Perspektywa Karolaine
Wspominałam już jak bardzo nienawidzę swojej mamy. W Londynie każda rzecz przypominała mi tatę i było mi z tym łatwiej, ale nie oczywiście musieliśmy się wyprowadzić z powodu głupiej pracy. Te jej zachowanie mnie irytuje. Dal niej liczy się tylko praca, a my? To przez nią Kaile zaczął pić i znikać na całą noc.
-Hej mała jesteśmy-powiedział Kaile.
-Idę stąd, wniesiesz do domu moje walizki?-zapytałam a gdy tylko kiwnął głową poszłam przed siebie. Weszłam do sklepu spożywczego, który był niedaleko mojego aktualnego więzienia. Tak więzienia. A dlaczego? Hm... cały dzień będę siedziała w nim sama, będzie cicho, za cicho a tego nienawidzę. Wchodząc do sklepu nie uważałam na to co robię i przez przypadkiem wpadłam na jakiegoś chłopaka. Zamiast przeprosić go ja stałam i się na niego patrzałam. Był boski pod każdym względem. Był to brunet z brązowymi oczami. Miał kolczyka w wardze... och... Patrzał się na mnie ze zdziwieniem.
-Uważaj jak chodzisz mała-powiedział i wyszedł.
Jaka mała? Yhhh.... nie lubię jak się tak do mnie mówi. Chcąc zapomnieć o tym co sie zdarzyło w sklepie kupiłam wodę i poszłam do parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Założyłam słuchawki, puściłam muzykę i siedziałam sobie w takim spokoju przez jakiś czas. Nagle dostałam sms-a.
-Idę stąd, wniesiesz do domu moje walizki?-zapytałam a gdy tylko kiwnął głową poszłam przed siebie. Weszłam do sklepu spożywczego, który był niedaleko mojego aktualnego więzienia. Tak więzienia. A dlaczego? Hm... cały dzień będę siedziała w nim sama, będzie cicho, za cicho a tego nienawidzę. Wchodząc do sklepu nie uważałam na to co robię i przez przypadkiem wpadłam na jakiegoś chłopaka. Zamiast przeprosić go ja stałam i się na niego patrzałam. Był boski pod każdym względem. Był to brunet z brązowymi oczami. Miał kolczyka w wardze... och... Patrzał się na mnie ze zdziwieniem.
-Uważaj jak chodzisz mała-powiedział i wyszedł.
Jaka mała? Yhhh.... nie lubię jak się tak do mnie mówi. Chcąc zapomnieć o tym co sie zdarzyło w sklepie kupiłam wodę i poszłam do parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Założyłam słuchawki, puściłam muzykę i siedziałam sobie w takim spokoju przez jakiś czas. Nagle dostałam sms-a.
"Słodko wyglądasz w tych leginsach. Obserwuje cię. Miej się na baczności.
P."
Wystraszona zaczęłam się obracać we wszystkie strony, ale nikogo nie zauważyłam. Wstałam powoli i pobiegłam przed siebie przy okazji wpadając na tego samego chłopaka co w sklepie.
-Uważaj jak chodzisz-zaśmiał się i poszedł znowu.
Irytuje mnie już powoli co on tu robi? A może to on jest tym całym P. Poszłam do pobliskiej lodziarni, w której kupiłam sobie loda: 1 gałka malinowa, 1owoce leśne, 1 żurawina. Ledwo odeszłam od budki z lodami i znowu na kogoś wpadłam. Nie no serio? Znowu on? Tym razem jednak nie było mu do śmiechu, gdyż ubrudziłam jego białą koszulkę swoim lodem.
-Moja koszulka-warknął na mnie.
-Mój biedny lód-udałam smutek i tym razem to ja odeszłam zostawiając go tępo się we mnie patrzącego.
Jeszcze kilka razy na niego wpadłam. To w galerii, przed biblioteką, obok szkoły do której będę chodziła niedługo. Ja zwiedzałam miasto, a on? Nawet nie chcę myśleć, że mnie śledził. Na szyldzie obok szkoły był plakat nowo otwartego lodowiska. Poszłam więc na nie.
-Uważaj jak chodzisz-zaśmiał się i poszedł znowu.
Irytuje mnie już powoli co on tu robi? A może to on jest tym całym P. Poszłam do pobliskiej lodziarni, w której kupiłam sobie loda: 1 gałka malinowa, 1owoce leśne, 1 żurawina. Ledwo odeszłam od budki z lodami i znowu na kogoś wpadłam. Nie no serio? Znowu on? Tym razem jednak nie było mu do śmiechu, gdyż ubrudziłam jego białą koszulkę swoim lodem.
-Moja koszulka-warknął na mnie.
-Mój biedny lód-udałam smutek i tym razem to ja odeszłam zostawiając go tępo się we mnie patrzącego.
Jeszcze kilka razy na niego wpadłam. To w galerii, przed biblioteką, obok szkoły do której będę chodziła niedługo. Ja zwiedzałam miasto, a on? Nawet nie chcę myśleć, że mnie śledził. Na szyldzie obok szkoły był plakat nowo otwartego lodowiska. Poszłam więc na nie.
-Hej uważaj jak jeździsz-krzyknął....Tylko nie to, znowu on. Chyba nas coś do siebie przyciąga, że ciągle na siebie wpadamy. Ha ha.
-Przepraszam-powiedziałam spuszczając głowę. Serio Karolaine? Ledwo weszłaś na ten pieprznięty lód i już na kogoś wpadłaś? Tego na pewno nie mam po bracie. Zaśmiałam się cicho ze swojego porównania. W sumie to różnie się od brata prawie wszystkim. A w szczególności preferencją do wpadania ciągle na ludzi.
-To znowu ty?-krzyknął za mną brunet.
-Tak, też podzielam twój entuzjazm warknęłam sama do siebie.
-Przepraszam-powiedziałam spuszczając głowę. Serio Karolaine? Ledwo weszłaś na ten pieprznięty lód i już na kogoś wpadłaś? Tego na pewno nie mam po bracie. Zaśmiałam się cicho ze swojego porównania. W sumie to różnie się od brata prawie wszystkim. A w szczególności preferencją do wpadania ciągle na ludzi.
-To znowu ty?-krzyknął za mną brunet.
-Tak, też podzielam twój entuzjazm warknęłam sama do siebie.
Zniechęcona już zwiedzaniem miasta postanowiłam wrócić do domu.
"Zrób coś z Kailem, aby przywitać się ze sąsiadami. Kup jakieś produkty w spożywczym na rogu naszej ulicy.
Mama"
Serio? Że niby ja i Kaile mamy zrobić ciasto? A ona to niby gdzie już jest? Jesteśmy tu dopiero jeden dzień, a ona już pewno siedzi w pracy. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się to prawdą, w końcu jest to do niej podobne.
Wchodząc do sklepu usłyszałam podniesione głosy.
-Ale my nie mamy tych dwóch dolarów-krzyknął wyższy chłopak stojący przy ladzie.
-To pech, nie starczy wam na wszystko-odpowiedziała głośno kobieta stojąca za ladą.
-Jak Beau nie dostanie czekolady to nas zje-powiedział ten troszkę niższy.Czekaj, czekaj. Beau? Nie na pewno nie chodzi mu o Brooksa, w końcu może ich być pełno w tym mieście i niekoniecznie musi chodzić właśnie o przyjaciela mojego brata. A może jednak? W końcu Brooks uwielbia czekoladę, a tak dokładniej wszelkiego rodzaju słodycze.
-Dzień Dobry co dla panienki?-zwróciła sie do mnie miło sprzedawczyni.
-Ale my nie mamy tych dwóch dolarów-krzyknął wyższy chłopak stojący przy ladzie.
-To pech, nie starczy wam na wszystko-odpowiedziała głośno kobieta stojąca za ladą.
-Jak Beau nie dostanie czekolady to nas zje-powiedział ten troszkę niższy.Czekaj, czekaj. Beau? Nie na pewno nie chodzi mu o Brooksa, w końcu może ich być pełno w tym mieście i niekoniecznie musi chodzić właśnie o przyjaciela mojego brata. A może jednak? W końcu Brooks uwielbia czekoladę, a tak dokładniej wszelkiego rodzaju słodycze.
-Dzień Dobry co dla panienki?-zwróciła sie do mnie miło sprzedawczyni.
-Dzień Dobry. Poproszę: mąkę, 4 mleka, czekoladę, dżem, bitą śmietanę, kilogram mandarynek, dwa kiwi, trzy banany, 2 kilogramy jabłek, małą wodę, 3 soki pomarańczowe i posypkę do ciast.-wymieniałam a pani wyciagała wszystko na blat.
-To wszystko?-zapytała.
-Sądzę, że tak, ale jeżeli czegoś zapomniałam to przyjdę bo mieszkam niedaleko.-uśmiechnęłam się, a kobieta powiedziała mi cenę do zapłaty.
-Hej chłopaki macie, wiem jak to jest gdy Beau nie dostanie czekolady, albo czegoś innego słodkiego- zaśmiałam się wręczając im banknot dziesięciodolarowy.
-Znasz Beau?-zapytali oby dwaj oszołomieni.
-Nie wiem czy chodzi nam o tego samego-zaśmiałam się i wyszłam powoli ze sklepu obładowana reklamówkami.
-Hej zaczekaj zapomniałaś czekolady-krzyknął wyższy.
Zatrzymałam się i poczekałam aż do mnie dobiegną.
-A tak serio to chcieliśmy się przedstawić ja jestem James a to Daniel-przedstawił się wyższy gdy do mnie dobiegli.
-Miło mi, jestem Karolaine- powiedziałam odkładając powoli reklamówki i przytulając chłopców.
-Daj pomożemy ci-powiedział Daniel i wziął reklamówki z zakupami.
-Jak masz na nazwisko królewno?-zapytał James.
-Smith, a po co ci to?-zapytałam z uśmiechem.
Chłopak spoważniał na ułamek sekundy a później się uśmiechnął przyjacielsko.
-Zaproszę cię na fejsa- zaśmiał się wraz z Danielem.
-Skąd znasz Beau?-zapytał Daniel, gdy się zatrzymałam przy moim ukochanym domku.
-Brooksa?-zaśmiałam się, a gdy oni pokiwali głową odpowiedziałam.- Beau to przyjaciel mojego brata Kaile'a.
-Ok, a czemu się tu zatrzymałaś?-zapytał Daniel unosząc jedną brew. Ej jak on to robi? Ja też chcę umieć tak robić.
-Bo tu mieszkam. To pa-powiedziałam odbierając od nich swoje torby z zakupami i weszłam na podwórko. Gdy znikałam za drzwiami zauważyłam jeszcze to, że z ożywieniem o czymś rozmawiają.
-Sądzę, że tak, ale jeżeli czegoś zapomniałam to przyjdę bo mieszkam niedaleko.-uśmiechnęłam się, a kobieta powiedziała mi cenę do zapłaty.
-Hej chłopaki macie, wiem jak to jest gdy Beau nie dostanie czekolady, albo czegoś innego słodkiego- zaśmiałam się wręczając im banknot dziesięciodolarowy.
-Znasz Beau?-zapytali oby dwaj oszołomieni.
-Nie wiem czy chodzi nam o tego samego-zaśmiałam się i wyszłam powoli ze sklepu obładowana reklamówkami.
-Hej zaczekaj zapomniałaś czekolady-krzyknął wyższy.
Zatrzymałam się i poczekałam aż do mnie dobiegną.
-A tak serio to chcieliśmy się przedstawić ja jestem James a to Daniel-przedstawił się wyższy gdy do mnie dobiegli.
-Miło mi, jestem Karolaine- powiedziałam odkładając powoli reklamówki i przytulając chłopców.
-Daj pomożemy ci-powiedział Daniel i wziął reklamówki z zakupami.
-Jak masz na nazwisko królewno?-zapytał James.
-Smith, a po co ci to?-zapytałam z uśmiechem.
Chłopak spoważniał na ułamek sekundy a później się uśmiechnął przyjacielsko.
-Zaproszę cię na fejsa- zaśmiał się wraz z Danielem.
-Skąd znasz Beau?-zapytał Daniel, gdy się zatrzymałam przy moim ukochanym domku.
-Brooksa?-zaśmiałam się, a gdy oni pokiwali głową odpowiedziałam.- Beau to przyjaciel mojego brata Kaile'a.
-Ok, a czemu się tu zatrzymałaś?-zapytał Daniel unosząc jedną brew. Ej jak on to robi? Ja też chcę umieć tak robić.
-Bo tu mieszkam. To pa-powiedziałam odbierając od nich swoje torby z zakupami i weszłam na podwórko. Gdy znikałam za drzwiami zauważyłam jeszcze to, że z ożywieniem o czymś rozmawiają.
"Wybieraj lepiej towarzystwo księżniczko
P."
Znowu ten debil? Musiał mnie widzieć z Jamesem i Danielem.
-Jestem- krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi.
-Ciszej-jęknął mój brat z salonu.-Głowa mnie boli.
-Ty pijaku nie dziwię się-szepnęłam do brata siadając obok niego.
-Zrobisz mi coś na tego kaca?-zapytał całując mnie w czoło.
-Tobie zawsze-przytuliłam się do niego. Pomimo iż mojego brata często...ba nawet bardzo często nie ma w domu nie mamy najgorszych kontaktów. Bardzo go kocham i wiem, że on mnie też.
-A więc u którego znajomego z dzieciństwa byłeś?-zapytałam wracając z kuchni z tabletkami i dużą dwu litrową wodą.
-U Petera, ale już tam więcej nie pójdę. Zaczął coś brać, ale nie wnikam w to. Zmienił się strasznie-skrzywił się.
-U tego blondyna o dwa lata młodszego od ciebie?-kiwnął głową.-Ćpun jeden, ale ty nie brałeś prawda?-zapytałam przestraszona.
-No coś ty głuptasie-zaśmiał się.-Wiesz, że ja tych świństw nie dotykam.
-Jestem- krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi.
-Ciszej-jęknął mój brat z salonu.-Głowa mnie boli.
-Ty pijaku nie dziwię się-szepnęłam do brata siadając obok niego.
-Zrobisz mi coś na tego kaca?-zapytał całując mnie w czoło.
-Tobie zawsze-przytuliłam się do niego. Pomimo iż mojego brata często...ba nawet bardzo często nie ma w domu nie mamy najgorszych kontaktów. Bardzo go kocham i wiem, że on mnie też.
-A więc u którego znajomego z dzieciństwa byłeś?-zapytałam wracając z kuchni z tabletkami i dużą dwu litrową wodą.
-U Petera, ale już tam więcej nie pójdę. Zaczął coś brać, ale nie wnikam w to. Zmienił się strasznie-skrzywił się.
-U tego blondyna o dwa lata młodszego od ciebie?-kiwnął głową.-Ćpun jeden, ale ty nie brałeś prawda?-zapytałam przestraszona.
-No coś ty głuptasie-zaśmiał się.-Wiesz, że ja tych świństw nie dotykam.
-Mam nadzieję.-powiedziałam z uśmiechem.
-A gdzie matka?-zapytał się siadając powoli na kanapie i sadzając mnie na swoich kolanach.
-Głupie pytanie, jasne że już w pracy-powiedziałam wywracając oczami.-A jeżeli już mówimy o pracy to kazała nam zrobić jakieś ciasto czy coś i zanieść sąsiadom. Obstawiam, że chodziło jej o Ginę i jej synów.
-Wiesz jak cię kocham?-zapytał się.
-Tak zrobię ci naleśniki-zaśmiałam się.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy po czym zabraliśmy się wspólnie do pracy.
-A gdzie matka?-zapytał się siadając powoli na kanapie i sadzając mnie na swoich kolanach.
-Głupie pytanie, jasne że już w pracy-powiedziałam wywracając oczami.-A jeżeli już mówimy o pracy to kazała nam zrobić jakieś ciasto czy coś i zanieść sąsiadom. Obstawiam, że chodziło jej o Ginę i jej synów.
-Wiesz jak cię kocham?-zapytał się.
-Tak zrobię ci naleśniki-zaśmiałam się.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy po czym zabraliśmy się wspólnie do pracy.
Perspektywa Luke'a
Co to jest za dziewczyna? Kur*a wpadła na mnie dzisiaj już tyle razy i to zupełnie przypadkiem. Jeśli bym nit był to ja tylko choćby Peter nie skończyło się by tak miło. Ale na szczęście to byłeś ty Luke-powiedziałem sam do siebie.
-Hej downie-zawołał Jai wchodząc do pokoju.
-Nie umiesz pukać?-zapytałem zirytowany.
-Daniel i James przyszli i mówią, że Smitch tu jest-powiedział a ja od razu się podniosłem i razem pośpiesznie zeszliśmy do salonu.
-A więc?-zapytałem stojąc w progu drzwi.
-Córka Smitcha tu jest, a to oznacza, że czas abyśmy się nią zajęli- powiedział Daniel.
A no tak zapomniałbym o tym. Karolaine Smitch to córka naszego, już nie żyjącego szefa. Byliśmy przy nim, gdy konał i na łożu śmierci obiecaliśmy mu, że gdy tylko będzie blisko nas mamy się nią zająć.
-Hej downie-zawołał Jai wchodząc do pokoju.
-Nie umiesz pukać?-zapytałem zirytowany.
-Daniel i James przyszli i mówią, że Smitch tu jest-powiedział a ja od razu się podniosłem i razem pośpiesznie zeszliśmy do salonu.
-A więc?-zapytałem stojąc w progu drzwi.
-Córka Smitcha tu jest, a to oznacza, że czas abyśmy się nią zajęli- powiedział Daniel.
A no tak zapomniałbym o tym. Karolaine Smitch to córka naszego, już nie żyjącego szefa. Byliśmy przy nim, gdy konał i na łożu śmierci obiecaliśmy mu, że gdy tylko będzie blisko nas mamy się nią zająć.
2 komentarze:
No i bosko <3 <3
Ciekawie się zapowiada, bardzo mi się podoba ten rozdział oraz prolog i z wyczekiwanien czekam na ciąg dalszy <3
Prześlij komentarz