Nie czekałam długo. Matt zjawił się nawet przed czasem.
-Wsiadaj-powiedział cicho.
-Masz pluskwę?-zapytałam głośno.
-Nie, nie mam-powiedział jednak zauważyłam ów broszkę na jego koszuli.
-W takim razie zawieź mnie do Petera w końcu na mnie czeka-zaświergotałam i popatrzałam się na niego wzrokiem typu : "Wszystko gotowe?"
-Tak Karolaine-potwierdził. W takim razie rozpoczynam dzień bezstresowy.
Dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam powoli z auta i zostałam złapana przez Petera. Zaprowadził mnie do pomieszczenia, które okazało się moim pokojem. Miałam według niego zamieszkać tu przez jakiś dłuższy okres. Pogieło go raczej.
-Gdzie Sara, nie mam z kim gadać-jęknęłam gdy znowu wszedł do pokoju.
-Nie musisz cały dzień siedzie w pokoju możesz wychodzić. Pokój Sary jest naprzeciwko.-powiedział.-A i muszę wyjść na ważne spotkanie.
-Dobrze mój rycerzu-zaśmiałam się a on mnie pocałował. Poczułam niesmak i odruch wymiotny, ale powstrzymałam się dając mu czułe słówka "Wróć prędko". Usłyszawszy to wyszedł. Odczekałam pół godziny i poszłam do Sary. Ta oczywiście smacznie spała. No bo niby kto normalny nie spi jeszcze o 2 w nocy? Podeszłam nad jej łóżko i szturchnęłam ją mocno.
-Wstawaj szmato mamy małe porachunki powiedziałam.
Gdy tylko wstała zakleiłam jej buzię taśmą.
-Jesteśmy przyjaciółkami kotek więc co ty na to, że ubiore cię w takie same ciuszki jak mam na sobie?-zapytałam z iskierką szaleństwa w oczach.
Pokiała przecząco głową. -No to porozmawiamy sobie troszkę inaczej, tylko szczerze-warknęłam odrywając taśmę.
Jeknęła głośno.-Jeszcze raz będziesz tak głośno a od razu cię zabije.
-Co chcesz wiedzieć?-zapytała spokojnie.
-Czy kochałaś Beau?-zapytałam wyciagając z wnętrza skóry nóż.
-Nie, był tylko pionkiem w mojej grze i grze Petera-zaśmiała się.
Przyłożyłam jej nóż do gardła.
-A powiedz mi, po co ta cała szopka?-zapytałam przejeżdżając nożem po jej szyi, tak że zaczeła krwawić.
-Po prostu chcieliśmy się zemścić za stratę młodszego brata Zaca-powiedziała, a mnie przez chwile zrobiło się jej żal.
-Jak się to stało?-zapytałam zdziwiona, jednak nie dałam soba do końca manipulowac i nadal trzymałam nóż przy jej gardle.
-Janoskians myślą, ze to nasz gang zabił twojego ojca. To ne my. My byliśmy w to wplątani. Nie wiedzieliśmy w co się pakujemy. O tym wszystkim wie Nathaniel. On to zorganizował. A teraz zamierza zabić i ciebie.
-W jaki sposób?-zapytałam przyduszając bardziej nóż do jej żyły, która jeszcze trochę i mi się nie przyda.
-Chciał zranic chłopaków, lecz myśli że nic dla siebie nie znaczycie. Niezła szopka, ale nie ze mna te numery. Jednak nie zdążyłam mu nic powiedzieć.
-Zabije mnie-powiedziałam spokojnie.-Ale ty zginiesz pierwsza za to co zrobiłaś Beau-powiedziałam i podcięłam jej gardło. Szok był wielki, no ale cóż zrobić? No raczej nic.Wyszłam z pokoju Sary i poszłam do Petera.
-Hej-powiedziałam wchodząc do jego pokoju.
-Wróciłem-powiedział z uśmiechem.
-Widzę, jak bardzo kochałeś siostrę?-zapytałam słodko.
-Co ty jej zrobiłaś?-zapytał zdenerwowany.
-Ja?-zapytałam cicho.-Ja? Ach no tak poderżnęłam jej gardło.Jak to jest stracić siostrę Peter?-zapytałam zła
-Czuje się pusto-stwierdził głosem wypranym z uczuć.
-A jak poczułam się ja gdy zginął mój ojciec a matka później poroniła bo ją spierdoliłeś ze schodów?-warknęłam podchodząc do niego na bezpieczną odległość.
-Nie wiedziałem-powiedział pospiesznie.
-Och, Peter przesten już ściemniać.-jęknęłam poirytowana.-I tak dzisiaj umrzesz-powiedziałam śpiewnie.
-Oni się zemszczą-powiedział chłodno.
-Czekam. Z nimi też z chęcia pogadam sobie miło.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i pistolet.
-Nabite?-zapytał ...hm? Czyżby lekko wystraszony.
-Sam się przekonasz jak zrobisz jakikolwiek ruch.-stwierdziłam i napisałam do Mata.Ten zjawił się po kilku minutach i popatrzał zdziwiony na sytuację a później się zaśmiał.
-Widzę, że nie próżnowałaś-podszedł do mnie.
-Teraz tak, ja go zabieram ze sobą do mojego pokoju zabaw, a ty zgromadź zebranie. Wrócę jak z nim skończę do tego czasu mają siedzieć jak trusie.
-Dobrze-powiedział i zniknął.
-Zabijesz mnie?-zapytał cicho.
-Nie, nie ja to zrobię-powiedziałam cicho.
We wnątrz mnie toczyła się bitwa jednak nie chciałam po sobie nic pokazywać. Zabiłam niewinną dziewczynę. Co ja zrobiłam? Jestem potworem, jak ja tam mogłam? Musiałaś! Ona chciała zabić Beau. Musiałaś to zrobić! Sama nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Zakneblowałam Petera i wybrałam numer Kaile'a.
-Przyjedźcie po Petera, bo zaraz sama go zabije-warknęłam do telefonu.
-Co ty zrobiłaś?-zapytał sie niepewnie mój brat.
-Bez pytań, macie 10 minut. Dużej nie czekam i sama go zabije-powiedziałam i spojrzałam się na Petera nienawistnym spojrzeniem.
-Pogadamy sobie za 5 minut, zgaduję że u Petera jesteś.-stwierdził i się rozłączył.
-Po kogo dzwoniłaś?-zapytał się.
-Nie sądzisz, że Beau musi się na tobie zemścić za to że twoja siostra go oszukiwała, byla szpiegiem. A Jessica....pamiętasz tą słodką blondynkę? Zgwałciłeś ją. Daniel cię zabiję, Beau cię zabije, Kail nienawidzi cię z całego serca, za to że tak zabijasz, Luke znajdzie powód, a od Jaia wara. Od Jamesa to samo.
-Czyli podoba ci się ten cienias?-zaśmiał się szyderczo.
-Nie jest cieniasem-powiedziałam, a raczej warknęłam na niego.
-Ale on nikogo nie zabił w porównaniu do ciebie-zaśmiał się.-Czy nadal będzie cie chciał?
-Nie-stwierdziłam bez grama uczucia.
-Ale masz jeszcze Luke'a. No chyba, że on też uzna, że jesteś nie dla niego-naśmiewał się ze mnie.
-Nie dasz rady mnie podpóścić-powiedziałam słodko uśmiechając się do niego.
-Twój ojciec...-zaczął lecz nagle do pokoju wparowała piątka chłopaków.
-Zabierzcie mi go z oczu. Wywieźcie do willi mojego ojca na obrzeżach Melbourne w lesie-powiedziałam patrząc na nich poważnie, lecz nawet to ciężko było mi udawać.
Beau i Kaile wyprowadzili Petera, a James, Daniel i Luke poszli za nimi.
-Jai-powiedziałam a moje ręce zaczęły się trząść.
-Ciii myszko-uspokajał mnie.-Już dobrze, zabijemy go.
-Nie zasługuję na ciebie-powiedziałam powstrzymując łzy i odsuwając się od chłopaka.
Chciał mnie zatrzymać jednak ja szybko wybiegłam z pokoju. Zostawiłam go samego. Wiem, że jeszcze nic nie wiedzą o tym, że kogoś zabiłam. Najpierw muszę wynegocjować pokój. Zeszłam do wielkiego salonu Szczórów i skierowałam się do sali konferencyjnej. Poprawiłam kurtkę i weszłam do środka.
-Witam wszystkich-powiedziałam słodko. Nikt się nie odezwał. Patrzeli się jednak na mnie oczekując czegoś więcej.
-Zgadzamy się na pokój z Janoskians-powiedział Matt, a wszyscy głośno potwierdzili.
-W takim razie jesteśmy jednym gangiem-stwierdził jeden tleniony blondasek. Przemądrzalec.
-Tak. Problem?-zapytałam zła na tak głupie pytania.
-Nie będzie mi rozkazywał Brooks ani Kaile-odparł.
- W takim razie odejdź-warknęłam ma niego.
-Poprowadzisz nas wszędzie? Nie uciekniesz przed walką? Będziesz walczyć z nami, przy nas? Wspierać nas?-dopytywali się.
-Swoich ludzi w potrzebie nie zostawię. Jeśli jesteście z Kailem to i on jest z wami. Ja jestem w Janoskias-powiedziałam zgodnie z prawdą. Tak właśnie uważałam. To są moi ludzie.
-W taki razie słyszeliśmy, że złapałaś Petera i nie wypuścisz go żywego-powiedział wysoki brunet.
-Michael tłumaczyłem już wam wszystko-stwierdził Matt.-A teraz pozwólcie Karolaine wrócić do domu i odpocząć to była dla niej noc pelna wrażeń.
-Dobranoc chłopcy-powiedziałam wychodząc.
-Do jutra-pomachał do mnie Matt.
Usmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z domu. Napisałam do Beau gdzie są i czy w komplecie. Odpisał mi Jai, że są wszyscy w miejscu wskazanym przeze mnie. Czekają na mnie, bo mają ważną informacje oraz wiele pytań. Skąd wiedziałam, że to Jai. Hmm... napisał tym razem musimy porozmawiać. To musiał być Jai. Czyli już wie. O jejciu. Już po mnie. Wsiadłam na czarny ścigacz Petera i pojechałam na małą przejażdżkę. Zanim pojechałam do willi w lesie zajechałam do domu i zabrałam trochę ciuchów i upewniłam się, że z mamą wszystko w porządku. Napisałam jej karteczkę, że nocuje u Vicktori dziewczyny mojego znajomego i żeby się nie martwiła. Pocałowałam ją delikatnie w czoło i wyszłam pospiesznie z dom. Nie pozostało mi nic innego jak tylko jechać na tę ważną rozmowę z chłopakami. Cokolwiek ma się stać i tak kocham Jaia i pozwolę mu odejść. W końcu kto by teraz chciał ze mną być? Ból... to czułam jadąc do miejsca zbiórki. I strach przed utratą Jaia.
************************************
Boicie się reakcji Jaia? Czy może Karolaine przesadza? Przepraszam, że Tak długo mnie nie było.... nie będę pisać powodu, jednakże taki był no i dodatkowo nie zawsze ma się wenę :*