Zrobiła go moja przyjaciółka Iza :* Miłego oglądania <3
sobota, 31 stycznia 2015
wtorek, 27 stycznia 2015
Rozdział 7
***Perspektywa Karolaine***
-Ale później....-powiedział Matt.-Co później-powiedział spokojnie Luke, lecz po chwili już nie panował nad sobą.-Gadaj-wrzeszczał na niego.
-Później będzie jeszcze gorzej-powiedział smutny.
-Ja....-nie wiedziałam co powiedzieć.-Dlaczego właśnie ja?-jęknęłam przytulając się do Luke'a.
-Będzie dobrze księżniczko, postaram się nawet gdybym miał zginąć-szepnął mi do ucha delikatnie podnosząc.
Nie stałam na ziemi. Nie potrzebowałam jej, bo gdy Luke był przy mnie grawitacja nie trzymała mnie na ziemi....tylko on....Luke. Nie powienien tak na mnie działać. Nasze relację nie są jak innych. Oby dwoje mamy humorki i żadno zazwyczaj nie chce odpuścić.
-Dziękuję Matt za to co dla nas...niej robisz. To dla nas wszystkich wielka pomoc wiedząc co kombinuje Peter.-powiedział nagle Luke.
-Skontaktuje się z wami za tydzień...no chyba że coś mi się stanie. W tedy Peter was na pewno zawiadomi wysyłając SMS-a do Karolaine wyczekując jej reakcji. Nie pozwól jej w tedy na pochopne działania-powiedział i już chciał odchodzić.
-Zaczekaj-krzyknęłam puszczając Luke'a i podbiegając aby się do niego przytulić.-Uważaj na siebie-poprosiłam a on skinął głową i pojechał...
***Perspektywa Luke'a***
Karoaline od rozmowy z Mattem chodziła smutna, przygaszona. Martwiła się o wszystkich... a najbardziej o Kaile'a. Próbowałem jej wytłumaczyć, że wszystko w porządku.
-Hej misiek-powiedziałam na co spojrzała się na mnie tak jakby widziała kosmitę.
-Mówisz do mnie?-zapytała zdziwiona.
-No chyba logiczne, że do ciebie skoro tylko ty tu ze mną siedzisz... nie sądzisz?-zaśmiałem się cicho.
-Bardzo zabawne Luke-skwitowała kładąc się na łóżko.
-Jesteś zmęczona?-zapytałem siadając na skraju łóżka.
-Nie udawaj, że ci na mnie zależy. Tylko wszystko pogarszasz w ten sposób-stwierdziła z łamiący się głosem.
- Kar... ja.... mi naprawdę.... serio... zależy-jąkałem się i nie wytrzymują presji całej tej sytuacji przybliżyłem się do niej i ją przytuliłem.
-Ej ty się jąkasz?-zapytała zdziwiona.-WOW. Wspaniały Luke Brooks zgubił swój niewyparzony jęzor-zaśmiała się słodko odwracając się w moją stronę, aby na mnie spojrzeć.
-Oj, zamknij się już-powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie, tak jak nigdy nie całowałem żadnej dziewczyny.
-Naprawdę ci zależy?-wyszeptała przytulając się do mnie.
-Bardziej niż na tym cholernym świecie, czy choćby na moim własnym życiu.-wyszeptałem w jej piękne włosy.-A teraz idź spać, dużo dzisiaj przeszłaś. Za dużo jak na jeden dzień misiu-dalej szeptałem a ona wtulona w mój prawy bok usnęła.
Tej nocy nie mogłem spać. Ciągle myślałem o tym co się wydarzyło. Nie mogę teraz jej krzywdzić, nie po tym co jej powiedziałem. Lubię ją... ale czy aby na pewno kocham. Co to jest w ogóle miłość? No przyznaję się, że ona jest inna i czuję się przy niej tak inaczej.... tak dobrze. Mówiąc jej, że mi na niej zależy pokazałem, że tak jest... Kiedyś tak by się nie stało. Umiałem odróżnić pracę od życia towarzyskiego..... jak tak można nazwać noce z dziwkami, których imion się nie zna. Spojrzałem na Karolaine. Spała tak słodko, niewinnie. Odsunąłem ją lekko ode mnie i wyszedłem z pokoju. Powoli kierowałem się do kuchni.
-Myślałem, że wszyscy śpią-powiedział Jai.
-Kiedy przyjechałeś?-zapytałem podchodząc do brata i przybijając z nim piątkę.
-Niedawno... coś cię gryzie?-zapytał. No tak w końcu to brat bliźniak przed nim niczego nigdy nie mogę ukryć.
-Powiedziałem Karolaine, że mi na niej zależy-powiedziałem siadając na krześle.
-Luke w końcu-zaśmiał się Jai, a może on jednak mnie nie rozumie.
-Nie...boję się-przyznałem spuszczając głowę by nie zobaczył mojego wyrazu twarzy.
-Wiem Luke, wiem-poklepał mnie po ramieniu.
-Idę się położyć-stwierdziłem chcąc iść z powrotem do mojej Kar... Luke jakiej twojej? Jeszcze nie twojej!
-A opowiesz bratu może co się działo cały dzień?-zapytał ze śmiechem, a ja mu opowiedziałem wszystko od momentu gdy wyjechaliśmy z domu do rozmowy z Mattem.
-Boję się o nią, rozumiesz?-zapytałem się cicho.
-Rozumiem Luke, ja też się o nią boję... jednak pamiętaj, że ma najlepszych ochroniarzy na świecie-próbował mnie w jakiś sposób pocieszyć.
-I ta twoja skromność-zaśmiałem się cicho.
-Ma się te geny-zachichotał Jai.
Nagle drzwi od kuchni się uchyliły i stanęła w nich zaspana i zapłakana Karolaine.
-Co się stało?-zapytałem pośpiesznie do niej podchodząc.
-Miałam koszmar, że Peter cię.... że on cię.....Och Luke-łkała dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
-Ciii... jest wszystko dobrze..-szeptałem uspakajając dziewczynę.
Nie wiem ile tak staliśmy, ale nie przeszkadzało mi to. Jak ja mogłem pozwolić aby się we mnie zakochała? Jak mogłem na to pozwolić aby przeze mnie się bała, cierpiała?
-Nie zostawiaj mnie więcej, proszę-powiedziała muskając ustami moją szyję.
-Dobrze-pocałowałem ją w czółko.-A teraz idziemy spać księżniczko, od jutra zaczniemy trening- powiedziałem poważnie.
-Jej-podskoczyła dziewczyna.
-Nie ciesz się tak, to że cię kocham nie oznacza, że dam ci fory na treningu-zaśmiałem się złośliwie.
-Co...co...co...co?-powiedziała oszołomiona.
-To samo-powiedziałem z uśmiechem, ale ona nadal patrzała się na mnie tymi pięknymi oczkami wyrażającymi zdziwienie.-Coś powiedziałem nie tak?-spytałem.
-Tak..to znaczy nie... nie koniecznie-zaśmiała się cicho.-Pierwszy raz chyba powiedziałeś, że mnie kochasz-uśmiechnęła się słodko.
-Serio?-zapytałem chcąc się z nią troszkę podrażnić.
-Już nie pamiętasz?-zapytała.
-Nie, dziwne co nie?-zaśmiałem się.
-Dupek-jęknęła.
-Tylko twój-powiedziałem kłaniając się.
-Tylko mój-odszepnęła i skierowała się w stronę schodów. Lecz nagle zatrzymała się.
-Jaiii- powiedziała przeciągle.-Słyszałam Jaia jak zeszłam. Gdzie on jest?-zmrużyła oczy patrząc na mnie.
-Jestem, jestem-powiedział Jai wchodząc do kuchni i przytulając mój skarb. Tak w myślach nie było trudno ją tak nazywać. Gorzej było się przyznać przed nią.-
-Idź spać, jutro pogadamy-stwierdził mój brat.-Ty też Luke.-popatrzał na mnie.
-Wiem już go zabieram-powiedziała Karolaine łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do pokoju.
Usiadła na łóżku i patrzała na mnie swoimi pięknymi oczkami. Uśmiechała się przesłodko, tak jak tylko ona potrafiła. Wiadomo było, że coś chciała.
-Co tym razem?-zapytałem a ona się zaśmiała i pociągnęła w stronę łóżka.
-No wiesz Peter mnie zostawi w spokoju na tydzień czy dwa, a ja w tym czasie chce żyć jak normalna nastolatka.-poprosiła wtulając się w mój bok.
-No spróbuje coś wykombinować-uśmiechnąłem się pod nosem.-Wiesz to będzie troszkę trudne. Przekonać Beau i w ogóle...-zachichotałem a on a podniosła wzrok.
-Spróbujesz dla mnie-dała mi buziaka w policzka.
-Może-zaśmiałem się i pocałowałem delikatnie jej usta.
-Jesteś najlepszy-stwierdziła po chwili.
-I jak sądzę to też wygodnie się na mnie leży, opiera i takie tam-powiedziałem ironicznie.
-Tak, najlepiej się na tobie leży, a jeszcze lepiej śpi się obok ciebie cwaniaku-powiedziała i oddaliła się ode mnie aby położyć się na łóżku i znowu zasnąć.
Po pierwsze chciałabym moich wszystkich czytelników przeprosić, że ten rozdział jest taki krótki. Do tego prosiłabym was kochani o jakieś komentarze. Oczywiście nikogo do niczego nie zmuszam, ale chciałabym poznać waszą opinię. Tą negatywną jak i pozytywną. Oczywiście buziaczki :*****
I najprawdopodobniej nie pojawi się rozdział na weekend, gdyż będę bardzo zajęta, ale postaram się go wrzucić jak najszybciej.
Pytanka?
piątek, 23 stycznia 2015
Rozdział 6
Perspektywa Luke'a
-Aż tak mnie lubisz?-zapytała się z lekkim uśmieszkiem.
-Nie lubię cię w ogóle-odpowiedziałem wzruszając ramionami, bo co niby innego miałem powiedzieć? Tak i to bardzo? A może: " Kocham cię, ale nie chce cię ranić". Jezu, ale by to zabrzmiało.
Mruknęła coś niezrozumianego pod nosem. Weszła do toalety, a ja a nią jednak zaczekałem przed.
-Ej Kar wychodź już-jęknąłem.
-Aż tak ci się śpieszy?-krzyknęła zza drzwi.
-Bo wejdę i cię stamtąd wyciągnę.-powiedziałem i wszedłem o tak po prostu.
-Zboczeniec-powiedziała kuśtykając do wyjścia. Jednak ja jej to uniemożliwiłem.
-Teraz możemy razem tu posiedzieć-szepnąłem jej do ucha.
-A może frytki do tego?-zapytała z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie-powiedziałem i pierwszy raz odważyłem się, a może było to przez ten alkohol w organizmie, pocałowałem ją delikatnie w usta. Stała sparaliżowana nie wiedząc co zrobić, lecz po chwili odwzajemniła to. Nagle przerwała.
-Myślałam, że mnie nie lubisz-powiedziała ze słodkim uśmieszkiem i powoli ruszyła w kierunku samochodu.
-Boli cię ta noga?-zapytałem poważnie podbiegając do niej i biorąc ją na ręce.
-Postaw mnie-powiedziała spokojnie. Jak na nią za spokojnie.
-Co jest?-spytałem i postawiłem ją na ziemi.
Nie odpowiedziała więc otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i poczekałem aż usiądzie. Wtedy to kucnąłem przy drzwiach.
-Powiesz mi?-zapytałem, jednak dalej nie odpowiadała.
-Boli-syknęła lekko.
-Aż tak? Kar... to moja wina-powiedziałem i uderzyłem się w czoło.
-Nie Luke-zaśmiała się lekko.-To nie ty jesteś pieprzonym ślamazarą-dodała.
Zaśmiałem się i zamknąłem za nią drzwi. Po tym również wsiadłem do samochodu.
-To lubisz mnie, czy nie?-zapytała patrząc mi w oczy.
-Nie lubię-stwierdziłem nie chcąc jej okłamywać.
-Aha... no dobra-stwierdziła z uśmiechem.-Ja tam cię nawet lubię-skłamała.
-KAR...nie umiesz kłamać-szepnąłem i ruszyliśmy.
-Ty jesteś w tym najlepszy-zaśmiała się brunetka.
Nie zrozumiałem o co jej dokładnie chodziło
-Muszę ci coś po...-zaczęła Kar, ale przerwał jej niestety telefon.
-Kto to?-zapytałem zirytowany, że nie dowiem się co mi chciała powiedzieć.
-Halo Bobo....w porządku....mhm....ok,ok...mamy postój....tak...no pa...-patrzałem się zdziwiony na nią.
-Jaki Bobo?-zapytałem unosząc brwi.
-Twój brat-zaśmiała się.-Pośpiesz się bo mówią, że Peter jest niedaleko.-poprosiła.
-Do usług-skinąłem głową w jej stronę i odjechaliśmy z piskiem opon.
-Nie lubię cię w ogóle-odpowiedziałem wzruszając ramionami, bo co niby innego miałem powiedzieć? Tak i to bardzo? A może: " Kocham cię, ale nie chce cię ranić". Jezu, ale by to zabrzmiało.
Mruknęła coś niezrozumianego pod nosem. Weszła do toalety, a ja a nią jednak zaczekałem przed.
-Ej Kar wychodź już-jęknąłem.
-Aż tak ci się śpieszy?-krzyknęła zza drzwi.
-Bo wejdę i cię stamtąd wyciągnę.-powiedziałem i wszedłem o tak po prostu.
-Zboczeniec-powiedziała kuśtykając do wyjścia. Jednak ja jej to uniemożliwiłem.
-Teraz możemy razem tu posiedzieć-szepnąłem jej do ucha.
-A może frytki do tego?-zapytała z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie-powiedziałem i pierwszy raz odważyłem się, a może było to przez ten alkohol w organizmie, pocałowałem ją delikatnie w usta. Stała sparaliżowana nie wiedząc co zrobić, lecz po chwili odwzajemniła to. Nagle przerwała.
-Myślałam, że mnie nie lubisz-powiedziała ze słodkim uśmieszkiem i powoli ruszyła w kierunku samochodu.
-Boli cię ta noga?-zapytałem poważnie podbiegając do niej i biorąc ją na ręce.
-Postaw mnie-powiedziała spokojnie. Jak na nią za spokojnie.
-Co jest?-spytałem i postawiłem ją na ziemi.
Nie odpowiedziała więc otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i poczekałem aż usiądzie. Wtedy to kucnąłem przy drzwiach.
-Powiesz mi?-zapytałem, jednak dalej nie odpowiadała.
-Boli-syknęła lekko.
-Aż tak? Kar... to moja wina-powiedziałem i uderzyłem się w czoło.
-Nie Luke-zaśmiała się lekko.-To nie ty jesteś pieprzonym ślamazarą-dodała.
Zaśmiałem się i zamknąłem za nią drzwi. Po tym również wsiadłem do samochodu.
-To lubisz mnie, czy nie?-zapytała patrząc mi w oczy.
-Nie lubię-stwierdziłem nie chcąc jej okłamywać.
-Aha... no dobra-stwierdziła z uśmiechem.-Ja tam cię nawet lubię-skłamała.
-KAR...nie umiesz kłamać-szepnąłem i ruszyliśmy.
-Ty jesteś w tym najlepszy-zaśmiała się brunetka.
Nie zrozumiałem o co jej dokładnie chodziło
-Muszę ci coś po...-zaczęła Kar, ale przerwał jej niestety telefon.
-Kto to?-zapytałem zirytowany, że nie dowiem się co mi chciała powiedzieć.
-Halo Bobo....w porządku....mhm....ok,ok...mamy postój....tak...no pa...-patrzałem się zdziwiony na nią.
-Jaki Bobo?-zapytałem unosząc brwi.
-Twój brat-zaśmiała się.-Pośpiesz się bo mówią, że Peter jest niedaleko.-poprosiła.
-Do usług-skinąłem głową w jej stronę i odjechaliśmy z piskiem opon.
***Perspektywa Beau***
Czekamy na nich już długo, za długo jak na jazdę Luke'a. Jednak nie boję się, że pójdzie coś nie tak. Rozmawiałem przed chwilą z Kar. U nich wszystko w porządku, zrobili sobie mały postój. Nie wiem co zrobiła, że Luke się zgodził. Jak już gdzieś jedzie to się tak szybko nie zatrzyma.
-Jesteśmy-krzyknęła Kar wchodząc powoli do mieszkania.
-W końcu- podszedłem do niej i przytuliłem mocno.
-A gdzie chłopcy?-zapytała brunetka patrząc przez moje ramie. Była pewna, że tam zobaczy resztę. Jednak zamiast chłopaków ujrzała tam Sare, moją dziewczynę. Nie zapytała się kto to jest, gdyż nie należała do osób dociekliwych. Czekała zapewne aż coś powiem, wyjaśnię albo coś w tym stylu, lecz nie doczekała się. Nie wiem dlaczego jej tego po prostu nie powiem, ale nie chce scen. Pamiętam jak powiedziałem Kaile'owi o Sarze, był mocno zdenerwowany. Karolaine jest zaś bardzo do niego podobna. Oby dwoje mają wybuchowe charaktery co nie raz doświadcza Luke na swojej skórze. Patrzałem na Karolaine spokojny i uśmiechnięty.
-A więc jak minęła podróż?-zapytałem chcąc ją czymś zająć.
-Miło-powiedział Luke, który przed chwilą wszedł do domu.
-Pytałem się Karolaine- powiedziałem udając oburzonego.
-Miło-powtórzyła brunetka to co powiedział chwilę wcześniej mój brat.
Luke złapał Karoliane pod ramię i powoli skierował się z nią do kuchni.
-Luke Anthony Mark Brooks! Co ty jej zrobiłeś, że kuleje?-wrzasnąłem na cały dom, tak że przybiegła do nas Sara.
-Jest dobrze, to przeze mnie-powiedziała Karolaine wzruszając ramionami.
-A ty jesteś palant-powiedział Luke.
-Ja?-zapytałem podniesionym głosem.
-Hej Karolaine jestem Sara-przedstawiła się moja dziewczyna.
-Miło cię poznać-uśmiechnęła się Kar przytulając lekko moją dziewczynę, co ta od razu odwzajemniła bardziej śmiało.
-Ty jesteś palant-zaśmiał się Luke i skierował się w stronę schodów. Poczekał aż dojdzie do niego Kar, po czym wziął ja na ręce i wniósł po schodach.
-Słodziaki-powiedziała Sara.
-Większe niż ja?-zapytałem obejmując ją od tyłu.
-Od ciebie też-powiedziała odwracając się i patrząc w moje oczy.
-Kocham cię-szepnąłem do jej ucha.
-Ja ciebie też Beau-powiedziała dziewczyna przytulając się do mnie.
-Jesteśmy-krzyknęła Kar wchodząc powoli do mieszkania.
-W końcu- podszedłem do niej i przytuliłem mocno.
-A gdzie chłopcy?-zapytała brunetka patrząc przez moje ramie. Była pewna, że tam zobaczy resztę. Jednak zamiast chłopaków ujrzała tam Sare, moją dziewczynę. Nie zapytała się kto to jest, gdyż nie należała do osób dociekliwych. Czekała zapewne aż coś powiem, wyjaśnię albo coś w tym stylu, lecz nie doczekała się. Nie wiem dlaczego jej tego po prostu nie powiem, ale nie chce scen. Pamiętam jak powiedziałem Kaile'owi o Sarze, był mocno zdenerwowany. Karolaine jest zaś bardzo do niego podobna. Oby dwoje mają wybuchowe charaktery co nie raz doświadcza Luke na swojej skórze. Patrzałem na Karolaine spokojny i uśmiechnięty.
-A więc jak minęła podróż?-zapytałem chcąc ją czymś zająć.
-Miło-powiedział Luke, który przed chwilą wszedł do domu.
-Pytałem się Karolaine- powiedziałem udając oburzonego.
-Miło-powtórzyła brunetka to co powiedział chwilę wcześniej mój brat.
Luke złapał Karoliane pod ramię i powoli skierował się z nią do kuchni.
-Luke Anthony Mark Brooks! Co ty jej zrobiłeś, że kuleje?-wrzasnąłem na cały dom, tak że przybiegła do nas Sara.
-Jest dobrze, to przeze mnie-powiedziała Karolaine wzruszając ramionami.
-A ty jesteś palant-powiedział Luke.
-Ja?-zapytałem podniesionym głosem.
-Hej Karolaine jestem Sara-przedstawiła się moja dziewczyna.
-Miło cię poznać-uśmiechnęła się Kar przytulając lekko moją dziewczynę, co ta od razu odwzajemniła bardziej śmiało.
-Ty jesteś palant-zaśmiał się Luke i skierował się w stronę schodów. Poczekał aż dojdzie do niego Kar, po czym wziął ja na ręce i wniósł po schodach.
-Słodziaki-powiedziała Sara.
-Większe niż ja?-zapytałem obejmując ją od tyłu.
-Od ciebie też-powiedziała odwracając się i patrząc w moje oczy.
-Kocham cię-szepnąłem do jej ucha.
-Ja ciebie też Beau-powiedziała dziewczyna przytulając się do mnie.
***Perspektywa Petera***
-Matt, to mówisz że nie wiesz, gdzie jest twoja kuzynka?-zapytałem całego posiniaczonego chłopaka.
-Nie..nie wiem-odparł powoli.
-Ku*wa ja mam może wiedzieć?-warknąłem na niego kopiąc w brzuch. Zgiął się w pół i zaczął kaszleć.
-A skąd mam wiedzieć?-zapytał chłopak podnosząc wzrok.
-Miałeś ich śledzić-powiedziałem rozeźlony.
-Śledziłem, jechali na północ miasta w stronę jezior-powiedział słabo.
-Ale, Chris twierdzi inaczej-powiedziałem zdezorientowany. I komu tu wierzyć? Swojej prawej ręce, nienawidzącej rodziny, czy jakiemuś innemu chłopakowi.
-Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej?-zapytałem zły.
-Dlatego, że byś mu zrobił to samo co mnie-powiedział już nieco pewniej.
-Od kiedy ty sie kimś przejmujesz?-zaśmiałem się.
-Nie przejmuję się-oczywiście skłamał.
-Zawołajcie Chrisa.-wrzasnąłem na cały budynek. Po chwili do sali wszedł Chris.
-Tak?-zapytał poważnie. Zamiast odpowiedzi dostał kulką między oczy.
-To samo spotka cię, gdy dostarczysz mi złe informacje. Poprosiłeś, abym zostawił na kilka dni Karolaine. Zrobiłem to, ale pamiętaj ja nic jej nie zrobię wedle umowy, ale ty masz mieć na nią oko. Za tydzień wszystko wróci do normalności, będę ją nękał-mówiąc to śmiałem się mu prosto w twarz.
-Rozumiem-skinął głową.
-A teraz jedziesz do niej. Nikt cię oczywiście nie będzie śledził przyjacielu-powiedziałem i pomogłem mu wstać.
-A i pamiętaj... Mów mi wszystko o złych pracownikach, nie chcę cię karać-powiedziałem poważnie.
-Nie..nie wiem-odparł powoli.
-Ku*wa ja mam może wiedzieć?-warknąłem na niego kopiąc w brzuch. Zgiął się w pół i zaczął kaszleć.
-A skąd mam wiedzieć?-zapytał chłopak podnosząc wzrok.
-Miałeś ich śledzić-powiedziałem rozeźlony.
-Śledziłem, jechali na północ miasta w stronę jezior-powiedział słabo.
-Ale, Chris twierdzi inaczej-powiedziałem zdezorientowany. I komu tu wierzyć? Swojej prawej ręce, nienawidzącej rodziny, czy jakiemuś innemu chłopakowi.
-Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej?-zapytałem zły.
-Dlatego, że byś mu zrobił to samo co mnie-powiedział już nieco pewniej.
-Od kiedy ty sie kimś przejmujesz?-zaśmiałem się.
-Nie przejmuję się-oczywiście skłamał.
-Zawołajcie Chrisa.-wrzasnąłem na cały budynek. Po chwili do sali wszedł Chris.
-Tak?-zapytał poważnie. Zamiast odpowiedzi dostał kulką między oczy.
-To samo spotka cię, gdy dostarczysz mi złe informacje. Poprosiłeś, abym zostawił na kilka dni Karolaine. Zrobiłem to, ale pamiętaj ja nic jej nie zrobię wedle umowy, ale ty masz mieć na nią oko. Za tydzień wszystko wróci do normalności, będę ją nękał-mówiąc to śmiałem się mu prosto w twarz.
-Rozumiem-skinął głową.
-A teraz jedziesz do niej. Nikt cię oczywiście nie będzie śledził przyjacielu-powiedziałem i pomogłem mu wstać.
-A i pamiętaj... Mów mi wszystko o złych pracownikach, nie chcę cię karać-powiedziałem poważnie.
-Dobrze-kiwnął jeszcze raz i wyszedł.
-A wy mi tu zawołajcie Billa-zwróciłem się do któregoś z chłopaków. Kiwnął głową i przyprowadził chłopaka.
-A więc Billi coś nowego?-zapytałem, gdy chłopak usiadł na krześle znajdującym się w środku sali.
-Nie, tak jak zawsze.Anabelle myśli, że jestem jej przyjacielem i mówi mi o wszystkim. Nie ma chłopaka. Chodzi na taniec, tak jak kiedyś-powiedział mówiąc powoli, tak jakby analizował co mówi i czy wszystko co potrzebne powiedział.
-Dobrze, pilnuj ją dalej-powiedziałem, a gdy chłopak wyszedł pogrążyłem się w myślach. Jak zwykle myślałem co zrobić tej małej suce Karolaine. Wiem, że będzie ostro i tak szybko się nie skończy. Nikomu nic nie powiedziała, chyba że Mattowi, ale on mi o wszystkim powie. A co do tego planu, że ma zdobyć któregoś z nich jest wspaniały, później ją zbuntuje lekko przeciwko nim i to ona zabije jednego po drugim.
-A wy mi tu zawołajcie Billa-zwróciłem się do któregoś z chłopaków. Kiwnął głową i przyprowadził chłopaka.
-A więc Billi coś nowego?-zapytałem, gdy chłopak usiadł na krześle znajdującym się w środku sali.
-Nie, tak jak zawsze.Anabelle myśli, że jestem jej przyjacielem i mówi mi o wszystkim. Nie ma chłopaka. Chodzi na taniec, tak jak kiedyś-powiedział mówiąc powoli, tak jakby analizował co mówi i czy wszystko co potrzebne powiedział.
-Dobrze, pilnuj ją dalej-powiedziałem, a gdy chłopak wyszedł pogrążyłem się w myślach. Jak zwykle myślałem co zrobić tej małej suce Karolaine. Wiem, że będzie ostro i tak szybko się nie skończy. Nikomu nic nie powiedziała, chyba że Mattowi, ale on mi o wszystkim powie. A co do tego planu, że ma zdobyć któregoś z nich jest wspaniały, później ją zbuntuje lekko przeciwko nim i to ona zabije jednego po drugim.
***Perspektywa Matta***
Byłem zdenerwowany jadąc na południe do lasu.Trzeba było jak zwykle poopowiadać jakieś kłamstwa, a on to łyknął. Chodź sądzę, że jeszcze trochę i przestanie. Zabił już kolejnego małolata w tym tygodniu. Jeśli będzie tak dalej domyśli się i mnie zabije. No, ale cóż....rodzina najważniejsza. Teraz tylko trzeba zadzwonić do Karolaine.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni w kurtce. Wybrałem numer Kar i zadzwoniłem dziewczyna od razu odebrała.
-Matt czy coś się stało?-zapytała przerażona.
-Tak, ale to nie rozmowa na telefon możemy się spotkać i porozmawiać?-zapytałem szybko, a ona pośpiesznie potwierdziła, podała kierunek w którym mam jechać i się rozłączyła.
Zatrzymałem się na chwilę na poboczu i wyciągnąłem kartę od telefonu i ją zniszczyłam. Tak na wszelki wypadek....gdyby Peter jednak mnie ścigał w jakiś sposób. W sumie nie jest taki mądry, lecz lepiej być zawsze ostrożnym na zapas, niż kiedyś wpaść.
Dojechałem do jakiejś dróżki przy której zauważyłem Karolaine i tego jej obrońce z jej domu.
-Hej mała-podszedłem przytulając ją mocno.
-Hej Matt-powiedziała odwzajemniając gest.
-Peter nie wie że tu jesteście, zmienię numer telefonu, nie możemy się kontaktować...bynajmniej jak na razie-szepnąłem cicho.
-Co ci się stało?-zapytał ten jej goryl... nie wiem jak on miał... Jai albo Luke. Któryś z nich na pewno.
-Peter mnie pobij, bo dałem mu złe informacje i dodatkowo powiedział że nie zbliży się do Kar przez dwa tygodnie, a później...-zawiesiłem się nagle. Nie chciałem nawet myśleć co będzie później. A tym bardziej tego mówić...
Wyciągnąłem telefon z kieszeni w kurtce. Wybrałem numer Kar i zadzwoniłem dziewczyna od razu odebrała.
-Matt czy coś się stało?-zapytała przerażona.
-Tak, ale to nie rozmowa na telefon możemy się spotkać i porozmawiać?-zapytałem szybko, a ona pośpiesznie potwierdziła, podała kierunek w którym mam jechać i się rozłączyła.
Zatrzymałem się na chwilę na poboczu i wyciągnąłem kartę od telefonu i ją zniszczyłam. Tak na wszelki wypadek....gdyby Peter jednak mnie ścigał w jakiś sposób. W sumie nie jest taki mądry, lecz lepiej być zawsze ostrożnym na zapas, niż kiedyś wpaść.
Dojechałem do jakiejś dróżki przy której zauważyłem Karolaine i tego jej obrońce z jej domu.
-Hej mała-podszedłem przytulając ją mocno.
-Hej Matt-powiedziała odwzajemniając gest.
-Peter nie wie że tu jesteście, zmienię numer telefonu, nie możemy się kontaktować...bynajmniej jak na razie-szepnąłem cicho.
-Co ci się stało?-zapytał ten jej goryl... nie wiem jak on miał... Jai albo Luke. Któryś z nich na pewno.
-Peter mnie pobij, bo dałem mu złe informacje i dodatkowo powiedział że nie zbliży się do Kar przez dwa tygodnie, a później...-zawiesiłem się nagle. Nie chciałem nawet myśleć co będzie później. A tym bardziej tego mówić...
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Rozdział 5
Perspektywa Luke'a
Gdy już wszyscy siedzieli, moja i tylko moja Kar zaczęła opowiadać co się stało.
-No rozmawiałam z tym całym Peterem. Pierw się mi przedstawił. Później ja mu.-westchnęła zirytowana czymś.
Popatrzyłem na nią a ona wyszeptała, że wszystko jest w porządku. Opowiedziała to chłopakom w skrócie, nie pomijając przy tym żadnej ważnej informacji, co wydarzyło się w domu jak i przed nim.
-Matt?-zapytał zdziwiony Kaile.
-Tak-kiwnęła lekko Karolaine.
-I powiedział, że....Nie możliwe-stwierdził w końcu.
-Tak było-wtrąciłem się, gdy brunetka złapała moją rękę.
-A co jest nie tak z Mattem?-zapytała Karolaine.
-Był kiedyś naszym szpiegiem, a teraz jest jednym ze szczurów.-wyjaśnił Beau.
-Ufam Karoliane, a ona ufa mu-powiedziałem powoli.
-Wierzysz że nic nie powie Peterowi?-zapytał Jai.
Karolaine odwróciła się w moją stronę i spojrzała w moje oczy. Jej oczy były takie piękne brązowe. Jej usta w odcieniu malinowym uśmiechały się do mnie lekko. A moje serce przy śpieszyło.
-Wierzę-powiedziałem a ona mnie mocno przytuliła szepcząc do ucha jak bardzo jest mi za to wdzięczna.
-I serio sądzi, że jestem twoim kuzynem?-zapytał zszokowany Kaile.
-Zabawne co nie?-zaśmiałem się.
-Widzę, że nie musimy wybierać, który ma z tobą chodzić-zaśmiał się Kaile.
-Dobrze widzisz-zaśmiał się Beau odpowiadając za Karolaine.
Poszliśmy usiąść na kanapie. Ja usiadłem i myślałem, że ona usiądzie obok mnie. Ale mnie lekko jednak zdziwiła. Usiadła mi na kolana i wtuliła się.
-No rozmawiałam z tym całym Peterem. Pierw się mi przedstawił. Później ja mu.-westchnęła zirytowana czymś.
Popatrzyłem na nią a ona wyszeptała, że wszystko jest w porządku. Opowiedziała to chłopakom w skrócie, nie pomijając przy tym żadnej ważnej informacji, co wydarzyło się w domu jak i przed nim.
-Matt?-zapytał zdziwiony Kaile.
-Tak-kiwnęła lekko Karolaine.
-I powiedział, że....Nie możliwe-stwierdził w końcu.
-Tak było-wtrąciłem się, gdy brunetka złapała moją rękę.
-A co jest nie tak z Mattem?-zapytała Karolaine.
-Był kiedyś naszym szpiegiem, a teraz jest jednym ze szczurów.-wyjaśnił Beau.
-Ufam Karoliane, a ona ufa mu-powiedziałem powoli.
-Wierzysz że nic nie powie Peterowi?-zapytał Jai.
Karolaine odwróciła się w moją stronę i spojrzała w moje oczy. Jej oczy były takie piękne brązowe. Jej usta w odcieniu malinowym uśmiechały się do mnie lekko. A moje serce przy śpieszyło.
-Wierzę-powiedziałem a ona mnie mocno przytuliła szepcząc do ucha jak bardzo jest mi za to wdzięczna.
-I serio sądzi, że jestem twoim kuzynem?-zapytał zszokowany Kaile.
-Zabawne co nie?-zaśmiałem się.
-Widzę, że nie musimy wybierać, który ma z tobą chodzić-zaśmiał się Kaile.
-Dobrze widzisz-zaśmiał się Beau odpowiadając za Karolaine.
Poszliśmy usiąść na kanapie. Ja usiadłem i myślałem, że ona usiądzie obok mnie. Ale mnie lekko jednak zdziwiła. Usiadła mi na kolana i wtuliła się.
Perspektywa Kaile'a
-Jesteście pewni, że dacie rade grać tak jak on wam zagra?-zapytałem patrząc na wtuloną do Luke'a Karolaine. Już od początku wiedziałem, że coś się święci.
-Damy rade, prawda Lukeey?-szepnęła ziewając moja siostra.
-Tak, damy radę Kar-powiedział Luke.
Moja siostra tylko kiwnęła głową i zasnęła.
-Luke musimy porozmawiać-powiedziałem poważnie.
-Obawiałem się tej rozmowy-stwierdził brunet.
-To może po kolei.-zacząłem-Wiem, że ty i Karolaine macie wybuchowe charaktery i nie wnikam jak wasz związek będzie wyglądał. Jednak Karolaine to nadal moja siostra, a będąc z nią masz na nią uważać, nie może być tak, że będziesz nie skupiony. Musicie nauczyć się odróżniać pracę od życia prywatnego.
-My ciągle jesteśmy w pracy-jęknął Luke.
-Wiem Luke, ale musisz ją chronić nieraz przed samym sobą-powiedziałem i wyszedłem zostawiając śpiącą Karolaine i rozmyślającego Luke'a.
-Damy rade, prawda Lukeey?-szepnęła ziewając moja siostra.
-Tak, damy radę Kar-powiedział Luke.
Moja siostra tylko kiwnęła głową i zasnęła.
-Luke musimy porozmawiać-powiedziałem poważnie.
-Obawiałem się tej rozmowy-stwierdził brunet.
-To może po kolei.-zacząłem-Wiem, że ty i Karolaine macie wybuchowe charaktery i nie wnikam jak wasz związek będzie wyglądał. Jednak Karolaine to nadal moja siostra, a będąc z nią masz na nią uważać, nie może być tak, że będziesz nie skupiony. Musicie nauczyć się odróżniać pracę od życia prywatnego.
-My ciągle jesteśmy w pracy-jęknął Luke.
-Wiem Luke, ale musisz ją chronić nieraz przed samym sobą-powiedziałem i wyszedłem zostawiając śpiącą Karolaine i rozmyślającego Luke'a.
***Tydzień później***
Właśnie wstałem i mam coś jakby wyrzuty sumienia, że tak wtedy nagadałem Luke'owi. Mam nadzieje, że wziął coś z tego do serca, ale chciałbym żeby tak jak zawsze się nie posłuchał. Idąc na śniadanie zajrzałem do jego pokoju. Nie było ani jego, ani Karolaine. "Przecież od kilku dni ze sobą śpią, to znaczy chyba. Nie sprawdzałem ich"-pomyślałem i poszedłem pospiesznie na dół.
-Kar...-zaczął Luke.
-Lukeey...cii nic nie mów. Wiem, że jestem chamską suką, ale nie zostawiaj mnie już po pierwszym tygodniu-płakała moja siostra. Tego było za wiele.
Wszedłem do kuchni, aby przerwać ich rozmowę.
-Dzień Dobry-powiedziałem radośnie.
-Dobry dla ciebie-powiedziała Karolaine i wyszła.
-Taaa.... dal ciebie- mruknął Luke i poszedł w ślady Karolaine.
-Ej zaczekajcie, nie mam nic do waszego związku-powiedziałem idąc za nimi.
-Nie ma żadnego związku-warknęła Karolaine.
-Taaa....-przytaknął Luke.
-Ej co jest z wami?-zapytałem zdziwiony.
-Luke zamierza sobie gdzieś iść beze mnie-wzruszyła ramionami Karolaine udając, że się tym nie przejmuje.
-Gdzie?-zapytałem zdziwiony.
-Na dziwki- kolejne wzruszenie ramionami.
-To załatwcie to między sobą-odetchnąłem z ulgą, a po chwili dodałem.-Luke -chłopak uniósł wzrok.-Zapomnij o tym co ci wcześniej mówiłem. To rozkaz.
-Tak jest-kiwnął głową i usiadł na łóżku.
Byłem zły na siebie za to co powiedziałem Luke'owi. No ale czasu nie cofnę.
-Kar...-zaczął Luke.
-Lukeey...cii nic nie mów. Wiem, że jestem chamską suką, ale nie zostawiaj mnie już po pierwszym tygodniu-płakała moja siostra. Tego było za wiele.
Wszedłem do kuchni, aby przerwać ich rozmowę.
-Dzień Dobry-powiedziałem radośnie.
-Dobry dla ciebie-powiedziała Karolaine i wyszła.
-Taaa.... dal ciebie- mruknął Luke i poszedł w ślady Karolaine.
-Ej zaczekajcie, nie mam nic do waszego związku-powiedziałem idąc za nimi.
-Nie ma żadnego związku-warknęła Karolaine.
-Taaa....-przytaknął Luke.
-Ej co jest z wami?-zapytałem zdziwiony.
-Luke zamierza sobie gdzieś iść beze mnie-wzruszyła ramionami Karolaine udając, że się tym nie przejmuje.
-Gdzie?-zapytałem zdziwiony.
-Na dziwki- kolejne wzruszenie ramionami.
-To załatwcie to między sobą-odetchnąłem z ulgą, a po chwili dodałem.-Luke -chłopak uniósł wzrok.-Zapomnij o tym co ci wcześniej mówiłem. To rozkaz.
-Tak jest-kiwnął głową i usiadł na łóżku.
Byłem zły na siebie za to co powiedziałem Luke'owi. No ale czasu nie cofnę.
Perspektywa Karolaine
Luke usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.
-Luke...-usiadłam obok chłopaka.
-Luke...-usiadłam obok chłopaka.
Spojrzał na mnie, lecz to nie był ten sam wzrok co zawsze. Jego oczy były puste pozbawione jakichkolwiek uczuć. Przeraził mnie ten widok. Takie same oczy miał Peter, gdy z nim rozmawiałam. Od tamtej rozmowy minął tydzień, a ja nie widziałam, ani nie miałam wiadomości od Petera. Chciałam powiedzieć coś Luke'owi ale nie zdążyłam nawet pisnąć a do salonu wpadł z powrotem mój brat.
-Wyjeżdżam załatwić ważne sprawy. Nie będzie mnie około tygodnia. Nie pozabijajcie się do tego czasu rządzi Beau. Nie pozabijajcie się. I to chyba wszystko.
-Ok-powiedziałam podchodząc do niego i go przytulając.
-Zapomniałbym.-dodał Kail- Powiesz mamie, że boisz się sama mieszkać w tym dużym domu i że na jakiś czas zamieszkasz u Ginny.
-Dobrze Smiti- uśmiechnęłam się lekko do brata.
-Jak powiedziałaś?-zapytał zszokowany.
-Smiti- powiedziałam niepewnie.-Coś nie tak?-zapytałam.
-Nic, tylko dawno mnie tak nie nazywałaś-powiedział przytulając mnie mocno.
-Przekazać pozostałym twoje słowa?-zapytał Luke.
-Zaraz powiem to Beau.-stwierdził Kail.-A i Luke proszę opiekuj się Karolaine- szepnął cicho.
-Słucham?-zapytał Lukeey udając, że nie dosłyszał.
-Lukeey coś nie tak?-zapytałam patrząc na chłopaka.
-On poprosił-zaśmiał się Luke, a po chwili dodał już poważnie.-Chłopaki mi w tym pomogą.
-Dobrze Smiti- uśmiechnęłam się lekko do brata.
-Jak powiedziałaś?-zapytał zszokowany.
-Smiti- powiedziałam niepewnie.-Coś nie tak?-zapytałam.
-Nic, tylko dawno mnie tak nie nazywałaś-powiedział przytulając mnie mocno.
-Przekazać pozostałym twoje słowa?-zapytał Luke.
-Zaraz powiem to Beau.-stwierdził Kail.-A i Luke proszę opiekuj się Karolaine- szepnął cicho.
-Słucham?-zapytał Lukeey udając, że nie dosłyszał.
-Lukeey coś nie tak?-zapytałam patrząc na chłopaka.
-On poprosił-zaśmiał się Luke, a po chwili dodał już poważnie.-Chłopaki mi w tym pomogą.
Jeszcze raz przytuliłam Kaile'a, a po tym on wyszedł z domu. Zostaliśmy sami. I co z tym zrobić? Zastanawiałam się.
-Luke co mówił ci wcześniej mój brat?-zapytałam.
-Nic takiego-skłamał.
-Nie umiesz kłamać-powiedziałam klepiąc go lekko po policzku.
Wyszłam z domu Brooksów na świeże powietrze.
-Ej Kar co ty tu robisz?-zapytał Jai.
-Idę do domu-stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
-Ale dlaczego?-zadał kolejne pytanie.-A tak w ogóle to hej.
Przytuliłam Jaia. Był on najmilszym z całego tego gangu. To znaczy lubię Vjavjaya i Skipa. Bobo też, bo jakby inaczej. Nie da się nie lubić Beau
-Mam się do was wprowadzić na jakiś czas, bo Kaile gdzieś wyjeżdża-powiedziałam z uśmiechem.
-Jej!-krzyknął Jai i wziął mnie na ręce.
-Jai idioto puszczaj-zaczęłam się śmiać.
-Nie za tego idiotę nie puszczę.-zaśmiał się mój przyjaciel.
-Szczerze to nie wiem po co mam u was spać skoro mieszkamy obok siebie-powiedziałam.
-Kaile chce żebyś była bezpieczna.-odparł lekko Jai wnosząc mnie do mojego domu.
-Możliwe-zaśmiałam się.
-Podobasz się Luke'owi- stwierdził Jai.
-Ale po co mi to mówisz?-zapytałam zdziwiona idąc do swojego pokoju.
-Wiem, że on tobie także-zaśmiał się.
-Masz błędne informacje-powiedziałam.
-Przyjacielowi nie powiesz?-zapytał ze śmiechem.
-Nie tobie, nie powiem-zaśmiałam się.
Weszłam do siebie do pokoju i szybko wzięłam się za pakowanie rzeczy. Do pierwszej lepszej walizki wrzuciłam kilka par czarnych leginsów, czarnych podkoszulek, bielizny. Szukałam jakieś wygodne buty. Schyliłam się po jakieś akurat w momencie kiedy rozległ się strzał.
-Jai dostałeś?-spojrzałam się a on zaprzeczył.
-Pakuj szybko te rzeczy-powiedział spokojnie wyciągając broń.
-Zabiłeś kiedyś człowieka?-zapytałam tak po prostu.
-Nie, ale dla Luke'a jesteś wszystkim, więc nie zawaham się nawet-uśmiechnął się.
Poszłam jeszcze szybko do toalety i spakowałam jakieś kosmetyki.
Jai wziął moją walizkę i zeszliśmy pospiesznie na dół.
-JJ daj mi na chwilę twój telefon-powiedziałam cicho. Jai bez słowa wyciągnął swój telefon i mi go podał. Wybrałam pospiesznie numer Luke'a i zadzwoniłam do niego.
-Halo- usłyszałam lekko złego Luke'a.
-Luke-powiedziałam drżącym głosem.
-O moja królewna, co już mój brat ci nie wystarcza?-zaśmiał się chamsko.
Nie odpowiedziałam tylko się rozłączyłam i wybrałam numer do Beau.
-Coś się stało Jai?-zapytał od razu Beau.
-Gdzie jesteś?-zapytałam siląc się na spokój.
-Odwiozłem właśnie Kaile'a coś się stało?-zapytał.
-Ktoś był pod domem i strzelał do mojego okna-zaczęłam powoli.
-Coś ci się stało albo komuś innemu?-zapytał a ja od razu zaprzeczyłam.
-Zdążyłam się schylić a Jai czekał aż się spakuje w drzwiach.
-Już jadę, ale jestem kawał drogi od Melbourne idźcie powoli do nas do domu.-powiedział.
-Zaczekaj od mojej strony, tam gdzie mam pokój jest wasz dom, ktoś musiał być na waszym podwórku albo gdzieś z tamtej strony-powiedziałam a Jai zrobił nagle wielkie oczy.
-Masz rację, ale i tak musicie jakoś wyjść-stwierdził i szybko się pożegnaliśmy gdyż Beau musiał dać znak pozostałym chłopakom.
Ja z Jaiem powoli wyszliśmy z domu kierując się na podwórko Brooksów. Pospiesznie weszliśmy do domu i usiedliśmy w salonie.
-Na pewno nic ci nie jest?-zapytał lekko wystraszony Jai.
-Nic mi nie jest, na szczęście jeszcze żyję.-stwierdziłam i położyłam się na kanapie.
-Królewno!-wrzasnął Skip wbiegając do domu.
-Luke co mówił ci wcześniej mój brat?-zapytałam.
-Nic takiego-skłamał.
-Nie umiesz kłamać-powiedziałam klepiąc go lekko po policzku.
Wyszłam z domu Brooksów na świeże powietrze.
-Ej Kar co ty tu robisz?-zapytał Jai.
-Idę do domu-stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
-Ale dlaczego?-zadał kolejne pytanie.-A tak w ogóle to hej.
Przytuliłam Jaia. Był on najmilszym z całego tego gangu. To znaczy lubię Vjavjaya i Skipa. Bobo też, bo jakby inaczej. Nie da się nie lubić Beau
-Mam się do was wprowadzić na jakiś czas, bo Kaile gdzieś wyjeżdża-powiedziałam z uśmiechem.
-Jej!-krzyknął Jai i wziął mnie na ręce.
-Jai idioto puszczaj-zaczęłam się śmiać.
-Nie za tego idiotę nie puszczę.-zaśmiał się mój przyjaciel.
-Szczerze to nie wiem po co mam u was spać skoro mieszkamy obok siebie-powiedziałam.
-Kaile chce żebyś była bezpieczna.-odparł lekko Jai wnosząc mnie do mojego domu.
-Możliwe-zaśmiałam się.
-Podobasz się Luke'owi- stwierdził Jai.
-Ale po co mi to mówisz?-zapytałam zdziwiona idąc do swojego pokoju.
-Wiem, że on tobie także-zaśmiał się.
-Masz błędne informacje-powiedziałam.
-Przyjacielowi nie powiesz?-zapytał ze śmiechem.
-Nie tobie, nie powiem-zaśmiałam się.
Weszłam do siebie do pokoju i szybko wzięłam się za pakowanie rzeczy. Do pierwszej lepszej walizki wrzuciłam kilka par czarnych leginsów, czarnych podkoszulek, bielizny. Szukałam jakieś wygodne buty. Schyliłam się po jakieś akurat w momencie kiedy rozległ się strzał.
-Jai dostałeś?-spojrzałam się a on zaprzeczył.
-Pakuj szybko te rzeczy-powiedział spokojnie wyciągając broń.
-Zabiłeś kiedyś człowieka?-zapytałam tak po prostu.
-Nie, ale dla Luke'a jesteś wszystkim, więc nie zawaham się nawet-uśmiechnął się.
Poszłam jeszcze szybko do toalety i spakowałam jakieś kosmetyki.
Jai wziął moją walizkę i zeszliśmy pospiesznie na dół.
-JJ daj mi na chwilę twój telefon-powiedziałam cicho. Jai bez słowa wyciągnął swój telefon i mi go podał. Wybrałam pospiesznie numer Luke'a i zadzwoniłam do niego.
-Halo- usłyszałam lekko złego Luke'a.
-Luke-powiedziałam drżącym głosem.
-O moja królewna, co już mój brat ci nie wystarcza?-zaśmiał się chamsko.
Nie odpowiedziałam tylko się rozłączyłam i wybrałam numer do Beau.
-Coś się stało Jai?-zapytał od razu Beau.
-Gdzie jesteś?-zapytałam siląc się na spokój.
-Odwiozłem właśnie Kaile'a coś się stało?-zapytał.
-Ktoś był pod domem i strzelał do mojego okna-zaczęłam powoli.
-Coś ci się stało albo komuś innemu?-zapytał a ja od razu zaprzeczyłam.
-Zdążyłam się schylić a Jai czekał aż się spakuje w drzwiach.
-Już jadę, ale jestem kawał drogi od Melbourne idźcie powoli do nas do domu.-powiedział.
-Zaczekaj od mojej strony, tam gdzie mam pokój jest wasz dom, ktoś musiał być na waszym podwórku albo gdzieś z tamtej strony-powiedziałam a Jai zrobił nagle wielkie oczy.
-Masz rację, ale i tak musicie jakoś wyjść-stwierdził i szybko się pożegnaliśmy gdyż Beau musiał dać znak pozostałym chłopakom.
Ja z Jaiem powoli wyszliśmy z domu kierując się na podwórko Brooksów. Pospiesznie weszliśmy do domu i usiedliśmy w salonie.
-Na pewno nic ci nie jest?-zapytał lekko wystraszony Jai.
-Nic mi nie jest, na szczęście jeszcze żyję.-stwierdziłam i położyłam się na kanapie.
-Królewno!-wrzasnął Skip wbiegając do domu.
-Nic mi nie jest, nie mam rany, bez najmniejszej rysy-powiedziałam pokazując się chłopakowi.
-Co się stało?-zapytał Luke wchodząc do pokoju lekko wypity.
-Nic dupku-powiedziałam a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
-Karolaine nic ci nie jest?-zapytał James wchodząc do domu.
-Czemu miałoby coś jej być?-zapytał Luke.
-Nie słyszałeś co się stało?-zapytał się zszokowany James przytulając mnie lekko.
-No nie?-uniósł jedną brew brunet.
-Ktoś chciał zabić Karolaine- powiedział Jai.
-Był na tym podwórku- dodał Skip.
-Musimy ją zawieźć do tajnej bazy-stwierdził James.
-Nie, nigdzie nie jadę. Czekam na Beau.-powiedziałam.
-Ty musisz być bezpieczna-warknął Luke.
-SZKODA, ŻE WCZEŚNIEJ TAK NIE ZAREAGOWAŁEŚ!-wrzeszczałam na niego.
-MOGŁAŚ POWIEDZIEĆ OD RAZU A NIE!-wrzasnął na mnie.
Zamachnęłam się i wymierzyłam mu siarczystego policzka.
-Nie masz prawa się na mnie wydzierać-powiedziałam przez zęby, a on złapał się za policzek.
-Nie musiałaś go bić-stwierdził Jai.
-Zasłużył-zauważył James.
-Za ile będzie Beau?-zapytał wystraszony Skip.
-Już jestem-krzyknął Bobo wchodząc do domu.
-Miło, że w końcu jesteś-powiedziałam zirytowana.-A teraz jakiś plan czy coś?
-Luke zabierze cię do naszego domku, tam nikt cię nie znajdzie -stwierdził Beau.
-To na co czekamy?-zapytał Luke.
-Ale Luke pił-zaskomlałam.
-Luke, serio?-zapytał Daniel.
-Trochę, przecież wiecie, że jestem dobrym kierowcą.
-Ok, jedźcie już-ponaglał Beau.-Jedź jak najdłużej, slalomami aby zgubić ich jeśli będą was gonić.
-Będziemy przed wami i wszystko uszykujemy-powiedział Daniel.
-Karolaine uważaj na siebie i tego pacana-zaśmiał się James.
-Dobra-kiwnęłam głową.
Wzięłam swoją walizkę i skierowałam się w stronę wyjścia. Po chwili dobiegł do mnie Luke.
-Sorki Kar-szepnął.
Wyszliśmy szybko z domu kierując się w stronę garażu, gdzie znajdowało się auto Luke'a. Tak naprawdę nie znam się na tym aż tak, jak mam coś kupić to zazwyczaj patrzę na wydajność i takie tam. Nie potrzebne mi są nazwy bo i tak ich nie zapamiętam.
Luke otworzył bagażnik, a ja wsadziłam do środka walizkę i sobie przypomniałam coś.
-A ty nie bierzesz nic ze sobą?-zapytałam zdziwiona.
-Mam wszystko na miejscu.-rzekł zamykając bagażnik. Otworzył mi drzwi i przytrzymał, abym weszła. Zamknął je za mną i sam wsiadł ze strony kierowcy.
-Włączyć jakąś muzyką?-zapytał.
-Jak chcesz-mruknęłam.
-Jaką lubisz?-kolejne bezsensowne pytanie.
-Czy ty mnie w ten sposób zmuszasz do rozmowy?-jęknęłam.
-Nie-powiedział i skupił się na drodze.
-Kar... Królewno... -zaczął się jąkać.-Przepraszam, że byłem taki chamski.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam chłodno.
-Ja naprawdę żałuję, że- znowu zaczął się tłumaczyć, ale zakryłam mu usta swoimi własnymi.
-A teraz się zamknij się i jedź-powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jak sobie życzysz kochanie-powiedział Luke z uśmieszkiem i wyjechał z garażu, a potem z podwórka.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i oparłam wygodnie o fotel.
-Tobie wszystko-powiedział cicho.
-Nie gadaj już tych głupot-powiedziałam.-Teraz jesteś taki miły, a jak ci coś odbije to zachowujesz się jak cham.-Chciał mi przeszkodzić ale się zaśmiałam i kontynuowałam.- Nie przepraszam jak ci coś odbije to jesteś miły-uśmiechnęłam się przesłodko.
-Karolaine ja już taki jestem. Po prostu, nie zmienię się choćbym chciał-jęknął nie odrywając głowy od jezdni.
-Ja to wiem, ale nie raz te twoje fochy to dla mnie za wiele-mruknęłam cicho. Luke chyba tego nie dosłyszał, albo tylko udawał bo już się więcej nie odezwał.
Siedziałam cicho przez dwie godziny i dalej nie zwalnialiśmy na żaden postój, a już naprawdę zachciało mi się do toalety i z chęcią bym coś zjadła. Nie chciało mi się jednak nic mówić Luke'owi. Ok. Trochę dzisiaj po nim pojechałam, ale zasłużył.
-Jesteś głodna?-zapytał po kolejnej godzinie jazdy. Nie odpowiedziałam udając, że śpię.
-Karolaine wiem, że nie śpisz-zaśmiał się cicho.
-Skąd to wiesz?-zapytałam patrząc na niego zdziwionym wzrokiem.
-Widziałem jak śpisz, nie jesteś zazwyczaj taka sztywna jak dzisiaj-odpowiedział wzruszając ramionami.
-Znasz mnie z tydzień i już wiesz jak śpię, przerażasz mnie Luke-stwierdziłam ze śmiechem. Zaakceptowałam to jaki jest. Ja w końcu też najlepsza nie jestem i jestem tego świadoma.
-Aż taki przerażający jestem? Jak bardzo?- pytał śmiejąc się.
-Bardziej niż Edward ze Zmierzchu- powiedziałam.
-Też mi porównanie-prychnął co wywołało u mnie głośny śmiech.
-Tak zjadłabym coś chętnie i może przy okazji skorzystała z jakiejś łazienki-powiedziałam a on się na mnie spojrzał.
-Serio? Mam zawracać?-spytał zdziwiony.
-Jeśli mnie tak mocno kochasz to zawróć, proszę!-powiedziałam.
-Wiesz, że to kosztuje?-zapytał poważny, a po chwili wybuchł głośnym śmiechem.-Żartuje, już zawracam.
I nie zważając na to, że za nami ktoś jechał ostro zawrócił.
-Aaaa.... Luke, czy ty pragniesz mnie zabić?-zapiszczałam.
-Nie-powiedział z uśmieszkiem przy, którym miękły mi zawsze kolana.
-Właśnie widzę-wymruczałam.
Gdy tylko to powiedziałam zatrzymaliśmy się. Spojrzałam w każdą stronę i zauważyłam, że jesteśmy na CPN-ie.
-Nic bym ci nie zrobił-powiedział po czym wyszedł z auta.Poczekałam chwilę aż Luke otworzy mi drzwi, nie dlatego, że chciałam być traktowana w specjalny sposób, tylko, dlatego że Luke nieraz chciał być moim prywatnym dżentelmenem. Ledwo wyszłam z auta i poczułam, że Luke mnie podnosi.
-Co ty robisz?-zapytałam ze śmiechem.
-Niosę moją dziewczynę do łazienki-wyszczerzył się, a ja go uderzyłam w ramię.
-Wariat-jęknęłam gdy mnie postawił na ziemi, a ja uderzyłam sie w nogę.
-Coś ci zrobiłem?-zapytał wystraszony.
-Nie, sama się uderzyłam w nogę-powiedziałam i pokuśtykałam do toalety.
-Wejdę z tobą-powiedział i poruszył śmiesznie brwiami, ale później dodał już całkiem poważnie.-Muszę cię chronić, wszędzie.
-Aż tak mnie lubisz?-zapytałam, bo chyba tak powinno brzmieć. W końcu nie jesteśmy razem, jest moim....hm przyjacielem? Nieraz przyjaciel to za wiele, a zdarza się, że przyjaciel to za mało.
-Nie lubię cię w ogóle-odparł wzruszając ramionami.
-Dobrze wiedzieć-mruknęłam pod nosem tak aby nie usłyszał.
-Co się stało?-zapytał Luke wchodząc do pokoju lekko wypity.
-Nic dupku-powiedziałam a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
-Karolaine nic ci nie jest?-zapytał James wchodząc do domu.
-Czemu miałoby coś jej być?-zapytał Luke.
-Nie słyszałeś co się stało?-zapytał się zszokowany James przytulając mnie lekko.
-No nie?-uniósł jedną brew brunet.
-Ktoś chciał zabić Karolaine- powiedział Jai.
-Był na tym podwórku- dodał Skip.
-Musimy ją zawieźć do tajnej bazy-stwierdził James.
-Nie, nigdzie nie jadę. Czekam na Beau.-powiedziałam.
-Ty musisz być bezpieczna-warknął Luke.
-SZKODA, ŻE WCZEŚNIEJ TAK NIE ZAREAGOWAŁEŚ!-wrzeszczałam na niego.
-MOGŁAŚ POWIEDZIEĆ OD RAZU A NIE!-wrzasnął na mnie.
Zamachnęłam się i wymierzyłam mu siarczystego policzka.
-Nie masz prawa się na mnie wydzierać-powiedziałam przez zęby, a on złapał się za policzek.
-Nie musiałaś go bić-stwierdził Jai.
-Zasłużył-zauważył James.
-Za ile będzie Beau?-zapytał wystraszony Skip.
-Już jestem-krzyknął Bobo wchodząc do domu.
-Miło, że w końcu jesteś-powiedziałam zirytowana.-A teraz jakiś plan czy coś?
-Luke zabierze cię do naszego domku, tam nikt cię nie znajdzie -stwierdził Beau.
-To na co czekamy?-zapytał Luke.
-Ale Luke pił-zaskomlałam.
-Luke, serio?-zapytał Daniel.
-Trochę, przecież wiecie, że jestem dobrym kierowcą.
-Ok, jedźcie już-ponaglał Beau.-Jedź jak najdłużej, slalomami aby zgubić ich jeśli będą was gonić.
-Będziemy przed wami i wszystko uszykujemy-powiedział Daniel.
-Karolaine uważaj na siebie i tego pacana-zaśmiał się James.
-Dobra-kiwnęłam głową.
Wzięłam swoją walizkę i skierowałam się w stronę wyjścia. Po chwili dobiegł do mnie Luke.
-Sorki Kar-szepnął.
Wyszliśmy szybko z domu kierując się w stronę garażu, gdzie znajdowało się auto Luke'a. Tak naprawdę nie znam się na tym aż tak, jak mam coś kupić to zazwyczaj patrzę na wydajność i takie tam. Nie potrzebne mi są nazwy bo i tak ich nie zapamiętam.
Luke otworzył bagażnik, a ja wsadziłam do środka walizkę i sobie przypomniałam coś.
-A ty nie bierzesz nic ze sobą?-zapytałam zdziwiona.
-Mam wszystko na miejscu.-rzekł zamykając bagażnik. Otworzył mi drzwi i przytrzymał, abym weszła. Zamknął je za mną i sam wsiadł ze strony kierowcy.
-Włączyć jakąś muzyką?-zapytał.
-Jak chcesz-mruknęłam.
-Jaką lubisz?-kolejne bezsensowne pytanie.
-Czy ty mnie w ten sposób zmuszasz do rozmowy?-jęknęłam.
-Nie-powiedział i skupił się na drodze.
-Kar... Królewno... -zaczął się jąkać.-Przepraszam, że byłem taki chamski.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam chłodno.
-Ja naprawdę żałuję, że- znowu zaczął się tłumaczyć, ale zakryłam mu usta swoimi własnymi.
-A teraz się zamknij się i jedź-powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jak sobie życzysz kochanie-powiedział Luke z uśmieszkiem i wyjechał z garażu, a potem z podwórka.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i oparłam wygodnie o fotel.
-Tobie wszystko-powiedział cicho.
-Nie gadaj już tych głupot-powiedziałam.-Teraz jesteś taki miły, a jak ci coś odbije to zachowujesz się jak cham.-Chciał mi przeszkodzić ale się zaśmiałam i kontynuowałam.- Nie przepraszam jak ci coś odbije to jesteś miły-uśmiechnęłam się przesłodko.
-Karolaine ja już taki jestem. Po prostu, nie zmienię się choćbym chciał-jęknął nie odrywając głowy od jezdni.
-Ja to wiem, ale nie raz te twoje fochy to dla mnie za wiele-mruknęłam cicho. Luke chyba tego nie dosłyszał, albo tylko udawał bo już się więcej nie odezwał.
Siedziałam cicho przez dwie godziny i dalej nie zwalnialiśmy na żaden postój, a już naprawdę zachciało mi się do toalety i z chęcią bym coś zjadła. Nie chciało mi się jednak nic mówić Luke'owi. Ok. Trochę dzisiaj po nim pojechałam, ale zasłużył.
-Jesteś głodna?-zapytał po kolejnej godzinie jazdy. Nie odpowiedziałam udając, że śpię.
-Karolaine wiem, że nie śpisz-zaśmiał się cicho.
-Skąd to wiesz?-zapytałam patrząc na niego zdziwionym wzrokiem.
-Widziałem jak śpisz, nie jesteś zazwyczaj taka sztywna jak dzisiaj-odpowiedział wzruszając ramionami.
-Znasz mnie z tydzień i już wiesz jak śpię, przerażasz mnie Luke-stwierdziłam ze śmiechem. Zaakceptowałam to jaki jest. Ja w końcu też najlepsza nie jestem i jestem tego świadoma.
-Aż taki przerażający jestem? Jak bardzo?- pytał śmiejąc się.
-Bardziej niż Edward ze Zmierzchu- powiedziałam.
-Też mi porównanie-prychnął co wywołało u mnie głośny śmiech.
-Tak zjadłabym coś chętnie i może przy okazji skorzystała z jakiejś łazienki-powiedziałam a on się na mnie spojrzał.
-Serio? Mam zawracać?-spytał zdziwiony.
-Jeśli mnie tak mocno kochasz to zawróć, proszę!-powiedziałam.
-Wiesz, że to kosztuje?-zapytał poważny, a po chwili wybuchł głośnym śmiechem.-Żartuje, już zawracam.
I nie zważając na to, że za nami ktoś jechał ostro zawrócił.
-Aaaa.... Luke, czy ty pragniesz mnie zabić?-zapiszczałam.
-Nie-powiedział z uśmieszkiem przy, którym miękły mi zawsze kolana.
-Właśnie widzę-wymruczałam.
Gdy tylko to powiedziałam zatrzymaliśmy się. Spojrzałam w każdą stronę i zauważyłam, że jesteśmy na CPN-ie.
-Nic bym ci nie zrobił-powiedział po czym wyszedł z auta.Poczekałam chwilę aż Luke otworzy mi drzwi, nie dlatego, że chciałam być traktowana w specjalny sposób, tylko, dlatego że Luke nieraz chciał być moim prywatnym dżentelmenem. Ledwo wyszłam z auta i poczułam, że Luke mnie podnosi.
-Co ty robisz?-zapytałam ze śmiechem.
-Niosę moją dziewczynę do łazienki-wyszczerzył się, a ja go uderzyłam w ramię.
-Wariat-jęknęłam gdy mnie postawił na ziemi, a ja uderzyłam sie w nogę.
-Coś ci zrobiłem?-zapytał wystraszony.
-Nie, sama się uderzyłam w nogę-powiedziałam i pokuśtykałam do toalety.
-Wejdę z tobą-powiedział i poruszył śmiesznie brwiami, ale później dodał już całkiem poważnie.-Muszę cię chronić, wszędzie.
-Aż tak mnie lubisz?-zapytałam, bo chyba tak powinno brzmieć. W końcu nie jesteśmy razem, jest moim....hm przyjacielem? Nieraz przyjaciel to za wiele, a zdarza się, że przyjaciel to za mało.
-Nie lubię cię w ogóle-odparł wzruszając ramionami.
-Dobrze wiedzieć-mruknęłam pod nosem tak aby nie usłyszał.
*******************************-******************************************************
Sorki, że ostatnio nie dodawałam. Nic nie obiecuje, ale co weekend postaram się dodawać rozdział.
Jakieś pytanka? :*
Jakieś pytanka? :*
czwartek, 1 stycznia 2015
Rozdział 4
Perspektywa Luke'a
Myśl, że Karolaine ma być dziewczyną Petera mnie obrzydzała a zarazem przerażała.Bałem się ją tam puścić, gdyż w jakimś stopniu zależało mi na niej. Nie jest taka jak inne dziewczyny. No i jest też siostrą mojego szefa, wiec mogę sobie o niej pomarzyć.
-Hej Karolaine -zawołał James.
-Tak?-krzyknęła brunetka ze szczytu schodów.
-Gdzie Kail?-zapytał Daniel.
-Ummm...nie wiem, a czemu pytasz?-zawołała Kar.
-No bo Beau też nie ma.-zaśmiał się Jai.
-Nie pękaj królewno-powiedziałem.-Poszli sprawdzić czy dom jest bezpieczny.
-Aha-powiedziała potakując.-Lukey?
-Tak królewno?-zapytałem zdziwiony tym, że mówi do mnie zdrobniale.
-Pójdziesz tam ze mną?-zapytała a w jej oczach widziałem strach.
-Nie bój sie będę siedział w szafie.-mrugnąłem do niej a ona sie uśmiechnęła.
Wyszliśmy powoli z domu. Było godzinę przed czasem. Postanowiliśmy być tam wcześniej abym mógł się ukryć.
-Luke jakby coś źle poszło to chciałabym żebyś wiedział- zaczęła lecz jej przerwałem pocałunkiem.
-Będzie wszystko dobrze królewno- zapewniłem ją i schowałem się do szafy.
-Hej Karolaine -zawołał James.
-Tak?-krzyknęła brunetka ze szczytu schodów.
-Gdzie Kail?-zapytał Daniel.
-Ummm...nie wiem, a czemu pytasz?-zawołała Kar.
-No bo Beau też nie ma.-zaśmiał się Jai.
-Nie pękaj królewno-powiedziałem.-Poszli sprawdzić czy dom jest bezpieczny.
-Aha-powiedziała potakując.-Lukey?
-Tak królewno?-zapytałem zdziwiony tym, że mówi do mnie zdrobniale.
-Pójdziesz tam ze mną?-zapytała a w jej oczach widziałem strach.
-Nie bój sie będę siedział w szafie.-mrugnąłem do niej a ona sie uśmiechnęła.
Wyszliśmy powoli z domu. Było godzinę przed czasem. Postanowiliśmy być tam wcześniej abym mógł się ukryć.
-Luke jakby coś źle poszło to chciałabym żebyś wiedział- zaczęła lecz jej przerwałem pocałunkiem.
-Będzie wszystko dobrze królewno- zapewniłem ją i schowałem się do szafy.
Perspektywa Petera
-Witam księżniczko- powiedziałem wchodząc do jej pokoju.
-Hej-powiedziała tylko.
-Jestem Peter-wyciągnąłem w jej stronę rękę aby się przywitać.
-Jestem Karolaine- powiedziała dziewczyna i mnie lekko przytuliła.
Była śliczna, w największym stopniu tego znaczenia.
-Jesteś kuzynką tego całego Kaile'a?-zapytałem powoli.
-Hej-powiedziała tylko.
-Jestem Peter-wyciągnąłem w jej stronę rękę aby się przywitać.
-Jestem Karolaine- powiedziała dziewczyna i mnie lekko przytuliła.
Była śliczna, w największym stopniu tego znaczenia.
-Jesteś kuzynką tego całego Kaile'a?-zapytałem powoli.
Perspektywa Karolaine
-Jesteś Kuzynką tego całego Kaile'a?-zapytał powoli Peter. Ucieszyłam się, że nie wie prawdy.
-Tak-pokiwałam lekko głową.
-Aha-stwierdził chłopak.
-Tylko po to kazałeś mi tu przyjść i się z tobą spotkać?-zapytałam lekko zła.
-Nie, mam propozycje.-uniosłam wysoko brwi czekają co zaproponuje.- Potrzebuje szpiega w ich paczce.-mówił to poważnie. Nie wiedział o mnie nic, co mogłoby mi zagrażać. A teraz jeszcze nie wie że wiem, że jest jakimś gangsterem tak jak Janoskians.
-Ile płacisz? I jak ma to wyglądać?-zapytałam zaciekawiona.
-Płace za każdy dzień przyzwoitą sumkę. Masz poderwać, któregoś z nich, przynosić mi wszelkie ważne informacje, a potem rzucić dla mnie.-powiedział i zaczął się złowieszczo śmiać.
Wyobraziłam sobie w tym czasie minę Luke'a siedzącego w szafie.
-I co ty na to?-zapytał Peter.
-Zgoda-zaśmiałam się tajemniczo.
-Jakby ktoś pytał z moich jesteśmy parą-rzekł i wyszedł z pokoju.
Chciałam iść za nim wyjaśnić o co mu chodzi, ale przypomniałam sobie, że mam uważać. Usiadłam na swoim łóżku wyczerpana.
-Tak-pokiwałam lekko głową.
-Aha-stwierdził chłopak.
-Tylko po to kazałeś mi tu przyjść i się z tobą spotkać?-zapytałam lekko zła.
-Nie, mam propozycje.-uniosłam wysoko brwi czekają co zaproponuje.- Potrzebuje szpiega w ich paczce.-mówił to poważnie. Nie wiedział o mnie nic, co mogłoby mi zagrażać. A teraz jeszcze nie wie że wiem, że jest jakimś gangsterem tak jak Janoskians.
-Ile płacisz? I jak ma to wyglądać?-zapytałam zaciekawiona.
-Płace za każdy dzień przyzwoitą sumkę. Masz poderwać, któregoś z nich, przynosić mi wszelkie ważne informacje, a potem rzucić dla mnie.-powiedział i zaczął się złowieszczo śmiać.
Wyobraziłam sobie w tym czasie minę Luke'a siedzącego w szafie.
-I co ty na to?-zapytał Peter.
-Zgoda-zaśmiałam się tajemniczo.
-Jakby ktoś pytał z moich jesteśmy parą-rzekł i wyszedł z pokoju.
Chciałam iść za nim wyjaśnić o co mu chodzi, ale przypomniałam sobie, że mam uważać. Usiadłam na swoim łóżku wyczerpana.
-Karolaine- powiedział poważnie Luke.
-Tak?-spytałam patrząc na niego.
-Po co tak ryzykujesz?-zapytał lekko zły.
-To był plan i tego planu zamierzam się trzymać Luke- powiedziałam wstając z łóżka. Teraz staliśmy na przeciwko siebie.
-Z kim zamierzasz być?- powiedział delikatnie gładząc mój policzek.
-Nie wiem, bo jakby nie było musiałabym kogoś zranić- szepnęłam.
-Powiesz wszystko Kaile'owi?-zapytał.
-Muszę-powiedziałam.-W końcu to mój brat, a teraz także szef-zaśmiałam się cicho.
-W takim razie idziemy-powiedział ciągnąc mnie za rękę w stronę drzwi.
Wyszliśmy z mojego pokoju i zeszliśmy szybko po schodach.
-Ja sprawdzę pierw...-zaczął Luke, ale powiedział to za późno bo już otworzyłam drzwi wejściowe.
-Karolaine- warknął na mnie.
-Nie warcz na mnie idioto- odwarknęłam.
-Ty też tego nie rób-powiedział zły.
Wyszłam z domu i zobaczyłam jakiego mężczyznę. Patrzał się nie mnie przeszywającym spojrzeniem. Był ubrany cały na czarno i bardzo mi kogoś przypominał.
-Matt?-powiedziałam głośno aby ów mężczyzna mógł usłyszeć.
-Znasz go?-zapytał Luke.
-Raczej tak.-powiedziałam.
Mężczyzna zbliżał się w naszą stronę. Szedł powoli i pewnie. Luke zesztywniał raptownie. Wyciągnął pistolet i przyciągnął mnie do siebie.
-Kar-powiedział Matt, tak to był on..
-Matt-przytuliłam się do chłopaka.
-Bez owijania w bawełnę. Jestem w gangu Petera. Wysłał mnie po to abym cię szpegował i sprawdzał czy robisz prawidłowo swoją robotę.-powiedział Matt.
-Ale czemu mówisz to przy mnie?-zapytał zdziwiony Luke.
-Znam Kar, na nikogo tak nigdy nie spojrzała jak na ciebie. A to oznacza, że pomimo tego co ci mówi zależy jej na twoim bezpieczeństwie, ufa ci. Gdybym nie powiedział tego przy tobie tylko jej samej to i tak byś się dowiedział.-odpowiedział mój kuzyn.
-Ładnie to tak wkopywać kuzynkę?-zapytałam uderzając lekko chłopaka w rękę.
-Tak?-spytałam patrząc na niego.
-Po co tak ryzykujesz?-zapytał lekko zły.
-To był plan i tego planu zamierzam się trzymać Luke- powiedziałam wstając z łóżka. Teraz staliśmy na przeciwko siebie.
-Z kim zamierzasz być?- powiedział delikatnie gładząc mój policzek.
-Nie wiem, bo jakby nie było musiałabym kogoś zranić- szepnęłam.
-Powiesz wszystko Kaile'owi?-zapytał.
-Muszę-powiedziałam.-W końcu to mój brat, a teraz także szef-zaśmiałam się cicho.
-W takim razie idziemy-powiedział ciągnąc mnie za rękę w stronę drzwi.
Wyszliśmy z mojego pokoju i zeszliśmy szybko po schodach.
-Ja sprawdzę pierw...-zaczął Luke, ale powiedział to za późno bo już otworzyłam drzwi wejściowe.
-Karolaine- warknął na mnie.
-Nie warcz na mnie idioto- odwarknęłam.
-Ty też tego nie rób-powiedział zły.
Wyszłam z domu i zobaczyłam jakiego mężczyznę. Patrzał się nie mnie przeszywającym spojrzeniem. Był ubrany cały na czarno i bardzo mi kogoś przypominał.
-Matt?-powiedziałam głośno aby ów mężczyzna mógł usłyszeć.
-Znasz go?-zapytał Luke.
-Raczej tak.-powiedziałam.
Mężczyzna zbliżał się w naszą stronę. Szedł powoli i pewnie. Luke zesztywniał raptownie. Wyciągnął pistolet i przyciągnął mnie do siebie.
-Kar-powiedział Matt, tak to był on..
-Matt-przytuliłam się do chłopaka.
-Bez owijania w bawełnę. Jestem w gangu Petera. Wysłał mnie po to abym cię szpegował i sprawdzał czy robisz prawidłowo swoją robotę.-powiedział Matt.
-Ale czemu mówisz to przy mnie?-zapytał zdziwiony Luke.
-Znam Kar, na nikogo tak nigdy nie spojrzała jak na ciebie. A to oznacza, że pomimo tego co ci mówi zależy jej na twoim bezpieczeństwie, ufa ci. Gdybym nie powiedział tego przy tobie tylko jej samej to i tak byś się dowiedział.-odpowiedział mój kuzyn.
-Ładnie to tak wkopywać kuzynkę?-zapytałam uderzając lekko chłopaka w rękę.
-Myślę, że tak-zaśmiał się Matt.
-Zaraz, zaraz kuzynkę?-zapytał Luke.-To wy jesteście rodziną?
-Zaraz, zaraz kuzynkę?-zapytał Luke.-To wy jesteście rodziną?
-Wyjaśnię ci później, obiecuje.Matt czemu mi to wszystko mówisz?-zapytałam unosząc brwi.
-Jestem szczurem, ale rodzinę będę bronił. Nie powiem Peterowi, że waszą rozmowę słuchał Luke-powiedział i poszedł sobie.
Staliśmy tak chwilę. Każde z nas rozmyślało o czyś innym.
-Królewno musimy już iść-powiedział w końcu Luke.
-To chodź- ruszyłam w stronę bramki.
Luke dogonił mnie i złapał za rękę. Nie pytałam się po co to zrobił. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, podobało mi się to. Doszliśmy do jego domu a Luke nagle zapytał.
-Karolaine czy to prawda co mówił Matt?-zapytał patrząc mi prosto w oczy.
-Tak Luke to prawda-powiedziałam i weszłam do środka.
Chłopaki nie spali. Wszyscy siedzieli w salonie czekając na nasz powrót.
-Jestem szczurem, ale rodzinę będę bronił. Nie powiem Peterowi, że waszą rozmowę słuchał Luke-powiedział i poszedł sobie.
Staliśmy tak chwilę. Każde z nas rozmyślało o czyś innym.
-Królewno musimy już iść-powiedział w końcu Luke.
-To chodź- ruszyłam w stronę bramki.
Luke dogonił mnie i złapał za rękę. Nie pytałam się po co to zrobił. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, podobało mi się to. Doszliśmy do jego domu a Luke nagle zapytał.
-Karolaine czy to prawda co mówił Matt?-zapytał patrząc mi prosto w oczy.
-Tak Luke to prawda-powiedziałam i weszłam do środka.
Chłopaki nie spali. Wszyscy siedzieli w salonie czekając na nasz powrót.
Perspektywa Beau
Było już późno, a Karolaine i Luke jeszcze nie wrócili. Wystraszyliśmy się trochę, ze Karolaine mogło się coś stać.
-Nie nic jej nie jest, w końcu Luke z nią poszedł-powiedział w końcu Jai.
-Oby-jęknął zrozpaczony Kaile.
Nagle ktoś wszedł do domu. Okazało się, że to Karolaine. Była lekko zła. Ale dlaczego? Zraz sie dowiemy.
-I co się stało, że tak długo?-zapytałem, a Kaile zerwał się z miejsca i podbiegł do siostry przytulając ją.
-Kail udusisz mnie- jęknęła brunetka.
-Przepraszam-powiedział mój przyjaciel puszczając Karolaine.
-Gdzie Luke?-spytał Jai.
-Jestem już-powiedział Luke obejmując Kar w talii.
-Czy my może o czymś nie wiemy?-zapytał Skip.
-Wiecie o wszystkim-powiedziała Karolaine, ale nie odsunęła się od Luke'a.
-A więc co z Peterem?-zapytałem patrząc na mojego brata i jego przyszłą dziewczynę.
-Usiądźcie lepiej-zaśmiali się razem, a potem słodko popatrzeli na siebie. To było widać, że byli w sobie po uszy zakochani. W końcu Luke znalazł sobie dziewczynę i zacznie patrzeć trochę inaczej na świat.
***********************************************************************************
Przepraszam za ewentualne błędy oraz za to, że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału. Życzę miłego czytania :*
http://ask.fm/janoskians_to_jet_to
-Nie nic jej nie jest, w końcu Luke z nią poszedł-powiedział w końcu Jai.
-Oby-jęknął zrozpaczony Kaile.
Nagle ktoś wszedł do domu. Okazało się, że to Karolaine. Była lekko zła. Ale dlaczego? Zraz sie dowiemy.
-I co się stało, że tak długo?-zapytałem, a Kaile zerwał się z miejsca i podbiegł do siostry przytulając ją.
-Kail udusisz mnie- jęknęła brunetka.
-Przepraszam-powiedział mój przyjaciel puszczając Karolaine.
-Gdzie Luke?-spytał Jai.
-Jestem już-powiedział Luke obejmując Kar w talii.
-Czy my może o czymś nie wiemy?-zapytał Skip.
-Wiecie o wszystkim-powiedziała Karolaine, ale nie odsunęła się od Luke'a.
-A więc co z Peterem?-zapytałem patrząc na mojego brata i jego przyszłą dziewczynę.
-Usiądźcie lepiej-zaśmiali się razem, a potem słodko popatrzeli na siebie. To było widać, że byli w sobie po uszy zakochani. W końcu Luke znalazł sobie dziewczynę i zacznie patrzeć trochę inaczej na świat.
***********************************************************************************
Przepraszam za ewentualne błędy oraz za to, że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału. Życzę miłego czytania :*
http://ask.fm/janoskians_to_jet_to
Subskrybuj:
Posty (Atom)