wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 7

***Perspektywa Karolaine***
-Ale później....-powiedział Matt.
-Co później-powiedział spokojnie Luke, lecz po chwili już nie panował nad sobą.-Gadaj-wrzeszczał na niego.
-Później będzie jeszcze gorzej-powiedział smutny.
-Ja....-nie wiedziałam co powiedzieć.-Dlaczego właśnie ja?-jęknęłam przytulając się do Luke'a.
-Będzie dobrze księżniczko, postaram się nawet gdybym miał zginąć-szepnął mi do ucha delikatnie podnosząc.
Nie stałam na ziemi. Nie potrzebowałam jej, bo gdy Luke był przy mnie grawitacja nie trzymała mnie na ziemi....tylko on....Luke. Nie powienien tak na mnie działać. Nasze relację nie są jak innych. Oby dwoje mamy humorki i żadno zazwyczaj nie chce odpuścić.
-Dziękuję Matt za to co dla nas...niej robisz. To dla nas wszystkich wielka pomoc wiedząc co kombinuje Peter.-powiedział nagle Luke.
-Skontaktuje się z wami za tydzień...no chyba że coś mi się stanie. W tedy Peter was na pewno zawiadomi wysyłając SMS-a do Karolaine wyczekując jej reakcji. Nie pozwól jej w tedy na pochopne działania-powiedział i już chciał odchodzić.
-Zaczekaj-krzyknęłam puszczając Luke'a i podbiegając aby się do niego przytulić.-Uważaj na siebie-poprosiłam a on skinął głową i pojechał...

***Perspektywa Luke'a***

Karoaline od rozmowy z Mattem chodziła smutna, przygaszona. Martwiła się o wszystkich... a najbardziej o Kaile'a. Próbowałem jej wytłumaczyć, że wszystko w porządku.
-Hej misiek-powiedziałam na co spojrzała się na mnie tak jakby widziała kosmitę.
-Mówisz do mnie?-zapytała zdziwiona.
-No chyba logiczne, że do ciebie skoro tylko ty tu ze mną siedzisz... nie sądzisz?-zaśmiałem się cicho.
-Bardzo zabawne Luke-skwitowała kładąc się na łóżko.
-Jesteś zmęczona?-zapytałem siadając na skraju łóżka.
-Nie udawaj, że ci na mnie zależy. Tylko wszystko pogarszasz w ten sposób-stwierdziła z łamiący się głosem.
- Kar... ja.... mi naprawdę.... serio... zależy-jąkałem się i nie wytrzymują presji całej tej sytuacji przybliżyłem się do niej i ją przytuliłem.
-Ej ty się jąkasz?-zapytała zdziwiona.-WOW. Wspaniały Luke Brooks zgubił swój niewyparzony jęzor-zaśmiała się słodko odwracając się w moją stronę, aby na mnie spojrzeć.
-Oj, zamknij się już-powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie, tak jak nigdy nie całowałem żadnej dziewczyny.
-Naprawdę ci zależy?-wyszeptała przytulając się do mnie.
-Bardziej niż na tym cholernym świecie, czy choćby na moim własnym życiu.-wyszeptałem w jej piękne włosy.-A teraz idź spać, dużo dzisiaj przeszłaś. Za dużo jak na jeden dzień misiu-dalej szeptałem a ona wtulona w mój prawy bok usnęła.
Tej nocy nie mogłem spać. Ciągle myślałem o tym co się wydarzyło. Nie mogę teraz jej krzywdzić, nie po tym co jej powiedziałem. Lubię ją... ale czy aby na pewno kocham. Co to jest w ogóle miłość? No przyznaję się, że ona jest inna i czuję się przy niej tak inaczej.... tak dobrze. Mówiąc jej, że mi na niej zależy pokazałem, że tak jest... Kiedyś tak by się nie stało. Umiałem odróżnić pracę od życia towarzyskiego..... jak tak można nazwać noce z dziwkami, których imion się nie zna. Spojrzałem na Karolaine. Spała tak słodko, niewinnie. Odsunąłem ją lekko ode mnie i wyszedłem z pokoju. Powoli kierowałem się do kuchni.
-Myślałem, że wszyscy śpią-powiedział Jai.
-Kiedy przyjechałeś?-zapytałem podchodząc do brata i przybijając z nim piątkę.
-Niedawno... coś cię gryzie?-zapytał. No tak w końcu to brat bliźniak przed nim  niczego nigdy nie mogę ukryć.
-Powiedziałem Karolaine, że mi na niej zależy-powiedziałem siadając na krześle.
-Luke w końcu-zaśmiał się Jai, a może on jednak mnie nie rozumie.
-Nie...boję się-przyznałem spuszczając głowę by nie zobaczył mojego wyrazu twarzy.
-Wiem Luke, wiem-poklepał mnie po ramieniu.
-Idę się położyć-stwierdziłem chcąc iść z powrotem do mojej Kar... Luke jakiej  twojej? Jeszcze nie twojej!
-A opowiesz bratu może co się działo cały dzień?-zapytał ze śmiechem, a ja mu opowiedziałem wszystko od momentu gdy wyjechaliśmy z domu do rozmowy z Mattem.
-Boję się o nią, rozumiesz?-zapytałem się cicho.
-Rozumiem Luke, ja też się o nią boję... jednak pamiętaj, że ma najlepszych ochroniarzy na świecie-próbował mnie w jakiś sposób pocieszyć.
-I ta twoja skromność-zaśmiałem się cicho.
-Ma się te geny-zachichotał Jai.
Nagle drzwi od kuchni się uchyliły i stanęła w nich zaspana i zapłakana Karolaine.
-Co się stało?-zapytałem pośpiesznie do niej podchodząc.
-Miałam koszmar, że Peter cię.... że on cię.....Och Luke-łkała dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
-Ciii... jest wszystko dobrze..-szeptałem uspakajając dziewczynę.
Nie wiem ile tak staliśmy, ale nie przeszkadzało mi to. Jak ja mogłem pozwolić aby się we mnie zakochała? Jak mogłem na to pozwolić aby przeze mnie się bała, cierpiała?
-Nie zostawiaj mnie więcej, proszę-powiedziała muskając ustami moją szyję.
-Dobrze-pocałowałem ją w czółko.-A teraz idziemy spać księżniczko, od jutra zaczniemy trening- powiedziałem poważnie.
-Jej-podskoczyła dziewczyna.
-Nie ciesz się tak, to że cię kocham nie oznacza, że dam ci fory na treningu-zaśmiałem się złośliwie.
-Co...co...co...co?-powiedziała oszołomiona.
-To samo-powiedziałem z uśmiechem, ale ona nadal patrzała się na mnie tymi pięknymi oczkami wyrażającymi zdziwienie.-Coś powiedziałem nie tak?-spytałem.
-Tak..to znaczy nie... nie koniecznie-zaśmiała się cicho.-Pierwszy raz chyba powiedziałeś, że mnie kochasz-uśmiechnęła się słodko.
-Serio?-zapytałem chcąc się z nią troszkę podrażnić.
-Już nie pamiętasz?-zapytała.
-Nie, dziwne co nie?-zaśmiałem się.
-Dupek-jęknęła.
-Tylko twój-powiedziałem kłaniając się.
-Tylko mój-odszepnęła i skierowała się w stronę schodów. Lecz nagle zatrzymała się.
-Jaiii- powiedziała przeciągle.-Słyszałam Jaia jak zeszłam. Gdzie on jest?-zmrużyła oczy patrząc na mnie.
-Jestem, jestem-powiedział Jai wchodząc do kuchni i przytulając mój skarb. Tak w myślach nie było trudno ją tak nazywać. Gorzej było się przyznać przed nią.-
-Idź spać, jutro pogadamy-stwierdził mój brat.-Ty też Luke.-popatrzał na mnie.
-Wiem już go zabieram-powiedziała Karolaine łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do pokoju.
Usiadła na łóżku i patrzała na mnie swoimi pięknymi oczkami. Uśmiechała się przesłodko, tak jak tylko ona potrafiła. Wiadomo było, że coś chciała.
-Co tym razem?-zapytałem a ona się zaśmiała i pociągnęła w stronę łóżka.
-No wiesz Peter mnie zostawi w spokoju na tydzień czy dwa, a ja w tym czasie chce żyć jak normalna nastolatka.-poprosiła wtulając się w mój bok.
-No spróbuje coś wykombinować-uśmiechnąłem się pod nosem.-Wiesz to będzie troszkę trudne. Przekonać Beau i w ogóle...-zachichotałem a on a podniosła wzrok.
-Spróbujesz dla mnie-dała mi buziaka w policzka.
-Może-zaśmiałem się i pocałowałem delikatnie jej usta.
-Jesteś najlepszy-stwierdziła po chwili.
-I jak sądzę to też wygodnie się na mnie leży, opiera i takie tam-powiedziałem ironicznie.
-Tak, najlepiej się na tobie leży, a jeszcze lepiej śpi się obok ciebie cwaniaku-powiedziała i oddaliła się ode mnie aby położyć się na łóżku i znowu zasnąć.
 
**********************************************************************************
Po pierwsze chciałabym moich wszystkich czytelników przeprosić, że ten rozdział jest taki krótki. Do tego prosiłabym was kochani o jakieś komentarze. Oczywiście nikogo do niczego nie zmuszam, ale chciałabym poznać waszą opinię. Tą negatywną jak i pozytywną. Oczywiście buziaczki :*****
I najprawdopodobniej nie pojawi się rozdział na weekend, gdyż będę bardzo zajęta, ale postaram się go wrzucić jak najszybciej.
Pytanka?

1 komentarz:

Unknown pisze...

No i super :** Czekam na dalszą część jak zawsze <33 Kocham Mocno :) <3