poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 12


No i łapcie kolejny :* Mam chyba jakiś dzień dobroci <3


***Perspektywa Jamesa***
-Czemu nie pojechałeś z Jaiem i Karolaine?-warknął rozwścieczony Kaile.
-Zakochałem się i chciałbym jej to w końcu powiedzieć-odpowiedziałem pewny siebie.
-W Karolaine?-zapytał zszokowany Kaile.-Ty też?
-Nie, nie w Kar-zaśmiałem się.
-Uff...to dobrze bo jak na razie podoba się trójce Brooksów. Beau niby ma dziewczynę, ale z chęcią bynajmniej przelizałby się z moją siostrą. Jeśli jego zamiary są tylko takie to nie zabraniam. Jai nikomu tego nie pokazuje, ale od pewnego czasu pragnie aby Kar spojrzała na niego nie jak na przyjaciela. Luke próbuje zwrócić jej uwagę na siebie poprzez ściąganie dziwek. Widzi w tedy że Karolaine jest zazdrosna.
-I ty im tak na to pozwalasz?-zapytałem zdziwiony.
-Jestem ich szefem, ale również przyjacielem. Karolaine jest moim oczkiem w głowie, ale nie będę za nią decydował jak chce żyć.-stwierdził poważnie.
-Rozumiem, chcesz żeby miała prawo wyboru-przytaknąłem.
-Właśnie-uśmiechnął się.
-Kail, a gdyby ktoś ją zranił?-zapytałem.
-Sama dałaby radę, a jeśli nie teraz to kiedyś. W końcu dzisiaj, albo jutro. Nie wiem kiedy wróci z Jaiem. Zaczynamy treningi-zaśmiał się, a ja stwierdziłem, że bardzo brakowało mi jego mądrych rad.
-A gdyby przelizała się z dziewczyną?-zapytałem bardzo poważnie.
-To oznaczałoby, że próbuje wszystkiego tak jak Kaile-zaśmiał się Beau.
-Lizałeś się z chłopakiem?-zapytałem oszołomiony.
-Graliśmy w butelkę.-powiedział Kaile ze śmiechem- Było do wyboru lizanie się z Beau albo lizanie stóp obślizgłej Marcie. Wolałem lizać się z Beau.-wytłumaczył. A potem wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Wiesz jak było fajnie?-Beau aż płakał ze śmiechu.-O czym wcześniej rozmawialiście?
-O tym że możesz przelizać się z jego siostrą-zaśmiałem się, a Kaile spiorunował mnie spojrzeniem.
-Dzięki stary-powiedział szczęśliwy Beau.
-Taaaa-westchnął Kaile.-Ale tylko jak będzie tego chciała Bobo.
-Ok-zaśmiał się jak głupi.
-To jak ma na imię twoja wybranka?-spytał Kaile.
-Victoria Fray-odpowiedziałem myśląc o mojej pięknej ukochanej.
-Wszyscy się zakochują-jęknął Beau.
-Ty i twoi bracia myślicie o mojej siostrze więc zamknij się i daj chłopakowi żyć-zaśmiał się Kaile po czym dodał-Bądź szczęśliwy z nią kimkolwiek jest.
-Dzięki-powiedziałem i przybiłem z chłopakami piątki i wyszedłem z kuchni. Usłyszałem jeszcze tylko słowa naszego Bobo.


***Perspektywa Karolaine***
-Już koniec?-zapytał zmęczony Jai.
-Jeszcze z dwa sklepy-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Aż-jęknął. Usiadł na ławce w pobliżu parku.
-Co chcesz w zamian za pójście ze mną do tych dwóch sklepów?-zapytałam cicho siadając na jego kolana.
-No....wiesz.... ten-zaczął się jąkać.
-Kocham cię tak mocno mój Książę-wyszeptałam mu do ucha.
-Nie wykorzystuj tego, że cię kocham-powiedział.
-Kocham Cię Jaidonie-wyśpiewałam mu do uszka.
-Ja ciebie też Skarbie-powiedział i dał mi buziaka.
-Odpuszczam ci te dwa ostatnie sklepy. Jestem zmęczona i chciałabym już iść spać-wymruczałam przytulając się do niego mocno.
-Dziękuję ci bardzo-powiedział odwzajemniając mój gest.
-Jedziemy do domu-powiedziałam idąc w kierunku auta.
Jechaliśmy powoli, nigdzie się nie spiesząc. Rozmawialiśmy cały czas. Dużo się śmialiśmy. Po prostu było nam ze sobą dobrze. Jai kierował lewą ręką, a prawą trzymał moją dłoń. Co jakiś czas podnosił ją i całował. On jest taki słodki. Gdy zatrzymaliśmy się pod domem zatrzymałam Jaia.
-Możemy na razie nie mówić nic nikomu?-zapytałam niepewnie.
-Kar...-westchnął Jai.
-Wiem co chcesz powiedzieć-przerwałam mu.
-Misiu przyznaj się, że boisz się reakcji Luke'a-powiedział przecierając oczy ze znużenia.
-Zawsze musi chodzić o niego?-krzyknęłam.
-Bo akurat teraz o niego chodzi!-wrzasnął.
-Nie będziesz na mnie wrzeszczał-stwierdziłam i wyszłam z auta.
-Kar...-powiedział pośpiesznie wysiadając za mną, aby mnie dogonić.
-Weź torby-powiedziałam i chciałam wchodzić do domu.
-A co ja tragarz kurwa jakiś?-zapytał z westchnieniem.
-Dobra zostaw to i odpierdol się ode mnie-warknęłam zostawiając go samego na dworze.
-A gdzie Jai?-zapytał Bobo, gdy weszłam do środka.
-Nie jestem jego niańką. Sam sprawdź-warknęłam.
Pospiesznie ściągnęłam buty i kurtkę.
-Karolaine mogłabyś do mnie przyjść?-usłyszałam głos Kaile'a dobiegający z jego pokoju.
-Idę-powiedziałam i ruszyłam po schodach.
-Czy coś się stało?-zapytał uśmiechnięty.
-Nie-odwzajemniłam uśmiech.-Jestem zmęczona. Czy moglibyśmy przenieść wieczór filmowy na jutro?
-Jasne.-zaśmiał się.-Powiem wszystkim żeby sobie znaleźli lepsze zajęcie.
-Dziękuję ci braciszku-powiedziałam.-A teraz pozwól, że pójdę się wykąpać i idę spać.
-To...miłych snów.-rzekł z nutkom niedowierzania w głosie. No nie dziwię mu się. Była dopiero 18, a ja już szłam spać. Ale naprawdę byłam zmęczona. Poszłam do pokoju Jaia myśląc, że nikogo w nim nie ma. Jednak okazało się, że jednak był w nim Jai.
-Gdzie są torby z rzeczami?-zapytałam się chłopaka siląc się na spokój. Już jak tylko go zobaczyłam byłam cała podenerwowana.
-W aucie-powiedział wzruszając ramionami.
-Dzięki-uśmiechnęłam się delikatnie nie chcąc na niego już wrzeszczeć. Po prostu nie miałam już siły. Podeszłam do jego szafy. Patrzał się na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Wyciągnęłam sobie czarny T-Shirt, który zapewne (nie inaczej) należał do niego. Pośpiesznie zahaczyłam po drodzę do toalety pokój Luke'a i wzięłam jakieś czarne majtki i czarne stopki. W toalecie zdjęłam z siebie pospiesznie ciuchy i weszłam pod prysznic. Nie miałam siły czekać, aż naleję się woda do wanny ani później w niej siedzieć. Potrzebowałam szybkiego rozluźnienia pod wodą. Obmycia się i pójścia spać.  Taki plan na wieczór zdarzył mi się dosłownie pierwszy raz. Zazwyczaj spałam o Bóg jeden wie której godziny. A jeszcze gdy miałam pustą chatę. Po prostu marzenie.
Pod ciepłą wodą zaczęłam rozprowadzać po ciele mleczko o zapachu lilii. Spukałam go i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się  ubrałam w wcześniej uszykowane rzeczy i szybko wyszłam z łazienki.
"O kurwa"-pomyślałam.-"Gdzie ja teraz będę spać?" Załamałam się. Daniel i James są super, ale nie będę ich wykorzystywać. Nawet nie wiem czy mają dziewczyny. Nie...Daniel na pewno ma. Mówił mi to w walentynki. Beau zaprosił chyba Sarę, a nawet jeśli nie to bałabym się obok niego spać. Nie wiadomo co mu strzeli do głowy. No to albo pokój dzielić z Lukiem i jego kolejną dziwką, albo z Jaiem, który ciągle pieprzy głupoty. Wolę już tę drugą wersję. Weszłam więc cicho do pokoju bruneta.
-Jai?-powiedziałam cicho.
-Tu jestem-odezwał się. Widziałam go stał przy szafie.
-Widzę. Mam pytanie. Czy mogłabym spać u ciebie w pokoju?-spytałam modląc się w duchu, żeby przytaknął.
-Jasne, ale też chciałbym się wyspać więc masz pół łóżka-powiedział tylko i wyszedł się wykąpać.
Położyłam się więc jak najbliżej ściany zostawiając przy tym większość łóżka Jaiowi. Leżałam tak prze jakiś czas i sen nie nadchodził. Po kolejnych minutach leżenia do pokoju wszedł Jai.
-Nie starczy nam kordły jak się tak położymy-powiedział siadając na skaraju łóżka.
-Mogę spać bez-powiedzałam ściągając z siebie okrycie i dając je Jaiowi. Zrobiło mi się chłodno. Nic dziwnego. W końcu mamy zimę (bez śniegu, no ale już tak jest w Australii) i jest zimno. W domu chłopcy raczej palą. Nie pytałam się nawet o to. Przez moje ciało przebiegły dreszcze, gdy Jai dotknął moich pleców.
-Ja mogę spać bez-wyszeptał z troską w głosie przykrywając mnie z powrotem kołdrą.
-Ale..-powiedziałam odwracając się w jego stronę.
-Nie ma ale-powiedział i pogroził mi palce. Wyglądał przy tym bardzo komicznie. Zaśmiałam się cicho.
-Sorki, za to że tak wybuchłem wtedy-powiedział odsuwając się ode mnie. Leżał teraz na skraju łóżka.
-To w sumie też po części moja wina-rzekłam z małym uśmieszkiem.
-Raczej tylko moja. Mogłem na ciebie tak nie naskakiwać-odrzekł powoli.
-Jai....-jęknęłam cicho.-Proszę przestań się o to obwiniać. To też moja wina. A dodatkowo miałeś w tedy racje. Chodzi mi o Luke'a.-przyznałam się nie tylko przed nim, ale także przed samą sobą.
-Podoba ci się nadal?-zapytał odwracając głowę w moją stronę.
-Tak-przyznałam z żalem w głosie.
-Ja i tak cię kocham Kar-westchnął głosem wypranym z uczuć. Wiedziałam, że go zraniłam. Robiłam wszystko żeby był szczęśliwy a i tak to ja go skrzywdziłam.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam do końca pewna co mogę czuć. Byłam rozdarta. Czy ja zawsze muszę mieć wybór, który albo mnie zniszczy, albo mnie zniszczy. Zaśmiałam się z własnej głupoty.
-Kar, czy ty mnie słuchasz?-potrząsnął mnie lekko Jai.
-Nie-powiedziałam ze skruchom.-Przepraszam Jai.
-No ok-powiedział zrezygnowany.-Wiem, że to co czujesz do Luke'a przeważa nad tym co możesz do mnie czuć. Jestem tego święcie świadomy, ale to mnie boli kurwa.
-Jai-uśmiechnęłam się powoli.-To nie jest tak, że nie czuje czegoś do ciebie. Też cię kocham, ale nie wiem czy jak przyjaciela, czy chłopaka mojego życia. Luke jest chamski, ale i wspaniały zarazem-powiedziałam, a Jai usiadł zdenerwowany na skraju łóżka.-Ty jesteś miły, opiekuńczy i posiadasz dosłownie każdą cechę dobrego chłopaka.
-Pomimo tego i tak wolisz Luke'a-powiedział słabo.
-Nie, po prostu nie mogę zrozumieć w jaki sposób wy, bogowie seksu, się we mnie zakochaliście-po tych słowach objęłam Jaia od tyłu. Pocałowałam go w kark. Czułam, że się uśmiechnął.
-Lubisz mnie?-zapytał biorąc mnie na kolana.
-Bajdzio-uśmiechnęłam się.
-Jak bajdzio Księżniczko?-pytał patrząc się w moje oczy.
-Kocham cię-szepnęłam cicho.-Jak najlepszego, najseksowniejszego przyjaciela na świecie.
-Przyjaciela-wymruczał jak smutny kotek.
-Na chwilkę-zachichotałam.
-Preferujesz całowanie się z przyjacielem?-zapytałam unosząc brwi.
-Nigdy tego nie preferowałam, jednak mam zajebistego przyjaciela, na którym mi cholernie zależy i z nim zrobię dosłownie wszystko-zaśmiałam się całując go czule w usta.
-Masz rację. Nie musimy na razie o nas nikomu mówić.-szepnął.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i pociągnęłam go na łóża, tak że się położył. Przykryłam go kołdrą i przytuliłam się mocno  w jego bok.
-Dobranoc Księżniczko-wyszeptał całując mnie w czółko.













-Branoc JJ-uśmiechnęłam się lekko.


***Perspektywa Kaile'a***
Widziałem, że Karolaine była dziwnie zdenerwowana. Nie wystraszyłem się, gdyż powiedziała by mi jak by coś złego się stało. Wiem, że nie lubi się zwierzać byle komu. Niedawno ode mnie wyszła, a ja nadal zastanawiam się kto może być powodem jej smutku. Nie sądzę iż coś mogłoby sprawić u niech podkówkę w dół. Więc albo Lke albo Jai. Jestem tego przekonany na 100%. Poszedłem powoli do pokoju Luke'a. O dziwo dzisiejszego wieczoru siedział w nim całkiem sam. Był smutny i wściekły zarazem.
-Hej Luke-powiedziałem wchodząc do pokoju.
-O cześć-powiedział prostując się i nakładając maskę.
-Mam prośbę-powiedziałem chcąc go lekko podnieść na duchu. Popatrzał się na mni pytającym spojrzeniem, a w jego oczach pomimo tej jego maski obojętności zauważyłem zainteresowanie.- Trzeba zlokalizować gang Nathana, a ty jesteś w tym najlepszy.
-Pewnie-powiedział uśmiechając się lekko.
-Czy coś się stało?-spytałem gdy wstał i skierował się do wyjścia.
-Nie....to znczy tak, ale nie chcę o tym gadać-westchnął i wyszedł.
Poszedłem za nim. Na początku chciałem go wypytać o co chodzi. W końcu  to mój kumpel, ale odpuściłem, gdyż widziałem, że nie chce o tym rozmawiać. Pozostwiłem jednak nadzieję, ze komuś powie i nie przyprowadzi sobie kolejnej dziwki. Nawet chyba nie miał ochoty na to. Poszedłem do Beau. Nie przeszkodziłem mu w złym znczeniu tego słowa. Raczej będzie mi za to dumny. Sara właśnie się na niego wydzierała, że to koniec powinna zaufać bratu a nie jemu. Wygrażała się, że go zniszczy. Nie wiem czy będzie w stanie, ale i tak konieczna będzie zmiana miejsca naszego pobytu.
-A ty kurwa jak zykle przerywasz w nieodpowiedzim momencie.-krzyknęła.
-Zamknij mordę suko, bo moja siostra śpi. Myslałem, że się dogdamy normalnie jednak widzę, że tak się nie da.-powiedziałem wkurwiony na całego.
-Już nie jesteście silnym gangiem. Chłopaki zakochują się, a wy tracicie z dnia na dzień ludzi.-wrzasnęła.
-Mów co sobie żywnie chcesz, ale...-powiedział spokojnie Bobo.
-Nie mam pewnie prawa mówić źle o tej suce, która już chyba z każdym z was spała-zaśmiała się.
-O nie kurwa-wrzasnąłem. Jeśli wcześnij byłem wkurwiony to naprawdę nie chcę wiedzieć co jest po tym. Teraz ledwo panowałem nad sobą.-To nie jest żadna suka-warknąłem.
-Kaile nie panujesz nad sobą. Oczy ci się błyszczą. Pierwszy raz cię takiego widzę-powiedział wystraszony Beau.
-Weź ją bo inaczej rozpierdolę żywcem kurwa-wrzasnąłem. Widziałem w jego oczach strach. To było dziwne. Nie chciałem aby się mnie bał, nie mój najlepszy przyjaciel.
-Beau przepraszam-wyjąkałem i zacząłem się cały trząść.-Wyjdź nie panuję nad sobą.-poprosiłem mniej więcej łagodnie.
-Potrzebujesz pomocy-powiedziała wystraszona Sara. Nagle się wystraszyła kurwa jedna?
-Od ciebie kurwa nic nie potrzebuję. Wypierdalaj z tego domu, ale już. I mi się tu więcej nie pokazuj-wrzasnąłem tak, że w całym domu było mnie słychać.
Nagle z pokoju Jaia wybiegła moja siostra. Była przerażona. Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Nie radziłabym go ruszać-powiedziała Sara.
-Myślałam, że jesteś spoko, ale tak nie jest więc spierdalaj mi stąd i nie przychodź więcej.-powiedział zły Beau. Wiem, że pomimo złości dużo go to kosztowało. Ale w końcu może zobaczy jaka ta suka jest. Nigdy nie wróżyłem mu źle i nigdy nie będę. Wolałem jak był szczęśliwy.
-Kaile-mówiła cicho moje imię siostra prztulajac mnie mocno. Jak na takie małe ciałko to ma dużo siły w sobie.
-Już lepiej stary?-zapytał Jai, który przyszedł dopiero.
-Taaa musimy uciekać-powiedziałem a Jai od razu poszedł budzić chłpków, którzy jak sądzę i tak nie spali. Słuchali kłótni, ale nie chcieli się mieszać w sprawy prywatne. Gdy Jai przyprowadził chłopaków dowiedziałem się, że miałem rację.
-Wkurwiłem się kiedy powiedziała, że Kar to dziwka-powiedziałem już spokojnie tłumacząc wszystko chłopakom i Karolaine.
-Zaraz, zaraz czy Beau nie powinien już wrócić?-spytała przejęta Karolaine i nagle usłyszeliśmy strzał.


Rozdział 11

Uwaga, uwaga !!! Ten rozdział zadedykowany (jak i kolejny) jest dla mojej przyjaciółki Izy, która ma jutro urodzinki. Z tego miejsca chciałabym życzyć jej wszystkiego dobrego. Miłego czytania :*



***Perspektywa Karolaine***
-Hej co oglądacie?-zapytał Jai wchodząc do salonu około piątej rano.
-Akurat zdążyłeś-zaśmiał się Kaile.
-Na co?-zapytał zdziwiony Jai podchodząc bliżej.
-Na napisy końcowe- zaśmiałam się.
Niestety Kaile musiał iść planować wszystko od początku. Razem z Beau muszą zadecydować w końcu czy chcą mieć chwilowy pokój z Peterem. Zostawił więc mnie samą, no niekoniecznie. Zostawił mnie w towarzystwie Jaia.
-Jesteś zmęczona?-zapytał siadając obok.
-Nie-powiedziałam uśmiechając się.
-Idziemy na zakupy?-poruszył dziwnie brwiami.
-Jeszcze wszystko zamknięte-zaśmiałam się z głupoty przyjaciela.
-A no tak-uderzył się w głowę.
-Głupol-powiedziałam uderzając go lekko w ramię.
-Co powiedziałaś?-zapytał, lecz nie czekał na odpowiedź. Zaczął mnie gilgotać. Krzyczałam żeby przestał, ale on nic.
-Przeproś-powiedział przestając na chwilę.
-Sorki-powiedziałam z uśmiechem.
-Na nic więcej cię nie stać?-zapytał pochylając się nade mną.
-O cudowny i kochany Jaidonie-zaczęłam.- Przepraszam. Nie jesteś głupolem, tylko najwspanialszym chłopakiem jakiego poznałam. Może być?-zapytałam.
-Jak dostanę buziaka to ci wybaczę.-mówił wstając.
Powiedział to raczej nie na poważnie. No bynajmniej nie miał na myśli całowania, ani zmuszania mnie do czegoś. Wstałam, poprawiłam ubrania  i przytuliłam Jaia.
-Kocham cię, a ty mnie-zaśpiewałam cicho i dałam mu buziaka w policzek.


***Perspektywa Petera***
-Zostawcie dziewczynę jest moja-powtarzałem to chyba już tysiączny raz, lecz oni nic sobie z tego nie robili. Śmiali się ze mnie. Ale dlaczego, ze chcę tę sukę tylko dla siebie?
-Możesz mieć każdą Peterze-powiedziała płomiennowłosa dziewczyna.
-I chcesz właśnie ją?-zapytał się z kpiną Nathan.
-Absurd. Nie chcę jej bo ją kocham-jęknąłem.-Po prostu chcę się zabawić i tyle.
-No to co innego- stwierdził Nat.
-A więc?-zapytałem pełny nadziei, że bynajmniej zostawi mój gang, to znaczy mnie, na jakiś czas.
-Nie ruszymy jej. Na razie. Zobaczymy jak sprawy się potoczą. Jeśli będzie dobrze i zagrasz jak ci karzę już nigdy nie ruszę twojego gangu.-zaproponował Nathan.
-Nie dzięki, mam swój plan, nie jest on miły.-zaśmiałem się na myśl co będę robił tej suce. No i z tego, że nie będę się słuchał jakiegoś gościa, bo chce także zgładzić Janoskians. Sam to zrobię. Nie jestem taki naiwny, żeby uwierzyć, że zostawi mnie w spokoju. Oj takie kity nie mi kolego.
-Na zrealizowanie tego planu masz miesiąc, nie więcej.-odrzekł wódz. Po tych słowach zostałem dosłownie wyrzucony z wnętrza.
-Miesiąc, pamiętaj-powiedział strażnik.
Tylko miesiąc? Przecież złożyłem obietnicę, a co jak co ale dotrzymuję danego słowa. Nie mogę jej ruszyć przez dwa tygodnie. Akurat. Wrócimy do szkoły. Nie wiem czy ona też, ale miejmy nadzieje, że tak. Będzie ze mną normalnie rozmawiać. I bam, któregoś dnia zniknie raptownie. To musi być jakoś w trzecim tygodniu, albo na początku czwartego. Ojejku za dużo myślenia. Jak wrócę pomoże mi w tym Matt. Razem coś na pewno wymyślimy. A teraz kolejna kwestia. Gdzie będę dzisiaj spał? Zaraz zadzwonię do kogoś, cos się znajdzie. No chyba, że hotel. Nie....odpada. Raz byłem to mnie namierzyli i próbowali zabić. Już mam! Sara powinna być niedaleko.
***Perspektywa Jaia***
-Hej Kaile jest już po 12 możemy z Karolaine iść na miasto po jakieś cuchy?-zapytałem wchodząc do gabinetu i zarazem pokoju Kaile'a.
-Miała zacząć trening już dawno, no ale.....Jasne. Tylko Jai pilnuj ją naprawdę dobrze.-poprosił.-Nie chce jej stracić-dodał ciszej.
-Wezmę ze sobą Jamesa on się zgodzi. Bardzo lubi Królewnę - powiedziałem.
-Ty ją lubisz bardziej-zaśmiał się i kazał mi wyjść.
Co to mogło oznaczać? Czyżby on coś sugerował? Nic nikomu nie mówiłem, że nie traktuje Karolaine do końca jak przyjaciółkę. Próbuję tego nawet nie okazywać, w końcu podoba się Luke'owi a Luke jej. No ale Kaile już w sumie się zna na tych sprawach bardziej niż pozostali. A może Karolaine też wie...... Nie, raczej nie. Nie zwróciłaby nawet na to uwagi za bardzo jej się podoba Luke. A ten dupek niczego sobie z tego nie robi. Nie no przepraszam bardzo sprowadza sobie codziennie nową dziwkę. Wiem, że podoba mu się Kar, lecz mi również. Jest śliczna i inteligentna. Jej niski wzrost umożliwia wtulanie się we mnie, bądź któregoś chłopaków. A ten śmiech jak u aniołka.
-Jaiiii-pisnęła z dołu Karolaine.
-Co się dzieje?-zbiegłem przestraszony na dół.
-Pomóż-śmiała się leżąc na ziemi. Daniel i James gilgotali ją, a ona biedna znosiła te tortury.
-Jak?-zapytałem, a kamień spadł mi z serca, że to tylko głupie żarty.
-Bądź moim cholernym seksownym rycerzem i mnie uratuj-piszczała ze łzami w oczach.
Podeszłem do chłopaków i poprosiłem ich aby ją puścili. James się posłuchał, ale Daniel mówił żebym nie przeszkadzał. Chwyciłem go za rękę i wykręciłem do tyłu.
-A teraz przestaniesz?-zapytałem szczerząc się do niego.
-Wygrałeś stary.-zaśmiał się i poczochrał moje włosy.
-Ej układałem to aż pięć minut-krzyknąłem udając oburzenie.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a moja....to znaczy nasza Kar podeszła do mnie. Dostałem słodzkiego buziaka w usta. Nigdy bym nawet o tym nie śnił, gdyby Luke nie zachował się jak chamska świnia.
-Za co to?-zapytałem oszołomiany.
-Mój iście seksowny książę-zaczęła mówić i poprawiać mi włosy.-Uratował swą księżniczkę przed niewyrzytymi seksualnie trollami.
No nie mogę. Skąd ona bierze takie teksty? Chyba jednak za dużo czyta w wolnym czasie, którego ma zanadto. Już wiem co trzeba załatwić do kolejnego domu, jeśli ten nie wypali.
-Kar jak dłużo czytasz książek?-zapytał Daniel.
-Oj naprawdę dużo-westchnął Beau z korytarza.
-Oj nie przesadzaj-jęknęła Karolaine uwieszając się na mnie.-Prawda JJ, mój seksowny rycerzu?-spytała dając mi buziaka w policzek. Była taka słodka i niewinna. Nie miałem wobec niej żadnych złych intencji.
-Jasne-odpowiedziałem.-Ty je przecież pochłaniasz.- Chłopaki zaczeli się ze mnie śmiać, a ja się musiałem bronić przed spojrzeniem Kar.
-Chodź mój książę jedziemy do sklepu-powiedziała Księżniczka ciągnąc mnie w stronę drzwi wejściowych. Szedłem za nią powoli podziwiając jej zgrabne ciało. Naprawdę spodobała mi się, ale będę próbował żeby Luke w końcu ją zauważył. Dam radę, w końcu ona musi być szczęśliwa. Jej szczęścia nad moje. Wiem, że cierpi z powodu Luke'a, ale oni są dla siebie stworzeni....tak, tak wmawiaj to sobie dalej Jai. Toczyłem w głowie wielką wojnę. Być z Karolaine vs Odpuścić sobie. Na razie wygrywała ta druga strona. Było więcej argumentów.
-Kaile pozwolił?-zapytał Daniel.
-Jasne, w końcu chielibyśmy żyć normalnie-powiedział Beau robiąc w powietrzu cudzysłów nad słowem "normalnie".
-James jedziesz z nami?-zapytałem, a on zaprzeczył z miną "sorki stary, ale już mam plany".
-To jedziemy sami-zaśmiała się Karolaine.
-Gdzie jedziecie?-zapytał Luke, który kierował się w naszym kierunku.
-Daleko-powiedziała Karolaine wystawiając mu język.
-Jesteś słodka- zaśmiał się mój brat.
-Wiem-zachichotała.
-Mogę jechać z wami księżniczko?-zapytał podchodząc do brunetki i obejmując ją w pasie. "Odpieprz się od niej"-pomyślałem.
-Nie-powiedziała z uśmiechem, który jej jakoś dzisiaj nie schodził z twarzy. Widziałem jak jej ciało reaguje na jego dotyk. Na mój nigdy nie zareaguje podobnie. Pomimo kłótni i tego co jej robił ona nadal się uśmiechała.
-Co...czemu?-zapytał zdziwiony mój bliźniak patrząc to na mnie, to na Karolaine.
-Bo ty masz swoje dziwki-zaśmiała się cicho. W oczach jej widziałem żal, który nie wyrażała słowami. No nie dziwię jej się, czego ona spodziewała się po Luke'u? Raczej nic dobrego. Luke chciał jej przerwać, ale ona kontynuowała.-A ja dzisiaj się umówiłam na spacer po parku z moim cholernie przystojnym a zarazem seksownym przy....rycerzem.
Moje serca waliło w klatkę piersiową tak mocno, że myślałem iż wyleci zaraz z mego wnętrza do małej rączki Karolaine. "Może coś czuje"-pomyślałem z nadzieją. Powiedziała, że jestem przystojny i seksowny...ale powiedzieć to mogła żeby wkurwić Luke'a.
-No dobra, ale jutro spędzamy dzień razem?-zapytał z nadzieją.
-Po moim trupie-zachichotała jak te puste blondi z klubów brata.
-Nawet tak nie mów-krzyknął James z kuchni.
-Przepraszam was za moje zachowanie-westchnęła dając każdemu (prócz Luke'a oczywiście) buziaka w policzek.-Kocham was... James ja już więcej tak nie powiem.
-Oki księżniczko-pokiwał głową.-Kocham cię mała.
Że co on ją kocha? W jakim znaczeniu? A może on też się zakochał w Karolaine. Nie wiem już sam co mam robić i nawet co myśleć.
-Idziemy?-zapytałem a ona w ramach odpowiedzi wyciągnęła mnie na dwór. Kocham ją. Jest po prostu cudowna. Jej każdy ruch jest płynny jakby nie stąpała po ziemi tylko nad nią szybowała.
Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, a gdy wsiadła zamknąłem drzwi. Pośpiesznie wsiadłem od strony kierowcy i ruszyliśmy do Sydney.
-Czemu akurat do Sydney?-zapytałem po kilku minutach ciszy.
-Słyszałam, że jest tam dużo sklepów, a wiesz chciałabym się przejść. Dawno nie byłam w sklepie. Nawet nie lubiłam do nich chodzić.-powiedziała i popatrzała się w moją stronę.-No i książki.
-Jeszcze w moim towarzystwie, co nie maniaczko książkowa?-zapytałem ze śmiechem.
-Z tobą zawsze Jai-uśmiechnęła się miło.-Ale nie wyzywaj mnie tak.
-Zawsze-powtórzyłem i skręciłem w stronę lasu, przez który jeśli przejedziemy to będziemy szybciej w Sydney. Taki mały skrót.
Zatrzymałem się jednak w środku i odwróciłem się w stronę Kar.
-Nie chce mi się jechać-jęknąłem.
-No weź-powiedziała zirytowana dziewczyna.
-Czujesz jeszcze coś do Luke'a?-spytałem bez owijania w bawełnę.
-Niewiele-szepnęła.-Jego chłód codziennie mnie odpycha jeszcze bardziej, a gdy zaczął przyprowadzać dziwki wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Na dodatek on sądzi, że nic nie robi złego. Ostrzegał mnie, że się nie zmieni.-mówiła cicho pełna żalu.-Czy on był taki zawsze?
-Nie był taki zawsze. Nie chciałem. Przykro mi-powiedziałem, ale tak naprawdę cieszyłem się, że już prawie nic do niego nie czuje. Mogła jednak kłamać. Ale oszukała by mnie? No nie...raczej nie.
-Nic się nie stało-uśmiechnęła się do mnie słabo.
-Uśmiechnij się Księżniczko-poprosiłem.
-Kocham cię mój Książę-zaśmiała się, a ja posadziłem ją sobie na kolanach tak, że siedziała na mnie okrakiem. Popatrzała się na mnie wystraszonym wzrokiem.
-Nie bój się-szepnąłem i pocałowałem ją delikatnie. Odwzajemniła to. Tak! Zżerają mnie wyrzuty sumienia że zabieram bratu dziewczynę, ale mam to w tej chwili w dupie. Niech się pieprzy z tą swoją dziwką. Ja zaopiekuję się Karolaine.
-Naprawdę mnie kochasz?-zapytałem przerywając pocałunek.
-Kocham-odpowiedziała i ponownie złączyła nasze usta w pocałunku.-A ty mnie kochasz?-spytała na chwilę przerywając.
-Bardzo, już od dawna- powiedziałem całując ją w czółko.-Pamiętasz jak się poznaliśmy?-zapytałem śmiejąc się cicho i przygryzając lekko skórę na jej szyi.
-Pomyliłam cię w tedy z Luke'iem.-zaśmiała się cicho.
-Tak i wystraszyłaś się...Mnie-powiedziałem z wyrzutami. Oczywiście udawanymi.
Nic już nie odpowiedziała. Zaczęła całować moją szyję.
-Na zawsze mój Książę-zaśmiała się, a ja skradłem od niej kolejny pocałunek.
-Na zawsze moja Księżniczko-szepnąłem do jej uszka. Zachichotała cicho. Coś do mnie czuje. Ja to wiem, czuje, że na mój dotyk też reaguje. Tuliła się do mnie i całowała zagłębienie w moim obojczyku.
-Zdradzę ci mój sekret-powiedziałem.-Ale nie wiem jak zareaguje.
-Mów, twój sekret jest u mnie bezpieczny- szepnęła.
-Podobasz mi się i to bardzo, ale w szkole jest taka jednak Samatha, która sądzi, że nadal z nią jestem.-powiedziałem na jednym oddechu.
-A jesteś?-zapytała oddalając się troszkę ode mnie.
-Nie, byłem z nia tylko dla seksu-przyznałem się.
-Ze mną możesz o seksie pomarzyć jedynie-powiedziała spokojna, jednak widziałem, że wiele kosztował.
-Z tobą jest inaczej. Wiedziałem to odkąd cię zobaczyłem-zaśmiałem się.
-Zauważyłam jak się na mnie patrzałeś-zaśmiała się cicho.-Jak w jakiś obrazek.
-Raczej arcydzieło-zachichotałem.-Nie jesteś zła?
-Powiedziałeś mi to pierwszy więc raczej nie, a jeżeli zamierzasz mnie tylko przelecieć to poproś-powiedziała poważnie. Spojrzałem się na nią dziwnie. Ona proponuje mi seks? Ha ha nie mogę....serio.
-Żartuje-zaczęła się śmiać w niebo głosy. Ej to nie fair, ale cóż jej mogę wybaczyć.-Serio myślałeś, że będę chciała wskoczyć ci do łóżka?-zapytała z uśmieszkiem.
-Nie jestem aż taki miły jak się wydaje-wymruczałem.
-Nie oczekuję, że będziesz dla mnie  miły, chcę tylko abyś mnie nie zdradzał.-powiedziała niepewnie.
-Czyli nie muszę udawać miłego chłopca?-powiedziałem patrząc w jej oczy.
-Możesz być sobą, bo i tak będziesz moim Jaiem-powiedziała i pocałowała mnie namiętnie w usta.
-A ty moja Kar, a ty moją-wyszeptałem między pocałunkami.

Rozdział 10

Ważna wiadomość pod rozdziałem :) Proszę przeczytaj!



***Perspektywa Kaile'a***
-Od czego mam zacząć?-zapytałem siostry.
-Od początku Kaile.-uśmiechnęła się lekko i złapała mnie za rękę.
-Jak wiesz nie jesteśmy jedynym gangiem w okolicy, a tym bardziej na świecie-zacząłem powoli przygotowując w ten sposób ją na najgorszą wiadomość.
-Jestem tego świadoma-kiwnęła lekko głową.
-Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ jesteś moją siostrą. Większość ludzi chciałaby cię zabić.-mówiłem prowadząc ją do małego zagajnika w głębi lasku.
-I?-zachęcała mnie do dalszych zwierzeń, gdyż wiedziała, że to nie wszystko.
-Gang Petera to naprawdę dobry gang, chyba...-zaśmiałem się lekko.
-Kail powiedz w końcu o co chodzi-jęknęła zirytowana Kar.
-Beau mi powiedział, że prawie nie zginęłaś gdy pojechałem załatwić kilka spraw. Wróciłem narażając własne życie aby się czegoś dowiedzieć. Chłopaki pracują cały czas,. Każdy ma inne zadanie. Jai ma ci pomóc przez wszystko przejść. Daniel pomaga mi w różnych rzeczach o których nie musisz wiedzieć. Beau jest moją prawą ręką. Wie wszystko i jest teraz na bardzo ważnej misji. James zajmuje się w tej chwili robieniem bomby. Luke miał zdobyć więcej informacji na temat gangu Nathana.-mówiłem powoli aby zrozumiała. Nie sądziłem że jest głupia i dlatego trzeba mówić jej wolniej. Po prostu martwiłem się o własną siostrę. Czy to źle?
-Luke raczej ściąga dziwki do domu-mruknęła pod nosem.
-Że co?-zapytałem niedowierzając.
-To samo. Pokazać ci filmik?-popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami.
-Nie dziękuję-powiedziałem zniesmaczony. Po co miałbym oglądać pornosa (bo jak to inaczej nazwać) z udziałem mojego kumpla nakręconego przez moją siostrę?
-Dobra i chciałeś mi powiedzieć, że nigdzie dalej nie będę wychodziła?-zapytała smutna.
-Nie chciałem tego powiedzieć Kar-zaśmiałem się.-Zaczniesz żyć normalnie. To znaczy tak jakby.
-Czyliiiii?-zapytała unosząc brwi.
-Normalnie będziesz chodziła do szkoły, oczywiście z obstawą-zaśmiała się, gdyż pewnie domyśliła się, że tą obstawą będą chłopcy.
-Ok, ale jest coś czego mi nie mówisz-stwierdziła idąc dalej nawet na mnie nie zerkając.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?-zapytałem zdziwiony. Nie sądziłem, że cokolwiek po mnie widać.
-Nie widać tego po tobie-zaśmiała się. Czy ona czyta mi w myślach?
-A więc skąd podejrzenia, że czegoś ci nie mówię?-zapytałem już chyba na maksa zdziwiony tą sytuacją.
-Kaile znam cię od zawsze.-wzruszyła ramionami i dodała.-Nawet dłużej niż Beau.
-Kłóciłbym się-powiedziałem poważnie a ona popchnęła mnie na najbliższe drzewo.
-Jestem twoją siostrą-powiedziała tonem jakby uświadamiała to małemu dziecku.
-Dobra, wygrałaś-powiedziałem po chwili milczenia.
-Opowiadaj co z tym gangiem Nathana- powiedziała niecierpliwa.
-To chodź troszkę dalej i wszystko ci wyjaśnię-obiecałem i zaprowadziłem ją do małej drewnianej chatki. Była ona dobrze ukryta. Miedzy dużymi głazami nikt jej nie dostrzeże. No chyba, że ktoś wie, że tam jest.
-Ładnie tu-powiedziała Karolaine wchodząc do domku.
Nie było tam oczywiście dużo miejsca. W prawym rogu był kominek, obok kominka małe łóżko. Stolik i trzy krzesła znajdowały się z lewej strony pod małym okienkiem.
-A więc zacznijmy od samego początku-zachęciła mnie Kar.
-No więc jak wiesz nasz ojciec miał zachciankę, bo inaczej tego nie nazwę, i założył sobie gang. Nie wiem czy miał powód do stworzenia go. Nigdy mi o tym nie opowiadał. Na świecie jest pełno gangów. Nie które rzucają się w oczy. My staramy się jednak zachować anonimowość. Gangiem podobnym są Szczury. U nas jest dwóch przywódców, u Petera jest ona sam.
-Ale Matt...-wtrąciła się cichutko moja siostra.
-Matt to prawa ręka, Karolaine. Nie wódz. Nathan kieruje się inaczej. Jest on naczelnym przywódcą, lecz pod sobą ma kilka osób, które wszystko nadzorują. Mieszkają w dużej posiadłości wszyscy razem. Każdy jest od czegoś. Pojechałem ostatnio wmawiając ci, że w sprawach służbowych. Tak naprawdę dowiedziałem się, że ich gang jest w pobliżu. Poniekąd nie kłamałem z tym wyjazdem służbowym. Chciałem ich zatrzymać. Jednak spodziewali się tego. Wysłali jednego ze swoich ludzi, aby cię postrzelił. Nie chcieli cię zabijać. Woleli by cię wziąć jako zakładniczkę. Każdy będzie teraz tego próbował Karolaine. Musisz nauczyć się posługiwać bronią. Pomoże ci w tym Beau, bo jak mówiłaś Luke ma lepsze zajęcia.-mruknąłem ostatnie zdanie pod nosem.-Jai przyda ci się jako taki twój własny trener i ochroniarz. Daniel pomoże ci trzymać dietę. James nauczy cię wtapiać się w  tłum. A ja? Zostawiłem sobie coś zupełnie najlepszego. Będę z tobą trenował trzy razy w tygodniu po 3 godziny i sprawdzał ile już potrafisz. Później będziemy.....uwaga...uwaga robić sobie seanse filmowe. Tylko horrory-ledwo słowa wypłynęły z mych ust, a Karolaine skakała z radości.
-Zaczynamy dzisiaj?-zapytała.
-Od czego?-spytałem zdziwiony jej chęcią do działania.
-Dzisiaj oglądamy, jutro trening-uśmiechnęła się miło.
-A Luke'a masz do swojej dyspozycji. Jest twoją prawą rękę. Chłopaki mogą się wymienić robotą, ale to nie zmienia faktu, że zaczynasz od jutra-powiedziałem poważnie.
-Tak jest panie sierżancie-zasalutowała z uśmieszkiem chochlika. Coś kombinuje, ale co? To już chwilowo nie moja sprawa.
-Przy tobie nie da rady być poważnym- skwitowałem wstając z krzesła i podając jej dłoń.
Wstała powoli i wyszliśmy z domku. Poszedłem przodem upewniając się, że nikogo nie ma w okolicy. Powoli doszła do mnie Kar i złapała za rękę. Ruszyliśmy w stronę domu. Byliśmy już niedaleko, gdy młoda raptownie się zatrzymała. Pociągnęła mnie z powrotem do tyłu.
-Ktoś tu jest. Obserwuje nas-wyszeptała rozglądając się dyskretnie dookoła.
Chciałem powiedzieć, że nic nie słyszę i że po prostu jej się to wydawało. Jednak sam coś usłyszałem. Krzaki naprzeciwko mnie poruszyły się. Karolaine przylgnęła do mojego boku. Nagle spomiędzy nich wyszedł...
-Matt?-zapytała zdziwiona Karolaine.
-Sorki, nie chciałem cię nastraszyć młoda-zaśmiał się miło i poczochrał ją po włosach.
-Coś się stało?-zapytałem pełny obaw.
-Tak i nie-stwierdził. Gdy zobaczył mój i królewny pytający wzrok od razu kontynuował.
-Peter wyjechał i na razie dowodzę ja, więc możecie na jakiś czas wyjść z kryjówki, jechać do sklepu. Szkoła została zamknięta na dwa tygodnie, gdyż w jednaj z klas uczeń znalazł bombę. Ktoś był pewny, że tam będziesz Kar, ale na szczęście Peter zainterweniował. Pojechał porozmawiać z Nathanem. Co zamierza powiedzieć?-zaśmiał się cicho.- Że mają nie ruszać Kar, bo jest jego. Sądzę, że wynegocjuje coś, ale uważajcie na nią.
-Dzięki bracie, bardzo to pomogło-uścisnąłem Matta jak swojego brata, którym mógłby być.
-Dobra ja się zwijam, miałem do was wpaść i tylko ostrzec. Peter kazał sprawdzić co z Karolaine-powiedział odsuwając się i kierując w stronę ścieżki.
-On kazał nas ostrzec?-zapytała moja siostra ze zdziwieniem w oczach.
-Nikt z nas nie wygra tej wojny, bo tak to można nazwać. Musimy połączyć siły. Nawet Peter to wie-westchnął i tyle go było. Zmył się, zniknął.
-Idziemy szybko-powiedziałem do Kar, a ona jak na komendę zaczęła szybciej iść.
Weszliśmy powoli do domu. Ja poszedłem do kuchni, a Karolaine miała za zadanie zawołać wszystkich na dół. Ciekawe czy da radę nakłonić ich do zejścia bez mówienia o tym, że to ważna sprawa.

***Perspektywa Karolaine***
Dostałam misję od Kaile'a. To bardzo ważna misja. Zwołać wszystkich do kuchni nie mówiąc, że to zagraża naszemu życiu. Zacznijmy od osoby, której nie będę musiała błagać. Podeszłam i zapukałam do drzwi.
-Wejdź-powiedział Beau.
-Bobo zejdziesz na chwilkę do kuchni?-zapytałam patrząc się na niego słodkimi oczami.
-Jasne-powiedział i skierował się w stronę wyjścia
Ufff....było łatwo. Poszłam dalej korytarzem. Beau był zaciekawiony o co chodzi więc poszedł za mną.
-Daniel można?-zapytałam a chłopak krzyknął, że ja mogę wchodzić bez pozwolenia.
-O co chodzi?-spojrzał na mnie z uśmieszkiem chochlika z Harry'ego Pottera. Dosłownie, nie kłamię.
-Mógłbyś zejść na dół do kuchni na momencik?-spytałam, a chłopak powiedział, że tylko przebierze te okropne dżinsy na dresy. Kolejny był pokój Jamesa. Ale u niego nie było problemu. W sumie u żadnego z nich nie było najmniejszego problemu, aby wykonali moją prośbę. Do pokoju Luke'a weszłam normalnie bez pukania. Spał na łóżku, a obok niego jakaś panna. Ale nie ta sama co wczoraj. Ta była blondynką.
-Brooks-wrzasnęłam tak, że chłopak poderwał głowę.
-Co...co się dzieje?-zapytał przecierając oczy dłońmi.
-Nie chcę ci przeszkadzać-powiedziałam patrząc z obrzydzeniem na niego i tę jego dziwkę.
-Nie przeszkadzasz księżniczko-powiedział wstając z łóżka.
-Masz pięć sekund Brooks, aby ubrać bokserki, dresy i koszulkę. Zejdziesz na dół do kuchni ale już-krzyknęłam.
-Ok, ok. Tylko weź się tak nie wydzieraj. Głowa mnie boli-jęknął.
-Było tyle nie pić idioto-wtrącił się Beau. Byłam mu wdzięczna, bo ja odpowiedziałabym bardziej chamsko.
Wyszliśmy z Bobo z tego pokoju. Teraz ja tam na pewno nie będę spała.
-Ja idę już do tej kuchni. Każdy już tam pewnie jest, a ty chcesz nam coś powiedzieć.-uśmiechnął się mój przyjaciel i zbiegł po schodach. Ja skierowałam się do pokoju mojego największego i najlepszego przyjaciela.
-Puk, puk-zaśmiałam się wchodząc do środka.
-Nie mogłaś zapukać?-udał oburzonego.
-Ej przecież powiedziałam puk, puk-zaczął się śmiać i zaprosił mnie gestem ręki, abym usiadła.
-Nie teraz Jai-stwierdziłam.-Chodź na chwilkę do kuchni.
-Nie chce mi się Królewno-powiedział wstając aby do mnie podejść.
-Proszę JJ-jęknęłam błagalnie.
-Nie, coś ważnego?-zapytał się, a może raczej stwierdził.
-Po prostu chodź ze mną do tej pieprzonej kuchni-poprosiłam robiąc oczy kota ze Shreka.
-Masz cudne oczy Kocie w butach-zaśmiał się.
Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Po chwili złapał ją i ruszyliśmy  w stronę kuchni.
-Na reszcie ile można czekać?-powiedział zdenerwowany Kaile.
Puściłam Jaia, który usiadł na krześle a sama podeszłam do Kaile'a.
W skrócie (tego mój brat w ogóle nie umie) opowiedzieliśmy chłopakom o całej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. O wyprawie Kaile'a chłopaki wiedzieli, ale zataił przed nimi wcześniej to, że grozi mi niebezpieczeństwo. Ja powoli opowiedziałam chłopakom o rozmowie z Mattem. Jednogłośnie stwierdzili, że za dwa tygodnie, gdy otworzą szkołę musimy normalnie zacząć funkcjonować.
-Szkoła jest ważna, nikt w tedy się nie domyśli, że coś jest grane -powiedział Beau.
-Racja. Bo gdy każdego z nas nie będzie zaczną coś podejrzewać-skwitował Luke.
-To on jeszcze umie myśleć-powiedziałam ironicznie.
-O co ci chodzi?-zapytał Kaile.
-O nic. Mam jednak kilka swoich ale.-powiedziałam siadając na blacie.
-Dajesz-zaśmiał się Jai.
-Po pierwsze : Do końca tygodnia śpię sobie w salonie. Po drugie: Luke jak chce przyprowadzać dziwki to niech się wstrzyma i nie robi tego w tym samym łóżku, w którym śpię. Po trzecie-powiedziałam głośniej bo chciano mi przerwać.-Chciałabym mieć więcej czarnych rzeczy. I po czwarte: Co sobotę mamy seans filmowy. Tak więc jak będziecie chcieli to możecie się dołączyć.
-Ale to miał być tylko nasz seans-powiedział Kaile.
-My będziemy mieli go codziennie-zaśmiałam się uśmiechając się do brata.
-Zgadzam się-powiedział Beau.-Ale spać w salonie nie będziesz.
-Beau ma rację-powiedział Skip i Vjavjay.
-Będę-uśmiechnęłam się do nich lekko.
-Jeszcze znajdziemy z tego jakieś wyjście-powiedział Jai patrząc na Luke'a, który był zdenerwowany.
-Coś nie tak Lukuś?-zapytałam.
-Wszystko jest w jak największym porządku.-stwierdził przez zaciśnięte zęby.
-To wszystko-powiedział Kaile.-Możecie iść do siebie.
Wszyscy pokiwali głowami i sobie poszli.
-Oglądamy?-uśmiechnął się Kail.
-Jasne-odpowiedziałam i pobiegłam do salonu.

**********************************************************************************
Mam ferie, no w sumie to tylko jeszcze tydzień, ale cóż zawsze coś :D Rozdział miał się pojawić nieco wcześniej, gdyż miałam go już napisanego dawno. Nie wiem czy dużo osób czyta moje wypociny, ale zawsze ktoś się znajdzie. W takim razie przyznam wam się, że mam już napisane kolejne rozdziały, troszkę jeszcze w nich pozmieniam oczywiście i dopiero dodam. Zważywszy na to iż nie mam zbyt wielkiej motywacji, gdyż nie ma komentarzy ani pytań nie wiem czy opłaca się dalej prowadzić bloga. Więc jeśli przeczytałeś bądź przeczytałaś zostaw po sobie jakąś opinie na temat rozdziału.



niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 9

***Perspektywa Karolaine***
-Hejka Bobo-powiedziałam przytulając się do przyjaciela.
-Hej księżniczko-uśmiechnął się do miło i odwzajemnił gest.
W tym samym czasie Luke poszedł do pokoju. Miałam nadzieję, że naprawdę pójdzie spać i mnie nie okłamał. Sama nieraz nie wiem w co wieżę. W to, że ten przystojny gangster może do mnie coś czuć? Luke nie jest taki odpychający jak się go trochę pozna....
-Hej Kar..-usłyszałam głos Beau, który wymachiwał swoją ręką przed moją twarzą.
-Tak?-zapytałam lekko oszołomiona.
-Słuchałaś mnie w ogóle?-zapytała a ja pokręciłam przecząco głową.-Och....mówiłem właśnie, że Luke prosił mnie abym pozwolił ci normalnie żyć. Myślałem nad tym i możesz dzisiaj sobie wyjść na jakąś imprezę z Luke'em. A tak z innej beczki-zaśmiał się.
-No co?-zapytałam nie wiedząc z czego się śmieje.
-Jest coś co byś chciała dostać?-zapytał z krzywym uśmieszkiem na twarzy.
-Tak....chciałabym dostać jakąś książkę, albo kilka nudzi mi się tu troszkę gdy siedzę sama.-powiedziałam niepewna zamiarów bruneta. On jednak podszedł przytulił mnie i powiedział, że on coś wymyśli.
-Filmy też nie są złe-zaśmiałam się wychodząc.
Poszłam do salonu, gdyż słyszałam, że w kuchni ktoś jest. Wiem, że to tak jakby też mój dom, ale nie chce nikomu przeszkadzać, albo narzucać się. Nie lubię gdy ktoś rozmawia ze mną z przymusu, bo nie chce być miły. Już wolę wyjść i posiedzieć sama. Jednak w salonie również nie było mi dane posiedzieć w samotności, gdyż nagle wpadł Daniel z wielkimi kwiatami krzycząc na cały dom życzenia dla wszystkich.
-Skip o co ci chodzi?-zapytałam się wstając z kanapy i podchodząc do chłopaka.
-Co nawet ty nie wiesz jakie dziś święto?-powiedział z niedowierzeniem.
-To żadne święto Daniel-powiedział James wchodząc do pokoju.-Hej Karolaine.
-Hej James, o co chodzi Skipowi?-zapytałam zdziwiona całą tą sytuacją.
-Są dzisiaj...-chciał powiedzieć James, ale Daniel mu przerwał.
-WALENTYNKI SĄ PACANY!!!-wrzeszczał znów na cały dom.
-Ej matole nie drzyj się tak Lukey śpi-powiedziałam uderzając lekko chłopaka w głowę.
-Ała-jęknął cicho.-Za co to było?
-Za te twoje głupie święto-powiedziałam poważnie.-Luke nie może ostatnio spać, nawet ja to zauważyłam ciołku jeden. A ty sobie przychodzisz do domu i wrzeszczysz o jakimś bzdurnym święcie zakochanych. Nie m czegoś takiego jak miłość. Żygam tym wszystkim.-wykonałam dla demonstracji odruch wymiotny.
-Ale ja-powiedział smutno Skip siadając na kanapie.
Nie tylko nie to pomyślałam.
-Skipi uwierz mi ja nie chciałam cię obrazić ani w to co wierzysz.... naprawdę. Po prostu jestem nienormalną wariatką, która utożsamia się do starszego brata, który jest oziębły i stuknięty.
-Dziękuję Karolaine-zaśmiał się ktoś (czytaj mój brat).
-Kail, ja przepraszam. Kurwa już sama nie wiem co mówię.-jęknęłam cicho.
-Masz rację jestem oziębły i chyba musimy poważnie porozmawiać jak się traktuje przyjaciół-zaśmiał się patrząc na smutnego Daniela.
-Daniel głowa do góry-powiedział Bobo.
-Nasza księżnczka nie chciała cię urazić-stwierdził James przytulając mnie mocno.
-To prawda przepraszam-powiedziałam cicho i ruszyłam w stronę drzwi.
-Musimy porozmawiać na osobności, to  poważne Karolaine-szepnął do mnie brat.
-A możemy to zrobić po imprezie, którą robimy dzisiaj u nas albo u Brooksów?-zapytałam patrząc się błgalnie na brata,
-Jaką imprezę?-zapytał zdziwiony.
-Rekompensata dla Skipa, może pozna jakąś fajną dziewczynę-uśmiechnęłam się miło.
-Dzisiaj? Kto ci przyjdzie na imprezę, która jest dzisiaj?-zapytał stukając mnie po głowie.
-Ludzie ze szkoły chociażby i zaraz spytam się Luke'a czy zaprosi swoich znajomych.-powiedziałam, a on kiwnął tylko głową i mnie puścił. Co oznaczało, że tę ważną rozmowę przełożył sobie na inny dzień. Tylko co on robił tak wcześnie w domu? Miało go nie być dwa tygodnie. Coś się musiało stać. A może znowu ktoś mi zagraża? Jejku żałuje, że jestem nieraz taka lekkomyślna i nie myślę o tym o czym powinnam. 
Zapukałam do drzwi od pokoju Luke'a. W sumie nie wiem po co to robiłam skoro i tak to też mój pokój. Weszłam więc po cichu do pokoju. Zobaczyłam, że Luke nie śpi. Zamiast tego patrzał się w sufit.
-Hej Luke-powiedziałam kładąc się obok chłopaka.
-Hej-powiedział obejmując mnie.
-Słyszałeś coś z tych rozmów?-zapytałam cicho.
-Nie, ale mam złe przeczucia i jakby nawet pozwolili ci wyjść nie pozwolę ci Kar-powiedział siadając.
-Ale Lukey-chciałam go jakoś namówić.
-Kar-powiedział pochylając się nade mną.-Nigdzie cię nie puszczę, rozumiesz?
-Tak-pokiwałam głową i odwróciłam wzrok, lecz po chwili zapragnęłam się z nim kłócić i negocjować..-Ale powiedz mi dlaczego?
-Och...zachowujesz się gorzej niż dziecko... Po prostu nigdzie nie idziesz i koniec-skwitował z uśmieszkiem.
-A właśnie, że sobie pójdę i to bez ciebie, czy ja muszę być na waszej łasce?-krzyknęłam.
-Nie jesteś na naszej łasce-również wrzeszczał.
-To niby dlaczego do kurwy nędzy nie mogę iść na tę pieprzoną imprezę?-wrzasnęłam i nagle oby dwoje staliśmy na równych nogach i na siebie wrzeszczeliśmy.
-Bo się o ciebie martwię-kolejne wrzaski.
-Co?-zapytałam już ciszej jakbym się przesłyszała.
-Kurwa to samo co słyszałaś-jęknął cicho i odwrócił wzrok.
-Ej mówisz to tylko po to abym została w domu?-zapytałam się niepewnie. Dużo razy było tak, że chłopak mówił sobie to dla żartów, albo aby się ze mną przespać.
-Nie dla jaj sobie to mówię-powiedział po czym wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami.
Wybiegłam za nim. Nie po to aby go powstrzymać, lecz aby dać upust tej całej agresji.
-Widzisz Skip? Dlatego nienawidzę tych pieprzonych walentynek. Wszystko się w tedy pieprzy.-wrzasnęłam i zaczęłam płakać. Nie mogłam nawet wejść do pokoju. Siedziałam tam tak długo aż w końcu zmęczona zasnęłam przed drzwiami od pokoju.




-Kar-ktoś mną potrząsnął. To był Luke.
-Idź ode mnie-jęknęłam i znowu zaczęłam płakać.
-Karolaine jest po północy nikogo nie ma w domu, a ty śpisz pod drzwiami.-powiedział brunet.
-Jest ok, możesz sobie iść-powiedziałam.
-Chodź tu do mnie-rozłożył ramiona a ja się do niego przytuliłam.
-Ostatnio dziwnie się czuję. Raz chce mi się płakać kiedy indziej śmiać, a nieraz chciałabym wszystko rozpierdolić-szepnęłam do niego.
-Nie przeklinaj-poprosił.-Twoje usta są zbyt piękne aby używały takich słów.
-Nie pra...-chciałam odpowiedzieć, lecz Luke przerwał mi to w delikatnym pocałunku.
-Luke-szepnęłam chcąc zadać pytanie gdzie się podziali wszyscy, lecz nic więcej nie nastąpiło.


Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Poderwałam się i zobaczyłam, że leżę na łóżku Jaia, a jego nigdzie nie ma. Pewnie mnie przyniósł jak zasnęłam. Wyszłam ostrożnie z pokoju kierując się w stronę pokoju Kaila, ale nikogo tam nie zastałam. Tak samo było z pokojami pozostałych chłopaków. Na końcu zajrzałam do pokoju mojego i Luke'a. I co ja tam ujrzałam? Jakąś nagą laskę leżącą na moim łóżku i całującą Luke'a. To było dla mnie za wiele, ale postanowiłam pokazać, że nic mnie to nie obchodzi. Nawet mnie nie zauważyli tak byli sobą zajęci. Oj Lukuś twierdzi, że mnie kocha-pomyślałam. Więc nagramy go troszeczkę. Wyciągnęłam więc telefon i nagrałam chłopaka. Później szybko się wycofałam i wróciłam do pokoju Jaia. Byłam smutna i zła. Bolało mnie to iż Luke jest aż takim pojebanym frajerem. Dziwki mu się zachciało.
 Tej nocy już nie mogłam zasnąć. Czekałam więc na powrót chłopaków. Około 2 Luke zaczął trzeźwieć i wypędził tę pieprzoną dziwkę z domu. Po 3 zaczął mnie szukać po całym domu. W końcu znalazł. Przez przypadek oparł się o drzwi od pokoju Jaia, które były uchylone i wpadł do jego pokoju. Zobaczył mnie i zaczął rozmowę.
-Szukałem cię po całym domu Karolaine-powiedział zirytowany.
-Wyjdź jeśli nie chcesz się kłócić, albo żebym cię przez przypadek nie zabiła-odrzekłam, a chłód ode mnie aż bił.
-O co ci chodzi dziewczyno? Pierw masz jakieś zachcianki na imprezę jest ok, później płaczesz, kłócisz się, znowu płaczesz. Ogarnij się nie jesteś pępkiem świata.-zabolało.
-Ok. Wyraziłeś swoje zdanie. Uszanuje je.-uśmiechnęłam się krzywo.
-Nie to miałem na myśli Kar-powiedział dalej stojąc w miejscu.
-O to ci chodziło Luke, uwierz mnie to nie rusza-powiedziałam.-Dobra wychodzisz czy ja mam to zrobić?-zapytałam. Nie odpowiedział mi więc wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku kuchni. Jakoś tak zachciało mi się pić.
Nalałam sobie sok pomarańczowy, który piłam tylko ja i JJ. Usiadłam na krzesło i napisałam SMS'a do mojego przyjaciela.
Hej Jai, czy mógłbyś już wrócić do domu? Nie mam z kim świętować :/
Twoja BFF Kar :*
Od razu nadeszła odpowiedź:
Już wracam :*
Twój JJ <3

Nie  czekałam długo na Jaia. Przyjechał bardzo szybko.
-Hej Kar-krzyknął wchodząc do domu. Po tonie głosu wywnioskowałam, że jest trzeźwy w przeciwieństwie d swojego brata bliźniaka. Był też lekko zdenerwowany.
-Tu jestem-powiedziałam wychodząc aby go przytulić.
-Witaj księżniczko-uśmiechnął się do mnie. Był naprawdę przystojny. W końcu to Brooks. U nich to chyba rodzinne.
-No witaj mój książę-zaśmiałam się.
-Jak mógłbym pocieszyć moją kochaną przyjaciółkę?-zapytał schylając się lekko aby popatrzeć mi w oczy
-Mógłbyś mnie przytulić?-poprosiłam patrząc się na niego.
-Zawsze-ledwo usłyszałam te słowa już byłam w objęciach tego misia.
-Tlenu-jęknęłam po kilku minutach.
-Oj sorki-zaśmiał się cicho.
-Oki. Zapomniałabym ci podziękować za to że zaniosłeś mnie do swojego pokoju, gdy usnęłam na podłodze.-zaśmiałam się i pociągnęłam chłopaka w stronę salonu.
-Do usług-pochylił się i pocałował moją rękę.
Zaśmiałam się a on mi zawtórował.
-Ej jakie święto musimy świętować?-zapytał z uśmieszkiem. Za to powinni chyba karać dożywociem, pomyślałam.
-Dzień Singla-zaśmiałam się.-Jesteś najlepszym kandydatem na świętowanie ze mną. Też jesteś sam.
-A Luke?-zapytał zdziwiony JJ.
-No wiesz on przecież woli te swoje dziwki-powiedziałam poważnie próbując jak bardzo mnie to gnębi.
-Była u niego jakaś?-zaczął Jai.-Opowiedz mi.-poprosił.
Tak więc opowiedziałam mu całe te zajście z całego dnia. Na początku bałam się, że Luke siedzi i słucha, ale Jai powiedział że jakby co to on sobie z nim poradzi. Kontynuowałam historię a on mnie uważnie słuchał. Dowiedział się o dziwce Lukeeya, chciał także zobaczyć filmik więc mu go pokazałam.
-Przykro mi. Wiem co do niego czujesz-odparł w końcu Jai.
-On twierdzi, że mnie kocha, tu jednak są dowody, że jest inaczej-powiedziałam smutna.
-Będzie dobrze, a teraz koniec smutku, zero złości świętujemy dzień Singla-powiedział i zaczął mnie gilgotać. Nie ma co wiedział jak poprawić humor.
Siedzieliśmy oglądając horrory. Nie za bardzo pasowało to Jaiowi. On wolał filmy kryminalne, gdzie wszyscy do siebie strzelają z pistoletu i tylko trochę widać krwi. Ja natomiast wolałam dobre horrory. W których to cały czas lała się krew, byli jacyś psychole z nożami, wycinacze nerek. Po prostu cos strasznego. Kochałam takie filmy od dawna. Kaile zawsze mówił, że mam to po nim. Tak zwana zimna krew.
-Mogłabym to oglądać codziennie-powiedziałam gdy Jai poszedł zrobić popcorn.
-A ja nie-jęknął cicho myśląc, że go nie usłyszę.
-Ej Jai ja może pójdę się położyć, a ty leć sobie gdzieś-powiedziałam.
-Oki-podszedł pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Jednak ja nie poszłam spać tak jak zapewniłam Jaiowi. Oglądałam dalej krwawe rzezie. W ten sposób spędziłam 10 godzin. Nie ruszałam się, nie byłam nawet głodna, a picie miałam obok łóżka. Po 20 do domku przyszedł w końcu Kail.
-Musimy porozmawiać-powiedział siadając na skraju kanapy. Usiadłam robiąc mu trochę więcej miejsca.
-Braciszku możemy po filmie?-zapytałam patrząc się na niego słodko.
-Niestety nie Kar, ale obiecuję, że później obejrzymy jakiś wspólnie-przytulił mnie i pocałował w czoło.
-Widzę, że naprawdę coś poważnego, a więc chodźmy może się przejdźmy-zaproponowałam a Kail pokiwał głową.
Poszłam więc do pokoju i wzięłam pośpiesznie bluzę.
-Wychodzisz?-zapytał Luke, który siedział na łóżku. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi zaszklonymi (pierwszy raz miał takie odkąd go znam) oczami.
-Tak, z Kailem-powiedziałam i poszłam do brata.




sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 8

Perspektywa Luke'a
-Hej Beau-powiedziałem wchodząc do pokoju brata.
-O hej, hej coś się stało Kar?-zapytał oszołomiony tym że mnie widzi o tak wczesnej porze na nogach.
-Nie, wszystko w porządku...Ona tylko chciałaby normalnie, jeśli się tak da....przez całe dwa tygodnie żyć?-powiedziałem niepewny reakcji brata.
-Nie rozumiem-rzekł marszcząc czoło.
-Peter powiedział, że da Kar spokój przez dwa tygodnie, gdyż ufa Mattowi...i księżniczka chciałaby żyć bez ciągłego napięcia...-tłumaczyłem powoli swojemu starszemu niedorozwiniętemu bratu.
-Rozumiem-powiedział po krótkiej chwili namysłu.-Zawołaj tu Karolaine jak wstanie, dobrze?
-Jasne-kiwnąłem głową i już chciałem wychodzić, lecz zatrzymał mnie głos Beau.
-Walcz o nią, bo warto-czyżby wiedział że podoba mi się Karolaine? Nie to nie możliwe próbuje nie okazywać swoich uczuć nikomu, a tym bardziej płci zdradzieckiej. Nie jedną miałem, która później albo była z którymś z moich braci, albo z Peterem. Dlatego właśnie nie angażuję się w nic więcej prócz gierki.
Zszedłem powoli na dół do kuchni aby zrobić księżniczce śniadanie. Nie no sam sobie zaprzeczam coraz bardziej. Mam już taki mętlik w głowie. Sam nie wiem co czuje. Na pewno to co do niej czuję jest tym rodzajem dobrego uczucia. Nie jest pustą lalką, w końcu to siostra mojego szefa...Ma coś w sobie z Kaile'a. Tą bezinteresowność na własne życie, aby tylko chronić cudze, porywczość, której oby dwoje często nie okazują nawet nam. Różnicą może być między nimi to iż Kaile nigdy nie kochał nikogo prócz własnej siostry, o niej można powiedzieć to sama, tylko opowiadała kiedyś Beau...tak chyba mu, że kochała takiego jednego ale ją zranił. Boją się okazywać uczucia. "Nie pokazuj co czujesz, bo cię zniszczą młody". To były pierwsze słowa, które usłyszałem od Kaile'a. Wydarzyło się to już dawno, a pamiętam jakby było wczoraj. Miałem  w tedy 15 lat. Beau przyjaźnił się z Kaile'em przez internet, ale spotykali się bardzo często.... Raz mój brat wrócił z rozwaloną głową do domu i w tedy.... kiedy to myślał, że już umrze opowiedział mi wszystko. Załamałem się na wiadomość, że mój brat...z którego zawsze brałem przykład jest w jakimś gangu. Ale także go rozumiałem. Nie było pieniędzy. Mama załamana po odejściu ojca topiła smutki w alkoholu zamykając się w swoim pokoju. Nie interesując się chociażby tym czy mamy co jeść. "Nie było innego wyjścia, musiałem"-te słowa nigdy nie wymarzą się z mojej pamięci. Byłem w tedy jeszcze dzieckiem, nie dorosłym a dołączyłem do nich. Nikt z nas nie był pełnoletni. Działaliśmy szybko i nie zostawialiśmy po sobie śladów. Kaile bardzo mi pomógł w tedy znieść ten cały ciężar i ból. Okłamywał on swoją matkę, że jeździ na obozy wakacyjne, a tak naprawdę przyjeżdżał do nas... Dałem radę, ale przy okazji stałem się draniem i chyba największym dupkiem w tym mieście. Nieraz się zastanawiam czemu taki jestem, ale nigdy nie znajduje odpowiedzi. Jai jest normalny, może nie taki jak wcześniej lalusiowaty, tylko bardziej czuły, opiekuńczy. A ja? Ja jestem nikim, a raczej niczym.
-Lukey, dobrze się czujesz?-zapytał jakiś głos i w tym samym momencie poczułem, że ktoś mną potrząsa.Otrząsnąłem się pośpiesznie patrząc kto to zrobił. Nie musiałem daleko szukać. Stała przede mną. Mała, brązowe włosy i te piękne brąz oczy patrzące się z taką dużą troską.
-C..c..co?-zapytałem siadając na krzesło.
-Pytałam czy oby dobrze się czujesz-powtórzyła.
-Nie za bardzo-przyznałem się.-Przepraszam.
-Za co?-zapytała zdezorientowana.
-Za to, że nie zrobiłem ci śniadania-zaśmiałem się.
-Oj przestań, a teraz idź się połóż spać...Jesteś strasznie zmęczony.
-No dobrze, ale ty chodź ze mną-uśmiechnąłem się przymilnie.
-Twój uśmieszek w niczym ci nie pomoże, idziesz raz dwa do łóżka i się kładziesz. Spałeś w ogóle tej nocy?-przysunęła się do mnie bliżej przez co nie mogłem spleść zdania. Ochh czemu ona na mnie tak działa?
-Ja...mmmm...nie...to znaczy nie długo..no..wiesz.
-Idź się połóż ja skoczę porozmawiać z Beau.-zaśmiała się.
-Dobranoc-powiedziałem wchodząc po schodach. Gdy byłem już na szczycie schodów spotkałem Beau.
-Idziesz już spać?-zapytał unosząc brew.
-Ostatnio nie mogę spać-powiedziałem cicho, tak aby tylko mój brat to usłyszał.
Wchodząc do pokoju słyszałem jak Beau i Kar się witają, lecz gdy zamknąłem drzwi wszystko zamilkło. W końcu czuje, że mogę zasnąć. Chwilę później już nie myślałem. Spałem śniąc o Karolaine...


**************************************************************************************
Dzisiaj jest tylko krótka perspektywa Luke'a i jego przybliżona historia. A więc miłego czytania...