wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 15

Perspektywa Karolaine
Od kilku dni byliśmy już w domu. Normalnie między ludźmi. Nie ukrywaliśmy się. Zaczęliśmy również chodzić do szkoły. Ja zaczynając dopiero poznawać ludzi, a chłopaki zaczęli nowy rozdział pod względem niańczenia mnie. Nie ważne, że się z nimi posprzeczałam nieraz. Są jak rodzina. Najukochańsza i najwspanialsza rodzina na całym świecie.
-Witaj piękna-przywitał się ze mną Matt pewnego dnia w parku do którego udało mi się wymknąć bez ochrony.
-Matt-zaśmiałam się i przytuliłam chłopaka.-Jak ja cię dawno nie widziałam.
-Ja cię widzę codziennie i się zmieniłaś lekko-stwierdził powoli jakby nie chciał powiedzieć za dużo.
-Co z Peterem?-zapytałam siląc się na spokój. Pokazał dyskretnie głową na koszule w której znajdowała się pluskwa. Podsłuchiwał nas, czyli już mu nie ufa. A to z kolei prowadzi do tego, że możemy stać się łatwym celem do odstrzału.
-Kiedy kolejne spotkanie, bo raczej po to przyszedłeś-powiedziałam zniesmaczona całą sytuacją.
-Tu jest koperta od Petera napisał ci list i radzę go przeczytać-powiedział mój kuzyn z bólem w oczach, czyli wiedział co tam jest.
-Dobra, coś jeszcze oprócz tego, że udawałeś osobę której mogłam zaufać?-zapytałam przepraszając go w duchu za to co mówię.
-I tak możesz mi ufać tak samo jak Peterowi. My chcemy dla ciebie lepiej niż Janoskians-zapewnił, lecz niewidocznie pokręcił głową na nie.
-Tak myślisz?-udawałam, że się zastanawiam.
-Przemyśl to jeszcze-powiedział i chciał odejść i to uczynił lecz zanim całkowicie się odwrócił kazał się zatrzymać.
-Czekaj. Ufam ci, w końcu ty jedyny mnie rozumiesz-powiedziałam przytulając się do niego.Odwzajemnił to powoli i dyskretnie wsadził mi jakieś kartki do kieszeni kurtki.
-Koniec czułych sprawek mała-odsunął mnie udając chamskiego.
-No dobra. W takim razie ja spadam.-stwierdziłam chłodno.
-A i o rozmowie nie mogą wiedzieć Janoskians-odrzekł pokazując na kopertę w której pewnie także znajdowała się pluskwa.
Bez słowa odeszłam zostawiając mojego kuzyna samego. Peter go obserwował... ciekawe dlaczego. Oglądając kopertę niby zafastynowana i zaciekawiona co będzie w środku. Tak naprawdę szukałam pluskwę i znalazłam. Schowałam pospiesznie wszystko do kieszeni i poszłam powoli do domu. Wchodząc do środka pokazałam chłopakom, że stało się coś ważnego.Nie mogłam im powiedzieć co, więc krzyknęłam głośno hej a oni zakumali, że mają zachowywać się normalnie.
-Hej siostra, a może powiesz gdzie się tak kurwa włóczysz? Znowu dajesz komuś dupy?-przywitał się przytulając mnie. Odsunął się i odczytał z moich ust, że chodzi o Petrea i że mam pluskwę.
-Taaa-udałam, że się zdenerwowałam.Chłopaki patrzeli na nas jak na idiotów.
-Ile razy mówić, że masz siedzieć z tą pizdą w pokoju i się kurwa nie ruszać?-krzyknął mój brat, a miny chłopaków były bezcenne. Jai nawet rozważał czy aby nie pobić mojego brata, ale stwierdził, że nie warto.
-Jesteście gorsi niż Peter-jęknęłam płacząc.
Chłopaki popatrzeli się zdezorientowani to na mnie to na Kaile'a.
-To może z nim zamieszkaj-zaproponował chłodno.
-A żebyś wiedział, że to zrobię. Dla ciebie i tak nic nie znaczę-wrzasnęłam na cały dom.
-Jaki pech co nie?-zapytał drwiąco.
-Ty tylko udawałeś miłego brata, ale po co?-zapytałam cicho.
-Żeby cię później zniszczyć. Ale zrobi to za mnie Peter-zaśmiał się cicho.-A teraz idź się pakuj i wypiepszaj do swojego ukochanego.
-A żebyś wiedziała, że do niego pójdę to jego kocham od samego początku-syknęłam na niego.
-To ze mną po co byłaś?-zapytał cicho Jai. Był zraniony widziałam to w jego oczach. A wtrącając się mógł wszystko zepsuć.
-Dla zabawy. Mnie kręcą źli chłopcy nie takie baby jak ty Jai.....ups? Uraziłam panicza?-zapytałam z drwiną w głosie.
-Dobra skończ jesteś żałosna-powiedział Luke.-Odwal sie od niego. Miałaś mi za złe a sama nie jesteś lepsza.
Mimo mojej woli łzy same popłynęły.
-I...Nie żałuje tego-powiedziałam twardo do końca się rozklejając.
Chłopaki byli na mnie wściekli, a Kaile tylko grał. Zraniłam Jaia, zraniłam Luke'a. Wszystkich. Nie zasługuje na żadnego z nich.
-Napisze list, że pojechałam odwiedzić babcię w Georgi.-powiedziałam chłodno.-I oczekuje że go przekażesz.
-Taaa się zobaczy-odparł wzruszając ramionami.
Poszłam do swojego pokoju prosząc wzrokiem Kaile'a aby nic nie tłumaczył chłopakom. Zamknęłam się u siebie w pokoju i zaczęłam krzyczeć najgorsze przekleństwa pod adresem Kaile'a, a bynajmniej tak miało się wydawać Peterowi. Naprawdę te obelgi były o nim.Nienawidziłam dnia, w którym go poznałam. Nagle ktos zapukał do pokoju i wszedł. Był to Jai.
-Wyjdź-warknęłam, ale gestem kazałam mu usiąść.
-Ale-powiedział zmieszany całą sytuacją.
-Idę się wykąpać i przemyśleć kilka spraw na spokojnie więc możecie mnie nie nachodzić przez co najmniej dzień?-krzyknęłam.
-Jasne-mruknął kładąc się na łóżku.
Wziełam udałam, że jestem rozzłoszczonym Jaiem i zatrzasnęłam mocno drzwi.
-Mocniej nie mogłeś dupku?-warknęłam i poszłam zanieść kurtkę do łazienki, w której chwile pomarudziłam, że pierw się muszę porządnie wykąpać, aby przestać myśleć chodź na chwile o tych dupkach z którymi mieszkam. Puściłam wodę i wróciłam do pokoju. Delikatnie zamknęłam za soba drzwi i rzuciłam się na łóżko. W moją ostoję, w ramiona Jaia.
-Kocham cię, nie wierz w to co słyszałeś-poprosiłam płacząc cicho.
-Wytłumacz mi to wszystko-poprosił.
Więc wytłumaczyłam mu szeptem całe zajście. A on po zakończeniu tłumaczeń mocno mnie przytulił szepcząc cicho.
-Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić.
-Aaaaa i musisz udawać, że jesteś na mnie wielce zły czy coś-powiedziałam niechętnie.
-Postaram się, bardzo mocno-szepnął cichutko kołysząc mnie do snu.
-A teraz musisz iść-szepnęłam a on bez słowa wstał i ruszył w kierunku drzwi.
Nie wytrzymałam wyprzediłam go i popchnęłam w stronę łóżka. Nie wiedział co się dzieje. Spadł na łóżko, więc teraz na moje szczęście na nim leżał. Usiadłam na nim okrakiem i się nad nim pochyliłam całując go najpierw krótko, a później oraz dłużej i namiętniej. Moje ręce błądziły po jego ciele. W przerwie pomiędzy pocałunkami ściągnęłam z niego koszulkę i sie odsunęłam pragnąc zapamiętać ten widok. Jego klatka piersiowa falowała. LIczne tatuaże tylko przypominały mi co tracę.
-Kocham cię-wyszeptałam, a moja ręka zaczęła się zbliżać do rozporka jego dżinsów.
-Nie-wyszeptał powstrzymując moje ręce.-Nie zrobimy tego dizisiaj-szepnął.
-Ale ja chce-jęknęłam cicho.
-Tylko dlatego, ze jestes przekonana, że się wiecej nie zobaczymy.  Nawet tak nie myśl-poprosił biorąc moje dłonie i kładąc je sobie na klatce piersiowej.
-Boję się-wyszetałam.
-A ja się zakochałem we wrażliwej dziewczynie z niezłym kopem-zaśmiał się.-A teraz już idź coś za długo się kąpisz. Bo jeszcze Peter pomyśli, ze popełniłaś samobójstwo i co będzie?
-Kochaj mnie bez względu na to co się stanie, nie zapomnij o mnie. Albo nie zapomnij tak będzie łatwiej-ostatni pocałunek był bolesny dlatego oderwałam się od niego i ostrożnie weszłam do łazienki. Zakręciłam wodę i ściągnęłam z siebie wszystko przecierając się husteczkami nawilżającymi i zakładając piżamę w misie, którą dostałam od Jaia.Usiadłam na podłodze i najpierw wyciągnęłam list od Petera.

Moja draga Karolaine,
nie będę si rozpisywał, gdyż nie jest to do mnie podobne. Nie będę prawił ci sentymetów, nie będę krzyczał, bił, szarpał, popychał  ani gnębił Janoskians, gdy sama się u mnie zjawisz. Wiem, że ci na nich zależy.Ten list ma cię ostrzec przed tym jakie decyzje podejmujesz. Wraz z Mattem damy znać jutro o 10. Nie zaśpij słlonko
Peter, wiecznie oddny rycerz


Uśmiechnęłam się na słowa oddany rycerz. On myśli, że wszystko zakończył? Dobrze! W takim razie ja wszystko zacznę od początku, w jego roli jako ofiary. Teraz to ty się bój Peter. Ty nie znasz mojego słabego punktu po dzisiejszej scence. Za to mnie nie dasz rady oszukać. Schowałam kopertę w bezpieczne miejsce tak aby nikt tego nie znalazł. Pospiesznie się przebrałam w czarne skórzane leginsy, czarną skórzaną bluzkę bez ramiączek, na to zarzuciłam czarną skórzaną kurtkę i pospiesznie nałożyłam czarne Air Maxy.W łazience pospiesznie nałożyłam makijaż i wyprostowałam włosy. Jestem gotowa na zemstę. Zeszłam powoli na dół po schodach.
-A ty gdzie?-zapytał szeptem mój brat.
-Pluskwa schowana nie szukajcie nic po moim pokoju. Nie wrócę dzisiaj, bo muszę załatwić jedną sprawę-powiedziałam patrząc mu w oczy. Byłam twarda on mnie tego nauczył.
-Wrócisz?-zapytał a w jego głosie usłyszałam strach, niepewność i ból.
-Nie obiecuje, skocz mi szybko po jakąś broń i gdzie są chłopcy?-zapytałam szybko. Wskazał na salon a sam ruszył po broń.
-Nigdzie nie jedziecie ze mną. To po pierwsz-powiedziałam do chłopaków, którzy byli zwarci i gotowi.-Po drugie na wszelki wypadek chciałabym się pożegnać z każdym z was osobno. Więc na początku moje słowa trafią do Beau. Jesteś najlepszym przyjacielo-bratem jakiego miałam. Wytnie się to, że jesteś pierszy.-zaśmiałam się cicho.-Miałeś niemiłe wspomnienia ze swoją dziewczyną. Czy ty ją nadal kochasz?-zapytałam nie wiedząc czy będzie zły jak ją zabije. Na szczęście zaprzeczył-W takim razie zapomnij o niej całkowicie. Jeśli ruszycie za mną nie wybzce wam tego nigdy. James, James, James. Twój gust jest wspaniały. Na dodatek wyglądał zabójczo a dzisiaj o to chodzi. Jeśli nie wróce-machnęłąm ręką na brata,  który właśnie wszedł i chciał mi przerwać.-Mówię serio. Jeśli nie wrócę to ty przejmujesz opiekę nad chłopakami. Bądź taki jak zawsze. Danielu, ty natomiast żyj szczęśliwa. Wy oczywiście także. Jeśli podwinie mi się noga bądź nadal tym wesołym chłopakiem jakiego znam. Luke, piepszony egoisto. Kocham cię i ty to wiesz. Jesteś dla mnie ważny więc dbaj przynajmniej o to aby zachować głowę na karku, a będę szczęśliwa nawe jeśli umrę. Jaidonie Dominicu Brooksie w tobie jestem bezgranicznie zakochana, lecz nie wiem czy i ty we mnie nadal jesteś. Poznałeś mnie jako małą bezbronną dziewczynę, jednak nią nie jestem.-przerwał mi mówiąc, że nic się nie zminiło i, że czuje tak samo jak zaledwie kilka dni temu.-Smiti. Za tobą będę tęskniła najbardziej. Kocham cię mocno braciszku i chcę dla ciebie jak najlepiej. Jednak ty również chcesz dla mnie to samo. Wiem, ze mnie chroniłeś przez tyle lat. Teraz moja kole-powiedziałam odbierając od niego trzy pistolety i pięć noży.
-Jeśli natomiast wrócę, to nie wiem czy nadal będę sobą-powiedziałam i odeszłam zostawiając ich samych. Wiem, że za pięć minut wyruszą w pościg za mną jednak nie mogę pozwolić na to, aby mnie złapali.
-Halo?Matt musisz mi pomóc....tak czytałam listy będę czekać przy lesie masz dwie minuty-powiedziałam i rozłączyłam się.



*********************************************************************************
Dedyk dla Izuli my bff ha ha :D Milego czytania ;*

1 komentarz:

Unknown pisze...

Ja chcę więcej nooo :/ <3 Boskie. Kocham mocno <333