazał się zatrzymać.
-Czekaj. Ufam ci, w końcu ty jedyny mnie rozumiesz-powiedziałam przytulając się do niego.Odwzajemnił to powoli i dyskretnie wsadził mi jakieś kartki do kieszeni kurtki.
-Koniec czułych sprawek mała-odsunął mnie udając chamskiego.
-No dobra. W takim razie ja spadam.-stwierdziłam chłodno.
-A i o rozmowie nie mogą wiedzieć Janoskians-odrzekł pokazując na kopertę w której pewnie także znajdowała się pluskwa.
Bez słowa odeszłam zostawiając mojego kuzyna samego. Peter go obserwował... ciekawe dlaczego. Oglądając kopertę niby zafastynowana i zaciekawiona co będzie w środku. Tak naprawdę szukałam pluskwę i znalazłam. Schowałam pospiesznie wszystko do kieszeni i poszłam powoli do domu. Wchodząc do środka pokazałam chłopakom, że stało się coś ważnego.Nie mogłam im powiedzieć co, więc krzyknęłam głośno hej a oni zakumali, że mają zachowywać się normalnie.
-Hej siostra, a może powiesz gdzie się tak kurwa włóczysz? Znowu dajesz komuś dupy?-przywitał się przytulając mnie. Odsunął się i odczytał z moich ust, że chodzi o Petrea i że mam pluskwę.
-Taaa-udałam, że się zdenerwowałam.Chłopaki patrzeli na nas jak na idiotów.
-Ile razy mówić, że masz siedzieć z tą pizdą w pokoju i się kurwa nie ruszać?-krzyknął mój brat, a miny chłopaków były bezcenne. Jai nawet rozważał czy aby nie pobić mojego brata, ale stwierdził, że nie warto.
-Jesteście gorsi niż Peter-jęknęłam płacząc.
Chłopaki popatrzeli się zdezorientowani to na mnie to na Kaile'a.
-To może z nim zamieszkaj-zaproponował chłodno.
-A żebyś wiedział, że to zrobię. Dla ciebie i tak nic nie znaczę-wrzasnęłam na cały dom.
-Jaki pech co nie?-zapytał drwiąco.
-Ty tylko udawałeś miłego brata, ale po co?-zapytałam cicho.
-Żeby cię później zniszczyć. Ale zrobi to za mnie Peter-zaśmiał się cicho.-A teraz idź się pakuj i wypiepszaj do swojego ukochanego.
-A żebyś wiedziała, że do niego pójdę to jego kocham od samego początku-syknęłam na niego.
-To ze mną po co byłaś?-zapytał cicho Jai. Był zraniony widziałam to w jego oczach. A wtrącając się mógł wszystko zepsuć.
-Dla zabawy. Mnie kręcą źli chłopcy nie takie baby jak ty Jai.....ups? Uraziłam panicza?-zapytałam z drwiną w głosie.
-Dobra skończ jesteś żałosna-powiedział Luke.-Odwal sie od niego. Miałaś mi za złe a sama nie jesteś lepsza.
Mimo mojej woli łzy same popłynęły.
-I...Nie żałuje tego-powiedziałam twardo do końca się rozklejając.
Chłopaki byli na mnie wściekli, a Kaile tylko grał. Zraniłam Jaia, zraniłam Luke'a. Wszystkich. Nie zasługuje na żadnego z nich.
-Napisze list, że pojechałam odwiedzić babcię w Georgi.-powiedziałam chłodno.-I oczekuje że go przekażesz.
-Taaa się zobaczy-odparł wzruszając ramionami.
Poszłam do swojego pokoju prosząc wzrokiem Kaile'a aby nic nie tłumaczył chłopakom. Zamknęłam się u siebie w pokoju i zaczęłam krzyczeć najgorsze przekleństwa pod adresem Kaile'a, a bynajmniej tak miało się wydawać Peterowi. Naprawdę te obelgi były o nim.Nienawidziłam dnia, w którym go poznałam. Nagle ktos zapukał do pokoju i wszedł. Był to Jai.
-Wyjdź-warknęłam, ale gestem kazałam mu usiąść.
-Ale-powiedział zmieszany całą sytuacją.
-Idę się wykąpać i przemyśleć kilka spraw na spokojnie więc możecie mnie nie nachodzić przez co najmniej dzień?-krzyknęłam.
-Jasne-mruknął kładąc się na łóżku.
Wziełam udałam, że jestem rozzłoszczonym Jaiem i zatrzasnęłam mocno drzwi.
-Mocniej nie mogłeś dupku?-warknęłam i poszłam zanieść kurtkę do łazienki, w której chwile pomarudziłam, że pierw się muszę porządnie wykąpać, aby przestać myśleć chodź na chwile o tych dupkach z którymi mieszkam. Puściłam wodę i wróciłam do pokoju. Delikatnie zamknęłam za soba drzwi i rzuciłam się na łóżko. W moją ostoję, w ramiona Jaia.
-Kocham cię, nie wierz w to co słyszałeś-poprosiłam płacząc cicho.
-Wytłumacz mi to wszystko-poprosił.
Więc wytłumaczyłam mu szeptem całe zajście. A on po zakończeniu tłumaczeń mocno mnie przytulił szepcząc cicho.
-Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić.
-Aaaaa i musisz udawać, że jesteś na mnie wielce zły czy coś-powiedziałam niechętnie.
-Postaram się, bardzo mocno-szepnął cichutko kołysząc mnie do snu.
-A teraz musisz iść-szepnęłam a on bez słowa wstał i ruszył w kierunku drzwi.
Nie wytrzymałam wyprzediłam go i popchnęłam w stronę łóżka. Nie wiedział co się dzieje. Spadł na łóżko, więc teraz na moje szczęście na nim leżał. Usiadłam na nim okrakiem i się nad nim pochyliłam całując go najpierw krótko, a później oraz dłużej i namiętniej. Moje ręce błądziły po jego ciele. W przerwie pomiędzy pocałunkami ściągnęłam z niego koszulkę i sie odsunęłam pragnąc zapamiętać ten widok. Jego klatka piersiowa falowała. LIczne tatuaże tylko przypominały mi co tracę.
-Kocham cię-wyszeptałam, a moja ręka zaczęła się zbliżać do rozporka jego dżinsów.
-Nie-wyszeptał powstrzymując moje ręce.-Nie zrobimy tego dizisiaj-szepnął.
-Ale ja chce-jęknęłam cicho.
-Tylko dlatego, ze jestes przekonana, że się wiecej nie zobaczymy.  Nawet tak nie myśl-poprosił biorąc moje dłonie i kładąc je sobie na klatce piersiowej.
-Boję się-wyszetałam.
-A ja się zakochałem we wrażliwej dziewczynie z niezłym kopem-zaśmiał się.-A teraz już idź coś za długo się kąpisz. Bo jeszcze Peter pomyśli, ze popełniłaś samobójstwo i co będzie?
-Kochaj mnie bez względu na to co się stanie, nie zapomnij o mnie. Albo nie zapomnij tak będzie łatwiej-ostatni pocałunek był bolesny dlatego oderwałam się od niego i ostrożnie weszłam do łazienki. Zakręciłam wodę i ściągnęłam z siebie wszystko przecierając się husteczkami nawilżającymi i zakładając piżamę w misie, którą dostałam od Jaia.Usiadłam na podłodze i najpierw wyciągnęłam list od Petera.

Moja draga Karolaine,
nie będę si rozpisywał, gdyż nie jest to do mnie podobne. Nie będę prawił ci sentymetów, nie będę krzyczał, bił, szarpał, popychał  ani gnębił Janoskians, gdy sama się u mnie zjawisz. Wiem, że ci na nich zależy.Ten list ma cię ostrzec przed tym jakie decyzje podejmujesz. Wraz z Mattem damy znać jutro o 10. Nie zaśpij słlonko
Peter, wiecznie oddny rycerz


Uśmiechnęłam się na słowa oddany rycerz. On myśli, że wszystko zakończył? Dobrze! W takim razie ja wszystko zacznę od początku, w jego roli jako ofiary. Teraz to ty się bój Peter. Ty nie znasz mojego słabego punktu po dzisiejszej scence. Za to mnie nie dasz rady oszukać. Schowałam kopertę w bezpieczne miejsce tak aby nikt tego nie znalazł. Pospiesznie się przebrałam w czarne skórzane leginsy, czarną skórzaną bluzkę bez ramiączek, na to zarzuciłam czarną skórzaną kurtkę i pospiesznie nałożyłam czarne Air Maxy.W łazience pospiesznie nałożyłam makijaż i wyprostowałam włosy. Jestem gotowa na zemstę. Zeszłam powoli na dół po schodach.
-A ty gdzie?-zapytał szeptem mój brat.
-Pluskwa schowana nie szukajcie nic po moim pokoju. Nie wrócę dzisiaj, bo muszę załatwić jedną sprawę-powiedziałam patrząc mu w oczy. Byłam twarda on mnie tego nauczył.
-Wrócisz?-zapytał a w jego głosie usłyszałam strach, niepewność i ból.
-Nie obiecuje, skocz mi szybko po jakąś broń i gdzie są chłopcy?-zapytałam szybko. Wskazał na salon a sam ruszył po broń.
-Nigdzie nie jedziecie ze mną. To po pierwsz-powiedziałam do chłopaków, którzy byli zwarci i gotowi.-Po drugie na wszelki wypadek chciałabym się pożegnać z każdym z was osobno. Więc na początku moje słowa trafią do Beau. Jesteś najlepszym przyjacielo-bratem jakiego miałam. Wytnie się to, że jesteś pierszy.-zaśmiałam się cicho.-Miałeś niemiłe wspomnienia ze swoją dziewczyną. Czy ty ją nadal kochasz?-zapytałam nie wiedząc czy będzie zły jak ją zabije. Na szczęście zaprzeczył-W takim razie zapomnij o niej całkowicie. Jeśli ruszycie za mną nie wybzce wam tego nigdy. James, James, James. Twój gust jest wspaniały. Na dodatek wyglądał zabójczo a dzisiaj o to chodzi. Jeśli nie wróce-machnęłąm ręką na brata,  który właśnie wszedł i chciał mi przerwać.-Mówię serio. Jeśli nie wrócę to ty przejmujesz opiekę nad chłopakami. Bądź taki jak zawsze. Danielu, ty natomiast żyj szczęśliwa. Wy oczywiście także. Jeśli podwinie mi się noga bądź nadal tym wesołym chłopakiem jakiego znam. Luke, piepszony egoisto. Kocham cię i ty to wiesz. Jesteś dla mnie ważny więc dbaj przynajmniej o to aby zachować głowę na karku, a będę szczęśliwa nawe jeśli umrę. Jaidonie Dominicu Brooksie w tobie jestem bezgranicznie zakochana, lecz nie wiem czy i ty we mnie nadal jesteś. Poznałeś mnie jako małą bezbronną dziewczynę, jednak nią nie jestem.-przerwał mi mówiąc, że nic się nie zminiło i, że czuje tak samo jak zaledwie kilka dni temu.-Smiti. Za tobą będę tęskniła najbardziej. Kocham cię mocno braciszku i chcę dla ciebie jak najlepiej. Jednak ty również chcesz dla mnie to samo. Wiem, ze mnie chroniłeś przez tyle lat. Teraz moja kole-powiedziałam odbierając od niego trzy pistolety i pięć noży.
-Jeśli natomiast wrócę, to nie wiem czy nadal będę sobą-powiedziałam i odeszłam zostawiając ich samych. Wiem, że za pięć minut wyruszą w pościg za mną jednak nie mogę pozwolić na to, aby mnie złapali.
-Halo?Matt musisz mi pomóc....tak czytałam listy będę czekać przy lesie masz dwie minuty-powiedziałam i rozłączyłam się.



*********************************************************************************
Dedyk dla Izuli my bff ha ha :D Milego czytania ;*

środa, 25 marca 2015

Rozdział 14

***Perspektywa Karolaine***
Gdy James wyszedł z pokoju powoli zwlokłam się z łóżka.
-Jak ma wyglądać mój trening?-zapytałam Jaia, który nadal leżał.
-Samoobrona, strzelanie z pistoletu, trochę medycyny, najważniejsze informacje, które musisz wiedzieć, siłownia, dieta-wymieniał brunet.
-Ok, skończ na samą myśl mam już dosyć-jęknęłam.
-Dasz radę Słonko-powiedział i w końcu wstał z łóżka.-A teraz ubierz się i lecimy-zaśmiał się cicho.
-Jakaś zachęta może?-zapytałam a Jai podszedł do mnie. Zostałam lekko pchnięta na ścianę. Chłopak przywarł do mnie i się zaśmiał. Podobało mi się to.
-A teraz?-wymruczał z twarzą w zagłębieniu mojej szyi.
-No nie wiem-zaśmiałam się cicho.
Zaśmiał się cicho i odsunął mówiąc, że przyjemności po treningu. Poszłam powoli do toalety ogarnąć się lekko.Nie byłam zbyt szczęśliwa na myśl o ciężkim treningu. Jai jednak był taki entuzjastyczny, że aż zarażał. W końcu jak to on twierdził może spędzić ze mną czas normalny dla niego. Chce mi pokazać jak żyje i nie mieć żadnych tajemnic. Słodki. Ucieszyłam się na kolejne godziny z chłopakami. W końcu to tak jakby bracia. Bardzo mi na nich zależy i na ich bezpieczeństwie, chociaż i tak według nich nic nie mam do gadania.
Wyszłam powoli z łazienki ubrana w szare leginsy i różową bluzkę. Uszykował mi to Jai, a ja ubrałam nie chcąc i przede wszystkim nie mając siły na to.
-Hej, gotowa?-zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Luke. Nie spodziewałam się, że go spotkam w pokoju Jaia. Ale...no tak pogodzili się. Jednak wolałabym trzymać się od niego z daleka. W końcu nie wiem, czy to co wcześniej czułam jest prawdziwe. Wiem jedynie, że bardzo kocham Jaia, a Luke mnie zranił, ale i tak coś do niego czuję, jednak nie wiem co.
-Hej, hej-powiedziałam uśmiechając się niepewnie i podchodząc do niego. Wstał i mnie przytulił co było lekko dziwne, lecz nie chciałam kłótni ani zgrzytów, więc odwzajemniłam gest.
-Już się ubrałaś kochaniutka?-zagadnął Beau z progu pokoju.- I widzę, że między wami już dobrze.-zaśmiał się.
-Noooo....i widzę, że ty jeszcze nie ubrany-powiedziałam mierząc go wzrokiem.-A w ogóle to masz leżeć downie.-pogroziłam mu palcem na co tylko się zaśmiał.
-Miałem cię uczyć strzelać-powiedział oburzony.
-Jesteś chory i potrzebujesz odpoczynku-tłumaczyła podchodząc do niego.
-Nie potrzebuje-upierał się.
-Tak, tak-zachichotałam przytulając się do chłopaka.
Po 15 minutach Beau w końcu dał się namówić i polazł do tego przeklętego pokoju. Luke poszedł przygotować w jakimś pomieszczeniu potrzebne rzeczy. A ja? Ja nie wiedziałam co mam robić. Zeszłam do kuchni i to był błąd. Zastałam tam Jamesa i Daniela. James to nic takiego on pomaga mi w topieniu się w tłum i tym podobne. Ale Daniel ma pomóc mi trzymać dietę. Same warzywka i te sprawy.
-Dzień dobry Księżniczko-przywitali mnie obaj wielkim przytulasem.
-No hej-uśmiechnęłam się lekko.
-Nie bój się nie będziesz miała takiej złej diety-szepnął Skip.
-Ty, ty, ty ja ci dam ulgowe-powiedział Jai grożąc Danielowi palcem.
-Oj zamknij się pacanie.-zaśmiałam się przytulając do chłopaka.
-Oj Karolaine-westchnął całując mnie w usta.
Przygryzłam lekko jego wargę i się zaśmiałam.
-O no właśnie zapomniałem przeprosić za wbicie do pokoju-zaśmiał się James.
-Nie ma za co-zapewniliśmy z Jaiem i znowu się pocałowaliśmy.
-Kocham cię-szepnął uśmiechnięty.-Ale nie ma ulgowych Słonko.
-No oki-zapewniłam kiwnięciem głowy.-To gdzie są te moje warzywka?-udałam entuzjazm.
-Czekają na stole-odparł James.-A, i księżniczko. Od jutra nie będziesz się tak ubierać chyba, że jest to wygodny strój.
-Wygodny-zapewniłam uśmiechając się i pokazując dyskretnie głową, że to Jai mi uszykował.
-Widziałem-pogroził palcem Jai.
-Też cię kocham-zachichotałam chowając się za Skipa.
Jai podszedł powoli i spróbował mnie złapać. Jednak ja byłam sprytniejsza i uciekłam od razu do pokoju Luke'a. Zamknęłam za sobą drzwi i ubrałam pospiesznie moje czarne trampki. Już chciałam wychodzić, ale ktoś szarpał za klamkę.
-Kto tam?-zapytałam cicho.
-Wyłaź kochanie-zaśmiał się Jai.
-Odejdź od drzwi-poprosiłam otwierając okno.
-Dam ci minute na wyjście-zaśmiał się cicho.
Wiedziałam, że jak wyjdę to mnie złapie i będzie po zabawie dlatego pospiesznie otworzyłam drzwi i wyskoczyłam przez okno. Nie bałam się. Wiele razy już to robiłam, aby się skądś wykraść. Usłyszałam krzyk Jaia i śmiechy chłopaków, a potem ujrzałam ich wszystkich w oknie pokoju Luke'a.
-Hej chłopaki-pomachałam im.
-Ty skoczyłaś?-zapytał Beau stojący u siebie w pokoju.
-Kładź się do łóżka-powiedziałam sroga.-I tak. Skoczyłam mistrzu. A jak będziesz słuchał mnie to niedługo i ty będziesz tak skakał.
-No dobra-wymamrotał i zamknął okno.
Popatrzałam na okno obok, ale już nikogo w nim  nie było.O nie! Tylko to zdążyłam pomyśleć, gdyż chwilę później zostałam złapana od tyłu przez mojego chłopaka.
-Chciałabyś coś powiedzieć?-zapytał przytulając mnie i kładąc głowę na moim ramieniu.
-Przepraszam-szepnęłam i kopnęłam go aby biec dalej.
Czułam się jak małe dziecko. Uciekałam przed moim chłopakiem, który był gangsterem, jest i chyba już zawsze będzie. Jednak mi to nie przeszkadzało. Moje życie było monotonne. Postanowiłam to zmienić.
-Masz dobrą kondycję-zaśmiał się Daniel, który nagle wyrósł przede mną.
-O to jeszcze nie widziałeś wszystkiego-skwitowałam próbując go wyminąć.-Bo będzie źle jeśli nie odejdziesz-ostrzegłam, jednak on mnie wyśmiał.
Wzruszyłam ramionami i złapałam się jego ramion przeskakując przez niego i przy okazji wykonując obrót w powietrzu. Nie czekałam na oklaski, bo takowych nie chciałam. Biegłam dalej i się nie zatrzymywałam. Jednak po kilku minutach znudziła mi się ta zabawa i wróciłam do domu. W kuchni już czekali na mnie wszyscy prócz Beau....a nie on jednak też był z nami. Był na głośniku w telefonie Jaia.
-Wybiegałaś się-wyszczerzył się do mnie mój brat.
-Jeszcze bym pobiegała, tylko że mieszkam ze słabeuszami-wzruszyłam ramionami siadając na kolana bratu.
-Masz dobrą kondycje-powiedział Luke lustrując mnie wzrokiem.-I chyba aż tak się nie zmęczyłaś.
-Tata dla mojego dobra zapisał mnie do tych pustych lasek z tyłkiem odkrytym.-powiedziałam z niesmakiem.-Powtarzał, że to dla mojego dobra-zaśmiałam się.
-I się okazało, że miał rację-stwierdził Beau.
-Taaa-mruknął Kaile.
-Jeszcze wraz z Kailem biegaliśmy, ćwiczyliśmy. Samoobrona i te sprawy-dodałam widząc spojrzenia chłopaków.
-I powiedział, ze kiedyś się dowiemy dlaczego to wszystko. Już wiem. Dawał do czytania książki lekarskie mówiąc, że to dobra lektura.-stwierdził Kaile.-Miał racje. Zawsze ją miał.
-Będzie dobrze-odwróciłam się twarzą do brata.-My zawsze damy razem rade. Pamiętasz co mówił ojciec?-spytałam.
-Razem jesteście niezwyciężeni-stwierdził ściskając moją rękę.
-A z waszą piątką-odwróciłam się w stronę pozostałych.-Jesteśmy najmocniejszym gangiem wszech czasów. I co dalej sądzicie, ze potrzebny mi trening?-zaśmiałam się.
-Ja nieeee-krzyczał Beau.
-No widzisz-zaśmiałam się.
-Codziennie biegamy żebyś nie straciła kondycji-stwierdził Jai.
-Dieta i tak obowiązuje-powiedział poważnie Skip.
-I te stroje-pokiwał głową James.
-A ja będę uczył cię strzelać-krzyknął Beau entuzjastycznie.
-Zgadam się, a z Lukiem będę ćwiczyła samoobronę-stwierdziłam chcąc dać mu szanse. W końcu ludzie mogą się zmienić. Prawda?
-No ok, ale serio twierdzisz, że jesteśmy tacy mega? Było tyle walk przegranych.-skwitował Jai patrzą na mnie.
-Czy wierze? Ha ha....nie, ja to wiem Jai. Luke super szybko jeździ, nie tak szybko jak Kaile ale jeździ. Ty masz serce...takie czyste i jesteś przyjacielem każdego w tym domu. Beau, wariat jest najbardziej entuzjastycznym chłopakiem jakiego znam. I umie mocno zapierdolić. Powali przeciwnika słownie.-każdy się zaśmiał.-Daniel ma niezłego cela. James biega najszybciej z was wszystkich. Kaile umie dowodzić i wy to wiecie. Kondycje trzyma teraz każdy od momentu kiedy Beau  wyzdrowieje.
-Tak. Karolaine ma racje. Każdy jest w czymś najlepszy. Jai nie jest tylko miły. Umie wyśledzić kogoś po numerze telefonu-powiedział Kaile, a ja popatrzałam się zdziwiona na swojego chłopaka. Ten tylko wzruszył ramionami, że to nic takiego.
-Dieta będzie, ale pizza od czasu do czasu się przyda-zaśmiał się Daniel.
-I noszenie zwykłych dresów, a nie czarnym skór i obcisłych rurek.-zaśmiał się James.
Każdy się zgodził. Po tych zmianach w gangu Janoskians zajęliśmy się ciekawszymi rzeczami, czyli dalej gadaniem, ale na milsze tematy. Chłopaki pytali mnie czy jeszcze ich czymś zadziwię, ale to się dopiero okaże. Po dwóch godzinach rozeszliśmy się do pokojów, aby spakować szybko potrzebne rzeczy. Wracamy do domu.
-Cieszysz się?-zapytał Jai pomagając mi spakować ostatnią rzecz.
-Z czego?-zapytałam odwracając się w jego stronę.
-No wiesz normalne życie-stwierdził wzruszając ramionami.
-Nie, to nie będzie już normalne życie Jai. Moje życie jest teraz takie jak twoje i to norma-powiedziałam przytulając się do niego mocno.
-Nie chcę abyś żyła w wiecznym strachu-powiedział cicho.
-Wiem Jai-stwierdziłam cicho.
-Gdybym mógł cię stąd zabrać...daleko-szepnął.
-Nie zgodziłabym się Jaidonie i wybiłabym ci to z głowy-powiedziałam odsuwając się od niego.-Mamy tu dla kogo zostać. Zostawiłbyś braci, przyjaciół, mamę?
-Dla cieb..-zaczął.
-Nawet tego nie kończ-poprosiłam cicho bliska płaczu.-Jai kocham cię, ale nie możemy ich zostawić. Nie jestem w stanie nawet o tym myśleć. Ostatni raz to powiedziałeś Jaidonie-poprosiłam a on pokiwał głową.
-Przepraszam kochanie-szepnął cicho przytulając mnie lekko.
-Kocham cię-wyszeptałam i się pocałowaliśmy.
*********************************************************************************

Wiem, wiem. Krótki :/ Ale sądzę, że wam się spodoba. Zmieniam zasady więc: 
5 komentarzy= nowy rozdział :)


piątek, 20 marca 2015

Rozdział 13

***Perspektywa Beau***
Pierwszy raz widziałem Kaile'a w takim stanie. Oczy błyszczały mu się z nienawiści do tego z jaką jebaną idiotka się spotykałem. Wyprowadziłem a raczej zaciągnąłem siłą Sarę na dwór.
-Jak ty mogłaś tak powiedzieć?-zapytałem patrząc się na nią. Nadal była śliczna, jak każda poprzednia dziewczyna, z którą się spotykałem.
-Powiedziałam co widzę i tyle, każdemu się szmata jedna pcha do łóżka. A kiedy byłbyś to ty-zapytała warknięciem.
-To koniec-powiedziałem.
-Nie rozumie, czego koniec?-zapytała zszokowana.
-Nikt nie będzie obrażał mojej przyjaciółki. Kocham ją jak siostrę-powiedziałem wściekły próbując za wszelką cenę zachować spokój.
-A może bardziej-powiedziała.
-Idź i nie pokazuj mi się więcej na oczy-powiedziałem wskazując jej drogę do jej samochodu.
-Luke jest od ciebie lepszy w łóżku-uśmiechnęła się z iskierkami złości w oczach. Kłamała chciała abym o nią walczył i pokłócił się z bratem. Nie pierwszy raz tak mówiła.
-To się cieszę-powiedziałem  chciałem już wchodzić do domu kiedy rozległ się strzał. Zostałem postrzelony przez kobietę, którą kochałem. Na szczęście nie miała cela. Kula ledwie musnęła moją nogę. Popatrzałem na nogę. "Bywało gorzej"-pomyślałem. Chciałem coś do niej powiedzieć. Coś sarkastycznego na pożegnanie, ale nie zdążyłem bo uciekła. Nie czekałem długo na moich przyjaciół. Wybiegli chwilę później. Każdy był zdenerwowany.
-Karolaine pamiętasz może jak ojciec zabierał nas na kursy medyczne?-zapytał Kaile swojej siostry. Ona lekko kiwnęła głową więc mój przyjaciel kontynuował.-Co pamiętasz z tego co mówił o ranie postrzałowej?
Karolaine chwile pomyślała. Było widać, że próbuje sobie jak najszybciej wszystko przypomnieć. Nie minęło kilka minut a się odezwała.
-Chłopaki weźcie wnieście Beau do salonu i znajdźcie apteczkę, jakiś bandaż elastyczny.-poinstruowała chłopaków.-A ty Beau powiedz mi czy cię mocno boli-zwróciła się do mnie. Nigdy nie widziałem aby była aż tak śmiertelnie poważna.
-Daje rade-powiedziałem mrugając do niej.
Zaśmiała się lekko. Chłopaki posłuchali się jej. Do salonu pomogli mi się dostać Daniel i James, którzy byli silniejsi nieco od bliźniaków.
-Potrzebna mi będzie jedna osoba-odezwała się wchodząc do salonu. Oczywiście każdy był chętny. Jednak ona dla każdego już wymyśliła zadanie.
-Luke ty...-już chciała mówić, gdy jej przerwałem.
-Luke czy to prawda, że przespałeś się z Sarą?-zapytałem spokojnie.
-Pojebało cię-oburzył się.-Jak możesz mnie o cos takiego oskarżać-i wyszedł.
-Nie skończyłam z tobą Brooks-krzyknęła zła Karolaine.
Nie mogłem w to uwierzyć, ale Luke zawrócił i posłuchał Karolaine, która kazała mu namierzyć telefon Sary i Petera, czy nie są czasem razem. Danielowi kazała zatrzeć jakiekolwiek ślady przed domem, a Jai zniknął tak po prostu. Do niego nic niee mówiła tylko się na niego spojrzała a on na nią. Przyznam były to nico dziwne spojrzenia. Jai był lekko podenerwowany, a Karolaine pomimo tego iż zaraz będzie mnie tu szyła emanowała spokojem.
-James pomożesz mi-rzekła, a chłopak kiwnął głową i zaczeli powoli oczyszczać ranę. James wbił mi igłę ze znieczuleniem.
Odczekali kilka minut, aż znieczulenie zacznie działać i usłyszałem głos Karolaine.
-Powiedz czy boli-i zaczęła na te słowa dotykać miejsca, w którym miałem ranę. Nic nie czułem, więc kiwnąłem tylko przecząco głową i zamknąłem oczy. Nie lubię widoku igieł. Jakich kolwiek.
Karolaine chyba to zauważyła bo zachichotała.
-To nie jest aż takie straszne jak te wasze pistolety, czy co wy tam macie-śmiała się dalej, ale po chwili spoważniała i zszyła mi ranę nićmi lekarskimi, które o dziwo Kaile posiadał. On nadal potrafi nawet mnie zaskoczyć. A co do Karolaine widzę jak ciągle zerka na Jaia. Może pomiędzy nimi coś jest, albo może dopiero będzie.
***Perspektywa Jaia***
Czekałem z niecierpliwością, którą chyba zauważyła Karolaine. Nie mogłem wytrzymać presji. Ciągle myślałem, czy się uda ten cały zabieg. W końcu z Kar żaden chirurg. Jednak wiem, że jakieś tam pojęcie ma. Zobaczyłem, że moja księżniczka wychodzi z salonu.
-Po wszystkim-powiedziała lekko uśmiechając się do mnie.
-Udało się bez komplikacji?-zapytałem przysuwając się do niej.
-Aż tak we mnie nie wierzysz?-powiedziała smutna.
-Kocham cię i cały czas wierzyłem, że dasz radę-mruknąłem jej do ucha dotykając jej biodra.
-Jai-ostrzegła mnie cicho.
-Ale czemu nie mogę cię nawet dotknąć?-zapytałem smutny.
-Możesz-jęknęła przysuwając się, aby mnie przytulić.
-Wiesz, że jutro zaczynasz trening?-zapytałem podnosząc dziewczynę.
-Wiem, wiem-wymamrotała.
-Więc idziemy spać?-zapytałem, a ona tylko mruknęła coś niezrozumiałego.
-Kocham cię Księżniczko-szepnąłem i zaniosłem ją na łóżku.
Sam również położyłem się obok niej. Była taka słodka jak spała i nie tylko, ale zazwyczaj jak nie spała to chodziła i się wydzierała. Kocham ten jej charakterek. Teraz bynajmniej wiem, że jest odporna na Petera, jednak dalej nie na to co on może jej zrobić. Ja wiem, że był ten cały układ, że jest niby dziewczyną Petera. Jednak sądzę, że on coś knuje. Nie jestem pewien czy chce pokoju. On raczej czeka na odpowiedzi moment aby zaatakować. Kto wie co wynegocjował z gangiem Nathana. Niby ma być pokój, ale czy będzie? Tego nie wiem. Kaile i Beau ostatnio dużo o tym rozmawiają. Teraz mamy o jednego mniej. Nie sądzę aby Beau mógł przez najbliższy czas chodzić, a co dopiero biegać. Z tego co wiem niedługo ma być impreza gangów. Za tydzień góra dwa. Czyli przed szkołą, albo w trakcie jej trwania. Wiem na pewno, że Karolaine będzie musiała na nią iść. Peter nie wie, że to siostra Kaile'a więc raczej pójdzie tam z kimś jako osoba towarzysząca. Z przymusu, ale również z przyjemnością się wyrwie z domu. Mam nadzieję, że ze mną. Leżałem tak całą noc. Nie mogłem spać. Zdarza się. Karolaine kilka krotnie powtórzyła przez sen mój imię. To było słodki. Po 5 rano do pokoju wszedł cicho Luke. Nie zdenerwował się widząc mnie i Kar w jednym łóżku.
-Co byś chciał?-zapytałem patrząc a brata.
-Przyszedłem się pogodzić-odparł po chwili wahania błądząc wzrokiem.
-To zgoda-powiedziałem wyciągając do niego rękę.
-Tak-uśmiechnął się przytulając mnie lekko przy okazji uważając na Karolaine.-Nie wiem czy coś do niej czuje, nie znam się na uczuciach, ale wiem, że ty czujesz i będziesz jej bronił za wszystko. Na początku byłem miły, gdyż myślałem, że jest kolejną łatwą dziewczynką. Teraz wiem, że źle zrobiłem.
-I dobrze-odezwała się  zaspana Karolaine.
-To ty nie śpisz?-zapytałem zdziwiony.
-Nie umiecie załatwiać spraw po cichu-jęknęła.-A teraz pozwólcie mi jeszcze godzinkę poleżeć w spokoju, bo zaraz zacznie się trening.
-A między nami ok?-zapytał Luke brunetki.
-Powiem ci jak wstanę- zaskomlała a my się zaśmialiśmy. Chwile później Luke wyszedł z pokoju.
-Jak dawno nie śpisz?-zapytałem odwracając się do Karoline.
-Zostaw mnie Jai-jęknęła odsuwając się ode mnie.
-Karolaine- szepnąłem przysuwając się do niej.
-Śpię-powiedziała.
-Nie widać-zaśmiałem się obejmując ją delikatnie.
-Jai, chcesz mieć wszystkie zęby? Sądzę, że tak inaczej nie miałbyś tak iście seksownego uśmiechu-mruknęła odwracając się w moją stronę.
-Bardzo mi zależy na moich zębach-powiedziałem z uśmieszkiem.
-W takim razie stul dziób-powiedziała zakładając ręce za mój kark.
-A jeśli nie?-zapytałem. Moje ręce natomiast powędrowały na pośladki mojej ukochanej.
-To cię zmuszę-rzekła otwierając oczy. Była lekko zdenerwowana i niewyspana.
-Pocałuj mnie to dam ci spać-wyszeptałem.
Popchnęła mnie i teraz leżała nade mną. Nie wiem co ona chce zrobić, ale podoba mi się to.
-I tak muszę już wstać-powiedziała cicho i złączyła nasze usta w pocałunku.
Jak na zawołanie do pokoju wleciał James. W końcu my nigdy nie możemy chociaż na moment od nich uciec.
-Trening-powiedział z uśmiechem. Karolaine od razu ode mnie odskoczył.
-Jest coś takiego jak pukanie-stwierdziła oburzona, a James zaczął się śmiać.
**************************************************************************
Wiem, wiem długo nie było rozdziału ale przeprosiłam was za to. Niestety dla mnie ale dla was z korzyścią mam teraz za dużo wolnego czasu więc pojawi się kilka nowych rozdziałów :)
Miłego czytania, mile widziane komentarze. Pytania można zadawać, chodź i tak tego nie robi na ten sam link co zawsze, albo w komentarzach, jeśli będą pod rozdziałem odpowiem pod kolejnym. Tak żeby to jakoś logicznie wyglądało :D Buziole :*

środa, 4 marca 2015

Uwaga!!!

Mam popsutego lapka wiec jest kiepsko z napisaniem nowego rozdziału. Bardzo za to przepraszam, nie wiem ile może to potrwać :/ Licze  na wasze zrozumienie :* Pozdrawiam <3 Kocham was :)

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 12


No i łapcie kolejny :* Mam chyba jakiś dzień dobroci <3


***Perspektywa Jamesa***
-Czemu nie pojechałeś z Jaiem i Karolaine?-warknął rozwścieczony Kaile.
-Zakochałem się i chciałbym jej to w końcu powiedzieć-odpowiedziałem pewny siebie.
-W Karolaine?-zapytał zszokowany Kaile.-Ty też?
-Nie, nie w Kar-zaśmiałem się.
-Uff...to dobrze bo jak na razie podoba się trójce Brooksów. Beau niby ma dziewczynę, ale z chęcią bynajmniej przelizałby się z moją siostrą. Jeśli jego zamiary są tylko takie to nie zabraniam. Jai nikomu tego nie pokazuje, ale od pewnego czasu pragnie aby Kar spojrzała na niego nie jak na przyjaciela. Luke próbuje zwrócić jej uwagę na siebie poprzez ściąganie dziwek. Widzi w tedy że Karolaine jest zazdrosna.
-I ty im tak na to pozwalasz?-zapytałem zdziwiony.
-Jestem ich szefem, ale również przyjacielem. Karolaine jest moim oczkiem w głowie, ale nie będę za nią decydował jak chce żyć.-stwierdził poważnie.
-Rozumiem, chcesz żeby miała prawo wyboru-przytaknąłem.
-Właśnie-uśmiechnął się.
-Kail, a gdyby ktoś ją zranił?-zapytałem.
-Sama dałaby radę, a jeśli nie teraz to kiedyś. W końcu dzisiaj, albo jutro. Nie wiem kiedy wróci z Jaiem. Zaczynamy treningi-zaśmiał się, a ja stwierdziłem, że bardzo brakowało mi jego mądrych rad.
-A gdyby przelizała się z dziewczyną?-zapytałem bardzo poważnie.
-To oznaczałoby, że próbuje wszystkiego tak jak Kaile-zaśmiał się Beau.
-Lizałeś się z chłopakiem?-zapytałem oszołomiony.
-Graliśmy w butelkę.-powiedział Kaile ze śmiechem- Było do wyboru lizanie się z Beau albo lizanie stóp obślizgłej Marcie. Wolałem lizać się z Beau.-wytłumaczył. A potem wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Wiesz jak było fajnie?-Beau aż płakał ze śmiechu.-O czym wcześniej rozmawialiście?
-O tym że możesz przelizać się z jego siostrą-zaśmiałem się, a Kaile spiorunował mnie spojrzeniem.
-Dzięki stary-powiedział szczęśliwy Beau.
-Taaaa-westchnął Kaile.-Ale tylko jak będzie tego chciała Bobo.
-Ok-zaśmiał się jak głupi.
-To jak ma na imię twoja wybranka?-spytał Kaile.
-Victoria Fray-odpowiedziałem myśląc o mojej pięknej ukochanej.
-Wszyscy się zakochują-jęknął Beau.
-Ty i twoi bracia myślicie o mojej siostrze więc zamknij się i daj chłopakowi żyć-zaśmiał się Kaile po czym dodał-Bądź szczęśliwy z nią kimkolwiek jest.
-Dzięki-powiedziałem i przybiłem z chłopakami piątki i wyszedłem z kuchni. Usłyszałem jeszcze tylko słowa naszego Bobo.


***Perspektywa Karolaine***
-Już koniec?-zapytał zmęczony Jai.
-Jeszcze z dwa sklepy-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Aż-jęknął. Usiadł na ławce w pobliżu parku.
-Co chcesz w zamian za pójście ze mną do tych dwóch sklepów?-zapytałam cicho siadając na jego kolana.
-No....wiesz.... ten-zaczął się jąkać.
-Kocham cię tak mocno mój Książę-wyszeptałam mu do ucha.
-Nie wykorzystuj tego, że cię kocham-powiedział.
-Kocham Cię Jaidonie-wyśpiewałam mu do uszka.
-Ja ciebie też Skarbie-powiedział i dał mi buziaka.
-Odpuszczam ci te dwa ostatnie sklepy. Jestem zmęczona i chciałabym już iść spać-wymruczałam przytulając się do niego mocno.
-Dziękuję ci bardzo-powiedział odwzajemniając mój gest.
-Jedziemy do domu-powiedziałam idąc w kierunku auta.
Jechaliśmy powoli, nigdzie się nie spiesząc. Rozmawialiśmy cały czas. Dużo się śmialiśmy. Po prostu było nam ze sobą dobrze. Jai kierował lewą ręką, a prawą trzymał moją dłoń. Co jakiś czas podnosił ją i całował. On jest taki słodki. Gdy zatrzymaliśmy się pod domem zatrzymałam Jaia.
-Możemy na razie nie mówić nic nikomu?-zapytałam niepewnie.
-Kar...-westchnął Jai.
-Wiem co chcesz powiedzieć-przerwałam mu.
-Misiu przyznaj się, że boisz się reakcji Luke'a-powiedział przecierając oczy ze znużenia.
-Zawsze musi chodzić o niego?-krzyknęłam.
-Bo akurat teraz o niego chodzi!-wrzasnął.
-Nie będziesz na mnie wrzeszczał-stwierdziłam i wyszłam z auta.
-Kar...-powiedział pośpiesznie wysiadając za mną, aby mnie dogonić.
-Weź torby-powiedziałam i chciałam wchodzić do domu.
-A co ja tragarz kurwa jakiś?-zapytał z westchnieniem.
-Dobra zostaw to i odpierdol się ode mnie-warknęłam zostawiając go samego na dworze.
-A gdzie Jai?-zapytał Bobo, gdy weszłam do środka.
-Nie jestem jego niańką. Sam sprawdź-warknęłam.
Pospiesznie ściągnęłam buty i kurtkę.
-Karolaine mogłabyś do mnie przyjść?-usłyszałam głos Kaile'a dobiegający z jego pokoju.
-Idę-powiedziałam i ruszyłam po schodach.
-Czy coś się stało?-zapytał uśmiechnięty.
-Nie-odwzajemniłam uśmiech.-Jestem zmęczona. Czy moglibyśmy przenieść wieczór filmowy na jutro?
-Jasne.-zaśmiał się.-Powiem wszystkim żeby sobie znaleźli lepsze zajęcie.
-Dziękuję ci braciszku-powiedziałam.-A teraz pozwól, że pójdę się wykąpać i idę spać.
-To...miłych snów.-rzekł z nutkom niedowierzania w głosie. No nie dziwię mu się. Była dopiero 18, a ja już szłam spać. Ale naprawdę byłam zmęczona. Poszłam do pokoju Jaia myśląc, że nikogo w nim nie ma. Jednak okazało się, że jednak był w nim Jai.
-Gdzie są torby z rzeczami?-zapytałam się chłopaka siląc się na spokój. Już jak tylko go zobaczyłam byłam cała podenerwowana.
-W aucie-powiedział wzruszając ramionami.
-Dzięki-uśmiechnęłam się delikatnie nie chcąc na niego już wrzeszczeć. Po prostu nie miałam już siły. Podeszłam do jego szafy. Patrzał się na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Wyciągnęłam sobie czarny T-Shirt, który zapewne (nie inaczej) należał do niego. Pośpiesznie zahaczyłam po drodzę do toalety pokój Luke'a i wzięłam jakieś czarne majtki i czarne stopki. W toalecie zdjęłam z siebie pospiesznie ciuchy i weszłam pod prysznic. Nie miałam siły czekać, aż naleję się woda do wanny ani później w niej siedzieć. Potrzebowałam szybkiego rozluźnienia pod wodą. Obmycia się i pójścia spać.  Taki plan na wieczór zdarzył mi się dosłownie pierwszy raz. Zazwyczaj spałam o Bóg jeden wie której godziny. A jeszcze gdy miałam pustą chatę. Po prostu marzenie.
Pod ciepłą wodą zaczęłam rozprowadzać po ciele mleczko o zapachu lilii. Spukałam go i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się  ubrałam w wcześniej uszykowane rzeczy i szybko wyszłam z łazienki.
"O kurwa"-pomyślałam.-"Gdzie ja teraz będę spać?" Załamałam się. Daniel i James są super, ale nie będę ich wykorzystywać. Nawet nie wiem czy mają dziewczyny. Nie...Daniel na pewno ma. Mówił mi to w walentynki. Beau zaprosił chyba Sarę, a nawet jeśli nie to bałabym się obok niego spać. Nie wiadomo co mu strzeli do głowy. No to albo pokój dzielić z Lukiem i jego kolejną dziwką, albo z Jaiem, który ciągle pieprzy głupoty. Wolę już tę drugą wersję. Weszłam więc cicho do pokoju bruneta.
-Jai?-powiedziałam cicho.
-Tu jestem-odezwał się. Widziałam go stał przy szafie.
-Widzę. Mam pytanie. Czy mogłabym spać u ciebie w pokoju?-spytałam modląc się w duchu, żeby przytaknął.
-Jasne, ale też chciałbym się wyspać więc masz pół łóżka-powiedział tylko i wyszedł się wykąpać.
Położyłam się więc jak najbliżej ściany zostawiając przy tym większość łóżka Jaiowi. Leżałam tak prze jakiś czas i sen nie nadchodził. Po kolejnych minutach leżenia do pokoju wszedł Jai.
-Nie starczy nam kordły jak się tak położymy-powiedział siadając na skaraju łóżka.
-Mogę spać bez-powiedzałam ściągając z siebie okrycie i dając je Jaiowi. Zrobiło mi się chłodno. Nic dziwnego. W końcu mamy zimę (bez śniegu, no ale już tak jest w Australii) i jest zimno. W domu chłopcy raczej palą. Nie pytałam się nawet o to. Przez moje ciało przebiegły dreszcze, gdy Jai dotknął moich pleców.
-Ja mogę spać bez-wyszeptał z troską w głosie przykrywając mnie z powrotem kołdrą.
-Ale..-powiedziałam odwracając się w jego stronę.
-Nie ma ale-powiedział i pogroził mi palce. Wyglądał przy tym bardzo komicznie. Zaśmiałam się cicho.
-Sorki, za to że tak wybuchłem wtedy-powiedział odsuwając się ode mnie. Leżał teraz na skraju łóżka.
-To w sumie też po części moja wina-rzekłam z małym uśmieszkiem.
-Raczej tylko moja. Mogłem na ciebie tak nie naskakiwać-odrzekł powoli.
-Jai....-jęknęłam cicho.-Proszę przestań się o to obwiniać. To też moja wina. A dodatkowo miałeś w tedy racje. Chodzi mi o Luke'a.-przyznałam się nie tylko przed nim, ale także przed samą sobą.
-Podoba ci się nadal?-zapytał odwracając głowę w moją stronę.
-Tak-przyznałam z żalem w głosie.
-Ja i tak cię kocham Kar-westchnął głosem wypranym z uczuć. Wiedziałam, że go zraniłam. Robiłam wszystko żeby był szczęśliwy a i tak to ja go skrzywdziłam.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam do końca pewna co mogę czuć. Byłam rozdarta. Czy ja zawsze muszę mieć wybór, który albo mnie zniszczy, albo mnie zniszczy. Zaśmiałam się z własnej głupoty.
-Kar, czy ty mnie słuchasz?-potrząsnął mnie lekko Jai.
-Nie-powiedziałam ze skruchom.-Przepraszam Jai.
-No ok-powiedział zrezygnowany.-Wiem, że to co czujesz do Luke'a przeważa nad tym co możesz do mnie czuć. Jestem tego święcie świadomy, ale to mnie boli kurwa.
-Jai-uśmiechnęłam się powoli.-To nie jest tak, że nie czuje czegoś do ciebie. Też cię kocham, ale nie wiem czy jak przyjaciela, czy chłopaka mojego życia. Luke jest chamski, ale i wspaniały zarazem-powiedziałam, a Jai usiadł zdenerwowany na skraju łóżka.-Ty jesteś miły, opiekuńczy i posiadasz dosłownie każdą cechę dobrego chłopaka.
-Pomimo tego i tak wolisz Luke'a-powiedział słabo.
-Nie, po prostu nie mogę zrozumieć w jaki sposób wy, bogowie seksu, się we mnie zakochaliście-po tych słowach objęłam Jaia od tyłu. Pocałowałam go w kark. Czułam, że się uśmiechnął.
-Lubisz mnie?-zapytał biorąc mnie na kolana.
-Bajdzio-uśmiechnęłam się.
-Jak bajdzio Księżniczko?-pytał patrząc się w moje oczy.
-Kocham cię-szepnęłam cicho.-Jak najlepszego, najseksowniejszego przyjaciela na świecie.
-Przyjaciela-wymruczał jak smutny kotek.
-Na chwilkę-zachichotałam.
-Preferujesz całowanie się z przyjacielem?-zapytałam unosząc brwi.
-Nigdy tego nie preferowałam, jednak mam zajebistego przyjaciela, na którym mi cholernie zależy i z nim zrobię dosłownie wszystko-zaśmiałam się całując go czule w usta.
-Masz rację. Nie musimy na razie o nas nikomu mówić.-szepnął.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i pociągnęłam go na łóża, tak że się położył. Przykryłam go kołdrą i przytuliłam się mocno  w jego bok.
-Dobranoc Księżniczko-wyszeptał całując mnie w czółko.













-Branoc JJ-uśmiechnęłam się lekko.


***Perspektywa Kaile'a***
Widziałem, że Karolaine była dziwnie zdenerwowana. Nie wystraszyłem się, gdyż powiedziała by mi jak by coś złego się stało. Wiem, że nie lubi się zwierzać byle komu. Niedawno ode mnie wyszła, a ja nadal zastanawiam się kto może być powodem jej smutku. Nie sądzę iż coś mogłoby sprawić u niech podkówkę w dół. Więc albo Lke albo Jai. Jestem tego przekonany na 100%. Poszedłem powoli do pokoju Luke'a. O dziwo dzisiejszego wieczoru siedział w nim całkiem sam. Był smutny i wściekły zarazem.
-Hej Luke-powiedziałem wchodząc do pokoju.
-O cześć-powiedział prostując się i nakładając maskę.
-Mam prośbę-powiedziałem chcąc go lekko podnieść na duchu. Popatrzał się na mni pytającym spojrzeniem, a w jego oczach pomimo tej jego maski obojętności zauważyłem zainteresowanie.- Trzeba zlokalizować gang Nathana, a ty jesteś w tym najlepszy.
-Pewnie-powiedział uśmiechając się lekko.
-Czy coś się stało?-spytałem gdy wstał i skierował się do wyjścia.
-Nie....to znczy tak, ale nie chcę o tym gadać-westchnął i wyszedł.
Poszedłem za nim. Na początku chciałem go wypytać o co chodzi. W końcu  to mój kumpel, ale odpuściłem, gdyż widziałem, że nie chce o tym rozmawiać. Pozostwiłem jednak nadzieję, ze komuś powie i nie przyprowadzi sobie kolejnej dziwki. Nawet chyba nie miał ochoty na to. Poszedłem do Beau. Nie przeszkodziłem mu w złym znczeniu tego słowa. Raczej będzie mi za to dumny. Sara właśnie się na niego wydzierała, że to koniec powinna zaufać bratu a nie jemu. Wygrażała się, że go zniszczy. Nie wiem czy będzie w stanie, ale i tak konieczna będzie zmiana miejsca naszego pobytu.
-A ty kurwa jak zykle przerywasz w nieodpowiedzim momencie.-krzyknęła.
-Zamknij mordę suko, bo moja siostra śpi. Myslałem, że się dogdamy normalnie jednak widzę, że tak się nie da.-powiedziałem wkurwiony na całego.
-Już nie jesteście silnym gangiem. Chłopaki zakochują się, a wy tracicie z dnia na dzień ludzi.-wrzasnęła.
-Mów co sobie żywnie chcesz, ale...-powiedział spokojnie Bobo.
-Nie mam pewnie prawa mówić źle o tej suce, która już chyba z każdym z was spała-zaśmiała się.
-O nie kurwa-wrzasnąłem. Jeśli wcześnij byłem wkurwiony to naprawdę nie chcę wiedzieć co jest po tym. Teraz ledwo panowałem nad sobą.-To nie jest żadna suka-warknąłem.
-Kaile nie panujesz nad sobą. Oczy ci się błyszczą. Pierwszy raz cię takiego widzę-powiedział wystraszony Beau.
-Weź ją bo inaczej rozpierdolę żywcem kurwa-wrzasnąłem. Widziałem w jego oczach strach. To było dziwne. Nie chciałem aby się mnie bał, nie mój najlepszy przyjaciel.
-Beau przepraszam-wyjąkałem i zacząłem się cały trząść.-Wyjdź nie panuję nad sobą.-poprosiłem mniej więcej łagodnie.
-Potrzebujesz pomocy-powiedziała wystraszona Sara. Nagle się wystraszyła kurwa jedna?
-Od ciebie kurwa nic nie potrzebuję. Wypierdalaj z tego domu, ale już. I mi się tu więcej nie pokazuj-wrzasnąłem tak, że w całym domu było mnie słychać.
Nagle z pokoju Jaia wybiegła moja siostra. Była przerażona. Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Nie radziłabym go ruszać-powiedziała Sara.
-Myślałam, że jesteś spoko, ale tak nie jest więc spierdalaj mi stąd i nie przychodź więcej.-powiedział zły Beau. Wiem, że pomimo złości dużo go to kosztowało. Ale w końcu może zobaczy jaka ta suka jest. Nigdy nie wróżyłem mu źle i nigdy nie będę. Wolałem jak był szczęśliwy.
-Kaile-mówiła cicho moje imię siostra prztulajac mnie mocno. Jak na takie małe ciałko to ma dużo siły w sobie.
-Już lepiej stary?-zapytał Jai, który przyszedł dopiero.
-Taaa musimy uciekać-powiedziałem a Jai od razu poszedł budzić chłpków, którzy jak sądzę i tak nie spali. Słuchali kłótni, ale nie chcieli się mieszać w sprawy prywatne. Gdy Jai przyprowadził chłopaków dowiedziałem się, że miałem rację.
-Wkurwiłem się kiedy powiedziała, że Kar to dziwka-powiedziałem już spokojnie tłumacząc wszystko chłopakom i Karolaine.
-Zaraz, zaraz czy Beau nie powinien już wrócić?-spytała przejęta Karolaine i nagle usłyszeliśmy strzał.


Rozdział 11

Uwaga, uwaga !!! Ten rozdział zadedykowany (jak i kolejny) jest dla mojej przyjaciółki Izy, która ma jutro urodzinki. Z tego miejsca chciałabym życzyć jej wszystkiego dobrego. Miłego czytania :*



***Perspektywa Karolaine***
-Hej co oglądacie?-zapytał Jai wchodząc do salonu około piątej rano.
-Akurat zdążyłeś-zaśmiał się Kaile.
-Na co?-zapytał zdziwiony Jai podchodząc bliżej.
-Na napisy końcowe- zaśmiałam się.
Niestety Kaile musiał iść planować wszystko od początku. Razem z Beau muszą zadecydować w końcu czy chcą mieć chwilowy pokój z Peterem. Zostawił więc mnie samą, no niekoniecznie. Zostawił mnie w towarzystwie Jaia.
-Jesteś zmęczona?-zapytał siadając obok.
-Nie-powiedziałam uśmiechając się.
-Idziemy na zakupy?-poruszył dziwnie brwiami.
-Jeszcze wszystko zamknięte-zaśmiałam się z głupoty przyjaciela.
-A no tak-uderzył się w głowę.
-Głupol-powiedziałam uderzając go lekko w ramię.
-Co powiedziałaś?-zapytał, lecz nie czekał na odpowiedź. Zaczął mnie gilgotać. Krzyczałam żeby przestał, ale on nic.
-Przeproś-powiedział przestając na chwilę.
-Sorki-powiedziałam z uśmiechem.
-Na nic więcej cię nie stać?-zapytał pochylając się nade mną.
-O cudowny i kochany Jaidonie-zaczęłam.- Przepraszam. Nie jesteś głupolem, tylko najwspanialszym chłopakiem jakiego poznałam. Może być?-zapytałam.
-Jak dostanę buziaka to ci wybaczę.-mówił wstając.
Powiedział to raczej nie na poważnie. No bynajmniej nie miał na myśli całowania, ani zmuszania mnie do czegoś. Wstałam, poprawiłam ubrania  i przytuliłam Jaia.
-Kocham cię, a ty mnie-zaśpiewałam cicho i dałam mu buziaka w policzek.


***Perspektywa Petera***
-Zostawcie dziewczynę jest moja-powtarzałem to chyba już tysiączny raz, lecz oni nic sobie z tego nie robili. Śmiali się ze mnie. Ale dlaczego, ze chcę tę sukę tylko dla siebie?
-Możesz mieć każdą Peterze-powiedziała płomiennowłosa dziewczyna.
-I chcesz właśnie ją?-zapytał się z kpiną Nathan.
-Absurd. Nie chcę jej bo ją kocham-jęknąłem.-Po prostu chcę się zabawić i tyle.
-No to co innego- stwierdził Nat.
-A więc?-zapytałem pełny nadziei, że bynajmniej zostawi mój gang, to znaczy mnie, na jakiś czas.
-Nie ruszymy jej. Na razie. Zobaczymy jak sprawy się potoczą. Jeśli będzie dobrze i zagrasz jak ci karzę już nigdy nie ruszę twojego gangu.-zaproponował Nathan.
-Nie dzięki, mam swój plan, nie jest on miły.-zaśmiałem się na myśl co będę robił tej suce. No i z tego, że nie będę się słuchał jakiegoś gościa, bo chce także zgładzić Janoskians. Sam to zrobię. Nie jestem taki naiwny, żeby uwierzyć, że zostawi mnie w spokoju. Oj takie kity nie mi kolego.
-Na zrealizowanie tego planu masz miesiąc, nie więcej.-odrzekł wódz. Po tych słowach zostałem dosłownie wyrzucony z wnętrza.
-Miesiąc, pamiętaj-powiedział strażnik.
Tylko miesiąc? Przecież złożyłem obietnicę, a co jak co ale dotrzymuję danego słowa. Nie mogę jej ruszyć przez dwa tygodnie. Akurat. Wrócimy do szkoły. Nie wiem czy ona też, ale miejmy nadzieje, że tak. Będzie ze mną normalnie rozmawiać. I bam, któregoś dnia zniknie raptownie. To musi być jakoś w trzecim tygodniu, albo na początku czwartego. Ojejku za dużo myślenia. Jak wrócę pomoże mi w tym Matt. Razem coś na pewno wymyślimy. A teraz kolejna kwestia. Gdzie będę dzisiaj spał? Zaraz zadzwonię do kogoś, cos się znajdzie. No chyba, że hotel. Nie....odpada. Raz byłem to mnie namierzyli i próbowali zabić. Już mam! Sara powinna być niedaleko.
***Perspektywa Jaia***
-Hej Kaile jest już po 12 możemy z Karolaine iść na miasto po jakieś cuchy?-zapytałem wchodząc do gabinetu i zarazem pokoju Kaile'a.
-Miała zacząć trening już dawno, no ale.....Jasne. Tylko Jai pilnuj ją naprawdę dobrze.-poprosił.-Nie chce jej stracić-dodał ciszej.
-Wezmę ze sobą Jamesa on się zgodzi. Bardzo lubi Królewnę - powiedziałem.
-Ty ją lubisz bardziej-zaśmiał się i kazał mi wyjść.
Co to mogło oznaczać? Czyżby on coś sugerował? Nic nikomu nie mówiłem, że nie traktuje Karolaine do końca jak przyjaciółkę. Próbuję tego nawet nie okazywać, w końcu podoba się Luke'owi a Luke jej. No ale Kaile już w sumie się zna na tych sprawach bardziej niż pozostali. A może Karolaine też wie...... Nie, raczej nie. Nie zwróciłaby nawet na to uwagi za bardzo jej się podoba Luke. A ten dupek niczego sobie z tego nie robi. Nie no przepraszam bardzo sprowadza sobie codziennie nową dziwkę. Wiem, że podoba mu się Kar, lecz mi również. Jest śliczna i inteligentna. Jej niski wzrost umożliwia wtulanie się we mnie, bądź któregoś chłopaków. A ten śmiech jak u aniołka.
-Jaiiii-pisnęła z dołu Karolaine.
-Co się dzieje?-zbiegłem przestraszony na dół.
-Pomóż-śmiała się leżąc na ziemi. Daniel i James gilgotali ją, a ona biedna znosiła te tortury.
-Jak?-zapytałem, a kamień spadł mi z serca, że to tylko głupie żarty.
-Bądź moim cholernym seksownym rycerzem i mnie uratuj-piszczała ze łzami w oczach.
Podeszłem do chłopaków i poprosiłem ich aby ją puścili. James się posłuchał, ale Daniel mówił żebym nie przeszkadzał. Chwyciłem go za rękę i wykręciłem do tyłu.
-A teraz przestaniesz?-zapytałem szczerząc się do niego.
-Wygrałeś stary.-zaśmiał się i poczochrał moje włosy.
-Ej układałem to aż pięć minut-krzyknąłem udając oburzenie.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a moja....to znaczy nasza Kar podeszła do mnie. Dostałem słodzkiego buziaka w usta. Nigdy bym nawet o tym nie śnił, gdyby Luke nie zachował się jak chamska świnia.
-Za co to?-zapytałem oszołomiany.
-Mój iście seksowny książę-zaczęła mówić i poprawiać mi włosy.-Uratował swą księżniczkę przed niewyrzytymi seksualnie trollami.
No nie mogę. Skąd ona bierze takie teksty? Chyba jednak za dużo czyta w wolnym czasie, którego ma zanadto. Już wiem co trzeba załatwić do kolejnego domu, jeśli ten nie wypali.
-Kar jak dłużo czytasz książek?-zapytał Daniel.
-Oj naprawdę dużo-westchnął Beau z korytarza.
-Oj nie przesadzaj-jęknęła Karolaine uwieszając się na mnie.-Prawda JJ, mój seksowny rycerzu?-spytała dając mi buziaka w policzek. Była taka słodka i niewinna. Nie miałem wobec niej żadnych złych intencji.
-Jasne-odpowiedziałem.-Ty je przecież pochłaniasz.- Chłopaki zaczeli się ze mnie śmiać, a ja się musiałem bronić przed spojrzeniem Kar.
-Chodź mój książę jedziemy do sklepu-powiedziała Księżniczka ciągnąc mnie w stronę drzwi wejściowych. Szedłem za nią powoli podziwiając jej zgrabne ciało. Naprawdę spodobała mi się, ale będę próbował żeby Luke w końcu ją zauważył. Dam radę, w końcu ona musi być szczęśliwa. Jej szczęścia nad moje. Wiem, że cierpi z powodu Luke'a, ale oni są dla siebie stworzeni....tak, tak wmawiaj to sobie dalej Jai. Toczyłem w głowie wielką wojnę. Być z Karolaine vs Odpuścić sobie. Na razie wygrywała ta druga strona. Było więcej argumentów.
-Kaile pozwolił?-zapytał Daniel.
-Jasne, w końcu chielibyśmy żyć normalnie-powiedział Beau robiąc w powietrzu cudzysłów nad słowem "normalnie".
-James jedziesz z nami?-zapytałem, a on zaprzeczył z miną "sorki stary, ale już mam plany".
-To jedziemy sami-zaśmiała się Karolaine.
-Gdzie jedziecie?-zapytał Luke, który kierował się w naszym kierunku.
-Daleko-powiedziała Karolaine wystawiając mu język.
-Jesteś słodka- zaśmiał się mój brat.
-Wiem-zachichotała.
-Mogę jechać z wami księżniczko?-zapytał podchodząc do brunetki i obejmując ją w pasie. "Odpieprz się od niej"-pomyślałem.
-Nie-powiedziała z uśmiechem, który jej jakoś dzisiaj nie schodził z twarzy. Widziałem jak jej ciało reaguje na jego dotyk. Na mój nigdy nie zareaguje podobnie. Pomimo kłótni i tego co jej robił ona nadal się uśmiechała.
-Co...czemu?-zapytał zdziwiony mój bliźniak patrząc to na mnie, to na Karolaine.
-Bo ty masz swoje dziwki-zaśmiała się cicho. W oczach jej widziałem żal, który nie wyrażała słowami. No nie dziwię jej się, czego ona spodziewała się po Luke'u? Raczej nic dobrego. Luke chciał jej przerwać, ale ona kontynuowała.-A ja dzisiaj się umówiłam na spacer po parku z moim cholernie przystojnym a zarazem seksownym przy....rycerzem.
Moje serca waliło w klatkę piersiową tak mocno, że myślałem iż wyleci zaraz z mego wnętrza do małej rączki Karolaine. "Może coś czuje"-pomyślałem z nadzieją. Powiedziała, że jestem przystojny i seksowny...ale powiedzieć to mogła żeby wkurwić Luke'a.
-No dobra, ale jutro spędzamy dzień razem?-zapytał z nadzieją.
-Po moim trupie-zachichotała jak te puste blondi z klubów brata.
-Nawet tak nie mów-krzyknął James z kuchni.
-Przepraszam was za moje zachowanie-westchnęła dając każdemu (prócz Luke'a oczywiście) buziaka w policzek.-Kocham was... James ja już więcej tak nie powiem.
-Oki księżniczko-pokiwał głową.-Kocham cię mała.
Że co on ją kocha? W jakim znaczeniu? A może on też się zakochał w Karolaine. Nie wiem już sam co mam robić i nawet co myśleć.
-Idziemy?-zapytałem a ona w ramach odpowiedzi wyciągnęła mnie na dwór. Kocham ją. Jest po prostu cudowna. Jej każdy ruch jest płynny jakby nie stąpała po ziemi tylko nad nią szybowała.
Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, a gdy wsiadła zamknąłem drzwi. Pośpiesznie wsiadłem od strony kierowcy i ruszyliśmy do Sydney.
-Czemu akurat do Sydney?-zapytałem po kilku minutach ciszy.
-Słyszałam, że jest tam dużo sklepów, a wiesz chciałabym się przejść. Dawno nie byłam w sklepie. Nawet nie lubiłam do nich chodzić.-powiedziała i popatrzała się w moją stronę.-No i książki.
-Jeszcze w moim towarzystwie, co nie maniaczko książkowa?-zapytałem ze śmiechem.
-Z tobą zawsze Jai-uśmiechnęła się miło.-Ale nie wyzywaj mnie tak.
-Zawsze-powtórzyłem i skręciłem w stronę lasu, przez który jeśli przejedziemy to będziemy szybciej w Sydney. Taki mały skrót.
Zatrzymałem się jednak w środku i odwróciłem się w stronę Kar.
-Nie chce mi się jechać-jęknąłem.
-No weź-powiedziała zirytowana dziewczyna.
-Czujesz jeszcze coś do Luke'a?-spytałem bez owijania w bawełnę.
-Niewiele-szepnęła.-Jego chłód codziennie mnie odpycha jeszcze bardziej, a gdy zaczął przyprowadzać dziwki wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Na dodatek on sądzi, że nic nie robi złego. Ostrzegał mnie, że się nie zmieni.-mówiła cicho pełna żalu.-Czy on był taki zawsze?
-Nie był taki zawsze. Nie chciałem. Przykro mi-powiedziałem, ale tak naprawdę cieszyłem się, że już prawie nic do niego nie czuje. Mogła jednak kłamać. Ale oszukała by mnie? No nie...raczej nie.
-Nic się nie stało-uśmiechnęła się do mnie słabo.
-Uśmiechnij się Księżniczko-poprosiłem.
-Kocham cię mój Książę-zaśmiała się, a ja posadziłem ją sobie na kolanach tak, że siedziała na mnie okrakiem. Popatrzała się na mnie wystraszonym wzrokiem.
-Nie bój się-szepnąłem i pocałowałem ją delikatnie. Odwzajemniła to. Tak! Zżerają mnie wyrzuty sumienia że zabieram bratu dziewczynę, ale mam to w tej chwili w dupie. Niech się pieprzy z tą swoją dziwką. Ja zaopiekuję się Karolaine.
-Naprawdę mnie kochasz?-zapytałem przerywając pocałunek.
-Kocham-odpowiedziała i ponownie złączyła nasze usta w pocałunku.-A ty mnie kochasz?-spytała na chwilę przerywając.
-Bardzo, już od dawna- powiedziałem całując ją w czółko.-Pamiętasz jak się poznaliśmy?-zapytałem śmiejąc się cicho i przygryzając lekko skórę na jej szyi.
-Pomyliłam cię w tedy z Luke'iem.-zaśmiała się cicho.
-Tak i wystraszyłaś się...Mnie-powiedziałem z wyrzutami. Oczywiście udawanymi.
Nic już nie odpowiedziała. Zaczęła całować moją szyję.
-Na zawsze mój Książę-zaśmiała się, a ja skradłem od niej kolejny pocałunek.
-Na zawsze moja Księżniczko-szepnąłem do jej uszka. Zachichotała cicho. Coś do mnie czuje. Ja to wiem, czuje, że na mój dotyk też reaguje. Tuliła się do mnie i całowała zagłębienie w moim obojczyku.
-Zdradzę ci mój sekret-powiedziałem.-Ale nie wiem jak zareaguje.
-Mów, twój sekret jest u mnie bezpieczny- szepnęła.
-Podobasz mi się i to bardzo, ale w szkole jest taka jednak Samatha, która sądzi, że nadal z nią jestem.-powiedziałem na jednym oddechu.
-A jesteś?-zapytała oddalając się troszkę ode mnie.
-Nie, byłem z nia tylko dla seksu-przyznałem się.
-Ze mną możesz o seksie pomarzyć jedynie-powiedziała spokojna, jednak widziałem, że wiele kosztował.
-Z tobą jest inaczej. Wiedziałem to odkąd cię zobaczyłem-zaśmiałem się.
-Zauważyłam jak się na mnie patrzałeś-zaśmiała się cicho.-Jak w jakiś obrazek.
-Raczej arcydzieło-zachichotałem.-Nie jesteś zła?
-Powiedziałeś mi to pierwszy więc raczej nie, a jeżeli zamierzasz mnie tylko przelecieć to poproś-powiedziała poważnie. Spojrzałem się na nią dziwnie. Ona proponuje mi seks? Ha ha nie mogę....serio.
-Żartuje-zaczęła się śmiać w niebo głosy. Ej to nie fair, ale cóż jej mogę wybaczyć.-Serio myślałeś, że będę chciała wskoczyć ci do łóżka?-zapytała z uśmieszkiem.
-Nie jestem aż taki miły jak się wydaje-wymruczałem.
-Nie oczekuję, że będziesz dla mnie  miły, chcę tylko abyś mnie nie zdradzał.-powiedziała niepewnie.
-Czyli nie muszę udawać miłego chłopca?-powiedziałem patrząc w jej oczy.
-Możesz być sobą, bo i tak będziesz moim Jaiem-powiedziała i pocałowała mnie namiętnie w usta.
-A ty moja Kar, a ty moją-wyszeptałem między pocałunkami.