Ważna wiadomość pod rozdziałem :) Proszę przeczytaj!
***Perspektywa Kaile'a***
-Od czego mam zacząć?-zapytałem siostry.
-Od początku Kaile.-uśmiechnęła się lekko i złapała mnie za rękę.
-Jak wiesz nie jesteśmy jedynym gangiem w okolicy, a tym bardziej na świecie-zacząłem powoli przygotowując w ten sposób ją na najgorszą wiadomość.
-Jestem tego świadoma-kiwnęła lekko głową.
-Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ jesteś moją siostrą. Większość ludzi chciałaby cię zabić.-mówiłem prowadząc ją do małego zagajnika w głębi lasku.
-I?-zachęcała mnie do dalszych zwierzeń, gdyż wiedziała, że to nie wszystko.
-Gang Petera to naprawdę dobry gang, chyba...-zaśmiałem się lekko.
-Kail powiedz w końcu o co chodzi-jęknęła zirytowana Kar.
-Beau mi powiedział, że prawie nie zginęłaś gdy pojechałem załatwić kilka spraw. Wróciłem narażając własne życie aby się czegoś dowiedzieć. Chłopaki pracują cały czas,. Każdy ma inne zadanie. Jai ma ci pomóc przez wszystko przejść. Daniel pomaga mi w różnych rzeczach o których nie musisz wiedzieć. Beau jest moją prawą ręką. Wie wszystko i jest teraz na bardzo ważnej misji. James zajmuje się w tej chwili robieniem bomby. Luke miał zdobyć więcej informacji na temat gangu Nathana.-mówiłem powoli aby zrozumiała. Nie sądziłem że jest głupia i dlatego trzeba mówić jej wolniej. Po prostu martwiłem się o własną siostrę. Czy to źle?
-Od początku Kaile.-uśmiechnęła się lekko i złapała mnie za rękę.
-Jak wiesz nie jesteśmy jedynym gangiem w okolicy, a tym bardziej na świecie-zacząłem powoli przygotowując w ten sposób ją na najgorszą wiadomość.
-Jestem tego świadoma-kiwnęła lekko głową.
-Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ jesteś moją siostrą. Większość ludzi chciałaby cię zabić.-mówiłem prowadząc ją do małego zagajnika w głębi lasku.
-I?-zachęcała mnie do dalszych zwierzeń, gdyż wiedziała, że to nie wszystko.
-Gang Petera to naprawdę dobry gang, chyba...-zaśmiałem się lekko.
-Kail powiedz w końcu o co chodzi-jęknęła zirytowana Kar.
-Beau mi powiedział, że prawie nie zginęłaś gdy pojechałem załatwić kilka spraw. Wróciłem narażając własne życie aby się czegoś dowiedzieć. Chłopaki pracują cały czas,. Każdy ma inne zadanie. Jai ma ci pomóc przez wszystko przejść. Daniel pomaga mi w różnych rzeczach o których nie musisz wiedzieć. Beau jest moją prawą ręką. Wie wszystko i jest teraz na bardzo ważnej misji. James zajmuje się w tej chwili robieniem bomby. Luke miał zdobyć więcej informacji na temat gangu Nathana.-mówiłem powoli aby zrozumiała. Nie sądziłem że jest głupia i dlatego trzeba mówić jej wolniej. Po prostu martwiłem się o własną siostrę. Czy to źle?
-Luke raczej ściąga dziwki do domu-mruknęła pod nosem.
-Że co?-zapytałem niedowierzając.
-To samo. Pokazać ci filmik?-popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami.
-Że co?-zapytałem niedowierzając.
-To samo. Pokazać ci filmik?-popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami.
-Nie dziękuję-powiedziałem zniesmaczony. Po co miałbym oglądać pornosa (bo jak to inaczej nazwać) z udziałem mojego kumpla nakręconego przez moją siostrę?
-Dobra i chciałeś mi powiedzieć, że nigdzie dalej nie będę wychodziła?-zapytała smutna.
-Nie chciałem tego powiedzieć Kar-zaśmiałem się.-Zaczniesz żyć normalnie. To znaczy tak jakby.
-Czyliiiii?-zapytała unosząc brwi.
-Normalnie będziesz chodziła do szkoły, oczywiście z obstawą-zaśmiała się, gdyż pewnie domyśliła się, że tą obstawą będą chłopcy.
-Ok, ale jest coś czego mi nie mówisz-stwierdziła idąc dalej nawet na mnie nie zerkając.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?-zapytałem zdziwiony. Nie sądziłem, że cokolwiek po mnie widać.
-Nie widać tego po tobie-zaśmiała się. Czy ona czyta mi w myślach?
-A więc skąd podejrzenia, że czegoś ci nie mówię?-zapytałem już chyba na maksa zdziwiony tą sytuacją.
-Kaile znam cię od zawsze.-wzruszyła ramionami i dodała.-Nawet dłużej niż Beau.
-Kłóciłbym się-powiedziałem poważnie a ona popchnęła mnie na najbliższe drzewo.
-Jestem twoją siostrą-powiedziała tonem jakby uświadamiała to małemu dziecku.
-Dobra, wygrałaś-powiedziałem po chwili milczenia.
-Opowiadaj co z tym gangiem Nathana- powiedziała niecierpliwa.
-To chodź troszkę dalej i wszystko ci wyjaśnię-obiecałem i zaprowadziłem ją do małej drewnianej chatki. Była ona dobrze ukryta. Miedzy dużymi głazami nikt jej nie dostrzeże. No chyba, że ktoś wie, że tam jest.
-Ładnie tu-powiedziała Karolaine wchodząc do domku.
Nie było tam oczywiście dużo miejsca. W prawym rogu był kominek, obok kominka małe łóżko. Stolik i trzy krzesła znajdowały się z lewej strony pod małym okienkiem.
-A więc zacznijmy od samego początku-zachęciła mnie Kar.
-No więc jak wiesz nasz ojciec miał zachciankę, bo inaczej tego nie nazwę, i założył sobie gang. Nie wiem czy miał powód do stworzenia go. Nigdy mi o tym nie opowiadał. Na świecie jest pełno gangów. Nie które rzucają się w oczy. My staramy się jednak zachować anonimowość. Gangiem podobnym są Szczury. U nas jest dwóch przywódców, u Petera jest ona sam.
-Ale Matt...-wtrąciła się cichutko moja siostra.
-Matt to prawa ręka, Karolaine. Nie wódz. Nathan kieruje się inaczej. Jest on naczelnym przywódcą, lecz pod sobą ma kilka osób, które wszystko nadzorują. Mieszkają w dużej posiadłości wszyscy razem. Każdy jest od czegoś. Pojechałem ostatnio wmawiając ci, że w sprawach służbowych. Tak naprawdę dowiedziałem się, że ich gang jest w pobliżu. Poniekąd nie kłamałem z tym wyjazdem służbowym. Chciałem ich zatrzymać. Jednak spodziewali się tego. Wysłali jednego ze swoich ludzi, aby cię postrzelił. Nie chcieli cię zabijać. Woleli by cię wziąć jako zakładniczkę. Każdy będzie teraz tego próbował Karolaine. Musisz nauczyć się posługiwać bronią. Pomoże ci w tym Beau, bo jak mówiłaś Luke ma lepsze zajęcia.-mruknąłem ostatnie zdanie pod nosem.-Jai przyda ci się jako taki twój własny trener i ochroniarz. Daniel pomoże ci trzymać dietę. James nauczy cię wtapiać się w tłum. A ja? Zostawiłem sobie coś zupełnie najlepszego. Będę z tobą trenował trzy razy w tygodniu po 3 godziny i sprawdzał ile już potrafisz. Później będziemy.....uwaga...uwaga robić sobie seanse filmowe. Tylko horrory-ledwo słowa wypłynęły z mych ust, a Karolaine skakała z radości.
-Zaczynamy dzisiaj?-zapytała.
-Od czego?-spytałem zdziwiony jej chęcią do działania.
-Dzisiaj oglądamy, jutro trening-uśmiechnęła się miło.
-A Luke'a masz do swojej dyspozycji. Jest twoją prawą rękę. Chłopaki mogą się wymienić robotą, ale to nie zmienia faktu, że zaczynasz od jutra-powiedziałem poważnie.
-Tak jest panie sierżancie-zasalutowała z uśmieszkiem chochlika. Coś kombinuje, ale co? To już chwilowo nie moja sprawa.
-Przy tobie nie da rady być poważnym- skwitowałem wstając z krzesła i podając jej dłoń.
Wstała powoli i wyszliśmy z domku. Poszedłem przodem upewniając się, że nikogo nie ma w okolicy. Powoli doszła do mnie Kar i złapała za rękę. Ruszyliśmy w stronę domu. Byliśmy już niedaleko, gdy młoda raptownie się zatrzymała. Pociągnęła mnie z powrotem do tyłu.
-Ktoś tu jest. Obserwuje nas-wyszeptała rozglądając się dyskretnie dookoła.
Chciałem powiedzieć, że nic nie słyszę i że po prostu jej się to wydawało. Jednak sam coś usłyszałem. Krzaki naprzeciwko mnie poruszyły się. Karolaine przylgnęła do mojego boku. Nagle spomiędzy nich wyszedł...
-Matt?-zapytała zdziwiona Karolaine.
-Sorki, nie chciałem cię nastraszyć młoda-zaśmiał się miło i poczochrał ją po włosach.
-Coś się stało?-zapytałem pełny obaw.
-Tak i nie-stwierdził. Gdy zobaczył mój i królewny pytający wzrok od razu kontynuował.
-Peter wyjechał i na razie dowodzę ja, więc możecie na jakiś czas wyjść z kryjówki, jechać do sklepu. Szkoła została zamknięta na dwa tygodnie, gdyż w jednaj z klas uczeń znalazł bombę. Ktoś był pewny, że tam będziesz Kar, ale na szczęście Peter zainterweniował. Pojechał porozmawiać z Nathanem. Co zamierza powiedzieć?-zaśmiał się cicho.- Że mają nie ruszać Kar, bo jest jego. Sądzę, że wynegocjuje coś, ale uważajcie na nią.
-Dzięki bracie, bardzo to pomogło-uścisnąłem Matta jak swojego brata, którym mógłby być.
-Dobra ja się zwijam, miałem do was wpaść i tylko ostrzec. Peter kazał sprawdzić co z Karolaine-powiedział odsuwając się i kierując w stronę ścieżki.
-On kazał nas ostrzec?-zapytała moja siostra ze zdziwieniem w oczach.
-Nikt z nas nie wygra tej wojny, bo tak to można nazwać. Musimy połączyć siły. Nawet Peter to wie-westchnął i tyle go było. Zmył się, zniknął.
-Idziemy szybko-powiedziałem do Kar, a ona jak na komendę zaczęła szybciej iść.
Weszliśmy powoli do domu. Ja poszedłem do kuchni, a Karolaine miała za zadanie zawołać wszystkich na dół. Ciekawe czy da radę nakłonić ich do zejścia bez mówienia o tym, że to ważna sprawa.
-Czyliiiii?-zapytała unosząc brwi.
-Normalnie będziesz chodziła do szkoły, oczywiście z obstawą-zaśmiała się, gdyż pewnie domyśliła się, że tą obstawą będą chłopcy.
-Ok, ale jest coś czego mi nie mówisz-stwierdziła idąc dalej nawet na mnie nie zerkając.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?-zapytałem zdziwiony. Nie sądziłem, że cokolwiek po mnie widać.
-Nie widać tego po tobie-zaśmiała się. Czy ona czyta mi w myślach?
-A więc skąd podejrzenia, że czegoś ci nie mówię?-zapytałem już chyba na maksa zdziwiony tą sytuacją.
-Kaile znam cię od zawsze.-wzruszyła ramionami i dodała.-Nawet dłużej niż Beau.
-Kłóciłbym się-powiedziałem poważnie a ona popchnęła mnie na najbliższe drzewo.
-Jestem twoją siostrą-powiedziała tonem jakby uświadamiała to małemu dziecku.
-Dobra, wygrałaś-powiedziałem po chwili milczenia.
-Opowiadaj co z tym gangiem Nathana- powiedziała niecierpliwa.
-To chodź troszkę dalej i wszystko ci wyjaśnię-obiecałem i zaprowadziłem ją do małej drewnianej chatki. Była ona dobrze ukryta. Miedzy dużymi głazami nikt jej nie dostrzeże. No chyba, że ktoś wie, że tam jest.
-Ładnie tu-powiedziała Karolaine wchodząc do domku.
Nie było tam oczywiście dużo miejsca. W prawym rogu był kominek, obok kominka małe łóżko. Stolik i trzy krzesła znajdowały się z lewej strony pod małym okienkiem.
-A więc zacznijmy od samego początku-zachęciła mnie Kar.
-No więc jak wiesz nasz ojciec miał zachciankę, bo inaczej tego nie nazwę, i założył sobie gang. Nie wiem czy miał powód do stworzenia go. Nigdy mi o tym nie opowiadał. Na świecie jest pełno gangów. Nie które rzucają się w oczy. My staramy się jednak zachować anonimowość. Gangiem podobnym są Szczury. U nas jest dwóch przywódców, u Petera jest ona sam.
-Ale Matt...-wtrąciła się cichutko moja siostra.
-Matt to prawa ręka, Karolaine. Nie wódz. Nathan kieruje się inaczej. Jest on naczelnym przywódcą, lecz pod sobą ma kilka osób, które wszystko nadzorują. Mieszkają w dużej posiadłości wszyscy razem. Każdy jest od czegoś. Pojechałem ostatnio wmawiając ci, że w sprawach służbowych. Tak naprawdę dowiedziałem się, że ich gang jest w pobliżu. Poniekąd nie kłamałem z tym wyjazdem służbowym. Chciałem ich zatrzymać. Jednak spodziewali się tego. Wysłali jednego ze swoich ludzi, aby cię postrzelił. Nie chcieli cię zabijać. Woleli by cię wziąć jako zakładniczkę. Każdy będzie teraz tego próbował Karolaine. Musisz nauczyć się posługiwać bronią. Pomoże ci w tym Beau, bo jak mówiłaś Luke ma lepsze zajęcia.-mruknąłem ostatnie zdanie pod nosem.-Jai przyda ci się jako taki twój własny trener i ochroniarz. Daniel pomoże ci trzymać dietę. James nauczy cię wtapiać się w tłum. A ja? Zostawiłem sobie coś zupełnie najlepszego. Będę z tobą trenował trzy razy w tygodniu po 3 godziny i sprawdzał ile już potrafisz. Później będziemy.....uwaga...uwaga robić sobie seanse filmowe. Tylko horrory-ledwo słowa wypłynęły z mych ust, a Karolaine skakała z radości.
-Zaczynamy dzisiaj?-zapytała.
-Od czego?-spytałem zdziwiony jej chęcią do działania.
-Dzisiaj oglądamy, jutro trening-uśmiechnęła się miło.
-A Luke'a masz do swojej dyspozycji. Jest twoją prawą rękę. Chłopaki mogą się wymienić robotą, ale to nie zmienia faktu, że zaczynasz od jutra-powiedziałem poważnie.
-Tak jest panie sierżancie-zasalutowała z uśmieszkiem chochlika. Coś kombinuje, ale co? To już chwilowo nie moja sprawa.
-Przy tobie nie da rady być poważnym- skwitowałem wstając z krzesła i podając jej dłoń.
Wstała powoli i wyszliśmy z domku. Poszedłem przodem upewniając się, że nikogo nie ma w okolicy. Powoli doszła do mnie Kar i złapała za rękę. Ruszyliśmy w stronę domu. Byliśmy już niedaleko, gdy młoda raptownie się zatrzymała. Pociągnęła mnie z powrotem do tyłu.
-Ktoś tu jest. Obserwuje nas-wyszeptała rozglądając się dyskretnie dookoła.
Chciałem powiedzieć, że nic nie słyszę i że po prostu jej się to wydawało. Jednak sam coś usłyszałem. Krzaki naprzeciwko mnie poruszyły się. Karolaine przylgnęła do mojego boku. Nagle spomiędzy nich wyszedł...
-Matt?-zapytała zdziwiona Karolaine.
-Sorki, nie chciałem cię nastraszyć młoda-zaśmiał się miło i poczochrał ją po włosach.
-Coś się stało?-zapytałem pełny obaw.
-Tak i nie-stwierdził. Gdy zobaczył mój i królewny pytający wzrok od razu kontynuował.
-Peter wyjechał i na razie dowodzę ja, więc możecie na jakiś czas wyjść z kryjówki, jechać do sklepu. Szkoła została zamknięta na dwa tygodnie, gdyż w jednaj z klas uczeń znalazł bombę. Ktoś był pewny, że tam będziesz Kar, ale na szczęście Peter zainterweniował. Pojechał porozmawiać z Nathanem. Co zamierza powiedzieć?-zaśmiał się cicho.- Że mają nie ruszać Kar, bo jest jego. Sądzę, że wynegocjuje coś, ale uważajcie na nią.
-Dzięki bracie, bardzo to pomogło-uścisnąłem Matta jak swojego brata, którym mógłby być.
-Dobra ja się zwijam, miałem do was wpaść i tylko ostrzec. Peter kazał sprawdzić co z Karolaine-powiedział odsuwając się i kierując w stronę ścieżki.
-On kazał nas ostrzec?-zapytała moja siostra ze zdziwieniem w oczach.
-Nikt z nas nie wygra tej wojny, bo tak to można nazwać. Musimy połączyć siły. Nawet Peter to wie-westchnął i tyle go było. Zmył się, zniknął.
-Idziemy szybko-powiedziałem do Kar, a ona jak na komendę zaczęła szybciej iść.
Weszliśmy powoli do domu. Ja poszedłem do kuchni, a Karolaine miała za zadanie zawołać wszystkich na dół. Ciekawe czy da radę nakłonić ich do zejścia bez mówienia o tym, że to ważna sprawa.
***Perspektywa Karolaine***
Dostałam misję od Kaile'a. To bardzo ważna misja. Zwołać wszystkich do kuchni nie mówiąc, że to zagraża naszemu życiu. Zacznijmy od osoby, której nie będę musiała błagać. Podeszłam i zapukałam do drzwi.
-Wejdź-powiedział Beau.
-Bobo zejdziesz na chwilkę do kuchni?-zapytałam patrząc się na niego słodkimi oczami.
-Jasne-powiedział i skierował się w stronę wyjścia
-Wejdź-powiedział Beau.
-Bobo zejdziesz na chwilkę do kuchni?-zapytałam patrząc się na niego słodkimi oczami.
-Jasne-powiedział i skierował się w stronę wyjścia
Ufff....było łatwo. Poszłam dalej korytarzem. Beau był zaciekawiony o co chodzi więc poszedł za mną.
-Daniel można?-zapytałam a chłopak krzyknął, że ja mogę wchodzić bez pozwolenia.
-O co chodzi?-spojrzał na mnie z uśmieszkiem chochlika z Harry'ego Pottera. Dosłownie, nie kłamię.
-Mógłbyś zejść na dół do kuchni na momencik?-spytałam, a chłopak powiedział, że tylko przebierze te okropne dżinsy na dresy. Kolejny był pokój Jamesa. Ale u niego nie było problemu. W sumie u żadnego z nich nie było najmniejszego problemu, aby wykonali moją prośbę. Do pokoju Luke'a weszłam normalnie bez pukania. Spał na łóżku, a obok niego jakaś panna. Ale nie ta sama co wczoraj. Ta była blondynką.
-Brooks-wrzasnęłam tak, że chłopak poderwał głowę.
-Co...co się dzieje?-zapytał przecierając oczy dłońmi.
-Nie chcę ci przeszkadzać-powiedziałam patrząc z obrzydzeniem na niego i tę jego dziwkę.
-Nie przeszkadzasz księżniczko-powiedział wstając z łóżka.
-Masz pięć sekund Brooks, aby ubrać bokserki, dresy i koszulkę. Zejdziesz na dół do kuchni ale już-krzyknęłam.
-Ok, ok. Tylko weź się tak nie wydzieraj. Głowa mnie boli-jęknął.
-Było tyle nie pić idioto-wtrącił się Beau. Byłam mu wdzięczna, bo ja odpowiedziałabym bardziej chamsko.
Wyszliśmy z Bobo z tego pokoju. Teraz ja tam na pewno nie będę spała.
-Ja idę już do tej kuchni. Każdy już tam pewnie jest, a ty chcesz nam coś powiedzieć.-uśmiechnął się mój przyjaciel i zbiegł po schodach. Ja skierowałam się do pokoju mojego największego i najlepszego przyjaciela.
-Puk, puk-zaśmiałam się wchodząc do środka.
-Nie mogłaś zapukać?-udał oburzonego.
-Ej przecież powiedziałam puk, puk-zaczął się śmiać i zaprosił mnie gestem ręki, abym usiadła.
-Nie teraz Jai-stwierdziłam.-Chodź na chwilkę do kuchni.
-Nie chce mi się Królewno-powiedział wstając aby do mnie podejść.
-Proszę JJ-jęknęłam błagalnie.
-Nie, coś ważnego?-zapytał się, a może raczej stwierdził.
-Po prostu chodź ze mną do tej pieprzonej kuchni-poprosiłam robiąc oczy kota ze Shreka.
-Masz cudne oczy Kocie w butach-zaśmiał się.
Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Po chwili złapał ją i ruszyliśmy w stronę kuchni.
-Na reszcie ile można czekać?-powiedział zdenerwowany Kaile.
Puściłam Jaia, który usiadł na krześle a sama podeszłam do Kaile'a.
W skrócie (tego mój brat w ogóle nie umie) opowiedzieliśmy chłopakom o całej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. O wyprawie Kaile'a chłopaki wiedzieli, ale zataił przed nimi wcześniej to, że grozi mi niebezpieczeństwo. Ja powoli opowiedziałam chłopakom o rozmowie z Mattem. Jednogłośnie stwierdzili, że za dwa tygodnie, gdy otworzą szkołę musimy normalnie zacząć funkcjonować.
-Szkoła jest ważna, nikt w tedy się nie domyśli, że coś jest grane -powiedział Beau.
-Racja. Bo gdy każdego z nas nie będzie zaczną coś podejrzewać-skwitował Luke.
-To on jeszcze umie myśleć-powiedziałam ironicznie.
-O co ci chodzi?-zapytał Kaile.
-O nic. Mam jednak kilka swoich ale.-powiedziałam siadając na blacie.
-Dajesz-zaśmiał się Jai.
-Po pierwsze : Do końca tygodnia śpię sobie w salonie. Po drugie: Luke jak chce przyprowadzać dziwki to niech się wstrzyma i nie robi tego w tym samym łóżku, w którym śpię. Po trzecie-powiedziałam głośniej bo chciano mi przerwać.-Chciałabym mieć więcej czarnych rzeczy. I po czwarte: Co sobotę mamy seans filmowy. Tak więc jak będziecie chcieli to możecie się dołączyć.
-Ale to miał być tylko nasz seans-powiedział Kaile.
-My będziemy mieli go codziennie-zaśmiałam się uśmiechając się do brata.
-Zgadzam się-powiedział Beau.-Ale spać w salonie nie będziesz.
-Beau ma rację-powiedział Skip i Vjavjay.
-Będę-uśmiechnęłam się do nich lekko.
-Jeszcze znajdziemy z tego jakieś wyjście-powiedział Jai patrząc na Luke'a, który był zdenerwowany.
-Coś nie tak Lukuś?-zapytałam.
-Wszystko jest w jak największym porządku.-stwierdził przez zaciśnięte zęby.
-To wszystko-powiedział Kaile.-Możecie iść do siebie.
Wszyscy pokiwali głowami i sobie poszli.
-Oglądamy?-uśmiechnął się Kail.
-Jasne-odpowiedziałam i pobiegłam do salonu.
**********************************************************************************
Mam ferie, no w sumie to tylko jeszcze tydzień, ale cóż zawsze coś :D Rozdział miał się pojawić nieco wcześniej, gdyż miałam go już napisanego dawno. Nie wiem czy dużo osób czyta moje wypociny, ale zawsze ktoś się znajdzie. W takim razie przyznam wam się, że mam już napisane kolejne rozdziały, troszkę jeszcze w nich pozmieniam oczywiście i dopiero dodam. Zważywszy na to iż nie mam zbyt wielkiej motywacji, gdyż nie ma komentarzy ani pytań nie wiem czy opłaca się dalej prowadzić bloga. Więc jeśli przeczytałeś bądź przeczytałaś zostaw po sobie jakąś opinie na temat rozdziału.
-Daniel można?-zapytałam a chłopak krzyknął, że ja mogę wchodzić bez pozwolenia.
-O co chodzi?-spojrzał na mnie z uśmieszkiem chochlika z Harry'ego Pottera. Dosłownie, nie kłamię.
-Mógłbyś zejść na dół do kuchni na momencik?-spytałam, a chłopak powiedział, że tylko przebierze te okropne dżinsy na dresy. Kolejny był pokój Jamesa. Ale u niego nie było problemu. W sumie u żadnego z nich nie było najmniejszego problemu, aby wykonali moją prośbę. Do pokoju Luke'a weszłam normalnie bez pukania. Spał na łóżku, a obok niego jakaś panna. Ale nie ta sama co wczoraj. Ta była blondynką.
-Brooks-wrzasnęłam tak, że chłopak poderwał głowę.
-Co...co się dzieje?-zapytał przecierając oczy dłońmi.
-Nie chcę ci przeszkadzać-powiedziałam patrząc z obrzydzeniem na niego i tę jego dziwkę.
-Nie przeszkadzasz księżniczko-powiedział wstając z łóżka.
-Masz pięć sekund Brooks, aby ubrać bokserki, dresy i koszulkę. Zejdziesz na dół do kuchni ale już-krzyknęłam.
-Ok, ok. Tylko weź się tak nie wydzieraj. Głowa mnie boli-jęknął.
-Było tyle nie pić idioto-wtrącił się Beau. Byłam mu wdzięczna, bo ja odpowiedziałabym bardziej chamsko.
Wyszliśmy z Bobo z tego pokoju. Teraz ja tam na pewno nie będę spała.
-Ja idę już do tej kuchni. Każdy już tam pewnie jest, a ty chcesz nam coś powiedzieć.-uśmiechnął się mój przyjaciel i zbiegł po schodach. Ja skierowałam się do pokoju mojego największego i najlepszego przyjaciela.
-Puk, puk-zaśmiałam się wchodząc do środka.
-Nie mogłaś zapukać?-udał oburzonego.
-Ej przecież powiedziałam puk, puk-zaczął się śmiać i zaprosił mnie gestem ręki, abym usiadła.
-Nie teraz Jai-stwierdziłam.-Chodź na chwilkę do kuchni.
-Nie chce mi się Królewno-powiedział wstając aby do mnie podejść.
-Proszę JJ-jęknęłam błagalnie.
-Nie, coś ważnego?-zapytał się, a może raczej stwierdził.
-Po prostu chodź ze mną do tej pieprzonej kuchni-poprosiłam robiąc oczy kota ze Shreka.
-Masz cudne oczy Kocie w butach-zaśmiał się.
Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Po chwili złapał ją i ruszyliśmy w stronę kuchni.
-Na reszcie ile można czekać?-powiedział zdenerwowany Kaile.
Puściłam Jaia, który usiadł na krześle a sama podeszłam do Kaile'a.
W skrócie (tego mój brat w ogóle nie umie) opowiedzieliśmy chłopakom o całej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. O wyprawie Kaile'a chłopaki wiedzieli, ale zataił przed nimi wcześniej to, że grozi mi niebezpieczeństwo. Ja powoli opowiedziałam chłopakom o rozmowie z Mattem. Jednogłośnie stwierdzili, że za dwa tygodnie, gdy otworzą szkołę musimy normalnie zacząć funkcjonować.
-Szkoła jest ważna, nikt w tedy się nie domyśli, że coś jest grane -powiedział Beau.
-Racja. Bo gdy każdego z nas nie będzie zaczną coś podejrzewać-skwitował Luke.
-To on jeszcze umie myśleć-powiedziałam ironicznie.
-O co ci chodzi?-zapytał Kaile.
-O nic. Mam jednak kilka swoich ale.-powiedziałam siadając na blacie.
-Dajesz-zaśmiał się Jai.
-Po pierwsze : Do końca tygodnia śpię sobie w salonie. Po drugie: Luke jak chce przyprowadzać dziwki to niech się wstrzyma i nie robi tego w tym samym łóżku, w którym śpię. Po trzecie-powiedziałam głośniej bo chciano mi przerwać.-Chciałabym mieć więcej czarnych rzeczy. I po czwarte: Co sobotę mamy seans filmowy. Tak więc jak będziecie chcieli to możecie się dołączyć.
-Ale to miał być tylko nasz seans-powiedział Kaile.
-My będziemy mieli go codziennie-zaśmiałam się uśmiechając się do brata.
-Zgadzam się-powiedział Beau.-Ale spać w salonie nie będziesz.
-Beau ma rację-powiedział Skip i Vjavjay.
-Będę-uśmiechnęłam się do nich lekko.
-Jeszcze znajdziemy z tego jakieś wyjście-powiedział Jai patrząc na Luke'a, który był zdenerwowany.
-Coś nie tak Lukuś?-zapytałam.
-Wszystko jest w jak największym porządku.-stwierdził przez zaciśnięte zęby.
-To wszystko-powiedział Kaile.-Możecie iść do siebie.
Wszyscy pokiwali głowami i sobie poszli.
-Oglądamy?-uśmiechnął się Kail.
-Jasne-odpowiedziałam i pobiegłam do salonu.
**********************************************************************************
Mam ferie, no w sumie to tylko jeszcze tydzień, ale cóż zawsze coś :D Rozdział miał się pojawić nieco wcześniej, gdyż miałam go już napisanego dawno. Nie wiem czy dużo osób czyta moje wypociny, ale zawsze ktoś się znajdzie. W takim razie przyznam wam się, że mam już napisane kolejne rozdziały, troszkę jeszcze w nich pozmieniam oczywiście i dopiero dodam. Zważywszy na to iż nie mam zbyt wielkiej motywacji, gdyż nie ma komentarzy ani pytań nie wiem czy opłaca się dalej prowadzić bloga. Więc jeśli przeczytałeś bądź przeczytałaś zostaw po sobie jakąś opinie na temat rozdziału.
2 komentarze:
Rozdział jak zwykle świetny <3
I Ani myśl mi go przestać pisać
Kocham mocno <333
Rozdział jak zwykle zajebisty <3 pisz dalej :***
Prześlij komentarz