***Perspektywa Karolaine***
-Hejka Bobo-powiedziałam przytulając się do przyjaciela.
-Hej księżniczko-uśmiechnął się do miło i odwzajemnił gest.
W tym samym czasie Luke poszedł do pokoju. Miałam nadzieję, że naprawdę pójdzie spać i mnie nie okłamał. Sama nieraz nie wiem w co wieżę. W to, że ten przystojny gangster może do mnie coś czuć? Luke nie jest taki odpychający jak się go trochę pozna....
-Hej Kar..-usłyszałam głos Beau, który wymachiwał swoją ręką przed moją twarzą.
-Tak?-zapytałam lekko oszołomiona.
-Słuchałaś mnie w ogóle?-zapytała a ja pokręciłam przecząco głową.-Och....mówiłem właśnie, że Luke prosił mnie abym pozwolił ci normalnie żyć. Myślałem nad tym i możesz dzisiaj sobie wyjść na jakąś imprezę z Luke'em. A tak z innej beczki-zaśmiał się.
-No co?-zapytałam nie wiedząc z czego się śmieje.
-Jest coś co byś chciała dostać?-zapytał z krzywym uśmieszkiem na twarzy.
-Tak....chciałabym dostać jakąś książkę, albo kilka nudzi mi się tu troszkę gdy siedzę sama.-powiedziałam niepewna zamiarów bruneta. On jednak podszedł przytulił mnie i powiedział, że on coś wymyśli.
-Filmy też nie są złe-zaśmiałam się wychodząc.
Poszłam do salonu, gdyż słyszałam, że w kuchni ktoś jest. Wiem, że to tak jakby też mój dom, ale nie chce nikomu przeszkadzać, albo narzucać się. Nie lubię gdy ktoś rozmawia ze mną z przymusu, bo nie chce być miły. Już wolę wyjść i posiedzieć sama. Jednak w salonie również nie było mi dane posiedzieć w samotności, gdyż nagle wpadł Daniel z wielkimi kwiatami krzycząc na cały dom życzenia dla wszystkich.
-Skip o co ci chodzi?-zapytałam się wstając z kanapy i podchodząc do chłopaka.
-Co nawet ty nie wiesz jakie dziś święto?-powiedział z niedowierzeniem.
-To żadne święto Daniel-powiedział James wchodząc do pokoju.-Hej Karolaine.
-Hej James, o co chodzi Skipowi?-zapytałam zdziwiona całą tą sytuacją.
-Są dzisiaj...-chciał powiedzieć James, ale Daniel mu przerwał.
-WALENTYNKI SĄ PACANY!!!-wrzeszczał znów na cały dom.
-Ej matole nie drzyj się tak Lukey śpi-powiedziałam uderzając lekko chłopaka w głowę.
-Ała-jęknął cicho.-Za co to było?
-Za te twoje głupie święto-powiedziałam poważnie.-Luke nie może ostatnio spać, nawet ja to zauważyłam ciołku jeden. A ty sobie przychodzisz do domu i wrzeszczysz o jakimś bzdurnym święcie zakochanych. Nie m czegoś takiego jak miłość. Żygam tym wszystkim.-wykonałam dla demonstracji odruch wymiotny.
-Ale ja-powiedział smutno Skip siadając na kanapie.
Nie tylko nie to pomyślałam.
-Skipi uwierz mi ja nie chciałam cię obrazić ani w to co wierzysz.... naprawdę. Po prostu jestem nienormalną wariatką, która utożsamia się do starszego brata, który jest oziębły i stuknięty.
-Dziękuję Karolaine-zaśmiał się ktoś (czytaj mój brat).
-Kail, ja przepraszam. Kurwa już sama nie wiem co mówię.-jęknęłam cicho.
-Masz rację jestem oziębły i chyba musimy poważnie porozmawiać jak się traktuje przyjaciół-zaśmiał się patrząc na smutnego Daniela.
-Daniel głowa do góry-powiedział Bobo.
-Nasza księżnczka nie chciała cię urazić-stwierdził James przytulając mnie mocno.
-To prawda przepraszam-powiedziałam cicho i ruszyłam w stronę drzwi.
-Musimy porozmawiać na osobności, to poważne Karolaine-szepnął do mnie brat.
-A możemy to zrobić po imprezie, którą robimy dzisiaj u nas albo u Brooksów?-zapytałam patrząc się błgalnie na brata,
-Jaką imprezę?-zapytał zdziwiony.
-Rekompensata dla Skipa, może pozna jakąś fajną dziewczynę-uśmiechnęłam się miło.
-Dzisiaj? Kto ci przyjdzie na imprezę, która jest dzisiaj?-zapytał stukając mnie po głowie.
-Ludzie ze szkoły chociażby i zaraz spytam się Luke'a czy zaprosi swoich znajomych.-powiedziałam, a on kiwnął tylko głową i mnie puścił. Co oznaczało, że tę ważną rozmowę przełożył sobie na inny dzień. Tylko co on robił tak wcześnie w domu? Miało go nie być dwa tygodnie. Coś się musiało stać. A może znowu ktoś mi zagraża? Jejku żałuje, że jestem nieraz taka lekkomyślna i nie myślę o tym o czym powinnam.
Zapukałam do drzwi od pokoju Luke'a. W sumie nie wiem po co to robiłam skoro i tak to też mój pokój. Weszłam więc po cichu do pokoju. Zobaczyłam, że Luke nie śpi. Zamiast tego patrzał się w sufit.
-Hej Luke-powiedziałam kładąc się obok chłopaka.
-Hej-powiedział obejmując mnie.
-Słyszałeś coś z tych rozmów?-zapytałam cicho.
-Nie, ale mam złe przeczucia i jakby nawet pozwolili ci wyjść nie pozwolę ci Kar-powiedział siadając.
-Ale Lukey-chciałam go jakoś namówić.
-Kar-powiedział pochylając się nade mną.-Nigdzie cię nie puszczę, rozumiesz?
-Tak-pokiwałam głową i odwróciłam wzrok, lecz po chwili zapragnęłam się z nim kłócić i negocjować..-Ale powiedz mi dlaczego?
-Och...zachowujesz się gorzej niż dziecko... Po prostu nigdzie nie idziesz i koniec-skwitował z uśmieszkiem.
-A właśnie, że sobie pójdę i to bez ciebie, czy ja muszę być na waszej łasce?-krzyknęłam.
-Nie jesteś na naszej łasce-również wrzeszczał.
-To niby dlaczego do kurwy nędzy nie mogę iść na tę pieprzoną imprezę?-wrzasnęłam i nagle oby dwoje staliśmy na równych nogach i na siebie wrzeszczeliśmy.
-Bo się o ciebie martwię-kolejne wrzaski.
-Co?-zapytałam już ciszej jakbym się przesłyszała.
-Kurwa to samo co słyszałaś-jęknął cicho i odwrócił wzrok.
-Ej mówisz to tylko po to abym została w domu?-zapytałam się niepewnie. Dużo razy było tak, że chłopak mówił sobie to dla żartów, albo aby się ze mną przespać.
-Nie dla jaj sobie to mówię-powiedział po czym wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami.
Wybiegłam za nim. Nie po to aby go powstrzymać, lecz aby dać upust tej całej agresji.
-Widzisz Skip? Dlatego nienawidzę tych pieprzonych walentynek. Wszystko się w tedy pieprzy.-wrzasnęłam i zaczęłam płakać. Nie mogłam nawet wejść do pokoju. Siedziałam tam tak długo aż w końcu zmęczona zasnęłam przed drzwiami od pokoju.
-Kar-ktoś mną potrząsnął. To był Luke.
-Idź ode mnie-jęknęłam i znowu zaczęłam płakać.
-Karolaine jest po północy nikogo nie ma w domu, a ty śpisz pod drzwiami.-powiedział brunet.
-Jest ok, możesz sobie iść-powiedziałam.
-Chodź tu do mnie-rozłożył ramiona a ja się do niego przytuliłam.
-Ostatnio dziwnie się czuję. Raz chce mi się płakać kiedy indziej śmiać, a nieraz chciałabym wszystko rozpierdolić-szepnęłam do niego.
-Nie przeklinaj-poprosił.-Twoje usta są zbyt piękne aby używały takich słów.
-Nie pra...-chciałam odpowiedzieć, lecz Luke przerwał mi to w delikatnym pocałunku.
-Luke-szepnęłam chcąc zadać pytanie gdzie się podziali wszyscy, lecz nic więcej nie nastąpiło.
Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Poderwałam się i zobaczyłam, że leżę na łóżku Jaia, a jego nigdzie nie ma. Pewnie mnie przyniósł jak zasnęłam. Wyszłam ostrożnie z pokoju kierując się w stronę pokoju Kaila, ale nikogo tam nie zastałam. Tak samo było z pokojami pozostałych chłopaków. Na końcu zajrzałam do pokoju mojego i Luke'a. I co ja tam ujrzałam? Jakąś nagą laskę leżącą na moim łóżku i całującą Luke'a. To było dla mnie za wiele, ale postanowiłam pokazać, że nic mnie to nie obchodzi. Nawet mnie nie zauważyli tak byli sobą zajęci. Oj Lukuś twierdzi, że mnie kocha-pomyślałam. Więc nagramy go troszeczkę. Wyciągnęłam więc telefon i nagrałam chłopaka. Później szybko się wycofałam i wróciłam do pokoju Jaia. Byłam smutna i zła. Bolało mnie to iż Luke jest aż takim pojebanym frajerem. Dziwki mu się zachciało.
Tej nocy już nie mogłam zasnąć. Czekałam więc na powrót chłopaków. Około 2 Luke zaczął trzeźwieć i wypędził tę pieprzoną dziwkę z domu. Po 3 zaczął mnie szukać po całym domu. W końcu znalazł. Przez przypadek oparł się o drzwi od pokoju Jaia, które były uchylone i wpadł do jego pokoju. Zobaczył mnie i zaczął rozmowę.
-Szukałem cię po całym domu Karolaine-powiedział zirytowany.
-Wyjdź jeśli nie chcesz się kłócić, albo żebym cię przez przypadek nie zabiła-odrzekłam, a chłód ode mnie aż bił.
-O co ci chodzi dziewczyno? Pierw masz jakieś zachcianki na imprezę jest ok, później płaczesz, kłócisz się, znowu płaczesz. Ogarnij się nie jesteś pępkiem świata.-zabolało.
-Ok. Wyraziłeś swoje zdanie. Uszanuje je.-uśmiechnęłam się krzywo.
-Szukałem cię po całym domu Karolaine-powiedział zirytowany.
-Wyjdź jeśli nie chcesz się kłócić, albo żebym cię przez przypadek nie zabiła-odrzekłam, a chłód ode mnie aż bił.
-O co ci chodzi dziewczyno? Pierw masz jakieś zachcianki na imprezę jest ok, później płaczesz, kłócisz się, znowu płaczesz. Ogarnij się nie jesteś pępkiem świata.-zabolało.
-Ok. Wyraziłeś swoje zdanie. Uszanuje je.-uśmiechnęłam się krzywo.
-Nie to miałem na myśli Kar-powiedział dalej stojąc w miejscu.
-O to ci chodziło Luke, uwierz mnie to nie rusza-powiedziałam.-Dobra wychodzisz czy ja mam to zrobić?-zapytałam. Nie odpowiedział mi więc wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku kuchni. Jakoś tak zachciało mi się pić.
Nalałam sobie sok pomarańczowy, który piłam tylko ja i JJ. Usiadłam na krzesło i napisałam SMS'a do mojego przyjaciela.
-O to ci chodziło Luke, uwierz mnie to nie rusza-powiedziałam.-Dobra wychodzisz czy ja mam to zrobić?-zapytałam. Nie odpowiedział mi więc wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku kuchni. Jakoś tak zachciało mi się pić.
Nalałam sobie sok pomarańczowy, który piłam tylko ja i JJ. Usiadłam na krzesło i napisałam SMS'a do mojego przyjaciela.
Hej Jai, czy mógłbyś już wrócić do domu? Nie mam z kim świętować :/
Twoja BFF Kar :*
Od razu nadeszła odpowiedź:
Już wracam :*
Twój JJ <3
Nie czekałam długo na Jaia. Przyjechał bardzo szybko.
-Hej Kar-krzyknął wchodząc do domu. Po tonie głosu wywnioskowałam, że jest trzeźwy w przeciwieństwie d swojego brata bliźniaka. Był też lekko zdenerwowany.
-Tu jestem-powiedziałam wychodząc aby go przytulić.
-Witaj księżniczko-uśmiechnął się do mnie. Był naprawdę przystojny. W końcu to Brooks. U nich to chyba rodzinne.
-No witaj mój książę-zaśmiałam się.
-Jak mógłbym pocieszyć moją kochaną przyjaciółkę?-zapytał schylając się lekko aby popatrzeć mi w oczy
-Mógłbyś mnie przytulić?-poprosiłam patrząc się na niego.
-Zawsze-ledwo usłyszałam te słowa już byłam w objęciach tego misia.
-Tlenu-jęknęłam po kilku minutach.
-Oj sorki-zaśmiał się cicho.
-Oki. Zapomniałabym ci podziękować za to że zaniosłeś mnie do swojego pokoju, gdy usnęłam na podłodze.-zaśmiałam się i pociągnęłam chłopaka w stronę salonu.
-Do usług-pochylił się i pocałował moją rękę.
Zaśmiałam się a on mi zawtórował.
-Ej jakie święto musimy świętować?-zapytał z uśmieszkiem. Za to powinni chyba karać dożywociem, pomyślałam.
-Dzień Singla-zaśmiałam się.-Jesteś najlepszym kandydatem na świętowanie ze mną. Też jesteś sam.
-A Luke?-zapytał zdziwiony JJ.
-No wiesz on przecież woli te swoje dziwki-powiedziałam poważnie próbując jak bardzo mnie to gnębi.
-Była u niego jakaś?-zaczął Jai.-Opowiedz mi.-poprosił.
Tak więc opowiedziałam mu całe te zajście z całego dnia. Na początku bałam się, że Luke siedzi i słucha, ale Jai powiedział że jakby co to on sobie z nim poradzi. Kontynuowałam historię a on mnie uważnie słuchał. Dowiedział się o dziwce Lukeeya, chciał także zobaczyć filmik więc mu go pokazałam.
-Przykro mi. Wiem co do niego czujesz-odparł w końcu Jai.
-On twierdzi, że mnie kocha, tu jednak są dowody, że jest inaczej-powiedziałam smutna.
-Będzie dobrze, a teraz koniec smutku, zero złości świętujemy dzień Singla-powiedział i zaczął mnie gilgotać. Nie ma co wiedział jak poprawić humor.
Siedzieliśmy oglądając horrory. Nie za bardzo pasowało to Jaiowi. On wolał filmy kryminalne, gdzie wszyscy do siebie strzelają z pistoletu i tylko trochę widać krwi. Ja natomiast wolałam dobre horrory. W których to cały czas lała się krew, byli jacyś psychole z nożami, wycinacze nerek. Po prostu cos strasznego. Kochałam takie filmy od dawna. Kaile zawsze mówił, że mam to po nim. Tak zwana zimna krew.
-Mogłabym to oglądać codziennie-powiedziałam gdy Jai poszedł zrobić popcorn.
-A ja nie-jęknął cicho myśląc, że go nie usłyszę.
-Ej Jai ja może pójdę się położyć, a ty leć sobie gdzieś-powiedziałam.
-Oki-podszedł pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Jednak ja nie poszłam spać tak jak zapewniłam Jaiowi. Oglądałam dalej krwawe rzezie. W ten sposób spędziłam 10 godzin. Nie ruszałam się, nie byłam nawet głodna, a picie miałam obok łóżka. Po 20 do domku przyszedł w końcu Kail.
-Musimy porozmawiać-powiedział siadając na skraju kanapy. Usiadłam robiąc mu trochę więcej miejsca.
-Braciszku możemy po filmie?-zapytałam patrząc się na niego słodko.
-Niestety nie Kar, ale obiecuję, że później obejrzymy jakiś wspólnie-przytulił mnie i pocałował w czoło.
-Widzę, że naprawdę coś poważnego, a więc chodźmy może się przejdźmy-zaproponowałam a Kail pokiwał głową.
Poszłam więc do pokoju i wzięłam pośpiesznie bluzę.
-Wychodzisz?-zapytał Luke, który siedział na łóżku. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi zaszklonymi (pierwszy raz miał takie odkąd go znam) oczami.
-Tak, z Kailem-powiedziałam i poszłam do brata.
-Hej Kar-krzyknął wchodząc do domu. Po tonie głosu wywnioskowałam, że jest trzeźwy w przeciwieństwie d swojego brata bliźniaka. Był też lekko zdenerwowany.
-Tu jestem-powiedziałam wychodząc aby go przytulić.
-Witaj księżniczko-uśmiechnął się do mnie. Był naprawdę przystojny. W końcu to Brooks. U nich to chyba rodzinne.
-No witaj mój książę-zaśmiałam się.
-Jak mógłbym pocieszyć moją kochaną przyjaciółkę?-zapytał schylając się lekko aby popatrzeć mi w oczy
-Mógłbyś mnie przytulić?-poprosiłam patrząc się na niego.
-Zawsze-ledwo usłyszałam te słowa już byłam w objęciach tego misia.
-Tlenu-jęknęłam po kilku minutach.
-Oj sorki-zaśmiał się cicho.
-Oki. Zapomniałabym ci podziękować za to że zaniosłeś mnie do swojego pokoju, gdy usnęłam na podłodze.-zaśmiałam się i pociągnęłam chłopaka w stronę salonu.
-Do usług-pochylił się i pocałował moją rękę.
Zaśmiałam się a on mi zawtórował.
-Ej jakie święto musimy świętować?-zapytał z uśmieszkiem. Za to powinni chyba karać dożywociem, pomyślałam.
-Dzień Singla-zaśmiałam się.-Jesteś najlepszym kandydatem na świętowanie ze mną. Też jesteś sam.
-A Luke?-zapytał zdziwiony JJ.
-No wiesz on przecież woli te swoje dziwki-powiedziałam poważnie próbując jak bardzo mnie to gnębi.
-Była u niego jakaś?-zaczął Jai.-Opowiedz mi.-poprosił.
Tak więc opowiedziałam mu całe te zajście z całego dnia. Na początku bałam się, że Luke siedzi i słucha, ale Jai powiedział że jakby co to on sobie z nim poradzi. Kontynuowałam historię a on mnie uważnie słuchał. Dowiedział się o dziwce Lukeeya, chciał także zobaczyć filmik więc mu go pokazałam.
-Przykro mi. Wiem co do niego czujesz-odparł w końcu Jai.
-On twierdzi, że mnie kocha, tu jednak są dowody, że jest inaczej-powiedziałam smutna.
-Będzie dobrze, a teraz koniec smutku, zero złości świętujemy dzień Singla-powiedział i zaczął mnie gilgotać. Nie ma co wiedział jak poprawić humor.
Siedzieliśmy oglądając horrory. Nie za bardzo pasowało to Jaiowi. On wolał filmy kryminalne, gdzie wszyscy do siebie strzelają z pistoletu i tylko trochę widać krwi. Ja natomiast wolałam dobre horrory. W których to cały czas lała się krew, byli jacyś psychole z nożami, wycinacze nerek. Po prostu cos strasznego. Kochałam takie filmy od dawna. Kaile zawsze mówił, że mam to po nim. Tak zwana zimna krew.
-Mogłabym to oglądać codziennie-powiedziałam gdy Jai poszedł zrobić popcorn.
-A ja nie-jęknął cicho myśląc, że go nie usłyszę.
-Ej Jai ja może pójdę się położyć, a ty leć sobie gdzieś-powiedziałam.
-Oki-podszedł pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Jednak ja nie poszłam spać tak jak zapewniłam Jaiowi. Oglądałam dalej krwawe rzezie. W ten sposób spędziłam 10 godzin. Nie ruszałam się, nie byłam nawet głodna, a picie miałam obok łóżka. Po 20 do domku przyszedł w końcu Kail.
-Musimy porozmawiać-powiedział siadając na skraju kanapy. Usiadłam robiąc mu trochę więcej miejsca.
-Braciszku możemy po filmie?-zapytałam patrząc się na niego słodko.
-Niestety nie Kar, ale obiecuję, że później obejrzymy jakiś wspólnie-przytulił mnie i pocałował w czoło.
-Widzę, że naprawdę coś poważnego, a więc chodźmy może się przejdźmy-zaproponowałam a Kail pokiwał głową.
Poszłam więc do pokoju i wzięłam pośpiesznie bluzę.
-Wychodzisz?-zapytał Luke, który siedział na łóżku. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi zaszklonymi (pierwszy raz miał takie odkąd go znam) oczami.
-Tak, z Kailem-powiedziałam i poszłam do brata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz