środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 3

Perspektywa Karolaine
-Że nasza księżniczka zrobiła nam naleśniki-powiedział Luke?To to Luke. To na niego dzisiaj wpadłam kilka razy. Nie panując nad sobą raptownie się cofnęłam. Stałam teraz oparta o jakąś szafkę.
-Luke możemy porozmawiać?-zapytał Jai swojego brata.
-Pierw muszę porozmawiać z Karolaine na osobności-powiedział, a chłopaki wyszli. Natomiast do mnie to nie docierało. Rozmawiać ze mną? Niby po co?
-Spokojnie nic ci nie zrobię-powiedział podchodząc powoli w moją stronę.
-Mhm-kiwnęłam głową.
-Mówię serio Kar-powiedział a on sam znajdował się bardzo niebezpiecznie blisko mnie.
-No dobra Luke. Powiesz mi o co chodzi?-zapytałam patrząc w jego czekoladowe oczy.
-Musisz na siebie uważać-szepnął całując moją szyję.
-Na ciebie?-zaśmiałam się cicho. Rozpraszał mnie.
-Nie na Petera-powiedział poważnie przerywając całowanie mojej szyi aby spojrzeć w moje oczy.-Rozumiesz? Masz nie chodzić nigdzie sama.
-Dobrze-kiwnęłam lekko głową. Lekko go odepchnęła, gdyż byłam przerażona naszą bliskością. Był za blisko. Nawet go nie znam.
-Możesz mnie przecież poznać-powiedział jakby czytał mi w myślach.-Możemy spróbować.
-Jesteś opętany Luke-zaśmiałam się.
Staliśmy na przeciwko siebie, już nie tak blisko jak wcześniej i się normalnie śmialiśmy. Lecz mój humor musiał zostać zepsuty. Nagle dostałam sms-a.
"Jesteś moja, nikogo więcej więc nawet nie myśl o nim suko
P"
-Luke-powiedziałam a moje ręce zaczęły drżeć.
Chłopak pośpiesznie podszedł do mnie. Wziął ode mnie telefon i odczytał wiadomość. Jeśli bym powiedziała, że był zły byłoby to kłamstwo, ponieważ Luke był wściekły.
-Chłopa-chciał ich wołać lecz zakryłam jego usta moja ręką.
-Ciii- szepnęłam.
-Tak nie może być Karolaine, ja muszę im to powiedzieć-mówił spokojnie gładząc mój policzek.
-Ale, jeśli on coś wam zrobi? Nie wybaczę sobie tego.-powiedziałam a łzy same popłynęły po policzkach.
-Nie płacz-wyszeptał przytulając mnie.-Nam nic nie będzie. Naszym zadaniem od zawsze jest chronienie ciebie Kar. My mamy ciebie chronić, nie ty nas.
-A jak coś się wam stanie, to co?-zapytałam patrząc w jego oczy.
-Uznamy w tedy, że to był wypadek przy pracy-powiedział spokojnie.
-Musisz być taki spokojny?-warknęłam na niego.
-Zazwyczaj taki nie jestem-zaśmiał się i mnie pocałował.
Odepchnęłam go od razu.
-Nie Luke, ja nie mogę-powiedziałam zostawiając go samego w kuchni.
-Karolaine co się stało?-zapytał Kaile zrywając się na równe nogi, gdy tylko przekroczyłam próg salonu.
-Peter-warknął Luke, który już stał za mną.
-Od dzisiaj nie chodzisz nigdzie sama-powiedział Kaile.-Nigdzie, rozumiesz? O wszystkim mówisz mi, albo któremuś z chłopaków.
-Nie jestem małą dziewczynką-warknęłam zła.
-Dla mnie zawsze będziesz-powiedział Kaile, a w jego oczach ujrzałam smutek i miłość.
-No dobrze-westchnęłam.-Ale jest warunek.
-Jaki?-zapytał Beau.
-Mówicie mi teraz o co chodzi i przez cały czas mam być informowana. Nie odrzucacie moich pomysłów tylko je rozważacie.-wypowiedziałam wszystko i spojrzałam na chłopaków.
-Dobrze- westchnął mój brat.-Mama dzisiaj nie wraca do domu więc zostaniemy u chłopaków uzgodnić co i jak.
-A jeśli nie chce tu zostać?-zapytałam unosząc brwi.
-To możesz wrócić do domu ale z którymś z chłopaków, samej cię nie puścimy-powiedział Beau.
-To gdzie mam spać? I kto mi to wszystko wyjaśni-zapytałam.
-Ja mogę-zaproponował Jai.
-A może Luke?-zapytał James.
-Karolaine?-zapytał Beau.
-Kail? Wytłumacz mi to, proszę.-powiedziałam patrząc na brata.
-Chodź tu królewno-powiedział mój brat rozszerzając ramiona abym mogła się przytulić.
-Zaczęło się to tak....
I dowiedziałam się wielu rzeczy. A mianowicie, że mój braciszek jest w gangu zwanym Janoskians, który założył nasz ojciec. Kail nic o nim nie wiedział do dnia śmierci ojca. To było ustalone z ludźmi taty. W chwili jego śmierci Kail się dowiedział i nie mógł mi ani mamie o niczym powiedzieć. Wolą ojca było również, abym w razie niebezpieczeństwa wyprowadziła się do Melbourne, gdzie znajdują się jego najlepsi ludzie. Właśnie jesteśmy w Melbourne, a to znaczy że groziło mi niebezpieczeństwo.
-Ale to przecież przez prace mamy-powiedziałam nie rozumiejąc.
-Mamy tutaj pełno ludzi malutka-zaśmiał się Kail.-Załatwili matce prace gdy tylko zadzwoniłem.
-Rozumiem.-kiwnęłam głową.
-I jak myśl, że brat jest inny niż ci się wydaje?-zapytał Jai.
-Dziwnie-zaśmiałam się.
-Eeee wiesz, nie że coś do tego mam ale mogłabyś się ubrać-powiedział Beau.
-Zboczeniec-krzyknęłam na cały dom.-Kaile ja wracam do domu, siedzę przecież ubrana-powiedziałam do brata.
-Beau tak sprawdza dziewczyny-powiedział ze śmiechem Jai.
-Aha-powiedziałam zdziwiona.-Dostałam kolejną wiadomość.
"Spotkajmy się dzisiaj o 1:00 ,bo inaczej twojej mamusi się coś stanie. Tylko bądź sama
P"

-Wychodzę na spotkanie z Peterem-powiedziałam.
-I się może z nim będziesz całować?-zaśmiał się Luke.
-Nawet gdyby nie twój interes Luke-powiedziałam zła na chłopaka.
-Nie pójdziesz-powiedział mój brat.
-Obyś się nie zdziwił. Mam plan-zaśmiałam się.
-Jaki?-zapytał Jai.
-Nie ważne. Dajcie mi wyjść proszę.-błagałam.
-Nie i koniec idź spać-warknął Kaile.
-Nienawidzę cię-krzyknęłam wybiegając z salonu.
-A i Karolaine, dzisiaj będzie pilnował cię Luke-powiedział Kail przez co znienawidziłam go jeszcze bardziej.
Weszłam do pokoju bruneta i od razu rzuciłam się na łóżko. Jak ja ich nienawidzę.
-Idź się wykąp i się kładź-powiedział chłodno chłopak wchodząc do pokoju.
-Tak jest panie sierżancie- wywróciłam oczami.
-Nie rób tak to dziwkarskie- westchnął.
Udałam że nie słyszę, Luke dał mi bluzkę i poszłam pośpiesznie się wykąpać.
-Hej Kar przepraszam-usłyszałam głos mojego brata zza drzwi łazienki.
-Idź i mi nie przeszkadzaj-powiedziałam siląc się na spokój.
-Przepraszam nie powinienem tak mówić, wysłałem już kilku ludzi aby pilnowali mamę i Ginę.-mówił.
-Ale po co mi to mówisz?-zapytałam się.
-Żebyś się nie martwiła-stwierdził.-Ja idę jutro porozmawiamy.
-Kaile gdzie idziesz-zapytałam przestraszona jego poważnym tonem.
-Ktoś musi porozmawiać z Peterem-zaśmiał się.
-Zaczekaj-krzyknęłam.
Pośpiesznie się wytarłam i ubrałam. Otworzyłam drzwi i wyszłam.
-Karolaine muszę jechać-powiedział.
-Wiem, ale dla mojego bezpieczeństwa powiedz, że jestem dziewczyną któregoś z chłopaków, gdy się dowie, że jestem twoją siostrą będzie miał na ciebie haka.-powiedziałam tuląc się do piersi brata.
-Dzisiaj do niego nie jadę.-stwierdził po namyślę.
-Dlaczego?-zapytał Luke.
-Musicie z Karolaine udawać, że jesteście parą-rzekł ze spokojem.
-Że co?-krzyknęliśmy razem.
-To, jak powiem, że to moja siostra i ma się od niej odpierdzielić to później będzie mnie szantażował, że coś jej zrobi a tego nie chcemy.-odparł z uśmiechem.
-Ale czemu akurat on?-powiedziałam zdziwiona.
-Jemu najbardziej ufam-zaśmiał się Kaile.-A teraz macie 10 minut na przygotowanie. Idziemy do klubu nocnego.
-Mam lepszy plan-powiedziałam.
-Nic mi nie zrobi jeżeli będę jego dziewczyną-powiedziałam z uśmiechem a Luke się skrzywił.
-Co?-zapytał zdziwiony.
-Wiem, że mące ci teraz w głowie. Ale co by było gdybym jednak poszła na to spotkanie i kolejne i bym była jego dziewczyną? On by mi o wszystkim mówił nie wiedząc, albo wiedząc że jestem twoją siostrą, ale stoję po jego stronie. Rozumiesz?-zapytałam.
-Ja rozumiem-powiedział Beau.
-A ty długo tu stoisz?-zapytał Luke.
-Tak długo jak reszta-wskazał na resztę chłopaków.
-I co o tym sądzisz Beau?-spytał Kaile swojego przyjaciela.
-Młoda-spojrzałam się na niego jakbym chciała go zabić.-To znaczy Kar ma rację. Będziemy miec szpiega, któremu możemy zaufać, Peter jej nic nie zrobi. Będziemy zawsze o krok do przodu od nich-zaśmiał się.
-Ale jej bezpieczeństwo-powiedział Kaile wyrywając sobie włosy z głowy.
-A Sara?-zapytał nagle Jai.
-Masz rację-powiedział Luke.A gdy napotkał moje pytające spojrzenie- Sara to dziewczyna Beau. Są ze sobą ale Peter o tym nie wie.
-A co ma do tego Peter?-spytałam zdziwiona.
-Sara to siostra Petera-powiedział James.
Ach już rozumiem. To mam udawać dziewczynę psychopaty i na dodatek zaprzyjaźnić się z jego siostrą, a dziewczyną Beau. To żem wymyśliła wspaniały plan.
-Będzie dobrze Kar-zaśmiał się Beau.
-Mhm-mruknęłam.



**********************************************************************************
Najserdeczniejsze życzenia szczęśliwych
i radosnych Świąt Bożego Narodzenia
oraz wszelkiej pomyślności i sukcesów
w nadchodzącym roku wraz z podziękowaniami
za dotychczasową współpracę składa Talka :*



wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 2

Perspektywa Kaile'a
-Hej braciszku chodź ze mną! W końcu ten cały Beau to twój przyjaciel czy coś-namawiała mnie moja siostra.
-No już dobrze Kar-zaśmiałem się i skierowałem się w stronę drzwi.
-Kocham cię-krzyknęła brunetka i pobiegła wziąć ze stołu naleśniki, które pomimo mojego zapału sama przygotowała.
-Ja ciebie też siostra-powiedziałem.
Wychodząc z domu byłem cały zdenerwowany. Ostatni raz widziałem Beau przed śmiercią ojca.  Pamiętam ten dzień bardzo dobrze, tak jakby to się zdarzyło zaledwie wczoraj. Pokłóciłem się w tedy z Beau o jakąś głupotę. To już nawet nie istotne o co. Ważne jest to, że się aż pobiliśmy. Nigdy wcześniej nam się to nie zdarzyło i przez to mój ojciec się zdenerwował, gdyż przez naszą głupotę straciliśmy większość naszych ludzi.
-Nie bój się będzie dobrze-powiedziała Kar. Kurcze muszę się ogarnąć, Kar ma rację.
-Wiem-powiedziałem uśmiechnięty i zapukałem do drzwi mojego przyjaciela.

Perspektywa Beau.
-Luke pedale otwórz drzwi-zawołałem z salonu. Jednak nikt mi nie odpowiedział. "Co za dzieci"pomyślałem i wstałem z mojej ukochanej kanapy.
-Kto do jasnej -zacząłem ale gdy ujrzałem kto przyszedł zamurowało mnie.
-Hej Beau-powiedział niepewnie Kaile.
-Hej Kaile- powiedziałem podchodząc do przyjaciela i go przytulając.-Debilu wiesz jak tęskniłem?
-Przecież pisałem do was-powiedział, a ja zrozumiałem o co mu chodzi i się nachmurzyłem.
-Tak ja też w spawach służbowych- mruknąłem.
-Ze mną się nikt nie przywita?-zapytała mała brunetka stojąca z jakąś miską w ręku.
-Ymmm no hej-powiedziałem drapiąc się po karku. Skąd ja ją mogę znać.
-Jestem Karolaine, siostra Kaile'a, córka Antchonego i -zaczęła tłumaczyć brunetka. Widać było, że była zirytowana tym że jej nie poznałem.
-Już wiem-powiedziałem przytulając ją.-Wejdźcie.
Otworzyłem drzwi przed nią i Kailem. Już wiem, że ta dziewczyna jest córką naszego szefa. Kaile ją pilnuję, ale jeżeli się tu przeprowadzili musiało się coś stać. Tylko co? Tego nie wiem ale się dowiem.
-Hej, kto przyszedł?-wyleciał z salonu Jai.
Perspektywa Jaia
Siedziałem w salonie z chłopakami czekając na Beau, gdyż musieliśmy poważnie porozmawiać o tej całej Karolaine. Nie wiem nawet jak ona wygląda.
-Hej, kto przyszedł?-wybiegłem z salonu aby zobaczyć dlaczego jeszcze nie przyszedł.
Była z nim jakaś śliczna brunetka i... nie możliwe.
-Chłopaki Kaile przyjechał-krzyczałem kilka razy i podbiegłem do chłopaka.
-Hej Jai- zaśmiał się Kaile.
-Piłeś-zaśmiałem się.
-Tylko troszkę-pokiwał głową i poszedł wraz z moim bratem do salonu, do reszty chłopaków.
Zostałem w hollu sam z ów brunetką. Była wystraszona. Miała śliczne oczy. Nie była zbyt wysoka i mogła być to nowa dziewczyna Kaile'a, ale nie sądzę aby nią była.
-Hej jestem Karolaine- uśmiechnęła się do mnie.-Gdzie jest kuchnia?
Złapałem ją za rękę, a ona momentalnie się spięła, pomimo tego zaprowadziłem ją do kuchni. Odstawiła tam miskę którą trzymała i odwróciła się w moją stronę. Była wystraszona. Ale dlaczego?
-Hej jestem Jai- powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
-Czy my się dzisiaj już nie widzieliśmy?-zapytała nagle.
-My nie, ale możliwe że spotkałaś Luke'a- powiedziałem, a kamień spadł mi z serca. Już myślałem, że się mnie boi.
-Hej James nasza królewna przyszła-krzyknął wchodząc do kuchni Daniel.
-Karolaine?-zapytał zdziwiony James, a po chwili już był w kuchni obok dziewczyny.
-O hej zapomniałam, że wy też tu jesteście-zaśmiała się. No tak... bym zapomniał, że oni się znają.
-Kaile cię wydał- krzyknął Beau z salonu.
-Ale co powiedział?-zapytałem
-Że nasza księżniczka zrobiła nam naleśniki-powiedział Luke, a Karolaine raptownie się cofnęła. Nie powiem, ale to było dziwne.
-Luke możemy porozmawiać?-zapytałem spokojnie.
-Pierw muszę porozmawiać z Karolaine na osobności- powiedział a my zostawiliśmy ich samych.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział pierwszy.

Perspektywa Karolaine
Wspominałam już jak bardzo nienawidzę swojej mamy. W Londynie każda rzecz przypominała mi tatę i było mi z tym łatwiej, ale nie oczywiście musieliśmy się wyprowadzić z powodu głupiej pracy. Te jej zachowanie mnie irytuje. Dal niej liczy się tylko praca, a my? To przez nią Kaile zaczął pić i znikać na całą noc.
-Hej mała jesteśmy-powiedział Kaile.
-Idę stąd, wniesiesz do domu moje walizki?-zapytałam a gdy tylko kiwnął głową poszłam przed siebie. Weszłam do sklepu spożywczego, który był niedaleko mojego aktualnego więzienia. Tak więzienia. A dlaczego? Hm... cały dzień będę siedziała w nim sama, będzie cicho, za cicho a tego nienawidzę. Wchodząc do sklepu nie uważałam na to co robię i przez przypadkiem wpadłam na jakiegoś chłopaka. Zamiast przeprosić go ja stałam i się na niego patrzałam. Był boski pod każdym względem. Był to brunet z brązowymi oczami. Miał kolczyka w wardze... och... Patrzał się na mnie ze zdziwieniem.
-Uważaj jak chodzisz mała-powiedział i wyszedł.
Jaka mała? Yhhh.... nie lubię jak się tak do mnie mówi. Chcąc zapomnieć o tym co sie zdarzyło w sklepie kupiłam wodę i poszłam do parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Założyłam słuchawki, puściłam muzykę i siedziałam sobie w takim spokoju przez jakiś czas. Nagle dostałam sms-a.
"Słodko wyglądasz w tych leginsach. Obserwuje cię. Miej się na baczności.
P."
Wystraszona zaczęłam się obracać we wszystkie strony, ale nikogo nie zauważyłam. Wstałam powoli i pobiegłam przed siebie przy okazji wpadając na tego samego chłopaka co w sklepie.
-Uważaj jak chodzisz-zaśmiał się i poszedł znowu.
Irytuje mnie już powoli co on tu robi? A może to on jest tym całym P. Poszłam do pobliskiej lodziarni, w której kupiłam sobie loda: 1 gałka malinowa, 1owoce leśne, 1 żurawina. Ledwo odeszłam od budki z lodami i znowu na kogoś wpadłam. Nie no serio? Znowu on? Tym razem jednak nie było mu do śmiechu, gdyż ubrudziłam jego białą koszulkę swoim lodem.
-Moja koszulka-warknął na mnie.
-Mój biedny lód-udałam smutek i tym razem to ja odeszłam zostawiając go tępo się we mnie patrzącego.
Jeszcze kilka razy na niego wpadłam. To w galerii, przed biblioteką, obok szkoły do której będę chodziła niedługo. Ja zwiedzałam miasto, a on? Nawet nie chcę myśleć, że mnie śledził. Na szyldzie obok szkoły był plakat nowo otwartego lodowiska. Poszłam więc na nie. 
-Hej uważaj jak jeździsz-krzyknął....Tylko nie to, znowu on. Chyba nas coś do siebie przyciąga, że ciągle na siebie wpadamy. Ha ha.
-Przepraszam-powiedziałam spuszczając głowę. Serio Karolaine? Ledwo weszłaś na ten pieprznięty lód  i już na kogoś wpadłaś? Tego na pewno nie mam po bracie. Zaśmiałam się cicho ze swojego porównania. W sumie to różnie się od brata prawie wszystkim. A w szczególności preferencją do wpadania ciągle na ludzi.
-To znowu ty?-krzyknął za mną brunet.
-Tak, też podzielam twój entuzjazm warknęłam sama do siebie. 
Zniechęcona już zwiedzaniem miasta postanowiłam wrócić do domu.
"Zrób coś z Kailem, aby przywitać się ze sąsiadami. Kup jakieś produkty w spożywczym na rogu naszej ulicy.
Mama"
Serio? Że niby ja i Kaile mamy zrobić ciasto? A ona to niby gdzie już jest? Jesteśmy tu dopiero jeden dzień, a ona już pewno siedzi w pracy. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się to prawdą, w końcu jest to do niej podobne. 
Wchodząc do sklepu usłyszałam podniesione głosy.
-Ale my nie mamy tych dwóch dolarów-krzyknął wyższy chłopak stojący przy ladzie.
-To pech, nie starczy wam na wszystko-odpowiedziała głośno kobieta stojąca za ladą.
-Jak Beau nie dostanie czekolady to nas zje-powiedział ten troszkę niższy.Czekaj, czekaj. Beau? Nie na pewno nie chodzi mu o Brooksa, w końcu może ich być pełno w tym mieście i niekoniecznie musi chodzić właśnie o przyjaciela mojego brata. A może jednak? W końcu Brooks uwielbia czekoladę, a tak dokładniej wszelkiego rodzaju słodycze.
-Dzień Dobry co dla panienki?-zwróciła sie do mnie miło sprzedawczyni.
-Dzień Dobry. Poproszę: mąkę, 4 mleka, czekoladę, dżem, bitą śmietanę, kilogram mandarynek, dwa kiwi, trzy banany, 2 kilogramy jabłek, małą wodę, 3 soki pomarańczowe i posypkę do ciast.-wymieniałam a pani wyciagała wszystko na blat.
-To wszystko?-zapytała.
-Sądzę, że tak, ale jeżeli czegoś zapomniałam to przyjdę bo mieszkam niedaleko.-uśmiechnęłam się, a kobieta powiedziała mi cenę do zapłaty.
-Hej chłopaki macie, wiem jak to jest gdy Beau nie dostanie czekolady, albo czegoś innego słodkiego- zaśmiałam się wręczając im banknot dziesięciodolarowy.
-Znasz Beau?-zapytali oby dwaj oszołomieni.
-Nie wiem czy chodzi nam o tego samego-zaśmiałam się i wyszłam powoli ze sklepu obładowana reklamówkami.
-Hej zaczekaj zapomniałaś czekolady-krzyknął wyższy.
Zatrzymałam się i poczekałam aż do mnie dobiegną.
-A tak serio to chcieliśmy się przedstawić ja jestem James a to Daniel-przedstawił się wyższy gdy do mnie dobiegli.
-Miło mi, jestem Karolaine- powiedziałam odkładając powoli reklamówki i przytulając chłopców.
-Daj pomożemy ci-powiedział Daniel i wziął reklamówki z zakupami.
-Jak masz na nazwisko królewno?-zapytał James.
-Smith, a po co ci to?-zapytałam z uśmiechem.
Chłopak spoważniał na ułamek sekundy a później się uśmiechnął przyjacielsko.
-Zaproszę cię na fejsa- zaśmiał się wraz z Danielem.
-Skąd znasz Beau?-zapytał Daniel, gdy się zatrzymałam przy moim ukochanym domku.
-Brooksa?-zaśmiałam się, a gdy oni pokiwali głową odpowiedziałam.- Beau to przyjaciel mojego brata Kaile'a.
-Ok, a czemu się tu zatrzymałaś?-zapytał Daniel unosząc jedną brew. Ej jak on to robi? Ja też chcę umieć tak robić.
-Bo tu mieszkam. To pa-powiedziałam odbierając od nich swoje torby z zakupami i weszłam na podwórko. Gdy znikałam za drzwiami zauważyłam jeszcze to, że z ożywieniem o czymś rozmawiają.
"Wybieraj lepiej towarzystwo księżniczko
P."
Znowu ten debil? Musiał mnie widzieć z Jamesem i Danielem.
-Jestem- krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi.
-Ciszej-jęknął mój brat z salonu.-Głowa mnie boli.
-Ty pijaku nie dziwię się-szepnęłam do brata siadając obok niego.
-Zrobisz mi coś na tego kaca?-zapytał całując mnie w czoło.
-Tobie zawsze-przytuliłam się do niego. Pomimo iż mojego brata często...ba nawet bardzo często nie ma w domu nie mamy najgorszych kontaktów. Bardzo go kocham i wiem, że on mnie też.
-A więc u którego znajomego z dzieciństwa byłeś?-zapytałam wracając z kuchni z tabletkami i dużą dwu litrową wodą.
-U Petera, ale już tam więcej nie pójdę. Zaczął coś brać, ale nie wnikam w to. Zmienił się strasznie-skrzywił się.
-U tego blondyna o dwa lata młodszego od ciebie?-kiwnął głową.-Ćpun jeden, ale ty nie brałeś prawda?-zapytałam przestraszona.
-No coś ty głuptasie-zaśmiał się.-Wiesz, że ja tych świństw nie dotykam.
-Mam nadzieję.-powiedziałam z uśmiechem.
-A gdzie matka?-zapytał się siadając powoli na kanapie i sadzając mnie na swoich kolanach.
-Głupie pytanie, jasne że już w pracy-powiedziałam wywracając oczami.-A jeżeli już mówimy o pracy to kazała nam zrobić jakieś ciasto czy coś i zanieść sąsiadom. Obstawiam, że chodziło jej o Ginę i jej synów.
-Wiesz jak cię kocham?-zapytał się.
-Tak zrobię ci naleśniki-zaśmiałam się.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy po czym zabraliśmy się wspólnie do pracy.

Perspektywa Luke'a
Co to jest za dziewczyna? Kur*a wpadła na mnie dzisiaj już tyle razy i to zupełnie przypadkiem. Jeśli bym nit był to ja tylko choćby Peter nie skończyło się by tak miło. Ale na szczęście to byłeś ty Luke-powiedziałem sam do siebie.
-Hej downie-zawołał Jai wchodząc do pokoju.
-Nie umiesz pukać?-zapytałem zirytowany.
-Daniel i James przyszli i mówią, że Smitch tu jest-powiedział a ja od razu się podniosłem i razem pośpiesznie zeszliśmy do salonu.
-A więc?-zapytałem stojąc w progu drzwi.
-Córka Smitcha tu jest, a to oznacza, że czas abyśmy się nią zajęli- powiedział Daniel.
A no tak zapomniałbym o tym. Karolaine Smitch to córka naszego, już nie żyjącego szefa. Byliśmy przy nim, gdy  konał i na łożu śmierci obiecaliśmy mu, że gdy tylko będzie blisko nas mamy się nią zająć.


Prolog

Perspektywa Sophie
Pomimo tego iż mój mąż nie żyję już drugi rok nadal powracają wspomnienia. Pisałam ostatnio z moją przyjaciółką Giną i razem postanowiłyśmy, że przeprowadzę się wraz z dziećmi do Australii, gdzie nie powinny mnie już dręczyć wspomnienia tak jak tu. Przed śmiercią Anthony'ego byliśmy normalną kochającą rodziną. No może nie do końca, gdyż Anthony miał swoje tajemnice, w które nie zamierzałam się mieszać, gdyż jak sam stwierdził kiedyś i tak się dowiem. Pewnego dnia dowiedziałam się, że mój mąż miał wypadek w pracy i że nie żyje. Kilka dni później odbył się pogrzeb, na który zaproszeni byli nasi wspólni znajomi. Już w tedy zauważyłam coś dziwnego. W cieniu drzew stało kilku mężczyzn w tym Matt-syn siostry mojego męża. Byli ubrani na czarno i z ożywieniem o czymś rozmawiali. Nie kojarzyłam znikąd tych mężczyzn. I to było dla mnie dziwne. Teraz gdziekolwiek bym nie poszła, cokolwiek bym nie robiła w tym głupim mieście wszystko przypomina mi męża. Dlatego właśnie postanowiłam się przeprowadzić do Australii. Ale nie powiem tego przecież moim dzieciom. Wymyśliłam więc, że dostałam lepszą prace (w sumie nawet prawda) i że więcej płacą, a także że miasto, w którym zamieszkamy jest blisko oceanu. Czuję, że moje dzieci mnie nienawidzą, ale nie powiedzą mi tego, gdyż nie chcą mnie zranić. Kaile po śmierci Anthony'ego zamknął się w sobie, chodził na coraz więcej imprez, żal po stracie ojca topił w alkoholu. Natomiast Karolaine ciągle pytała o ojca, jak nie mnie to babkę, nawet Kaile'a. W tej całej trudnej sytuacji jednak był pewien plus dzieciaki nigdy nie byli tak blisko.
-To kiedy jedziemy?-zapytała się moja córka wyrywając mnie ze wspomnień.
-W następnym tygodniu mamy samolot.-powiedziałam uśmiechając się słabo.
-Wszystko w porządku mamo?-zapytała, a ja tylko kiwnęłam głową.
-Karolaine!!!-krzyknął Kaile do siostry.
-Tak?-zawołała w odpowiedzi.
-Musimy porozmawiać-odkrzyknął, a Karolaine tylko pokiwała głową po czym powiedziała:
-To ja się pójdę pakować.
I wyszła zostawiając mnie samą.

niedziela, 21 grudnia 2014

Bohaterowie

Beau Peter Brooks (Bobo)-ma 21 lat; starszy brat bliźniaków; przyjaźni się z Kailem; jest wraz z braćmi, Jamesem, Danielem i Kaile'em w gangu pana Smitcha; wielokrotnie karany za posiadanie narkotyków, bójki, nielegalne wyścigi; jest chłopakiem Sary
Luke Anthony Mark Brooks (Lukeey, Brooksy,lukey-pookey)- ma 19 lat; brat Jaia i Beau; podoba mu się Karolaine, lecz boi się do tego przyznać, sądzi, że każda dziewczyna jest taka sama i puszcza się na prawo i lewo; należy do gangu Smitcha; najlepszy kierowca wśród chłopaków.
Jaidon Dominic Brooks (Jai, JJ)- ma 19 lat; brat Luke'a i Beau; przyjaźni się z Karolaine; wieczny optymista; najmilszy z całego gangu Smitcha; nigdy nie zabił człowieka.
Daniel Sahyounie (Skip)- ma 20 lat; przyjaciel Brooksów i Jamesa; kocha Karolaine jak siostrę; nienawidzi Petera, gdyż kiedyś zgwałcił on jego dziewczynę Jessicę; należy do gangu Smitcha.
James Anthony Yammouni (Vjavjay)- ma 18 lat; przyjaciel Brooksów i Daniela; jest chłopakiem Victorie; należy do gangu Smitcha; kocha ryzyko.
Peter Andrew Brown - ma 19 lat; przywódca gangu zwanego Szczurami; nienawidzi Kaile'a gdyż sądzi, że odebrał mu dziewczynę; podoba mu się Karolaine; kumpel Matta; nie wie, że jego była spotyka się z Billem, a nie z Kailem.
Matthew Smitch (Matt, M)- ma 19 lat; kuzyn Kaile'a i Karolaine; jest w gangu Petera; tak zwana prawa ręka Petera; próbuje odciągnąć gang Szczurów jak najdalej od swojej rodziny.

Anthony Smitch- szef gangu Janoskians; ojciec Karolaine i Kaile'a; mąż Sophie; zginął w wypadku samochodowym podczas pościgu za Szczurami.
Kaile Smitch (Smiti)-ma 21 lat; brat Karolaine, przyjaciel Beau; jest w gangu swojego ojca; jest bardzo przystojny co pomaga mu w zdobywaniu dziewczyn, lecz nigdy nie był w poważnym związku; załatwia wszystko od razu; lubi nieraz sobie wypić.
Karolaine Smitch (Kar, Królewna, Księżniczka, Lanie) - ma 17 lat; córka gangstera; jest nieświadoma tego co jej grozi; podoba jej się Luke jednak dla zdobycia danych spotyka się z Peterem; jest przyjaciółką Jaia, Daniela i Jamesa; za brata odda życie; zaprzyjaźnia się z Sarą.
Sara Brown (Sari)-ma 20 lat; starsza siostra Petera; dziewczyna Beau; nie należy do żadnego gangu, lecz wie o ich istnieniu; zaprzyjaźnia się z Karolaine; brat zakazuje jej spotykania się z Beau, ale ona pomimo tego potajemnie się z nim spotyka.
Sophie Maria Smitch- mama Kaile'a i Karolaine; wmawia córce, że wyprowadzili się z powodu pracy, a tak naprawdę uciekała od wspomnień związanych z Anthonym.
Jassica Hill (Jess, Jessi)- ma 18 lat; dziewczyna Daniela; na początku nie za bardzo przepada za Karolaine, gdyż jest zazdrosna o swojego chłopaka; przyjaźni się z Victorią; kiedyś zgwałcił ją Peter za to go nienawidzi i nie za bardzo lubi Sarę.
Victoria Fray (Viki, Vi)- ma 19 lat; dziewczyna Jamesa; przyjaźni się z Jassicą; nie lubi Kaile'a gdyż sądzi że jest podrywaczem.
Billi Wood (Bil)- ma 19 lat i należy do gangu szczurów, chodzi z Anabell, byłą swojego szefa.
Anabell Dark- ma 17 lat; była dziewczyna Petera, teraz chodzi z Billem; nienawidzi swojego byłego chłopaka; czuje się źle z tym, że to przez nią Beau ma kłopoty.
Gina Brooks-mama Brooksów; gdy mąż ją zostawił wzięła się za siebie i teraz pracuje jako projektantka wraz ze swoją przyjaciółką Sophie; nie wie o istnieniu gangu.

sobota, 20 grudnia 2014

Powitanie


 

Hej. Moja przyjaciółka namówiła mnie do założenia bloga, gdyż sądzi że mam naprawdę dobre pomysły. W taki o to sposób się tu znalazłam. A więc zaczynajmy. Jeszcze dzisiaj powinni się pojawić bohaterowie. Kolorowych snów mordki.