sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 8

Perspektywa Luke'a
-Hej Beau-powiedziałem wchodząc do pokoju brata.
-O hej, hej coś się stało Kar?-zapytał oszołomiony tym że mnie widzi o tak wczesnej porze na nogach.
-Nie, wszystko w porządku...Ona tylko chciałaby normalnie, jeśli się tak da....przez całe dwa tygodnie żyć?-powiedziałem niepewny reakcji brata.
-Nie rozumiem-rzekł marszcząc czoło.
-Peter powiedział, że da Kar spokój przez dwa tygodnie, gdyż ufa Mattowi...i księżniczka chciałaby żyć bez ciągłego napięcia...-tłumaczyłem powoli swojemu starszemu niedorozwiniętemu bratu.
-Rozumiem-powiedział po krótkiej chwili namysłu.-Zawołaj tu Karolaine jak wstanie, dobrze?
-Jasne-kiwnąłem głową i już chciałem wychodzić, lecz zatrzymał mnie głos Beau.
-Walcz o nią, bo warto-czyżby wiedział że podoba mi się Karolaine? Nie to nie możliwe próbuje nie okazywać swoich uczuć nikomu, a tym bardziej płci zdradzieckiej. Nie jedną miałem, która później albo była z którymś z moich braci, albo z Peterem. Dlatego właśnie nie angażuję się w nic więcej prócz gierki.
Zszedłem powoli na dół do kuchni aby zrobić księżniczce śniadanie. Nie no sam sobie zaprzeczam coraz bardziej. Mam już taki mętlik w głowie. Sam nie wiem co czuje. Na pewno to co do niej czuję jest tym rodzajem dobrego uczucia. Nie jest pustą lalką, w końcu to siostra mojego szefa...Ma coś w sobie z Kaile'a. Tą bezinteresowność na własne życie, aby tylko chronić cudze, porywczość, której oby dwoje często nie okazują nawet nam. Różnicą może być między nimi to iż Kaile nigdy nie kochał nikogo prócz własnej siostry, o niej można powiedzieć to sama, tylko opowiadała kiedyś Beau...tak chyba mu, że kochała takiego jednego ale ją zranił. Boją się okazywać uczucia. "Nie pokazuj co czujesz, bo cię zniszczą młody". To były pierwsze słowa, które usłyszałem od Kaile'a. Wydarzyło się to już dawno, a pamiętam jakby było wczoraj. Miałem  w tedy 15 lat. Beau przyjaźnił się z Kaile'em przez internet, ale spotykali się bardzo często.... Raz mój brat wrócił z rozwaloną głową do domu i w tedy.... kiedy to myślał, że już umrze opowiedział mi wszystko. Załamałem się na wiadomość, że mój brat...z którego zawsze brałem przykład jest w jakimś gangu. Ale także go rozumiałem. Nie było pieniędzy. Mama załamana po odejściu ojca topiła smutki w alkoholu zamykając się w swoim pokoju. Nie interesując się chociażby tym czy mamy co jeść. "Nie było innego wyjścia, musiałem"-te słowa nigdy nie wymarzą się z mojej pamięci. Byłem w tedy jeszcze dzieckiem, nie dorosłym a dołączyłem do nich. Nikt z nas nie był pełnoletni. Działaliśmy szybko i nie zostawialiśmy po sobie śladów. Kaile bardzo mi pomógł w tedy znieść ten cały ciężar i ból. Okłamywał on swoją matkę, że jeździ na obozy wakacyjne, a tak naprawdę przyjeżdżał do nas... Dałem radę, ale przy okazji stałem się draniem i chyba największym dupkiem w tym mieście. Nieraz się zastanawiam czemu taki jestem, ale nigdy nie znajduje odpowiedzi. Jai jest normalny, może nie taki jak wcześniej lalusiowaty, tylko bardziej czuły, opiekuńczy. A ja? Ja jestem nikim, a raczej niczym.
-Lukey, dobrze się czujesz?-zapytał jakiś głos i w tym samym momencie poczułem, że ktoś mną potrząsa.Otrząsnąłem się pośpiesznie patrząc kto to zrobił. Nie musiałem daleko szukać. Stała przede mną. Mała, brązowe włosy i te piękne brąz oczy patrzące się z taką dużą troską.
-C..c..co?-zapytałem siadając na krzesło.
-Pytałam czy oby dobrze się czujesz-powtórzyła.
-Nie za bardzo-przyznałem się.-Przepraszam.
-Za co?-zapytała zdezorientowana.
-Za to, że nie zrobiłem ci śniadania-zaśmiałem się.
-Oj przestań, a teraz idź się połóż spać...Jesteś strasznie zmęczony.
-No dobrze, ale ty chodź ze mną-uśmiechnąłem się przymilnie.
-Twój uśmieszek w niczym ci nie pomoże, idziesz raz dwa do łóżka i się kładziesz. Spałeś w ogóle tej nocy?-przysunęła się do mnie bliżej przez co nie mogłem spleść zdania. Ochh czemu ona na mnie tak działa?
-Ja...mmmm...nie...to znaczy nie długo..no..wiesz.
-Idź się połóż ja skoczę porozmawiać z Beau.-zaśmiała się.
-Dobranoc-powiedziałem wchodząc po schodach. Gdy byłem już na szczycie schodów spotkałem Beau.
-Idziesz już spać?-zapytał unosząc brew.
-Ostatnio nie mogę spać-powiedziałem cicho, tak aby tylko mój brat to usłyszał.
Wchodząc do pokoju słyszałem jak Beau i Kar się witają, lecz gdy zamknąłem drzwi wszystko zamilkło. W końcu czuje, że mogę zasnąć. Chwilę później już nie myślałem. Spałem śniąc o Karolaine...


**************************************************************************************
Dzisiaj jest tylko krótka perspektywa Luke'a i jego przybliżona historia. A więc miłego czytania...

1 komentarz:

Unknown pisze...

Rozdział jak zwykle zajebiaszczy, Kocham i to ma cie z motywować bla bla bla lovkiiii