środa, 25 marca 2015

Rozdział 14

***Perspektywa Karolaine***
Gdy James wyszedł z pokoju powoli zwlokłam się z łóżka.
-Jak ma wyglądać mój trening?-zapytałam Jaia, który nadal leżał.
-Samoobrona, strzelanie z pistoletu, trochę medycyny, najważniejsze informacje, które musisz wiedzieć, siłownia, dieta-wymieniał brunet.
-Ok, skończ na samą myśl mam już dosyć-jęknęłam.
-Dasz radę Słonko-powiedział i w końcu wstał z łóżka.-A teraz ubierz się i lecimy-zaśmiał się cicho.
-Jakaś zachęta może?-zapytałam a Jai podszedł do mnie. Zostałam lekko pchnięta na ścianę. Chłopak przywarł do mnie i się zaśmiał. Podobało mi się to.
-A teraz?-wymruczał z twarzą w zagłębieniu mojej szyi.
-No nie wiem-zaśmiałam się cicho.
Zaśmiał się cicho i odsunął mówiąc, że przyjemności po treningu. Poszłam powoli do toalety ogarnąć się lekko.Nie byłam zbyt szczęśliwa na myśl o ciężkim treningu. Jai jednak był taki entuzjastyczny, że aż zarażał. W końcu jak to on twierdził może spędzić ze mną czas normalny dla niego. Chce mi pokazać jak żyje i nie mieć żadnych tajemnic. Słodki. Ucieszyłam się na kolejne godziny z chłopakami. W końcu to tak jakby bracia. Bardzo mi na nich zależy i na ich bezpieczeństwie, chociaż i tak według nich nic nie mam do gadania.
Wyszłam powoli z łazienki ubrana w szare leginsy i różową bluzkę. Uszykował mi to Jai, a ja ubrałam nie chcąc i przede wszystkim nie mając siły na to.
-Hej, gotowa?-zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Luke. Nie spodziewałam się, że go spotkam w pokoju Jaia. Ale...no tak pogodzili się. Jednak wolałabym trzymać się od niego z daleka. W końcu nie wiem, czy to co wcześniej czułam jest prawdziwe. Wiem jedynie, że bardzo kocham Jaia, a Luke mnie zranił, ale i tak coś do niego czuję, jednak nie wiem co.
-Hej, hej-powiedziałam uśmiechając się niepewnie i podchodząc do niego. Wstał i mnie przytulił co było lekko dziwne, lecz nie chciałam kłótni ani zgrzytów, więc odwzajemniłam gest.
-Już się ubrałaś kochaniutka?-zagadnął Beau z progu pokoju.- I widzę, że między wami już dobrze.-zaśmiał się.
-Noooo....i widzę, że ty jeszcze nie ubrany-powiedziałam mierząc go wzrokiem.-A w ogóle to masz leżeć downie.-pogroziłam mu palcem na co tylko się zaśmiał.
-Miałem cię uczyć strzelać-powiedział oburzony.
-Jesteś chory i potrzebujesz odpoczynku-tłumaczyła podchodząc do niego.
-Nie potrzebuje-upierał się.
-Tak, tak-zachichotałam przytulając się do chłopaka.
Po 15 minutach Beau w końcu dał się namówić i polazł do tego przeklętego pokoju. Luke poszedł przygotować w jakimś pomieszczeniu potrzebne rzeczy. A ja? Ja nie wiedziałam co mam robić. Zeszłam do kuchni i to był błąd. Zastałam tam Jamesa i Daniela. James to nic takiego on pomaga mi w topieniu się w tłum i tym podobne. Ale Daniel ma pomóc mi trzymać dietę. Same warzywka i te sprawy.
-Dzień dobry Księżniczko-przywitali mnie obaj wielkim przytulasem.
-No hej-uśmiechnęłam się lekko.
-Nie bój się nie będziesz miała takiej złej diety-szepnął Skip.
-Ty, ty, ty ja ci dam ulgowe-powiedział Jai grożąc Danielowi palcem.
-Oj zamknij się pacanie.-zaśmiałam się przytulając do chłopaka.
-Oj Karolaine-westchnął całując mnie w usta.
Przygryzłam lekko jego wargę i się zaśmiałam.
-O no właśnie zapomniałem przeprosić za wbicie do pokoju-zaśmiał się James.
-Nie ma za co-zapewniliśmy z Jaiem i znowu się pocałowaliśmy.
-Kocham cię-szepnął uśmiechnięty.-Ale nie ma ulgowych Słonko.
-No oki-zapewniłam kiwnięciem głowy.-To gdzie są te moje warzywka?-udałam entuzjazm.
-Czekają na stole-odparł James.-A, i księżniczko. Od jutra nie będziesz się tak ubierać chyba, że jest to wygodny strój.
-Wygodny-zapewniłam uśmiechając się i pokazując dyskretnie głową, że to Jai mi uszykował.
-Widziałem-pogroził palcem Jai.
-Też cię kocham-zachichotałam chowając się za Skipa.
Jai podszedł powoli i spróbował mnie złapać. Jednak ja byłam sprytniejsza i uciekłam od razu do pokoju Luke'a. Zamknęłam za sobą drzwi i ubrałam pospiesznie moje czarne trampki. Już chciałam wychodzić, ale ktoś szarpał za klamkę.
-Kto tam?-zapytałam cicho.
-Wyłaź kochanie-zaśmiał się Jai.
-Odejdź od drzwi-poprosiłam otwierając okno.
-Dam ci minute na wyjście-zaśmiał się cicho.
Wiedziałam, że jak wyjdę to mnie złapie i będzie po zabawie dlatego pospiesznie otworzyłam drzwi i wyskoczyłam przez okno. Nie bałam się. Wiele razy już to robiłam, aby się skądś wykraść. Usłyszałam krzyk Jaia i śmiechy chłopaków, a potem ujrzałam ich wszystkich w oknie pokoju Luke'a.
-Hej chłopaki-pomachałam im.
-Ty skoczyłaś?-zapytał Beau stojący u siebie w pokoju.
-Kładź się do łóżka-powiedziałam sroga.-I tak. Skoczyłam mistrzu. A jak będziesz słuchał mnie to niedługo i ty będziesz tak skakał.
-No dobra-wymamrotał i zamknął okno.
Popatrzałam na okno obok, ale już nikogo w nim  nie było.O nie! Tylko to zdążyłam pomyśleć, gdyż chwilę później zostałam złapana od tyłu przez mojego chłopaka.
-Chciałabyś coś powiedzieć?-zapytał przytulając mnie i kładąc głowę na moim ramieniu.
-Przepraszam-szepnęłam i kopnęłam go aby biec dalej.
Czułam się jak małe dziecko. Uciekałam przed moim chłopakiem, który był gangsterem, jest i chyba już zawsze będzie. Jednak mi to nie przeszkadzało. Moje życie było monotonne. Postanowiłam to zmienić.
-Masz dobrą kondycję-zaśmiał się Daniel, który nagle wyrósł przede mną.
-O to jeszcze nie widziałeś wszystkiego-skwitowałam próbując go wyminąć.-Bo będzie źle jeśli nie odejdziesz-ostrzegłam, jednak on mnie wyśmiał.
Wzruszyłam ramionami i złapałam się jego ramion przeskakując przez niego i przy okazji wykonując obrót w powietrzu. Nie czekałam na oklaski, bo takowych nie chciałam. Biegłam dalej i się nie zatrzymywałam. Jednak po kilku minutach znudziła mi się ta zabawa i wróciłam do domu. W kuchni już czekali na mnie wszyscy prócz Beau....a nie on jednak też był z nami. Był na głośniku w telefonie Jaia.
-Wybiegałaś się-wyszczerzył się do mnie mój brat.
-Jeszcze bym pobiegała, tylko że mieszkam ze słabeuszami-wzruszyłam ramionami siadając na kolana bratu.
-Masz dobrą kondycje-powiedział Luke lustrując mnie wzrokiem.-I chyba aż tak się nie zmęczyłaś.
-Tata dla mojego dobra zapisał mnie do tych pustych lasek z tyłkiem odkrytym.-powiedziałam z niesmakiem.-Powtarzał, że to dla mojego dobra-zaśmiałam się.
-I się okazało, że miał rację-stwierdził Beau.
-Taaa-mruknął Kaile.
-Jeszcze wraz z Kailem biegaliśmy, ćwiczyliśmy. Samoobrona i te sprawy-dodałam widząc spojrzenia chłopaków.
-I powiedział, ze kiedyś się dowiemy dlaczego to wszystko. Już wiem. Dawał do czytania książki lekarskie mówiąc, że to dobra lektura.-stwierdził Kaile.-Miał racje. Zawsze ją miał.
-Będzie dobrze-odwróciłam się twarzą do brata.-My zawsze damy razem rade. Pamiętasz co mówił ojciec?-spytałam.
-Razem jesteście niezwyciężeni-stwierdził ściskając moją rękę.
-A z waszą piątką-odwróciłam się w stronę pozostałych.-Jesteśmy najmocniejszym gangiem wszech czasów. I co dalej sądzicie, ze potrzebny mi trening?-zaśmiałam się.
-Ja nieeee-krzyczał Beau.
-No widzisz-zaśmiałam się.
-Codziennie biegamy żebyś nie straciła kondycji-stwierdził Jai.
-Dieta i tak obowiązuje-powiedział poważnie Skip.
-I te stroje-pokiwał głową James.
-A ja będę uczył cię strzelać-krzyknął Beau entuzjastycznie.
-Zgadam się, a z Lukiem będę ćwiczyła samoobronę-stwierdziłam chcąc dać mu szanse. W końcu ludzie mogą się zmienić. Prawda?
-No ok, ale serio twierdzisz, że jesteśmy tacy mega? Było tyle walk przegranych.-skwitował Jai patrzą na mnie.
-Czy wierze? Ha ha....nie, ja to wiem Jai. Luke super szybko jeździ, nie tak szybko jak Kaile ale jeździ. Ty masz serce...takie czyste i jesteś przyjacielem każdego w tym domu. Beau, wariat jest najbardziej entuzjastycznym chłopakiem jakiego znam. I umie mocno zapierdolić. Powali przeciwnika słownie.-każdy się zaśmiał.-Daniel ma niezłego cela. James biega najszybciej z was wszystkich. Kaile umie dowodzić i wy to wiecie. Kondycje trzyma teraz każdy od momentu kiedy Beau  wyzdrowieje.
-Tak. Karolaine ma racje. Każdy jest w czymś najlepszy. Jai nie jest tylko miły. Umie wyśledzić kogoś po numerze telefonu-powiedział Kaile, a ja popatrzałam się zdziwiona na swojego chłopaka. Ten tylko wzruszył ramionami, że to nic takiego.
-Dieta będzie, ale pizza od czasu do czasu się przyda-zaśmiał się Daniel.
-I noszenie zwykłych dresów, a nie czarnym skór i obcisłych rurek.-zaśmiał się James.
Każdy się zgodził. Po tych zmianach w gangu Janoskians zajęliśmy się ciekawszymi rzeczami, czyli dalej gadaniem, ale na milsze tematy. Chłopaki pytali mnie czy jeszcze ich czymś zadziwię, ale to się dopiero okaże. Po dwóch godzinach rozeszliśmy się do pokojów, aby spakować szybko potrzebne rzeczy. Wracamy do domu.
-Cieszysz się?-zapytał Jai pomagając mi spakować ostatnią rzecz.
-Z czego?-zapytałam odwracając się w jego stronę.
-No wiesz normalne życie-stwierdził wzruszając ramionami.
-Nie, to nie będzie już normalne życie Jai. Moje życie jest teraz takie jak twoje i to norma-powiedziałam przytulając się do niego mocno.
-Nie chcę abyś żyła w wiecznym strachu-powiedział cicho.
-Wiem Jai-stwierdziłam cicho.
-Gdybym mógł cię stąd zabrać...daleko-szepnął.
-Nie zgodziłabym się Jaidonie i wybiłabym ci to z głowy-powiedziałam odsuwając się od niego.-Mamy tu dla kogo zostać. Zostawiłbyś braci, przyjaciół, mamę?
-Dla cieb..-zaczął.
-Nawet tego nie kończ-poprosiłam cicho bliska płaczu.-Jai kocham cię, ale nie możemy ich zostawić. Nie jestem w stanie nawet o tym myśleć. Ostatni raz to powiedziałeś Jaidonie-poprosiłam a on pokiwał głową.
-Przepraszam kochanie-szepnął cicho przytulając mnie lekko.
-Kocham cię-wyszeptałam i się pocałowaliśmy.
*********************************************************************************

Wiem, wiem. Krótki :/ Ale sądzę, że wam się spodoba. Zmieniam zasady więc: 
5 komentarzy= nowy rozdział :)


piątek, 20 marca 2015

Rozdział 13

***Perspektywa Beau***
Pierwszy raz widziałem Kaile'a w takim stanie. Oczy błyszczały mu się z nienawiści do tego z jaką jebaną idiotka się spotykałem. Wyprowadziłem a raczej zaciągnąłem siłą Sarę na dwór.
-Jak ty mogłaś tak powiedzieć?-zapytałem patrząc się na nią. Nadal była śliczna, jak każda poprzednia dziewczyna, z którą się spotykałem.
-Powiedziałam co widzę i tyle, każdemu się szmata jedna pcha do łóżka. A kiedy byłbyś to ty-zapytała warknięciem.
-To koniec-powiedziałem.
-Nie rozumie, czego koniec?-zapytała zszokowana.
-Nikt nie będzie obrażał mojej przyjaciółki. Kocham ją jak siostrę-powiedziałem wściekły próbując za wszelką cenę zachować spokój.
-A może bardziej-powiedziała.
-Idź i nie pokazuj mi się więcej na oczy-powiedziałem wskazując jej drogę do jej samochodu.
-Luke jest od ciebie lepszy w łóżku-uśmiechnęła się z iskierkami złości w oczach. Kłamała chciała abym o nią walczył i pokłócił się z bratem. Nie pierwszy raz tak mówiła.
-To się cieszę-powiedziałem  chciałem już wchodzić do domu kiedy rozległ się strzał. Zostałem postrzelony przez kobietę, którą kochałem. Na szczęście nie miała cela. Kula ledwie musnęła moją nogę. Popatrzałem na nogę. "Bywało gorzej"-pomyślałem. Chciałem coś do niej powiedzieć. Coś sarkastycznego na pożegnanie, ale nie zdążyłem bo uciekła. Nie czekałem długo na moich przyjaciół. Wybiegli chwilę później. Każdy był zdenerwowany.
-Karolaine pamiętasz może jak ojciec zabierał nas na kursy medyczne?-zapytał Kaile swojej siostry. Ona lekko kiwnęła głową więc mój przyjaciel kontynuował.-Co pamiętasz z tego co mówił o ranie postrzałowej?
Karolaine chwile pomyślała. Było widać, że próbuje sobie jak najszybciej wszystko przypomnieć. Nie minęło kilka minut a się odezwała.
-Chłopaki weźcie wnieście Beau do salonu i znajdźcie apteczkę, jakiś bandaż elastyczny.-poinstruowała chłopaków.-A ty Beau powiedz mi czy cię mocno boli-zwróciła się do mnie. Nigdy nie widziałem aby była aż tak śmiertelnie poważna.
-Daje rade-powiedziałem mrugając do niej.
Zaśmiała się lekko. Chłopaki posłuchali się jej. Do salonu pomogli mi się dostać Daniel i James, którzy byli silniejsi nieco od bliźniaków.
-Potrzebna mi będzie jedna osoba-odezwała się wchodząc do salonu. Oczywiście każdy był chętny. Jednak ona dla każdego już wymyśliła zadanie.
-Luke ty...-już chciała mówić, gdy jej przerwałem.
-Luke czy to prawda, że przespałeś się z Sarą?-zapytałem spokojnie.
-Pojebało cię-oburzył się.-Jak możesz mnie o cos takiego oskarżać-i wyszedł.
-Nie skończyłam z tobą Brooks-krzyknęła zła Karolaine.
Nie mogłem w to uwierzyć, ale Luke zawrócił i posłuchał Karolaine, która kazała mu namierzyć telefon Sary i Petera, czy nie są czasem razem. Danielowi kazała zatrzeć jakiekolwiek ślady przed domem, a Jai zniknął tak po prostu. Do niego nic niee mówiła tylko się na niego spojrzała a on na nią. Przyznam były to nico dziwne spojrzenia. Jai był lekko podenerwowany, a Karolaine pomimo tego iż zaraz będzie mnie tu szyła emanowała spokojem.
-James pomożesz mi-rzekła, a chłopak kiwnął głową i zaczeli powoli oczyszczać ranę. James wbił mi igłę ze znieczuleniem.
Odczekali kilka minut, aż znieczulenie zacznie działać i usłyszałem głos Karolaine.
-Powiedz czy boli-i zaczęła na te słowa dotykać miejsca, w którym miałem ranę. Nic nie czułem, więc kiwnąłem tylko przecząco głową i zamknąłem oczy. Nie lubię widoku igieł. Jakich kolwiek.
Karolaine chyba to zauważyła bo zachichotała.
-To nie jest aż takie straszne jak te wasze pistolety, czy co wy tam macie-śmiała się dalej, ale po chwili spoważniała i zszyła mi ranę nićmi lekarskimi, które o dziwo Kaile posiadał. On nadal potrafi nawet mnie zaskoczyć. A co do Karolaine widzę jak ciągle zerka na Jaia. Może pomiędzy nimi coś jest, albo może dopiero będzie.
***Perspektywa Jaia***
Czekałem z niecierpliwością, którą chyba zauważyła Karolaine. Nie mogłem wytrzymać presji. Ciągle myślałem, czy się uda ten cały zabieg. W końcu z Kar żaden chirurg. Jednak wiem, że jakieś tam pojęcie ma. Zobaczyłem, że moja księżniczka wychodzi z salonu.
-Po wszystkim-powiedziała lekko uśmiechając się do mnie.
-Udało się bez komplikacji?-zapytałem przysuwając się do niej.
-Aż tak we mnie nie wierzysz?-powiedziała smutna.
-Kocham cię i cały czas wierzyłem, że dasz radę-mruknąłem jej do ucha dotykając jej biodra.
-Jai-ostrzegła mnie cicho.
-Ale czemu nie mogę cię nawet dotknąć?-zapytałem smutny.
-Możesz-jęknęła przysuwając się, aby mnie przytulić.
-Wiesz, że jutro zaczynasz trening?-zapytałem podnosząc dziewczynę.
-Wiem, wiem-wymamrotała.
-Więc idziemy spać?-zapytałem, a ona tylko mruknęła coś niezrozumiałego.
-Kocham cię Księżniczko-szepnąłem i zaniosłem ją na łóżku.
Sam również położyłem się obok niej. Była taka słodka jak spała i nie tylko, ale zazwyczaj jak nie spała to chodziła i się wydzierała. Kocham ten jej charakterek. Teraz bynajmniej wiem, że jest odporna na Petera, jednak dalej nie na to co on może jej zrobić. Ja wiem, że był ten cały układ, że jest niby dziewczyną Petera. Jednak sądzę, że on coś knuje. Nie jestem pewien czy chce pokoju. On raczej czeka na odpowiedzi moment aby zaatakować. Kto wie co wynegocjował z gangiem Nathana. Niby ma być pokój, ale czy będzie? Tego nie wiem. Kaile i Beau ostatnio dużo o tym rozmawiają. Teraz mamy o jednego mniej. Nie sądzę aby Beau mógł przez najbliższy czas chodzić, a co dopiero biegać. Z tego co wiem niedługo ma być impreza gangów. Za tydzień góra dwa. Czyli przed szkołą, albo w trakcie jej trwania. Wiem na pewno, że Karolaine będzie musiała na nią iść. Peter nie wie, że to siostra Kaile'a więc raczej pójdzie tam z kimś jako osoba towarzysząca. Z przymusu, ale również z przyjemnością się wyrwie z domu. Mam nadzieję, że ze mną. Leżałem tak całą noc. Nie mogłem spać. Zdarza się. Karolaine kilka krotnie powtórzyła przez sen mój imię. To było słodki. Po 5 rano do pokoju wszedł cicho Luke. Nie zdenerwował się widząc mnie i Kar w jednym łóżku.
-Co byś chciał?-zapytałem patrząc a brata.
-Przyszedłem się pogodzić-odparł po chwili wahania błądząc wzrokiem.
-To zgoda-powiedziałem wyciągając do niego rękę.
-Tak-uśmiechnął się przytulając mnie lekko przy okazji uważając na Karolaine.-Nie wiem czy coś do niej czuje, nie znam się na uczuciach, ale wiem, że ty czujesz i będziesz jej bronił za wszystko. Na początku byłem miły, gdyż myślałem, że jest kolejną łatwą dziewczynką. Teraz wiem, że źle zrobiłem.
-I dobrze-odezwała się  zaspana Karolaine.
-To ty nie śpisz?-zapytałem zdziwiony.
-Nie umiecie załatwiać spraw po cichu-jęknęła.-A teraz pozwólcie mi jeszcze godzinkę poleżeć w spokoju, bo zaraz zacznie się trening.
-A między nami ok?-zapytał Luke brunetki.
-Powiem ci jak wstanę- zaskomlała a my się zaśmialiśmy. Chwile później Luke wyszedł z pokoju.
-Jak dawno nie śpisz?-zapytałem odwracając się do Karoline.
-Zostaw mnie Jai-jęknęła odsuwając się ode mnie.
-Karolaine- szepnąłem przysuwając się do niej.
-Śpię-powiedziała.
-Nie widać-zaśmiałem się obejmując ją delikatnie.
-Jai, chcesz mieć wszystkie zęby? Sądzę, że tak inaczej nie miałbyś tak iście seksownego uśmiechu-mruknęła odwracając się w moją stronę.
-Bardzo mi zależy na moich zębach-powiedziałem z uśmieszkiem.
-W takim razie stul dziób-powiedziała zakładając ręce za mój kark.
-A jeśli nie?-zapytałem. Moje ręce natomiast powędrowały na pośladki mojej ukochanej.
-To cię zmuszę-rzekła otwierając oczy. Była lekko zdenerwowana i niewyspana.
-Pocałuj mnie to dam ci spać-wyszeptałem.
Popchnęła mnie i teraz leżała nade mną. Nie wiem co ona chce zrobić, ale podoba mi się to.
-I tak muszę już wstać-powiedziała cicho i złączyła nasze usta w pocałunku.
Jak na zawołanie do pokoju wleciał James. W końcu my nigdy nie możemy chociaż na moment od nich uciec.
-Trening-powiedział z uśmiechem. Karolaine od razu ode mnie odskoczył.
-Jest coś takiego jak pukanie-stwierdziła oburzona, a James zaczął się śmiać.
**************************************************************************
Wiem, wiem długo nie było rozdziału ale przeprosiłam was za to. Niestety dla mnie ale dla was z korzyścią mam teraz za dużo wolnego czasu więc pojawi się kilka nowych rozdziałów :)
Miłego czytania, mile widziane komentarze. Pytania można zadawać, chodź i tak tego nie robi na ten sam link co zawsze, albo w komentarzach, jeśli będą pod rozdziałem odpowiem pod kolejnym. Tak żeby to jakoś logicznie wyglądało :D Buziole :*

środa, 4 marca 2015

Uwaga!!!

Mam popsutego lapka wiec jest kiepsko z napisaniem nowego rozdziału. Bardzo za to przepraszam, nie wiem ile może to potrwać :/ Licze  na wasze zrozumienie :* Pozdrawiam <3 Kocham was :)